Renta planistyczna to martwa instytucja. Tylko nielicznym gminom udaje się wyegzekwować ją od sprzedających nieruchomości. Większość miejscowych planów przewiduje stawki renty planistycznej. Choć stawki są wysokie, to dochody gmin z tego tytułu są na ogół bardzo mizerne. Coraz częściej więc samorządy postulują, by wprowadzić zmiany w tym zakresie.
Wysokość renty ustalają same gminy. Nie może przekroczyć 30 proc. wzrostu wartości nieruchomości. Zazwyczaj są to maksymalne stawki, zdarza się jednak, że ustalają je na poziomie 0,001 proc. Tymczasem ustawa o planowaniu nie przewiduje zwolnienia z obowiązku uiszczenia renty planistycznej. Z tego powodu niektóre gminy ustalały stawki na poziomie 0 proc. Pod wpływem orzecznictwa sądów administracyjnych musiały z tego zrezygnować i ustalić 0,01% - wychodzi na to samo. Coraz częściej gminy mówią o wykreśleniu instytucji renty planistycznej z ustawy. Ponadto wiele decyzji zostało uchylonych po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2010r.
Właściciele, którzy sprzedają swoje nieruchomości, świetnie nauczyli się omijać przepisy, by nie płacić.W ciągu pięciu lat od daty uchwalenia planu zawierają tylko umowę przedwstępną na sprzedaż nieruchomości, umowę właściwą podpisują zaś dopiero gdy skończy się okres karencji. To tylko jeden z wielu stosowanych kruczków prawnych.
Nawet jeżeli dochodzi do wydania decyzji nakazujących zapłatę renty, to znaczna część właścicieli odwołuje się od nich. Często decyzje są ponownie rozpoznawane na skutek uchybień formalnych albo zakwestionowania ustaleń z operatu szacunkowego. Sprawy ciągną się długo, a operaty tracą aktualność. I sprawa wraca do punktu wyjścia.
Także 0% (0,001%) do zrobienia. Wcześniej gmina zacznie pobierać właściwe podatki i mieć dochody a stracić nic nie straci, bo do tej pory nikt takiej renty unas w gminie nie zaplacil.