Rezonans po wyskoku Tomasza Sommera z propozycją odbicia Grodna nadaje się do zilustrowania, czym jest zarządzanie refleksyjne w rosyjskim wykonaniu.
Sommer swoją wypowiedzią dostarczył argumentu propagandzie przeciwnika, jakoby bunt Białorusinów był przygrywką do planowanej inwazji polskiej. Pierwszym amplifikatorem zostało – jak zwykle – pismo „Do Rzeczy”, a potem do pomocy przyłączył się Roman Giertych.
Łukaszenka w mundurze polowym właśnie przegląda wojska przerzucone kilka dni temu tuż pod naszą granicę i sroży się, że nie odda ani piędzi białoruskiej ziemi. Spodziewać się można wzmożenia represji wobec Polaków z Białorusi, w czym narodowiec Sommer oczywiście pomógł dostarczając argumentu.
A teraz pojawia się Roman Giertych, kiedyś także narodowiec o podobnych poglądach i dziedzic najważniejszego rodu rusofilskich endeków i były szef Młodzieży Wszechpolskiej, jednak – a teraz bożyszcze liberalnej opozycji twierdzi, że może być coś na rzeczy, że „za chwilę PIS to ogłosi” - zamiar anszlusu Grodzieńszczyzny przy pierwszej okazji.
Widzę wysyp komentarzy sympatyków opozycji, że no właśnie, przecież PIS zapewne planuje najazd na Grodno, przecież to agentura Putina, no przecież Tomasz z Klementyną to wykazali.
Metoda polega na tym, by przyklejać PIS-owi głupoty, które wygadują narodowcy. Oczywiście PIS sam jest sobie winien, że pada tego ofiarą, bo się podkłada robiąc regularnie cielęce oczy do endeków, ale to pozostaje nieprawdziwe i nieuczciwe.
Nie ma śladu cienia takich zamiarów i nie znam żadnej wypowiedzi kogokolwiek z kierownictwa PIS ani jego zaplecza z obszaru polityki międzynarodowej, w której zawarte byłyby rozważania na temat rozszarpywania Białorusi czy Ukrainy do spółki z Putinem. A jeśli ktoś taki się znajdzie, to raczej z obrzeży szanownej partii rządzącej.
Przeciwnie, zdecydowanie wspierający PIS portal „wPolityce”, którego poza tym nie da się czytać, bez ogródek piętnuje Sommera wprost od rosyjskich agentów. Reprezentatywny chyba dla myślenia PIS o polityce międzynarodowej Przemysław Żurawski Vel Grajewski potwierdza to w komentarzach u mnie, przypominając swój artykuł w równie pisowskiej i równie niestrawnej "Gazecie Polskiej" pod tytułem „Czy Do Rzeczy to pismo obozu prorosyjskiego w Polsce?”, w którym znak zapytania jest tylko zabiegiem retorycznym. Czy można mocniej, pytam się?
Jest za co krytykować PIS, ale nie ma się co rozpędzać w aż tak szkodliwy sposób, jak Giertych. Jarosław Kaczyński ani nikt z jego otoczenia nie planują rozpętać III Wojny Światowej. Natomiast działania takie, jak Giertycha, który już jest figurą głównego nurtu opozycji, podnoszą wyskok trzeciorzędnego Sommera na nowy poziom.
Co dalej?
Wczoraj była to tylko wypowiedź niszowego publicysty. Teraz mleko może się rozlać, wystarczy łańcuszek retweetów, powiedzmy - strzelam - przez Radka Sikorskiego i dalej Annę Applebaum oraz / lub Ludmiłę Kozłowską i za chwilę to będzie wszędzie, w Brukseli, Berlinie, Waszyngtonie i oczywiście – w rosyjskiej telewizji a także w białoruskiej, od kilku dni już obsadzonej przez Rosjan.
Gdybym był socjotechnikiem na Łubiance, podpuściłbym teraz przez pośredników posła Szczerbę albo posłankę Gasiuk-Pihowicz, by z trybuny sejmowej wystosowali interpelację pytającą rząd o to, czy planowana jest wojna z Białorusią, tak czy nie? Tylko pytamy, nasza poselska prerogatywa. Nie, oczywiście, ale wtedy to już będzie światowy news: "Polska opozycja zaniepokojona imperializmem reżimu w Warszawie".
Potem nowy minister MSZ Zbigniew Rau na spotkaniach o proponowanych przez Polskę działaniach przeciwko Łukaszence będzie musiał odpowiadać na pytania partnerów zagranicznych już nie tylko o to, co sądzi o LGBT (a głupio sądzi), ale i o to, czy prosząc o pieniądze na pomoc Białorusinom nie chcemy aby sobie opłacić odbicia Grodna z unijnych pieniędzy, a może Lwowa i Wilna przy okazji.
Natomiast w Waszyngtonie podniesie się larum we wpływowych kręgach i czasopismach, że w tej sytuacji chyba jednak nie można rozlokować wojsk amerykańskich w Polsce, bo tam nie tylko tępią LGBT, ale szykują się do wojny. Już Rosjanie mają w swampie dość firm lobbystycznych, by o to zadbać jak należy.
Kiedy już będzie przyjęte, że pogranicze białorusko-polsko-litewskie jest strefą potencjalnego konfliktu, Gerhard Schröder potwierdzi, że budowa omijającego Polskę Nord Stream II jest koniecznością, bo gazociąg jamalski może w każdej chwili zostać przecięty na skutek zabawy Warszawy z zapałkami.
I będzie to wina nie tylko Sommera, ale także Giertycha. Na razie jesteśmy tylko na etapie Giertycha. Oby to się nie rozwinęło dalej, jak napisałem wyżej.
Tak to działa.
Post edytowany