Nie dziwi, że Tusk jest pierwszym nienawistnikiem RP. Po to wrócił do Polski, mimo że już raz się oderwał od tego „syfu”
Po co przewodniczący PO zawraca sobie głowę tym „syfem”? Polacy chętnie go zwolnią z obowiązku życia w tym „syfie”.
Zaczął od największego seansu nienawiści w polskiej polityce po 1989 r., a potem było już tylko gorzej. Zaczął 3 lipca 2021 r. podczas Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej. Treść tamtego wystąpienia Donalda Tuska to było 100 procent nienawiści. Zero propozycji na przyszłość, zero pozytywów, a jedynie opętanie nienawiścią. Komentując tamto wystąpienie napisałem, że tylko jeden polityk w historii (wszyscy wiedzą - który) potrafił się tak koncentrować na nienawiści. Ale nawet on w niektórych przemowach nie ział tak nienawiścią jak przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Latem 2021 r. były premier musiał uzasadnić swój powrót do polskiej polityki, a ponieważ nie było to żadnym wiekopomnym wydarzeniem, musiał się czymś wyróżnić. I wybrał coś, co było mu najbliższe, czyli nienawiść. Uzasadnił ją apokalipsą (niczym Jaruzelski 13 grudnia 1981 r.): wszystko się wali i pali, jest gorzej niż podczas wojny, więc wszystkie metody są dozwolone, łącznie z zamachem stanu. Szubienice, topory i sznury latały w powietrzu.
Sam Donald Tusk zaprezentował się jako człowiek zafascynowany złem, które zresztą postanowił zwalczać jeszcze większym złem. Słuchacze mieli do wyboru: patologię, gangrenę, zgniliznę, ohydę, cholerę albo czarną ospę. Zabrakło wycieczek słownych wokół robactwa: wszy, gnid, pluskiew, karaluchów, jadowitych pająków. Zabrakło explicite, ale implicite obiekty nienawiści miały status najobrzydliwszego robactwa, nie żadnego tam jadalnego ponoć mącznika młynarka.
W maju 2023 r. pierwszy nienawistnik RP nawiązał do swoich największych (excusez le mot) rzygów. Oczywiście tylko po to, żeby opowiedzieć największy kawał w dziejach III RP – o własnej heroicznej uczciwości oraz niebywałym wstręcie do nieuczciwości. To zrozumiałe u człowieka, który tak nienawidził nieuczciwości u Sławomira Nowaka, że wysłał go kibitką do Kijowa, a potem wsadził do paki w Polsce. Niestety, inni w PO nie byli tak uczciwi i nawet zrzucili się na kaucję dla Nowaka. Pewnie dlatego opatrzność sprzyja tylko Tuskowi, o czym wspomniał on 12 maja 2023 r. w Zielonej Górze.
„Królami życia są ci, którzy chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu, wielu lat” – rzekł wzorzec z Sevres cnót i uczciwości o Polakach (wyborcy PiS to, mimo starań Tuska, wciąż Polacy). Musiała się głęboko mylić żona Donalda – Małgorzata, gdy w autobiograficznej książce („Między nami”) napisała o mężu: „Co za gnojek. Co on ze mną robi? Całe życie mi spieprzył”. Gdy za pieniądze, które dostała od Donka (ksywa „Aniołek”) kupiła sobie szpilki, ten się obraził, więc wygarnęła mu: „Ale z ciebie dupek”. „Gnojek” i „dupek”? To być nie może, tym bardziej że chlał od czasu do czasu, a synkowi jak wlał, to tylko dlatego, że jego lał ojciec.
Skąd się bierze upodobanie do nienawiści u człowieka, który był „Aniołkiem”? Może z kompletnego oderwania od polskiej rzeczywistości? Nie na darmo były prezes Orlenu, Jacek Krawiec, mówił kapciowemu Tuska, Pawłowi Grasowi, że uciekając z Polski „Aniołek” poszedł „w zupełnie inną orbitę, odseparował się od tego wszystkiego, od tego syfu, ku…a, był dużym misiem, odseparował się od tego folkloru, od tego syfu”. I jak wrócił, to tego „syfu” nie może po prostu znieść. A wszystko wskazuje na to, że dla Tuska ten „syf” to po prostu Polska i Polacy. Po co więc zawraca sobie tym „syfem” głowę? Polacy chętnie go zwolnią z obowiązku życia w „syfie”.
https://wpolityce.pl/polityka/646307-nie-dziwi-ze-t...