Ludwik Dorn
Miarka się przebrała. Ponieważ znaczna część hierarchów i niższego katolickiego duchowieństwa, poza pisowscy prawacy oraz politycy PiS z prezydentem, kierownictwem ministerstwa sprawiedliwości i licznymi posłami na czele w sposób nienawistny ogłasza, że moi rodacy o odmiennych preferencjach seksualnych, to zagrożenie dla mojej Ojczyzny, tożsamości narodowej, rodziny i wszystkiego, co większości Polaków jest drogie, więc mnożą się akty nie tylko przemocy symbolicznej, ale też przemocy fizycznej wobec osób LGBT. Narasta fala, a zatem trzeba jej postawić tamę. Ze względów, o których wielokrotnie pisałem, nie ozdobię się nakładką w kolorze tęczy, ani nie pójdę demonstrować pod tęczową flagą. Zrobię natomiast to, co mogę zrobić, czyli przedstawię, sensowną moim zdaniem, koncepcję polityczną, czyli projekt takiego politycznego działania, które zepchnie anty- LGBT-owskich po części fanatycznych, a po części cynicznych nienawistników do głębokiej defensywy.
Dlatego zwracam się do wszystkich zaniepokojonych narastającą fala przemocy wobec LGBT, a zwłaszcza liderów opinii i aktywistów społecznych z różnych parafii ideowych, by wykorzystując możliwość, którą daje ustawa o wykonywaniu inicjatywy obywatelskiej, zechcieli przeprowadzić akcję zbierania podpisów ( minimum 100 tysięcy) pod projektem ustawy nowelizującej art. 119 Kodeksu Karnego.
Artykuł w obecnym brzmieniu głosi:
Art. 119. § 1. Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto publicznie nawołuje do popełnienia przestępstwa określonego w § 1.
Chodzi o to, by po słowie bezwyznaniowości, a przed przecinkiem wstawić „oraz jej orientacji seksualnej”.
Co realnie zmieniłaby taka nowelizacja w sytuacji osób LGBT? Po pierwsze, w obecnym stanie prawnym osoba taka, która zostanie uderzona przez nienawistnika, o ile nie doznała cięższego uszczerbku na zdrowiu, musi złożyć prywatny akt oskarżenia, by doprowadzić do procesu krzywdziciela. Podstawową trudnością jest ustalenie tożsamości i miejsca zamieszkania przestępcy. Policja się nie angażuje, umywa ręce, bo nie ma podstaw prawnych. Podobnie jeśli do osoby LGBT nienawistnik krzyknie „zajebię cię ty pedale” ( groźba bezprawna). Po ewentualnej nowelizacji byłyby to przestępstwa ścigane z oskarżenia publicznego, trafiające także, co nie jest bez znaczenia, do statystyk policyjnych. Po drugie, wobec nienawistników, którzy stosują przemoc (np. oblanie moczem z butelki lub nienawistne okrzyki o charakterze groźby bezprawnej) wobec uczestników marszów i pikiet LGBT policja musiałaby wszczynać dochodzenia. Obecnie tego nie robi, bo nie ma podstawy prawnej. Po trzecie, na policję można by zgłaszać hejterów internetowych, także tych anonimowych, których tożsamość dzięki ID można ustalić, nawołujących do rozprawienia się przemocą z „pedałami i lesbami”. Po czwarte, gdyby tego rodzaju hejt lub też przemoc fizyczna dotyczył konkretnej osoby fizycznej, to w postępowaniu przygotowawczym będą jej przysługiwały uprawnienia pokrzywdzonego: dostęp do akt postępowania, możliwość złożenia subsydiarnego aktu oskarżenia, a gdyby organy ścigania się nie przykładały, to na koniec dnia – prywatnego aktu oskarżenia ( zakładając, że policja ustaliłaby tożsamość podejrzanego). A to oznacza, że „lżejsza” przemoc fizyczna lub groźby bezprawne wobec osób LGBT przestałyby być praktycznie bezkarne, jak to ma miejsce obecnie. Uważam, że potrzeba takiej zmiany jest oczywista.
Sprawa ma też charakter czysto polityczny – pisowskiej większości w Sejmie trudno będzie przeciwstawiać się nowelizacji, bo polityczny wydźwięk takiego oporu byłby jednoznaczny: „pedałów i lesby” wolno w Polsce bezkarnie bić, o ile nie powoduje to ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Na koniec dwie rady dla tych, którzy, być może, podejmą te ideę i przekują ją w czyn. Po pierwsze należy ograniczyć się do art. 119 i zostawić w spokoju „mowę nienawiści” ( art. 256). Z powodów, których tu nie będę wyłuszczał, ja nigdy nie podpisałbym rozszerzenia katalogu „mowy nienawiści” o orientację seksualną. A jeśli chodzi o art. 119 to nie tylko bym podpisał, ale namawiam do tego, bym miał co podpisać. Po drugie, każda obywatelska inicjatywa ustawodawcza musi, zgodnie z ustawą, posiadać swój komitet – minimum piętnastu obywateli polskich. Namawiałbym do tego, by w tym komitecie nie zasiadały osoby znane publicznie ze swego toksycznego i agresywnego antykatolicyzmu, w tym antykatoliccy celebryci. To warunek masowego poparcia takiej inicjatywy. A sądzę, że takie masowe poparcie jest w zasięgu ręki. Taką inicjatywę podpiszą ci, którym ochrona przed przemocą osób LGBT leży głęboko na sercu, oraz ci, dla których nie jest to sprawa najważniejsza, ale zawsze będzie im miło przywalić PiS, który na LGBT szczuje. W ciągu trzech miesięcy można by zebrać nie 100 tysięcy, ale paręset tysięcy podpisów. Policzmy się – i do dzieła!