Jak uciszyć Juszczyszyna?
Postać Pawła Juszczyszyna bardzo irytuje PISowski reżym. Historia tego młodego sędziego już została szeroko omówiona w zagranicznych mediach, jako przykład represji autorytarnego państwa wobec władzy sędziowskiej. Z powodu tego rozgłosu nie można Juszczyszyna zniszczyć w biały dzień.
PIS szuka więc bardziej delikatnego sposobu.
Przed mafijnym państwem stoi zwykły człowiek, który domaga się przestrzegania prawa. I wygląda na to, że nie ustąpi. Młody, skromny sędzia, który nie kradnie kiełbasy ze sklepu, jak chce tego Ziobro. Nie jest też cynicznym "wykarmionym kotem" wywodzącym się z czasów komunistycznych. Trudno go w coś umoczyć. Dla reżymu to spory kłopot.
Juszczyszyn powołuje się na istniejące prawo. I głośno o tym mówi. Teraz, gdy PIS przepchnął ustawę kagańcową, jego niezłomna postawa zmusza obywateli do zadawania pytań. Czy polski sędzia to rzeczywiście złodziej i przedstawiciel tajemnej kasty? Coś tu nie pasuje. Duda wrzeszczy o kaście, TVP też, ale Juszczyszyn jest zupełnie z innej bajki.
PIS, rzecz jasna, chciałby go jakoś uciszyć, wyeliminować, może przekupić, a najlepiej skompromitować. A więc potrzebny jest jakiś hak, cokolwiek – jakaś kradzież w młodości, uchybienie w pracy, pomyłka w zeznaniach podatkowych, coś, żeby szczujnia mogła się czegoś uczepić. Może kiedyś w młodości kogoś pobił? Potrącił staruszka na pasach? Jakaś notka, że jak był studentem, to raz się upił? Potem już telewizja to poprowadzi. Duda wspomni go w jakimś przemówieniu, jako dowód na to, że ustawa kagańcowa była jednak potrzebna. A lud skojarzy podsunięte mu "fakty" i je powiąże razem. Tak, jak zawsze.
Ale Juszczyszyn za cholerę nie pasuje do sędziego z PISowskiej "kasty". Nikt za nim nie stoi. Nikt mu za nic nie płaci. Ani Soros, ani Merkel. Ani Żydzi, ani LGBT. Nikt. Tylko on sam. Gdyby Juszczyszyn miał jakąś posiadłość na Karaibach, nawet skromniutką, albo był właścicielem prywatnego samolotu. To byłoby coś. Albo tłuste konto w dolcach. Lud lubi takie sensacyjki. Powiedziano by wtedy o nim z odkrywczą satysfakcją: niby skromny i szlachetny, a okazało się, że zwykły drań.
Ale, niestety – nie ma żadnego haka.
Prezes sądu w Olsztynie Maciej Nawacki, drąc uchwały olsztyńskich sędziów, nie tylko podeptał samorząd sędziowski i wypowiedział wojnę własnym sędziom. Mógł też popełnić przestępstwo niszczenia dokumentów. Jak ustaliło OKO.press niezależni sędziowie rozważają złożenie na niego zawiadomienia do prokuratur
https://oko.press/sedzia-nawacki-publicznie-drac...