- Zacny wilku,
I wy, wszyscy tu zebrani,
Tak przeze mnie szanowani,
Albo mówiąc wprost - zwierzęta!
Macie wybrać prezydenta.
Czyż jest ktoś, kto nie pamięta
Zasług lisa Witalisa?
W pięciu tomach ich nie spisać!
Otóż ja przed wielu laty,
Gdym był młody i bogaty,
W ciągu jednej tylko wiosny
Zasadziłem tutaj sosny,
Buki, dęby - niemal wszystko,
By zwierzętom dać schronisko!
Dla was szereg lat z zapałem
Drób w kurnikach hodowałem,
Dla was w chlewach tuczę wieprze,
Byście mieli życie lepsze.
Jestem waszym dobrodziejem,
A sam nie śpię, a sam nie jem,
Tylko myślę dniem i nocą,
Jak zwierzętom przyjść z pomocą...
Mruknął niedźwiedź do sąsiada:
- Co tu gadać - dobrze gada!
Szepnął borsuk: - Jaka swada,
Jaka dykcja i wymowa,
To przynajmniej tęga głowa!
A tymczasem lis po chwili
Ciągnął dalej: - Moi mili,
Nie namawiam, ale radzę:
Jeśli dziś otrzymam władzę,
Daję słowo, że zasadzę
W ciągu pięciu dni na piasku
Drzewa mego wynalazku.
Już nie szyszki, nie żołędzie
, Ale rosnąć na nich będzie
Schab wędzony i pieczony,
Boczki, szynki, salcesony,
Mortadela i serdelki,
Mięs przeróżnych wybór wielki,
Nawet prosię w galarecie,