4°C

12
Powietrze
Wspaniałe powietrze!

PM1: 4.74
PM25: 7.02 (17,01%)
PM10: 7.66 (46,83%)
Temperatura: 4.00°C
Ciśnienie: 999.03 hPa
Wilgotność: 84.81%

Dane z 17.04.2024 00:50, airly.eu

Szczegółowe dane meteoroliczne z Mińska Maz. są dostępne na stacjameteommz.pl


facebook
REKLAMA

Pozostawić świat odrobinę lepszym

20.04.2023

Od 2015 roku Fundacja „Dziękujemy za Wolność” obecna jest w przestrzeni naszego miasta, a od początku wojny w Ukrainie niesie pomoc żołnierzom i ludności cywilnej. O jej początkach i działalności rozmawiamy z jej prezesem Adamem Zawadzkim.

Co było impulsem do powstania Fundacji „Dziękujemy za Wolność”?

Adam Zawadzki (A. Z.): – Z początkiem fundacji wiąże się akcja Muzeum Powstania Warszawskiego z okazji urodzin legendarnego cichociemnego gen. bryg. Stefana Bałuka ps. „Starba”. Muzeum zorganizowało akcję fotografowania się z napisem „#dziękujemyzawolność”, tak aby w ten sposób podziękować i uczcić jego 100. urodziny. Drugim impulsem były obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych – pierwsza w Polsce gra miejska „Obława 1944-1963 r.” i mural poświęcony bohaterom podziemia antykomunistycznego. Początkowo był to Społeczny Komitet Dziękujemy za Wolność, a w grudniu 2015 r. oficjalnie powstała Fundacja Dziękujemy za Wolność.

Czym jest dla pana historia? To ważny filar fundacji.

A. Z. – Tak, historia to dość istotny element naszej działalności. Staramy się od początku podchodzić jednak do niego w sposób niekonwencjonalny. Pokazujemy ważne wydarzenia poprzez pryzmat małych lokalnych ojczyzn. Nie ograniczamy się tylko naszego miasta, ale staramy się wspierać dobre pomysły w całym powiecie, a także poza granicami naszego kraju.

Jaki był pierwszy ważny projekt, który fundacja zrealizowała w Mińsku?

A. Z. – Dość istotnym wydarzeniem, które przeprowadziliśmy na szeroką skalę była akcja związana z dekomunizacją ulic w naszym mieście. Wraz z ponad 20 ogólnopolskimi  organizacjami zwróciliśmy się do Rady Miasta o zmianę ulicy. Armii Ludowej na ul. rtm. Witolda Pileckiego. Wyjątkowej i ciągle zapomnianej postaci w historii Polski, ale też bohatera walki z dwoma totalitaryzmami: komunizmem i narodowym socjalizmem. To przedsięwzięcie pokazało, że mamy ciągle wiele do zrobienia, by zmienić świadomość społeczności lokalnej. Ważnymi projektami dla nas były również tematyczne autobusy, które przez wiele miesięcy kursowały na trasach Mińsk Mazowiecki - Warszawa. Były one „żywą” lekcją historii i wzbudzały spore zainteresowanie. Warto także wspomnieć o pierwszym i jak na razie jedynym koncercie z udziałem międzynarodowych gwiazd, zorganizowanym z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości. W naszych duszach nadal gra „Niepodległa na jazzowo”. Mińszczanie mogą codziennie podziwiać w drodze do pracy mural poświęcony ojcom założycielom Polski. To oczywiście niewielki fragment naszej działalności.

Fundacja organizuje wiele cyklicznych wydarzeń, m.in. Orszak Trzech Króli czy Marsz Katyński.

A. Z. – Nasze przedsięwzięcia staramy się kierować do wszystkich od lat 6 do 106. Wspomniał pan o Orszaku Trzech Króli, który jest doskonałym przykładem współpracy z p.w NNMP w Mińsku Mazowieckim i Sanktuarium św. Antoniego z Padwy. To wydarzenie jednoczy mińszczan w radosnym przemarszu. Pokazuje, że pomimo mrozu całe rodziny w sposób radosny chcą uczcić święto Trzech Króli. To piękna tradycja i cieszę się, że na stałe weszła do kalendarza miejskiego. Z kolei Marsze Katyńskie, to przedsięwzięcie, które organizujemy z Towarzystwem Pamięci 7-go Pułku Ułanów Lubelskich, ale też uczestniczymy w Katyńskim Marszu Cieni w Warszawie, wspominając naszych lokalnych bohaterów, którzy zginęli z rąk sowieckich oprawców.

Dbacie również o pamięć Żołnierzy Wyklętych i Powstańców Warszawskich.

A. Z. – Tak. W ten sposób „dziękujemy za wolność”, która nie jest nam dana na zawsze. Staramy się przełamywać schematy myślenia i docierać zwłaszcza do młodzieży. Murale, koncerty, rekonstrukcje historyczne, konkursy, pokazy filmowe, a także przetłumaczona na kilka języków gra planszowa „Uprising 1944”, cykliczny „Bieg Tropem Wilczym” – te działania pokazują, że historia wcale nie musi być nudna. Nasze wysiłki doceniane są także poza powiatem mińskim. Przedsięwzięcia obejmowane są patronatami instytucji czy mediów ogólnopolskich. Mamy sprawdzonych partnerów, na których możemy zawsze liczyć. Dla nas wyróżnieniem i podziękowaniem za nasz wysiłek był udział prezydenta RP Andrzeja Dudy w 2020 roku w „Biegu Tropem Wilczym”. To wydarzenie przeszło już do historii.

Od początku inwazji Rosji na Ukrainę włączył się pan w pomoc walczącym i mieszkańcom. Prowadzi pan akcję „Apteczka dla Ukrainy”. Proszę o niej opowiedzieć.

A. Z. – Akcja „Apteczka dla Ukrainy” to nawiązanie do podobnej akcji z 2008 roku „Apteczka dla Gruzji”. Wtedy pomoc medyczna i apteczka trafiły do walczącej z agresją rosyjską Gruzji. Od 24 lutego 2022 roku, praktycznie od pierwszych godzin wojny, postanowiliśmy, że będziemy pomagać walczącym żołnierzom, ale też strażakom czy ratownikom medycznym. Skupiliśmy się na plecakach ratowniczych i indywidualnych pakietach medycznych. Szczegóły naszych działań można zobaczyć na fan page fundacji, jak i na stronie www.apteczkadlaukrainy.org. Ale nie ograniczamy się tylko do pomocy medycznej. Wspieramy także ludność cywilną, szkoły, szpitale czy schroniska dla zwierząt. Zachęcam wszystkich do włączenia się w nasze przedsięwzięcia. Ukraina na Was liczy przez cały czas! Przy „Apteczce dla Ukrainy” współpracujemy ze sprawdzonymi organizacjami pozarządowymi ukraińskimi i polskimi. Nasza pomoc trafia zawsze we właściwe ręce.

Był pan też wiele razy na Ukrainie zawożąc dary. Jak wygląda życie w ogarniętym wojną kraju?

A. Z. – Wszystko zmienia się w zależności od regionu, w którym toczą się walki. Inaczej żyje się na terenach przyfrontowych czy przygranicznych, a inaczej we Lwowie czy w centrum kraju. Życie toczy się swoim normalnym torem. Jak mam tylko możliwość – wtapiam się w tłum i obserwuje np. lokalne targowiska, gdzie tętni życie miast i wsi. Ukraińcy starają się żyć normalnie, o ile można mówić o normalnym życiu w kraju ogarniętym wojną. Do dźwięku syren, braku światła czy skoków cen można się przyzwyczaić. Do śmierci bliskich już nie i, mimo że Ukraińcy sami o sobie mówią, że „są twardzi”, to jednak łzy pożegnań i bezsilności płyną po twarzy. Ten kraj i naród walczy nie tylko o własną wolność, ale oto, żebyśmy mogli żyć bezpiecznie. Często niestety o tym zapominamy.

Co panem wstrząsnęło najbardziej, gdy był pan w Ukrainie?

A. Z. – Każda wizyta na Ukrainie jest inna i pozostawia w sercu ślad. Widok zrujnowanych domów i opowieści o tragediach zwykłych ludzi. Tego nie zobaczymy w internecie – tego nie pokażą żadne stacje telewizyjne. Pamiętam wizytę w Iziumie, mieście o podobnej liczbie mieszkańców co Mińsk Mazowiecki. Byłem tam dosłownie kilka dni po wyzwoleniu. Istne miasto ruin. Pamiętam kolejki po paczki z pomocą humanitarną, ale także mural z Johnem Lenonem na jednym z blokowisk, w którego głowie rakieta wyrwała dziurę. Doskonale pamiętam także opowieści ludności spod granicy z Białorusią (w tym wielu tamtejszych Polaków) opowiadali o okupacji rosyjskiej. O tym, że pomoc płynęła do nich przez pierwsze miesiąca o wyzwoleniu, a później już nikt o nich nie pamięta. Historie o tym, jak „ruskie sałaty” kradli wszystko co tylko mogli unieść, ale także, gdy zabrakło jedzenia, wtedy ich łupem stawały się okoliczne... psy. Zresztą skala wałęsających się po ulicach zwierząt jest ogromna. Im także staramy się pomóc. Tych historii mrożących w żyłach krew jest więcej. Może będzie jeszcze kiedyś okazja, by o tym porozmawiać. Wszystko to pokazuje, że wojna, którą znaliśmy tylko z podręczników i filmów w XXI wieku dociera także do nas. Musimy zrobić wszystko by ją powstrzymać.

Jak reagują Ukraińcy na działania pomocowe? Czy ciężko jest obecnie pomagać?

A. Z. – Wszystkie działania pomocowe spotykają się z ogromną wdzięcznością Ukraińców. Gdy tylko usłyszą „polską mowę”, dziękują Polakom za to, co robimy. Opowiadają, jak ciepło zostali przyjęci w naszym kraju. Pragnę także powiedzieć, że na Ukrainie żyją nasi rodacy. Im, obywatelom Ukrainy, ale w sercu zawsze Polakom, ciężej znosić to, co się dzieje. Ważną rolę odgrywają tu organizacje wspierające, takie jak np. Polskie Centrum Edukacji w Żytomierzu. Pamiętamy także i o nich. W naszej „grupowej” pomocy udało nam się także nie zapominać o jednostkach. Dzięki zbiórce i współpracy z Fundacją „Kawałek Nieba” zebraliśmy kwotę 14,700 zł, którą przeznaczyliśmy na zakup pompy insulinowej dla 23-letniej Olgi. Młodej lekarki, chorej na cukrzycę. Trzeba przyznać, że ciężej jest pomoc dla Ukrainy uzyskać. Polacy są „zmęczeni” wojną, ale też i dotykają nas skutki ekonomiczne tego, co dzieje się za wschodnią granicą. Jest to zrozumiałe, dlatego cieszymy się z każdej ofiarowanej pomocy.

Jakie ma pan plany na przyszłość związane z fundacją?

A. Z. – Czynić niemożliwe możliwym i pozostawić świat odrobinę lepszym niż go zastaliśmy. Jednak nie byłoby to możliwe, gdyby nie ludzie dobrej woli, którzy wspierają nasze działania. Dziękuje wszystkim, którzy uczestniczą w naszych akcjach czy przedsięwzięciach. To dla Was istniejemy i działamy. Obiecujemy, że nie spoczniemy na laurach i postaramy się jeszcze zaskoczyć.


Inne aktualności

OK