Lewica zawiadomi prokuraturę
Politycy Lewicy zapowiedzieli, że wystąpią do prokuratora generalnego o ujawnienie nagrania z rozmowy marszałek Sejmu Elżbiety Witek z jedną z posłanek PiS, która miała wzywać ją do powtórzenia głosowania, aby zapewnić PiS wygraną.
"Stała się rzecz niebywała, która nie zdarzyła się chyba nigdy dotąd w historii polskiego parlamentaryzmu. Pani marszałek Witek oznajmiła po głosowaniu panu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, że trzeba powtórzyć głosowanie, 'bo je przegraliśmy'" - powiedziała rzeczniczka klubu Anna-Maria Żukowska. Dodała, że Witek "nie ujawniła tego posłom i posłankom i powtórzyła 'bez żadnego trybu' głosowanie, żeby umożliwić PiS wybranie wszystkich czterech reprezentantów Sejmu do KRS". "Stanowczo się temu sprzeciwiamy. To nie tylko łamanie zasad demokracji, ale naszym zdaniem oszustwo i przestępstwo" - oświadczyła Żukowska.
Przewodniczący klubu Krzysztof Gawkowski poinformował, że Lewica wystąpiła z wnioskiem formalnym o przedstawienie wyników głosowania nad wyborem członków KRS. "W dniu jutrzejszym przedstawimy również informację, którą skierujemy do prokuratora generalnego, o ujawnienie tego nagrania w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Nie ma miejsca w polskim parlamencie na łamanie podstawowych zasad demokracji. Polski parlament, uświęcony przyjęciem konstytucji, która miała strzec przed takimi nocami, dzisiaj został tragicznie pogrzebany. Klub parlamentarny Lewicy nigdy się na takie praktyki nie będzie zgadzał" - zapowiedział Gawkowski.
"Ten dzień zapisze się w historii polskiego parlamentaryzmu jako tragiczny dzień łamania demokratycznych standardów prawa, regulaminu Sejmu, a przede wszystkim wyborczego oszustwa" - Gawkowski.
KO żąda ujawnienia wyników głosowania
"Stała się rzecz bulwersująca, dotąd niespotykana w historii Sejmu" - powiedział Borys Budka dziennikarzom. Dodał, że nagranie z obrad Sejmu ujawnia, dlaczego głosowanie nad kandydaturami do KRS "zostało nagle przerwane i anulowane". "Na nagraniu wyraźnie słychać głos jednej z posłanek partii rządzącej, która zwraca się do posłów tej partii mówiąc: 'anulujmy to głosowanie, bo przegramy'. Po tym komunikacie doszło do wstrzymania głosowania oraz niepodania prawidłowego wyniku głosowania" - mówił Budka.
Podkreślił, że aby powtórzyć głosowanie zgodnie z procedurą, trzeba podać jego wyniki, a później, w razie wątpliwości, przedłożyć wniosek o reasumpcję.
"Żądamy natychmiastowego ujawnienia prawdziwych wyników głosowania, które miało miejsce podczas tego pierwszego, legalnego głosowania; żądamy, aby pani marszałek Witek niezwłocznie wyjaśniła przed opinią publiczną, czy była poddana presji kierownictwa własnej partii, czy wymuszono na niej tę decyzję, czy doszło do złamania prawa. Oczekujemy, że najpóźniej do rana opinia publiczna otrzyma prawdziwe wyniki głosowania, które miało miejsce przed jego wstrzymaniem" - powiedział Budka.
Lider PSL ostrożny
Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził z kolei, że przed wyciąganiem ostatecznych wniosków "zacząłby od wniosku o wyjaśnienie tej sprawy przez samą panią marszałek Witek, żeby ona się odniosła do tego, czy po tych słowach, że 'może to być przegrane', podjęła decyzję o anulowaniu pierwszego głosowania".
Na uwagę, że niektórzy posłowie PO, wśród nich Borys Budka, mówią już o niebezpiecznym precedensie i możliwym złamaniu prawa, którym być może powinna się zająć prokuratura, Kosiniak-Kamysz odparł: "Dajmy jej szansę, żeby się wypowiedziała. Bez wysłuchania drugiej strony nie można podejmować zbyt daleko idących i pochopnych wniosków".
"Poprosiłby marszałek Sejmu o konferencję prasową, podczas której mogłaby się wytłumaczyć, czy takie słowa padły, czy też nie" - dodał.
"Wielka awantura o nic"
Według posła Roberta Winnickiego z Konfederacji jest to sytuacja "śmieszna i straszna, do której nie powinno dochodzić". Przekonywał, że "powinny być ogłoszone wyniki pierwszego głosowania takie, jakie były". Według niego mogło być tak, że pierwsze głosowanie większość rządząca przegrała, bo posłowie nieumiejętnie zagłosowali.
"Pewnie klub PiS zgłosiłby wniosek o reasumpcję głosowania no i mielibyśmy powtórkę, a za którymś z kolei głosowaniem, posłowie by się nauczyli, jak głosować. I zagłosowaliby tak, że większość rządząca dopięłaby swego" - powiedział. Jego zdaniem teraz "jest wielka awantura o nic".
Na uwagę, że wielu posłów opozycji przekonuje, że mogło dojść do złamania prawa, Winnicki odparł: "Nie mam pojęcia, sytuacja była dziwaczna. Ja bym to poddał pod opinię specjalistów od prawa" - przyznał.
Jak dodał, "większość rzeczy w parlamencie 'idzie załatwić po ludzku', tylko niekoniecznie jest wola, żeby je załatwiać".
Jak sprawę tłumaczy PiS?
"Pani marszałek, podejmując decyzję o anulowaniu głosowania w sprawie wyboru kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa, nie znała wyniku głosowania, bo nie ma nawet takich możliwości technicznych" - powiedziała rzeczniczka PiS Anna Czerwińska.
"Na sali zapanował chaos, część urządzeń do głosowania nie działała w sposób prawidłowy, a wezwania do powtórnego głosowania padały ze wszystkich stron sali, w tym np. ze strony pani poseł Śledzińskiej-Katarasińskiej, która mówiła o pomyłce; w tej sytuacji marszałek Sejmu podjęła decyzję o anulowaniu trwającego głosowania" - podkreśliła rzecznik PiS.
"Ostateczny wynik głosowania był jednoznaczny i wskazywał wolę Sejmu. Podobna sytuacja miała miejsce wcześniej, przy 49. głosowaniu, gdy poseł Michał Szczerba trzykrotnie zgłaszał awarię" - dodała Czerwińska.
Czytaj więcej na
https://fakty.interia.pl/polska/news-marszalek-sejmu-an...