Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma możliwości oceny uchwały Sądu Najwyższego. Uznając uchwałę za nieważną pokazuje, jak groźna jest sytuacja. Pogląd ministerstwa jest tragikomiczny, ale wydaje go instytucja państwowa. Niestety dzieje się coś strasznego. Mamy do czynienia ze stanem wojennym - ocenia prof. Piotr Mikuli z Uniwersytetu Jagiellońskiego
https://oko.press/prof-mikuli-poglad-ministerstw...
Zanim rankiem 24 stycznia premier Mateusz Morawiecki skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o sprawdzenie zgodności z konstytucją przepisów prawa, na podstawie których 23 stycznia trzy izby Sądu Najwyższego wydały przełomową uchwałę, politycy obozu rządzącego już zdążyli uznać ją za nieważną i potępić sędziów SN.
Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ocenił, że „Sąd Najwyższy procedował z rażącym naruszeniem prawa i jego tzw. „uchwała” nie powoduje żadnych skutków prawnych.”
Ministerstwo Sprawiedliwości natychmiast po wydaniu przez SN uchwały opublikowało oświadczenie, w którym uznało ją za… nieważną:
„Uchwała z mocy prawa jest nieważna. Została wydana z rażącym naruszeniem prawa. Narusza art. 179, art. 180 ust.1 oraz art. 10 Konstytucji RP. Wbrew obowiązującym przepisom ustawowym Sąd Najwyższy podjął uchwałę w postępowaniu w sprawie podważenia statusu sędziów powołanych z udziałem obecnej Krajowej Rady Sądownictwa” – czytamy w ministerialnym komunikacie.
Wiceminister Sprawiedliwości Sebastian Kaleta, firmujący zmiany w sądach, zwłaszcza ustawę „kagańcową”, twierdził, że „Sąd Najwyższy postawił się ponad Sejm, Prezydenta, Trybunał Konstytucyjny, konstytucję, ale przede wszystkim ponad demokrację.” Zachwalał też ustawę „kagańcową”, która w jego opinii „blokuje zmianę naszego ustroju z demokracji na sędziokrację.”
Zastęcpa głownego rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik uderzył w podobne tony, nazywając uchwałę SN „stanowiskiem” i „bezprawną próba zmiany ustroju Rzeczypospolitej”. Według Radzika „nie ma mocy wiążącej, a sędziowie kwestionujący legalność powołania innych sędziów będą ścigani dyscyplinarnie.”
Europoseł Patryk Jaki, b. wiceminister sprawiedliwosci, wtórował: „Sędziowie bezczelnie łamią prawo i próbują zamienić ustrój państwa – a są jeszcze tacy, którzy im klaszczą. Nie rozumiejąc tego, że tracą wpływ na państwo, również wtedy, kiedy PiS przestanie rządzić. Bo decyzja Polaków w wyborach co zmian w sądownictwie nie będzie miała znaczenia.”
Oczywiście zupełnie innego zdania niż politycy obozu rządzącego są znawcy prawa konstytucyjnego
Prof. Piotr Mikuli: Pogląd Ministerstwa Sprawiedliwości jest tragikomiczny
Dr hab. Piotr Mikuli, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego i kierownik Katedry Prawa Ustrojowego Porównawczego Wydziału Prawa i Administracji tej uczelni, podobnie jak prof. Ewa Łętowska zwraca uwagę na dramatyczny moment, w którym znajdujemy się po wydaniu przez SN uchwały oraz reakcji instytucji państwowych:
„Rozstrzygnięcie SN jest salomonowe, bo po pierwsze, bierze pod uwagę to, że sprawy rozstrzygane przez składy sędziowskie z udziałem osób rekomendowanych przez obecną KRS są w toku.
Po drugie, zawiera rozwiązania na przyszłość w zakresie orzeczeń, które mają zapadać z ich udziałem przed sądami niższej niż SN instancji. Po trzecie wreszcie, orzeczenie wyraźnie odnosi wymogi niezawisłego sądu do samego SN.
Uchwała SN mówi jednoznacznie, że skład sędziowski w SN musi być absolutnie bez wad – co jest zrozumiałe, bo orzeczeń SN nie da się wzruszyć. Dlatego uchwała trzech izb SN z 23 stycznia ma skutek bezwzględny w stosunku do Izby Dyscyplinarnej SN.
Cieszy postawa sędziów, którzy wydali tę uchwałę – jedyną, w mojej ocenie, możliwą.
Z drugiej strony mamy natychmiastową reakcję rządu, konkretnie – Ministerstwa Sprawiedliwości. Wydało ono komunikat, w którym ocenia, ze uchwała SN jest wydana z rażącym naruszeniem prawa.
Oczywiście Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma możliwości oceny uchwały Sądu Najwyższego. To, że taki komunikat zostaje wydany pokazuje, jak groźna jest sytuacja. Pogląd Ministerstwa Sprawiedliwości jest tragikomiczny, ale wydaje go instytucja państwowa. Znajdujemy się zatem w sytuacji wojny miedzy instytucjami. I nie wiadomo, do czego to doprowadzi.
Do tego obywatele i obywatelki są wprowadzani w błąd przez propagandę mediów publicznych i wielu jest nieświadomych tego, co się dzieje.
A niestety w państwie dzieje się coś strasznego. Mamy do czynienia ze stanem wojennym, co wielokrotnie przypomina nam prof. Mirosław Wyrzykowski.
Tragizm tej sytuacji polega na tym, że, jak słusznie zauważył z kolei prof. Wojciech Sadurski, ten stan wojenny nie polega na tym, ze mamy czołgi na ulicach czy setki więźniów politycznych.
To się dzieje w sposób zawiły, kroczący i dla ludzi niezorientowanych – a do tego urabianych propagandą – niezrozumiały. Większość ludzi w Polsce nie jest świadoma, że obserwujemy swoisty rozkład państwa polskiego.