https://pressmania.pl/krzysztof-bosak-krew-aryjska-v...
Krzysztof Bosak – krew aryjska vs. matematyka
Mniej więcej rok temu ktoś odkrył Meira Bosaka. Ten zasłużony dla kultury Żyd urodził się jeszcze przed I wojną światową w austro-węgierskim Krakowie.
Młody Meir (rocznik 1912) uczęszczał do Gimnazjum Hebrajskiego w Krakowie. Po ukończeniu studiów na wydziale historycznym Uniwersytetu Warszawskiego (pracę dyplomową pisał pod kierunkiem prof. Majera Bałabana. Po uzyskaniu dyplomu magistra wrócił do Krakowa gdzie został nauczycielem Gimnazjum Hebrajskiego, które wcześniej sam ukończył. Po wybuchu wojny w getcie, udało mu się przeżyć dzięki pracy w fabryce Schindlera. Wyjechał do Izraela w 1949 roku.
To za wikipedia.
Kolejna informacja, rozpowszechniana w necie, dotyczy siostry Meira, Racheli. Oczywiście o tym, że takowa istniała, wierzymy na słowo anonimowemu autorowi.
AA (Aryjski Anonim) pisze jednak historię rodu Bosaków.
Otóż jego zdaniem synowie siostry, noszący nazwisko Jajko (ale jaja, chce się powiedzieć) w latach 1950-tych wystąpili do USC w Zielonej Górze o zmianę nazwiska na Bosak.
No i gitara, jak skwitowałby pewien najprawdziwszy serialowy Polak. ;)
Nie do końca jednak.
Otóż sam zainteresowany składa wyjaśnienia, tłumaczy się po prostu. I to w mojej ocenie jest żenujące po prostu.
Bosak, Krzysztof, nie Meir, stwierdza, że w jego rodzinie nie było Żydów.
18 lipca 2019 roku na facebooku pisze dokładnie tak:
Muszę wszystkich rozczarować – nie mam żydowskich przodków. Cała moja rodzina pochodzi z polskiej społeczności przesiedlonej na Ziemie Odzyskane z Kresów: ze strony Mamy z powiatowego miasta Kałusz, województwo Stanisławowskie, a ze strony Taty z leżących nad Zbruczem wsi Orzechowiec i Czerniszówka w powiecie Skałat w województwie tarnopolskim.
https://www.facebook.com/krzysztofbosak.mikroblog/posts...
No cóż, ktoś może powiedzieć, a co to za dowód?
Na dodatek i Kraków, i ziemie, z których pochodzili przodkowie Krzysztofa, w XIX wieku należały do monarchii Habsburgów (Austrii, a potem Austro-Węgier).
Niewiarygodność kategorycznego twierdzenia Krzysztofa Bosaka upatruję w… matematyce.
Popatrzmy na to od jej strony.
Krzysztof Bosak urodził się w 1982 roku. Dla równego rachunku załóżmy, że dzieci rodzą się co dwadzieścia pięć lat, do niedawna tyle przyjmowano za jedno pokolenie.
By powstał nasciturus Krzysztof trzeba matki i ojca. I faktycznie, tak stało się w 1981 r., gdy obecny kandydat na Prezydenta został poczęty.
Cofnijmy się o 25 lat. W 1956 r. na świat przyszli rodzice Bosaka. By jednak oni zaistnieli musiały utworzyć się dwie pary. To już cztery obce sobie osoby.
Cofnijmy się dalej.
Dziadkowie Bosaka, urodzeni w 1931 roku. By mogli być poczęci w pary zetknąć musiało się 8 (osiem) osób.
W 1906 – już 16.
W 1881 – 32.
Po odjęciu kolejnych 25 lat – 64.
W roku Powstania Listopadowego – 128.
W 1806 – 256.
W 1781 – 512.
W 1756 – 1024.
W 1731 – 2048.
W 1706 – 4096.
W 1681 – 8192.
W 1656 – 16.384.
W 1631 – 32.768.
W 1606 – 65.536.
W 1581 – 131.072.
W 1556 – 262.144.
W 1531 – 524.288.
W 1506 – 1.048.576.
W 1481 – 2.097.152.
W 1456 – 4.194.304.
W 1431 – 8.388.608.
Tyle ludzi było wtedy w Rzeczpospolitej oraz księstwach lennych. Razem. I to łącznie z Żydami. ;)
Jeśli Bosak na poważnie twierdzi, że w jego żyłach nie płynie nawet kropla krwi żydowskiej poproście go, by naszkicował swoje drzewo genealogiczne aż do czasu Bitwy pod Uściługiem.
Inaczej jest to nic niewarta zabawa, obliczona na poklask u najgłupszych.
A to nie przystoi kandydatowi nie tylko na urząd Prezydenta.
Mimo to wyborcy Konfederacji są przeświadczeni o wielopokoleniowej „aryjskości” Krzysztofa Bosaka.
I to dopiero jest paradoks.
Bowiem urzędujący Prezydent to człowiek, który wg narracji moskiewskiej, pardon, „narodowej”, jest Żydem. Dowodem na to jest dziadek Pierwszej Damy (jakoś moskiewscy antysemici zapominają, że dziadek Agaty Dudy z d. Kornhauser leży na żydowskim cmentarzu, ale jej babka na katolickim!) i to, że będąc w synagodze PAD założył… jarmułkę.
Uroczyście oświadczam zatem, że zwiedzając ongiś krakowski Kazimierz też musiałem założyć jarmułkę, by wejść na żydowski cmentarz czy też do synagogi (słynna Kupa). I nie miałem wątpliwości, choć z wyznania jestem raczej agnostyk. ;) Trzeba bowiem szanować wiarę innych.