Łatwo oceniać innych. Sławomir Broniarz i komitet strajkowy podjęli decyzję na miarę swoich politycznych kalkulacji, potrzeb środowiska i zgodnie ze swymi zasadami moralnymi. Nie mnie ich oceniać.
Ale sytuacja polityczna prowokuje do refleksji. Jarosław Kaczyński w sporze nauczycieli z rządem postawił na konfrontację. Nakręcił media i zwolenników PiS przeciwko nauczycielom, przedstawiając ich jako leni, nierobów i nieczułych na potrzeby dzieci egoistów. Plunął im w twarz, ogłaszając podczas strajku program pięćset plus na krowę i sto plus na świnię. Odsunął od rozmów z nauczycielami minister edukacji Annę jakąś tam, a na front wysłał i tak nie mające szans odwrotu marionetki - Morawieckiego i Szydło, przystawiając im, jak czerwony komisarz, do głowy pistolet: Ani kroku w tył!
Do akcji włączył się Kościół, przysyłając na egzaminy do podstawówek i gimnazjów księży i zakonnice. Podczas kazań wielkanocnych duchowni nie pozostawili na nauczycielach suchej nitki.
Mimo wsparcia społecznego, gestów sympatii i solidarności w Internecie, wielotysięcznych wieców poparcia, światełka dla edukacji nauczyciele się ugięli. Ponad tysiąc szkół wycofało się ze strajku. Przywódcy podjęli decyzję o umożliwieniu przeprowadzenia matur w terminie, choć 26 lat temu w podobnej sytuacji matury zostały przesunięte o dwa tygodnie i świat się nie zawalił. A wszystko to - głoszą przywódcy strajku - dla dobra ucznia.
Tę rundę na pewno przegraliśmy. Czemu? Może stawka była za niska, by zaangażować się na poważnie?
To, że Sławomir Broniarz z roku 2019 to nie Lech Wałęsa z roku 1980, to oczywiste, ale w sukurs przewodniczącemu ZNP nie poszedł ani Lech Wałęsa, ani żaden odpowiednik Tedeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka, Bohdana Cywińskiego, Waldemara Kuczyńskiego, Jadwigi Staniszkis, ani nawet księdza Jankowskiego.
Światełko dla edukacji to ładny gest, ale ilu z nas, którzy tak szczodrze wsparliśmy akcję dopełnienia puszki zamordowanego prezydenta Gdańska, wpłaciło choćby złotówkę na fundusz strajkowy?
Moim, i tylko moim zdaniem - bo tylko je tu wyrażam, nikogo nie pouczam - źle się stało. Czemu?
Jarosław Kaczyński usztywnił stanowisko. I wygrał. Zmiękł przeciwnik. A jego przeciwnik, to nie tylko nauczyciele, to całe społeczeństwo obywatelskie. To ono przegrało. To zły znak dla społeczeństwa, to zły znak dla demokracji, to zły znak dla wolności. Tyran poczuł się silniejszy. To zły znak dla nas wszystkich. Tylko czekać, jak weźmie odwet za ten gest nieposłuszeństwa i nam znowu przywali. I kolejny raz plunie nam w twarz.
JERZY KRUK