Proces za Matkę Boską z tęczą. Rozmawiamy z oskarżonymi aktywistkami
rzy aktywistki stanęły w środę przed sądem. Prokuratura zarzuca im obrazę uczuć religijnych. Dwa lata temu okleiły Płock wizerunkami Maryi z tęczową aureolą. Z Anną i Joanną rozmawiamy o aktywizmie, homofobii i represjach w Polsce.
W kwietniu 2019 r. aktywistki Anna, Elżbieta i Joanna, protestując przeciwko homofobicznej instalacji w kościele św. Dominika w Płocku, rozwiesiły w jego okolicy wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej z aureolą w kolorach tęczy
- Pojechałyśmy do Płocka, żeby wytknąć Kościołowi potworną hipokryzję - tłumaczą oskarżone o obrazę uczuć religijnych. Ich proces rozpoczął się 13 stycznia w Sądzie Rejonowym w Płocku
Proces budzi duże zainteresowanie ze strony społeczeństwa i mediów. - To prestiżowa sprawa dla tej drugiej strony. Wytoczyli grube działa i strasznie pudłują. Oskarżają nas o coś, na co nie mają dowodów - mówiły aktywistki tuż przed procesem
Anna mości się na łóżku w swoim warszawskim mieszkaniu. Jest wczesny niedzielny wieczór. Trzy dni przed rozprawą. - Czuję się, jakbym przebiegła maraton - mówi zmęczonym głosem przez Messenger. - A najlepsze jeszcze przed nami! – aktywistka ma jeszcze dość energii, żeby się śmiać.
Ostatnie dni zlały jej się w całość – prowadziła intensywną, last-minutową kampanię w mediach społecznościach, aby nadać sprawie rozgłos. Wizerunek Maryi z tęczową aureolą krążył na Facebooku i w Instastories. Matce Boskiej towarzyszyło krótkie wyjaśnienie: "Pamiętacie jeszcze Matkę Boską Tęczochowską? Aktywistki, które wprowadziły ją w przestrzeń publiczną są oskarżone o obrazę uczuć religijnych, ponieważ w kwietniu 2019 roku sprzeciwiły się kościelnej homofobii".
Joanna, druga oskarżona aktywistka, dwa lata temu zobaczyła na Facebooku zdjęcie przedstawiające Grób Pański w jednym z płockich kościołów. Instalacja składała się z kilkunastu spiętrzonych kartonów, symbolizujących różne przewinienia. W otoczeniu klasycznych siedmiu grzechów głównych i współczesnego repertuaru z "hejtem" na czele znalazły się kartony z "LGBT" i "gender".
- Stwierdziłyśmy, że to jest ten moment, kiedy powinna zainterweniować Matka Boska z tęczą - mówi Joanna.
Anna skontaktowała się wtedy z warszawskimi aktywistami, żeby sprawdzić, kto mógłby pojechać do Płocka. Elżbieta i Joanna zareagowały najszybciej. - Elżbieta miała samochód, ja prawo jazdy. Idealnie się złożyło, bo mogłyśmy prowadziłyśmy na zmianę - wspomina.
Brakowało tylko planu działania. - Miałyśmy już naklejki, bo pomysł tęczowej Maryi zrodził się wcześniej, w październiku 2018 r. Do tego wydrukowałam dodatkowe plakaty. W internecie natknęłam się na satyryczny rysunek Andrzeja Rysuje, który idealnie wpisywał się w historię, którą chciałyśmy opowiedzieć - mówi Anna.
Aktywistki powieliły też listę z nazwiskami 24 biskupów, którzy pomagali urkywać sprawców czynów pedofilskich. Dane pochodzą z raportu, które już nieistniejąca Fundacja "Nie Lękajcie Się" przekazała papieżowi Franciszkowi w 2019 r.
- Pojechałyśmy do Płocka, żeby wytknąć Kościołowi potworną hipokryzję. Przedstawiciele Kościoła szczują na osoby LGBT, wyzywają, mówią, że są dewiantami, że rzekomo gwałcą dzieci, podczas gdy Kościół ma gwałcicieli dzieci w swoich cholernych szeregach i nic z tym nie robi, a wręcz aktywnie ukrywa sprawców i ułatwia im działalność przenosząc ich z parafii do parafii - tłumaczą.
- Ciężko o większą hipokryzję niż w Płocku. Wpisujesz na karton "pogardę" i jednocześnie sam wyrażasz pogardę taką instalacją. Albo piszesz "hejt" i sam tworzysz hejt… - dodaje Anna.
Aktywistki pojechały do Płocka uzbrojone w naklejki, plakaty, szablony do sprayowania i satyryczny rysunek: te elementy miały się składać na opowieść o Bogu, matce, dziecku i mężczyznach krzywdzących dzieci. Ale to nie ten szerszy kontekst, ale figura Matki Boskiej okazała się cierniem w oku: postawiony aktywistkom zarzut dotyczy wyłącznie profanacji wizerunku Maryi. Aktywistki podejrzewają, że sprawa nie nabrałaby takiego rozgłosu gdyby nie interwencja Kai Godek. Bo wizerunek Matki Boskiej Tęczochowskiej krążył już wcześniej. Anna i Elżbieta rozpowszechniały go w 2018 r. przed Tęczowym Piątkiem, coroczną solidarnościową akcją uczniów zainicjowaną przez Kampanię Przeciwko Homofobii, krytykowaną przez przedstawicieli Kościoła.
Kościół z pozycji władzy uderza w społeczność LGBT+- Pojechałyśmy do Płocka, żeby wytknąć Kościołowi potworną hipokryzję. Przedstawiciele Kościoła szczują na osoby LGBT, wyzywają, mówią, że są dewiantami, że rzekomo gwałcą dzieci, podczas gdy Kościół ma gwałcicieli dzieci w swoich cholernych szeregach i nic z tym nie robi, a wręcz aktywnie ukrywa sprawców i ułatwia im działalność przenosząc ich z parafii do parafii - tłumaczą.
- Ciężko o większą hipokryzję niż w Płocku. Wpisujesz na karton "pogardę" i jednocześnie sam wyrażasz pogardę taką instalacją. Albo piszesz "hejt" i sam tworzysz hejt… - dodaje Anna.
Aktywistki pojechały do Płocka uzbrojone w naklejki, plakaty, szablony do sprayowania i satyryczny rysunek: te elementy miały się składać na opowieść o Bogu, matce, dziecku i mężczyznach krzywdzących dzieci. Ale to nie ten szerszy kontekst, ale figura Matki Boskiej okazała się cierniem w oku: postawiony aktywistkom zarzut dotyczy wyłącznie profanacji wizerunku Maryi. Aktywistki podejrzewają, że sprawa nie nabrałaby takiego rozgłosu gdyby nie interwencja Kai Godek. Bo wizerunek Matki Boskiej Tęczochowskiej krążył już wcześniej. Anna i Elżbieta rozpowszechniały go w 2018 r. przed Tęczowym Piątkiem, coroczną solidarnościową akcją uczniów zainicjowaną przez Kampanię Przeciwko Homofobii, krytykowaną przez przedstawicieli Kościoła.
- Tak się złożyło, że uwaga chwilowo skupiła się na nas - stwierdza Joanna. - Ale ta sprawa nie jest o nas, tylko o osobach LGBT+, które są poddawane systemowemu wykluczeniu, systemowej opresji, systemowej przemocy. Chodzi też o Kościół, który z pozycji władzy cały czas uderza w tę społeczność nie zważając na liczbę popełnianych samobójstw - tłumaczy.
Anna dodaje: - Osoby LGBT+ często nie mogą liczyć na żadne wsparcie. Stan psychiatrii i psychologii dziecięcej jest opłakany. Część rodziców krzywdzi swoje dzieci, wyrzuca je na ulice. Niektórzy rozwiązują umowę adopcyjną, kiedy dowiadują się, że córka jest lesbijką.
W tym kontekście w październiku 2018 r. Anna starała się stworzyć wizerunek troskliwego, wspierającego rodzica, który byłby wyrazem solidarności. - Myślałam o Marii i Jezusie. Chciałam dodać jakiś tęczowy element do tego obrazu. Zależało mi również na tym, żeby było jasne, że chodzi o Maryję, a nie jakąś randomową matkę. Wtedy przypomniałem sobie ten najbardziej charakterystyczny obraz - ikonę Czarnej Madonny - opowiada.
Kościół z pozycji władzy uderza w społeczność LGBT+
- Tak się złożyło, że uwaga chwilowo skupiła się na nas - stwierdza Joanna. - Ale ta sprawa nie jest o nas, tylko o osobach LGBT+, które są poddawane systemowemu wykluczeniu, systemowej opresji, systemowej przemocy. Chodzi też o Kościół, który z pozycji władzy cały czas uderza w tę społeczność nie zważając na liczbę popełnianych samobójstw - tłumaczy.
Anna dodaje: - Osoby LGBT+ często nie mogą liczyć na żadne wsparcie. Stan psychiatrii i psychologii dziecięcej jest opłakany. Część rodziców krzywdzi swoje dzieci, wyrzuca je na ulice. Niektórzy rozwiązują umowę adopcyjną, kiedy dowiadują się, że córka jest lesbijką.
W tym kontekście w październiku 2018 r. Anna starała się stworzyć wizerunek troskliwego, wspierającego rodzica, który byłby wyrazem solidarności. - Myślałam o Marii i Jezusie. Chciałam dodać jakiś tęczowy element do tego obrazu. Zależało mi również na tym, żeby było jasne, że chodzi o Maryję, a nie jakąś randomową matkę. Wtedy przypomniałem sobie ten najbardziej charakterystyczny obraz - ikonę Czarnej Madonny - opowiada.
Joannie Madonna kojarzy się też z bezwarunkową miłością i akceptacją. Aktywistka przyznaje, że do niedawna nie miała pojęcia, z jakimi problemami na co dzień boryka się społeczność LGBT+. - Jak patrzę na siebie sprzed kilku lat, to widzę w sobie taką klasyczną homofobkę. Bo twierdziłam: geje, no niech będą, ale niech się z tym nie obnoszą. To świadczyło o totalnym niezrozumieniu. Nie znałam takich osób. Pewnie było ich kilka w moim otoczeniu, ale nie byłam tego świadoma - przyznaje. Joanna zaczęła się zagłębiać w kwestie represji w Polsce w 2017 r. - Sytuacja polityczna skłoniła mnie do bliższego przyjrzenia się społeczeństwu i systemowi, w którym żyjemy. Wtedy zdałam sobie sprawę z problemów, o których nigdy się nie mówiło w mojej bańce. Temat społeczności LGBT+ po prostu w niej nie istniał.
- Lepiej późno niż wcale - mówi Joanna. Cieszy się, że udało jej się zdobyć wiedzę, która ukształtowała ją jako aktywistkę. Na protesty chodziła już w liceum, ale stała się bardziej świadoma, gdy weszła w środowisko warszawskich aktywistek proaborcyjnych, w którym działa też Anna. Wtedy dotarły do niej rozmiary represji.
Joanna: - Wszystkie pojmujemy feminizm w taki szeroki i intersekcjonalny sposób. Nie ma feminizmu bez praw osób LGBT, osób z niepełnosprawnościami, bez praw migrantów, bez antyfaszyzmu.
Akcja w Płocku nie była pierwszą wspólną akcją Anny i Joanny. - Mamy taką grupę ludzi, z którymi się trzymamy, które potrafią zachować BHP protestu – tak to określam. Trzymają gębę na kłódkę. Wiemy, że to są sprawdzone osoby, bo wiele razem przeszliśmy: od blokady nazioli do blokady nielegalnej ekshumacji zwłok - mówi Anna.
Aktywizm jest dla niej czymś oczywistym. - Jeśli mogę zareagować, to reaguję. Nie potrafię być cicho.
Sojuszniczki
Joanna i Anna nazywają się sojusznikami uciskanych grup. Są świadome swojej uprzywilejowanej pozycji. - To fakt, te problemy i przejawy agresji mnie bezpośrednio nie dotykają. Ale bardzo to przeżywam - mówi Anna. - Mam w sobie to wku***ienie na niesprawiedliwość i podłość. Czasami moje ciało się od tego całkowicie napina. Ale ten wku*w mnie jednocześnie napędza i daje mi siłę. Na przykład na paradzie w Białymstoku: mój znajomy był pod wrażeniem, że pod koniec jeszcze tańczyłam. Po prostu chciałam pokazać naziolom, że tu jesteśmy i będziemy - opowiada.
Heteroseksualna Anna czuje się częścią queerowej społeczności. Większość jej przyjaciół jest queer. Aktywistka stale zdobywa nową wiedzę: - Do niedawna nie miałam na przykład pojęcia, że istnieje coś takiego jak binder (rodzaj bielizny wykonanej z obcisłych materiałów, służącej do spłaszczania piersi - przyp. red.). Znajomy mi o tym opowiedział - przyznaje. Według Anny wszyscy powinniśmy się edukować. - Jeśli podłapiesz jakieś słowo kluczowe takie jak transfobia czy transpłciowość, to twoją rolą jest zgłębienie tematu. Oczywiście istnieje cyfrowe wykluczenie, ale większość osób ma dostęp do internetu. Teraz możesz znaleźć fanpage praktycznie na każdy temat, nie mówiąc już o Instagramie. Sama wiele dowiedziałam się z Instagrama. Tam mój post się najszerzej niesie. I to tam najprężniej działam - przyznaje.
Anna demaskuje też dezinformację w internecie i obnaża transfobiczne treści. Pod koniec roku wypunktowała na przykład przekłamania, które pojawiły się w wywiadzie ze znaną instagramerką w "Wysokich Obcasach".
https://noizz.pl/big-stories/proces-za-matke-bo...