PRATASIEWICZ NEONAZISTĄ— CO WARTO WIEDZIEĆ
W polskiej przestrzeni medialnej kilka dni temu nagle posypały się informację, że porwany przez reżim Łukaszenki Raman Pratasiewicz miał być tak naprawdę neonazistą bijącym się z bronią w ręku wraz z ukraińskim„Azowem”. W Białorusi, w Ukrainie i w Rosji tę fałszywkę rozpowszechniały prokremlowskie i sympatyzujące z Łukaszenką media, a w Polsce do obiegu wprowadził ją najprawdopodobniej Mateusz Piskorski (
https://www.facebook.com/mateusz.piskorski.9/posts/3902... ok. 500 udostępnień). Sprawiło to niezłą schadenfreude środowiskom neo-kresowym w Polsce: wreszcie otrzymali „dowody” na to, że Białorusini to też banderowscy
Wiele osób też w ostatnich dniach pytało mnie — a jak jest naprawdę z Pratasiewiczem
‼️ Otóż co warto wiedzieć:
Pierwsze źródło tej informacji to wpis z września 2020 r. z anonimowego kanału na Telegramie sympatyzującego z Łukaszenką, a prowadzonego prawdopodobnie przez prokremlowskie środowisko.
Innym źródłem tej rewelacji miał być ukraiński politolog Iwan Kaczanowski. Znany m.in. z takich odkryć jak balistyczna ekspertyza online drzew jako „dowód”, że protestujący na Majdanie strzelali do siebie nawzajem. Wydawało by się, że problem rozwiązany. Ale nie.
Już badacz poważnego Bellingcat Ołeksij Kuzmenko znalazł gdzieś w Telegramie okładkę azowskiego magazynu „Czarne Słońce”, która ma przedstawiać młodego mężczyznę w mundurze z bronią bojową w ręku, sugerując, że to Pratasiewicz. Zdjęcie jest jednak słabej jakości, przerobione w programie graficznym.
Były dowódca „Azowu” Andrij Biłećkyj złożył oświadczenie potwierdzając, że zna Pratasiewicza, ale podkreśla, że Białorusin pracował tylko jako dziennikarz relacjonujący operację w Szyrokyne, w której uczestniczył „Azow” i kilkanaście innych jednostek wojskowych. W języku angielskim przetłumaczono to oświadczenie z błędem: „боровся” — “struggled”, „walczył” podano jako “fought”, czyli „bił się”. Przy czym Biłećkyj wyraźnie podkreśla, że narzędziem walki Pratasiewicza było słowo, a nie broń.
No i last but not least — „Azow” dziś to nie klub wspólnych neonazistowskich interesów, tylko elitarna i dobrze opłacalna jednostka armii ukraińskiej. Wiem, że w Polsce wykorzystywany on jest jako straszak, warto jednak rozumieć, że członkostwo w „Azowie” nie oznacza dziś, że podziela się poglądów części jego dowództwa.
Więcej o tym — pod linkiem w pierwszym komentarzu.