Żołnierze Wyklęci - przywracanie pamięci

Ukraińcy nie są wcale tacy wyjątkowi w tym co robią dla swoich rodaków. Na tego typu działalność potrzeba dużo pieniędzy, a oni mają dobrych sponsorów z Kanady, którzy na całym Podkarpaciu ustawiają nielegalnie pomniki ku chwale UPA (chyba zacznę wozić 5 kilowy młot w samochodzie). Polska młodzież również jeździ na wschód, ale o tym nikt nie chce napisać, bo to mało medialne. Kilka lat temu w Mińsku działała organizacja prawicowa Akcja Młodego Pokolenia "Wszerad". Jeździli na Ukrainę naprawiać zdewastowane kościoły i cmentarze. Miałem nawet propozycję aby się tam z nimi wybrać. Jak na mój gust byli zbyt radykalni w poglądach, a ja również nie zrobiłem na nich dobrego wrażenia bo po odbytej rozmowie okazałem się zbyt liberalny jak na człowieka o poglądach narodowych. Dałem więc sobie spokój z tą organizacją. Szkoda mi wtedy było że nie mogę jechać. Jednak doceniam to co oni robili. Nie wiem czy ta organizacja jeszcze żyje czy się rozpadła, nie niej jednak warto zaznaczyć że robili dobre rzeczy i że wśród kilku sponsorów była gmina Mińsk Mazowiecki.
Taka działalność z młodzieżą to fajna sprawa. Trzeba być niezależnym finansowo filantropem - emerytem. Dla zwykłego śmiertelnika przeszkodą są czas i pieniądze. Zwłaszcza pieniądze, bo tydzień w roku to każdy by znalazł gdyby tylko chciał.

Z tymi zdewastowanymi kościołami to jakaś bujda ponieważ niektóre obiekty zarejestrowane są jako " ruiny" i nic tam robić nie wolno.Kościoły są własnością parafii i władze kościelne decydują o remontach razem z konserwatorem zabytków i przy dotacjach państwa.
Takie sprawy jak groby wojskowe regulują umowy międzynarodowe.Ja znam park w Łucku gdzie kiedyś był katolicki cmentarz ale tu są inne przepisy-cmentarz można zlikwidować za wyjątkiem cmentarzy żydowskich.
Inna sprawą są pomniki- tu wszystko zależy od czynników lokalnych.
dewastacja kościołów i cerkwi nastąpiła wskutek celowych działań władz komunistycznych.Szczęście miały te obiekty które wykorzystywano w innych celach.Kiedyś byłem w takiej cerkwi w Łucku gdzie budynek wykorzystywany był jako magazyn wojskowy.Parafia odzyskała go w całkiem dobrym stanie i wyremontowała.Np katedra obok której ujajkowiono prezydenta ma liczną rzeszę parafian i takie kościoły przetrwały.Podobnie z kościołem w Torczynie- jest w dobrym stanie.W Pryłucku niestety same gołe mury.Nie ma się co za bardzo rozczulać w tym temacie ponieważ wiele opuszczonych cerkwi na ziemiach polskich też popadło w ruinę.Jest szansa że i w Polsce I na Ukrainie WIELE OBIEKTÓW BĘDZIE MOŻNA URATOWAĆ, ALE POTRZEBNE ZAANGAŻOWANIE I PARAFIAN I WŁADZ LOKALNYCH I PAŃSTWOWYCH.
Co do grobów wojskowych obowiązuje wzajemność- szanujmy nie swoje i wymagajmy aby szanować nasze.
Najważniejsze są wyważone stosunki Ukraińsko-Polskie BEZ URAŻANIA KTÓREJ KOLWIEK STRONY.Udało się porozumieć co do sportu to jest i szansa w innych dziedzinach.

Krzyż upamiętniający dowódcę oddziału AK połączonych sił Szczuczyn-Lida Anatola Radziwonika, pseudonim "Olech", oraz innych żołnierzy AK poległych pod wsią Raczkowszczyzna w obwodzie grodzieńskim został spiłowany przez nieznanych sprawców.
Poinformował o tym w środę PAP działacz Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andrzej Pisalnik.

"Jesteśmy na miejscu. Ten krzyż trzymała żelazna armatura i został spiłowany po żelazie. Gospodarze opowiadają, że stały znicze i wieńce, bo dużo ludzi tu przyjeżdżało. Wywieźli wszystko. Ani śladu nie zostało" - powiedział Pisalnik PAP w rozmowie telefonicznej z Raczkowszczyzny.

Jak dodał, wszystko wskazuje na to, że ze sprawą mają związek władze gminne. "Gospodarzy (terenu, na którym stał krzyż) wezwano do siedziby gminy. Powiedzieli im, że w sprawie tego krzyża przyjedzie ktoś ze Szczuczyna i chce z nimi rozmawiać. Spędzili tam dwie godziny, czekając na tego kogoś, ale nikt nie przyjechał. Pod ich nieobecność (do gospodarstwa) przyjechała brygada i wywiozła krzyż. Jak wrócili do domu, zobaczyli, że nie ma śladu krzyża i fundament jest już ziemią zasypany" - opowiadał Pisalnik.

Według działacza ZPB przewodnicząca władz gminnych interesowała się wcześniej krzyżem i nawet mówiła gospodyni, że w tej sprawie zostanie wszczęta sprawa karna.

"Gospodyni, na której posesji krzyż stał, jest bardzo pobożna, teraz cała w rozpaczy, łzy jej ciekną. Mówi, że o krzyżu wiedzieli wszyscy okoliczni mieszkańcy i niemal codziennie ktoś przychodził, żeby postawić znicz, pomodlić się przy krzyżu" - dodał Pisalnik.

"My jako związek traktujemy ten akt wandalizmu jako akt obrazy wiernych katolickich z rejonu szczuczyńskiego, którzy byli świadkami poświęcenia krzyża i był on dla nich świętością" - zaznaczył.

Krzyż upamiętniający Radziwonika i innych żołnierzy AK, którzy zginęli pod Raczkowszczyzną w walkach z NKWD w 1949 roku, został postawiony 12 maja przez nieuznawany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi na terenie prywatnym w obecności około 150 osób, w tym prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weroniki Sebastianowicz, kilku innych byłych żołnierzy AK oraz konsula generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza.

19 czerwca prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz oraz Sebastianowicz zostali skazany przez sąd w Szczuczynie na kary grzywny. Uznano ich za winnych złamania zasad przeprowadzania zgromadzeń masowych, gdyż nie uzyskali zgody władz na organizowaną przez siebie akcję.

Rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki powiedział PAP po wyroku: "Politycznie podtrzymujemy nasze zdanie, że tego typu sprawy przypominają represje z mrocznych czasów dyktatur komunistycznych. Jeszcze raz apelujemy do Białorusi, aby prawo mniejszości narodowych do kultywowania swojej tożsamości i historii było respektowane, tak jak jest respektowane w całej Europie, w tym w Polsce".

Według informacji Sebastianowicz na Białorusi żyje obecnie około 70 byłych żołnierzy AK, ludzi starszych, z których większość jest przykuta do łóżek.

Dramat...