Znów ktoś zajrzy do starych roczników katolickiego miesięcznika „ZNAK” i awantura gotowa. Tym razem przy okazji krytyki dotacji z ministerstwa kultury w wysokości 70 milionów zł na muzeum Tadeusza Rydzyka. Kościelni i prorządowi orędownicy budowli twierdzą, że krytykom nie chodzi o karmienie Kościoła państwowymi pieniędzmi, tylko o… brak patriotyzmu.
Poprzednio przypomniano te słowa w listopadzie 2017 roku – po tym, jak Tusk zapytał na Twitterze, czy odejście od rządów prawa to strategia PiS, czy Kremla. Zamiast odpowiedzi usłyszał, że ma się nie wypowiadać, bo jego zdaniem „polskość to nienormalność”.
Wcześniej w 2014 roku 17-latka z Gorzowa, licealistka Maria Sokołowska, zapytała na publicznym spotkaniu ówczesnego premiera: „Dlaczego udaje pan patriotę, a jest zdrajcą Polski?”. Dopytywana przez dziennikarzy przyznała, że odnosiła się m.in. do tekstu Tuska z 1987 roku „Polak rozłamany”.
Cytaty z tego artykułu można znaleźć na wielu konserwatywnych blogach – zawsze są powodem do zarzucania Tuskowi braku patriotyzmu.
Jesteś przeciwko Rydzykowi, nie jesteś Polakiem
Teraz zacytował je Andrzej Jaworski, działacz PiS, były poseł, b. dyrektor Stoczni Gdańskiej, były dyrektor PZU, teraz przewodniczący Rady Instytutu „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II w wywiadzie dla Radia Maryja.
Instytut jest prowadzony przez Fundację Lux Veritatis o. Tadeusza Rydzyka. Wspólnie z Ministerstwem Kultury ma zbudować muzeum upamiętniające Jana Pawła II i Polaków pomagających Żydom. Tadeusz Rydzyk dostał na to 70 mln zł z publicznych pieniędzy, więcej niż wydaliśmy na Świątynię Opatrzności Bożej. To kolejny i jak dotąd największy jednorazowy państwowy transfer do imperium Rydzyka. Pisaliśmy w maju 2018, że dotąd to kościelne państwo w państwie dostało ponad 80 publicznych milionów.
Posłowie PO i Nowoczesnej złożyli interpelacje w sprawie budowy muzeum. Nazwali je „polityczną korupcją”. Jaworski odpowiada w Radiu Maryja: „Nasza reakcja, czyli zgłoszenie do prokuratury ws. użytych słów, musiała się odbyć z kilku przyczyn. Przede wszystkim te wypowiedzi są kłamstwem.
To nie jest żadna polityczna korupcja czy spłacanie długów, a jest to tylko i wyłącznie chęć zaszkodzenia przez PO kolejnym akcjom, które mają wprowadzać w Polsce normalność, mają uczyć patriotyzmu oraz tolerancji.
Ich wystąpienie do CBA to jest nic innego, jak zniesławienie, co jest w Polsce traktowane jako przestępstwo”.
I dalej:
„Myślę, że ten atak nastąpił, ponieważ to ma być pierwsze muzeum, które ma pokazać prawdę o Polakach, którzy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów w taki sposób, że sami narażali swoje życie i wielokrotnie to życie tracili. Być może to nie podoba się politykom PO. Przypomnijmy, że ich lider powiedział kiedyś, że Polska to »nienormalność«”.
Tekst sprzed 30 lat
Zanim został najdłużej urzędującym premierem w III RP, Donald Tusk był m.in. działaczem studenckim, dziennikarzem, założycielem intelektualnego pisma „Przegląd Polityczny” oraz wydawcą i autorem serii „Był sobie Gdańsk”. Ukończył studia historyczne na Uniwersytecie Gdańskim.
Jego twórczość z lat 80. i 90. to teksty historyczne i głosy w intelektualnych dyskusjach. Do takich należała ankieta miesięcznika „ZNAK” z 1987 roku pt. „Czym jest polskość?” (nr 390-391). W tym samym numerze, na ten sam temat wypowiedzieli się również m.in. Tadeusz Chrzanowski, Marcin Król, Marcin Kula, Henryk Samsonowicz czy Marta Wyka, a także Jarosław Marek Rymkiewicz — poeta i historyk literatury.
Tekst Tuska Znak przypomniał w numerze z 2011 roku.
miesięcznik Znak, okładka numeru z tekstem Donalda Tuska, w którym padają słowa „polskość to nienormalność”
Rymkiewicz: w duchowych dziejach polskości dużo podłego, nikczemnego
O odpowiedzi Tuska na ankietę – za chwilę. Najpierw przypomnijmy słowa Rymkiewicza z tych samych łamów: „Wszystko wiąże mi się z polskością i tylko z polskością i to jest moja bieda, nieszczęście, głupota. Ja jestem z tego i przez to głupi. Na tę moją głupotę nie ma, niestety, lekarstwa. Przynajmniej ja go nie widzę”.
„Polskość lepiej by zrobiła – lepiej by na tym wyszła w przyszłości – gdyby zechciała łaskawie zauważyć, że w jej duchowych dziejach, w jej duchu było bardzo dużo podłego, nikczemnego i głupiego”.
Są to słowa wyrwane z kontekstu, ale cóż to szkodzi? Tuska również cytuje się bez kontekstu. Co takiego obrazoburczego jest w tekście Tuska sprzed 30 lat?
Polskość to nienormalność i niepewne spojrzenie w przyszłość
Tekst Tuska jest o zmaganiu się z polskością, od której ani nie można się uwolnić, ani uciec. Przyszły premier przyznaje, że polskość wywołuje u niego odruch buntu, bo zestaw dostępnych i popularnych skojarzeń z polskością jest bardzo wąski: zwycięstwa albo klęski, husaria albo powstańcy. Na koniec przyznaje: „szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem”.
„Jest jakiś tragiczny rozziew w polskości – między wyobrażeniem a spełnieniem, planem a realizacją”.
„Staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy”.
Tusk przywołuje Brzozowskiego i Gombrowicza – dwóch wielkich krytyków polskości. Obaj na polskość „chorowali” i zarazem chcieli ją przezwyciężać.
W tekście Tuska widać głęboką inspirację tymi pisarzami. Gombrowicz pisał w „Dziennikach”:
„Polacy – zmęczeni i zrozpaczeni historią ojczyzny – żyją na dnie serca swojego podwójnym uczuciem. Uwielbiali Ją [Polskę]? Tak, ale i przeklinali. Kochali? Tak, ale i nienawidzili. Była dla nich świętością i przekleństwem, siłą i słabością, chwałą i upokorzeniem – ale w stylu polskim, w stylu urobionym i narzuconym przez zbiorowość, dawała się wyrazić tylko jedna strona medalu”.
OKO.press zachęca do przeczytania całej wypowiedzi Donalda Tusku sprzed 31 lat. Oto ten tekst.
Donald Tusk, „Polak rozłamany”, „ZNAK” 1987, nr 11-12 (pełny tekst)
Polskość jako zadany temat… Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą
Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa?
Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń?
Polskość to nienormalność — takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi.
Jest jakiś tragiczny rozziew w polskości – między wyobrażeniem a spełnieniem, planem a realizacją. Jest ona etosem pechowców, etosem przegranych i zarazem niepogodzonych ze swą przegraną. Wolność jest w nim wartością najwyższą — [—-] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 6 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44 poz. 204)] porywa się na czyny wielkie z mizernym zwykle skutkiem. Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Piękniejsza od Polski, jest ucieczką od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.
Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej. „Czym jest nasze życie? — pisał Andrzej Bobkowski w Szkicach piórkiem (ile w nich trafnych uwag o polskości!). — Nawijaniem na kawałek tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad prababki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego — do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągle podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest życie — to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?…”
Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę — tak po polsku, patetycznie – że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem.
Źródło: Znak
https://oko.press/polskosc-to-nienormalnosc-slow...