Myślałem że lęk polskiego społeczeństwa wynika z braku płynności finansowej, widma żebraczej emerytury, niemożności refundacji niektórych leków (np.na SM), ale nie. To co każdego dnia spędza sen z oczu Polaków, to nie zarobki, feudalne relacje w miejscu pracy, niebotycznie wysokie ceny mieszkań czy wynajmu, ale LGBT...
Temat „Tygodnika”: Władcy strachu
Michał BILEWICZ, psycholog społeczny:
Przez kilka lat kreowano lęk wobec „ideologii gender”. Dziś podsyca się lęk przed „ideologią LGBT”, bo to bardziej odpowiada faktycznym emocjom polskiego społeczeństwa.
W historii bardzo różne grupy były obwiniane o to, że zagrażają dzieciom. Niedawno we Francji napadnięto na Romów posądzanych o porywanie dzieci – kilka lat temu również u nas pojawiły się absurdalne pogłoski, jakoby Romowie mieli porywać dzieci z samochodów na autostradzie.
Po wojnie to właśnie lęk o dzieci prowadził do pogromów antyżydowskich, przed wojną też był powiązany z antysemityzmem. Wystarczy wspomnieć postulaty z lat 30., by Żydom odebrać prawo nauczania w szkołach, bo rzekomo demoralizują dzieci. Żyda zastąpił homoseksualista.
Lęk sprawia, że łączymy się we wspólnotę polityczną. To fatalna wiadomość dla zwolenników „polityki miłości”. Doskonale podsumował to znany z politycznego cynizmu Richard Nixon: „Ludzie reagują na strach, nie na miłość. Nie uczą tego w szkółce niedzielnej, ale to prawda”. Strach, podsycając plemienność, dzieli nas na wrogie grupy. Dlatego jest kluczowym narzędziem polaryzacji politycznej – pisze z kolei Marcin NAPIÓRKOWSKI.
Zarządzanie strachem jest siłą, która może zarówno umocnić rządy, jak i je obalić. Sekurokracja w wersji populistycznej sprowadza się do żądania: „czy możecie nam zagwarantować, że będzie stuprocentowo bezpiecznie?”. Oczywiście nikt nie może udzielić takiej gwarancji, populistyczni sekurokraci są więc w stanie zaatakować dowolnego przeciwnika, i to nie tylko w polityce.
Być może najważniejszy z punktu widzenia mobilizacji elektoratu jest jeszcze inny efekt psychologiczny. Otóż strach, jak pokazują badania, czyni nas bardziej politycznymi w najbardziej źródłowym znaczeniu tego słowa. Sprawia, że szukamy oparcia we wspólnocie.