Była legendą "S", przeszła korektę płci. "Dla takich ludzi lepsze byłoby otworzenie komory gazowej"
– Dla takich ludzi, jak ja, gdyby to rozpoznawano zaraz po urodzeniu, to lepsze byłoby otworzenie komory gazowej i natychmiastowe zniszczenie, niż zostawienie przy życiu na tym świecie – mówi Ewa Hołuszko, opozycjonistka w okresie PRL, która działała pod pseudonimem "Harda". Choć niegdyś była legendą, to jej historia została zapomniana, bo w wieku 50 lat przeszła korektę płci. W rozmowie z naTemat opowiada jak wysoką cenę musiała za tę decyzję zapłacić. Działaczka społeczna przygląda się także ostatnim wydarzeniom w Polsce.
"Byłam mocno zaangażowana w działalność opozycyjną, walkę o wolną i sprawiedliwą Polskę" – mówiła tak pani w jednym z wywiadów w 2014 roku. Może zabrzmi to trochę patetycznie, ale właśnie o taką Polskę, jaką mamy dziś, pani walczyła?
Nie. To nie ta Polska. 5 lat temu kraj, o który walczyłam, nagle zaczął iść w jakąś dziwną stronę. Trudno powiedzieć w jaką, ale politycznie jest nam coraz bliżej do Białorusi, bliżej do zasad tam panujących, niż do tych, które obowiązują w demokratycznym kraju.
Kraj o który walczyłam, o który walczyła "Solidarność" złożona z ludzi i bardzo prawicowych – część z nich jest teraz w Sejmie – i bardzo lewicowych. Ci ludzie, którzy razem przeciwstawiali się komunizmowi, nagle podzielili się na dwa różne obozy, z których jeden jest winny, bo zaczął te podziały.
Oczywiście podziały były zawsze, w każdym kraju. Nie można jednak dopuścić do przekroczenia pewnej granicy. Tłum nie może stanąć na przeciwko siebie po dwóch stronach barykady, a to zdarzyło się po wyborach w 2015 roku. Kolejna granica zostanie przekroczona, kiedy zaczną się zamieszki. Zresztą widzimy, że już się to zaczyna...Boję się, że będzie tak, jak teraz jest na Białorusi. Straszliwie boję się, że poleje się krew. To będzie klęska wszystkiego, o co żeśmy walczyli.
Chciałabym zapytać właśnie o to, co dzieje się dzisiaj. Zdarzyło się, że gdzieś obok pani przejeżdżała ta słynna już homofobiczna ciężarówka?
Przejeżdżała obok mnie na ulicy. Pamiętam jednak pierwsze takie zderzenie się z podobnym działaniem. Rok temu na paradzie równości, na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, narodowcy ustawili szczekaczkę i zaczęli tłumaczyć, że 90 proc. gejów jest zarażonych, że homoseksualiści są odpowiedzialni za rozpad rodziny, że to są ludzie zboczeni...
Zawsze byli ludzie, którzy nas atakowali, wyrywali flagi, chcieli pobić, ale wtedy bombardowano nas tymi hasłami, bzdurami nie wiem skąd wziętymi. Staliśmy tam – ja w grupie "Wiara i tęcza", z którą jestem związana – i to było nie do zniesienia.Czuje pani złość?
Bezsilność. Te bzdury padają w telewizji publicznej, powtarzają je kapłani w kościołach, organizacje pro-life i ludzie w to wierzą, zwłaszcza wyborcy Andrzeja Dudy. Wiemy przecież, że głosowała na niego Polska małomiasteczkowa. Mało kto zna taką organizację, jak choćby "Wiara i tęcza". Mało kto wie, że osoby ze środowiska LGBT są wierzące.
Pamiętam sytuację sprzed kilku lat, która zdarzyła się na Placu Zbawiciela. Obchodziliśmy wtedy stojącą tam tęczę, a z kościoła Świętego Krzyża wyszły kobiety z krzyżami. Jedna z nich weszła z nim między nas, żebyśmy wszyscy go widzieli, ale wtedy ja wyciągnęłam zza bluzki krzyżyk i pokazałam jej.
Co ona na to?
Była przerażona. Pamiętam jej oczy. Nagle okazało się, że diabły mają krzyż. Nie wiedziała, co zrobić. Ta kobieta nie była zła, ona po prostu wierzyła w to, co jej mówiono.
Wracając do ciężarówki. Te hasła są coraz bardziej brutalne. Przecież to ją trzeba było aresztować, pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy wykrzykują te wszystkie kłamstwa, którzy poniżają i obrażają, szczują, bo taka działalność godzi nie tylko w prawa człowieka, ale i w prawa, które u nas obowiązują.
Nie chcę bronić zniszczenia ciężarówki, bo pewnie nie tędy droga, ale trudno się dziwić reakcji młodych ludzi, którzy nie wytrzymali takiego poniżania i odczłowieczania. Pani też pierwszy raz strajkowała w bardzo młodym wieku, w 1968 w klasie maturalnej.
Tak, ale to był strajk polityczny – choć także walka o prawa człowieka – reakcja na bicie młodych ludzi na Krakowskim Przedmieściu. To był marzec i czuliśmy, że władza bije za prawdę. Z drugiej strony teraz władza także zaczęła agresywnie reagować na prawdę.Zdaniem wielu, w miniony piątek, policja interweniując przekroczyła granice, o których pani wspominała.
Dzieciaki nie wytrzymały. Rozumiem młodych ludzi, rozumiem ich racje, ale młodzi są także ich przywódcy. Taki ktoś na pewno powinien posłuchać jakichś doradców, bo istnieje ryzyko, że pewne działania będą efektem prowokacji. To są metody pana Kamińskiego, kiedyś mojego kolegi, czy pana Ziobro. Ten pierwszy został przecież skazany za stosowanie niesłusznych metod prowokacyjnych.
Podejrzewam, że pewnej grupie osób u władzy na rękę są zamieszki. To jest walka o władzę. Ci młodzi, ich doradcy, powinni zrozumieć, że druga strona może się posługiwać właśnie takimi metodami.
Poza tym czym innym były zamieszki, które działy się na Krakowskim Przedmieściu, gdzie zmuszono młodych ludzi do pewnych postaw obronnych – to są prawa młodych, że natychmiast reagują – a czym innym była sobota i manifestacja przed Pałacem Kultury, kiedy krzyczano "Raz, dwa, trzy, je***ć psy".Kilka dni temu ktoś na Twitterze przypomniał o pani: "Ewa Hołuszko, 70-letnia legenda Solidarności, którą po korekcie płci koledzy wykasowali z historii. Oni miliony ze spółeczek, ona niewykończony dom i cykliczne ataki nazioli, łącznie ze spaleniem samochodu. Policja ma w d***e".
Parę lat temu zniszczono mi samochód, próbowano podpalić mi dom, przed którym po tym zajściu przez pół roku kilka razy dziennie stawała policja. Była pewna ochrona, chociaż dostałam odpowiedź odmowną, gdy złożyłam o to wniosek.
Niektórzy policjanci byli za mną i chcieli dać mi ochronę, ale bali się to oficjalnie zrobić, bo bali się, że wylecieliby z pracy za to. W tej chwili pewnie tak by się stało.
Część sprawców podpalenia policja złapała. Sąd ich uniewinnił, chociaż część się przyznała. Sędzia zapytał mnie wtedy: "Czy pani poznaje tego człowieka?". Odpowiedziałam, że nie, bo wszyscy byli zakapturzeni. Po tych słowach prokurator natychmiast wniósł o uniewinnienie.
Ostatnio, przez kilka tygodni byłam oblężona. Zawiadamiałam służby, że jakieś osoby – z reguły trzy – przechodzą obok mojego domu i wrzeszczą "Pedały won! Wynoście się!" itp. Najgorzej było 1 sierpnia. O 17 wyły syreny, stanęłam w ogrodzie na baczność, a 4 minuty później słyszę pod oknami "Je***ć pedałów". To właśnie byli ci patrioci. Byli podpici, nie bałam się, więc podeszłam pod płot, żeby popatrzeć im w oczy.
Kiedy odeszli, zadzwoniłam na 997, ale poinformowano mnie, że jak policja przyjedzie, to tych ludzi już nie będzie, więc interwencja jest bez sensu. Kazali mi to zgłosić na najbliższej komendzie, ale sąd nauczył mnie, że nawet jeśli to zrobię, to i tak nic to nie da.
Z takimi szykanami ostracyzmem i poniżaniem musi pani radzić sobie od lat. Jak pani to wytrzymuje, a właściwie czy ma pani jeszcze siłę?
https://natemat.pl/317407,transseksualizm-opozycj...