Ejchart-Dubois, Mazur i Wawrykiewicz o tym, jak władza kradnie sądy
Weszliśmy w fazę ostatecznej rozgrywki o wymiar sprawiedliwości. Władza mając świadomość, że wszystko się jej sypie, przystąpiła do bezwzględnego ataku na SN. Opiera się na dwóch upolitycznionych komitetach: neo-KRS i Izbie Dyscyplinarnej SN. Do dyspozycji jest też prezydent, który może dorzucić dyszkę lojalnych sędziów do SN, by mieć "swojego" I Prezesa
Prawniczka Maria Ejchart-Dubois, sędzia Dariusz Mazur i adwokat Michał Wawrykiewicz* w pasjonującej rozmowie z Anną Wójcik, wyjaśniają, na jakim etapie destrukcji państwa prawa jesteśmy i przewidują, co zdarzy się dalej. Cała nadzieja w sędziach… Rozmowa miała miejsce w budynku Sądu Najwyższego 4 lutego, czyli w dniu podpisania przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy dyscyplinującej.
Anna Wójcik, OKO.press: Rozmawiamy w Sądzie Najwyższym. Pod salami rozpraw i w bufecie mijają się sędziowie „starych” i „nowych” izb, rzecznicy dyscyplinarni i sędziowie z „dyscyplinarkami” za obronę wolnych sadów. Zastanawiam się, jak to wygląda z bliska.
Maria Ejchart-Dubois: W ostatnich trzech latach wiele czasu spędzamy w Sądzie Najwyższym i pod Sądem Najwyższym, na rozprawach i na demonstracjach. W SN urzęduje coraz więcej sędziów rekomendowanych przez nową KRS. Kiedy wlewa się atrament do wody, ta powoli, stopniowo zabarwia się, mętnieje. Obserwujemy podobny proces.
Walka na wycieńczenie. Krok po kroku
Dariusz Mazur: Stopniowo, cegiełka po cegiełce, zmienia się struktura budynku. Wnika w stare skrzydła, dobudowywane są nowe.
Maria Ejchart-Dubois: Demontaż wymiaru sprawiedliwości to proces, który dzieje się codziennie. To nie tylko przełomowe dni, jak dziś, gdy prezydent podpisał ustawę dyscyplinującą. Ale zarówno postronnemu obserwatorowi, jak i komuś, kto patrzy jako uczestnik, od środka, trudno uchwycić moment, w którym można powiedzieć, że oto nastąpiło całkowite przejęcie wymiaru sprawiedliwości.
Maria Ejchart-Dubois: Ustawa dyscyplinująca została wprowadzona, żeby rozwiązywać problemy, które z punktu widzenia władzy pojawiły się w 2019 roku. Demaskuje ją sposób, w jaki została napisana: to chaotyczny zbiór przepisów, z preambułą, która stwierdza rzekomą zgodność tych rozwiązań z prawem unijnym. Ma pozatykać luki, które ujawniły się niedawno, a których władza wcześniej nie przewidziała. Czyli np. kwestię właściwości rzeczników dyscyplinarnych albo kwestionowania statusu sędziów rekomendowanych przez obecną KRS.
Michał Wawrykiewicz: To była dynamiczna reakcja na to, co irytowało władzę pod koniec 2019 roku, po wyroku TSUE. Została napisana kazuistycznie, czyli
wprowadza odpowiedzialność dyscyplinarną za wszystko, co z punktu widzenia rządzących utrudnia przejęcie i spacyfikowanie do końca wymiaru sprawiedliwości.
Czyli po kolei:
kwestionowanie prawidłowości obsadzania sądów z udziałem sędziów rekomendowanych przez nową KRS,
kwestionowanie statusu samej neo-KRS i
statusu rzeczników dyscyplinarnych,
podejmowanie przez sądy uchwał w obronie podstawowych wartości. Czyli praworządności, której składową jest niezależność sądownictwa.