Prawdziwa religia Słowian. W co wierzyli nasi przodkowie w świetle nowych badań?
Tajemne rytuały, wspaniałe świątynie, kasta kapłanów i mity dorównujące tym greckim albo skandynawskim. Wszystko co wiesz o religii Słowian jest tylko naciąganą bajką, stworzoną przez obdarzonych przesadną wyobraźnią naukowców.
W innym artykule pisałem już o tym, że wbrew popularnym wyobrażeniom, w czasach Mieszka I i Bolesława Chrobrego w Polsce nie prowadzono masowej akcji chrystianizacyjnej, Kościół nie pobierał dziesięciny, a ludność nie miała powodu wzniecać rebelii przeciw nowej religii.
Rzekoma „reakcja pogańska” nie miała miejsc. I to nie tylko dlatego, że do większości kraju chrześcijaństwo w ogóle nie dotarło. Nawet ważniejszy jest inny argument. Wszystko wskazuje na to, że w państwie pierwszych Piastów… nie było żadnego pogaństwa zdolnego buntować się przeciw nowej wierze.
Skąd się wziął słowiański panteon?
Powszechna reakcja wymierzona w Kościół wymagałaby przyjęcia, że religia przodków stanowiła jakąś kontrę dla chrześcijaństwa. Że istnieli odsunięci od wpływów pogańscy kapłani, zburzone świątynie dawnego porządku, wykluczające się z wiarą w Chrystusa dogmaty. A wreszcie także złożone rytuały, porządkujące tradycyjną wizję świata.
Rzekoma „reakcja pogańska” nie miała miejsc. I to nie tylko dlatego, że do większości kraju chrześcijaństwo w ogóle nie dotarło. Nawet ważniejszy jest inny argument. Wszystko wskazuje na to, że w państwie pierwszych Piastów… nie było żadnego pogaństwa zdolnego buntować się przeciw nowej wierze.
Skąd się wziął słowiański panteon?
Powszechna reakcja wymierzona w Kościół wymagałaby przyjęcia, że religia przodków stanowiła jakąś kontrę dla chrześcijaństwa. Że istnieli odsunięci od wpływów pogańscy kapłani, zburzone świątynie dawnego porządku, wykluczające się z wiarą w Chrystusa dogmaty. A wreszcie także złożone rytuały, porządkujące tradycyjną wizję świata.
Słowem: że było to wszystko, do czego lud pragnął powrócić. Tymczasem religia wszelkich Słowian, a już szczególnie naszych odległych przodków, istnieje… głównie w głowach naukowców.
Miłośnicy średniowiecza wciąż zaczytują się w Mitologii Słowian, którą przed laty spisał Aleksander Gieysztor. Sam indeks rodzimych bóstw dołączony do tej publikacji zawiera dziesiątki pozycji. Słowianie w wizji Gieysztora mają własny panteon i własne mity, niewiele ustępujące tym skandynawskim czy nawet greckim… Ale to wszystko jest wyłącznie przypuszczeniem. I to mocno przeterminowanym.
Historia rozczarowań
W rzeczywistości żaden dziejopisarz nie zanotował szczegółów dotyczących wierzeń w państwie pierwszych Piastów. Nie są znane imiona bogów, może poza kilkoma absolutnie podstawowymi, jak pan nieba i błyskawic Perun. Bo te, które podał kilka wieków lat po fakcie Jan Długosz stanowiły wyłącznie jego wymysł.
Nie sprecyzowano ceremonii, nie podano lokalizacji świątyń czy jakichkolwiek szczegółów kultu. Tak naprawdę nic nie wiadomo. Zasłużony znawca kultury Słowian, Stanisław Urbańczyk, stwierdził nawet posępnie, że historia badań nad ich wierzeniami jest wyłącznie „historią rozczarowań”.
Skąd więc wziął się cały panteon nadwiślańskich bożków? Wykoncypowano go w oparciu o tak zwaną ideę trypartycji Georgesa Dumézila.
Według francuskiego filologa wszystkie niemal religie Europy u swych podstaw miały zbliżone wierzenia i idee. Teoria – zaadaptowana między innymi przez Gieysztora – zakładała, że wystarczy przesadzić obce mity na polską ziemię, doprawić je szczyptą późniejszego o setki lat folkloru i spiąć całość dobrze brzmiącymi językowymi wynalazkami.
Efekt końcowy brzmi jeśli nie przekonująco, to przynajmniej atrakcyjnie. Ale to jest właściwie jedyna zaleta wszelkich wariantów słowiańskiej mitologii. Problem w tym, że stojąca u ich podstawy teoria Dumézila została w międzyczasie obalona przez nowe pokolenie specjalistów. I wszystkie oparte na niej prace też wypada odesłać do lamusa.
Świątynie zbudowane wyobraźnią
W tej chwili wielu zaoponuje, przypominając, że przecież karkołomna rekonstrukcja wierzeń to nie wszystko. Są twarde dowody, bo archeolodzy odkryli w ostatnich latach dziesiątki pogańskich świątyń. To prawda, ale… tylko do pewnego stopnia.
Reklama
Nie ma w świecie archeologii – a już tym bardziej polskiej archeologii – potężniejszej siły od wyobraźni. Ta nauka z samej swej natury wymusza dopowiedzenia, interpretacje, składanie obrazu rzeczywistości z przemieszanych, a w większości po prostu zgubionych na przestrzeni wieków puzzli. W przypadku pogańskich miejsc kultu badacze posuwają się jednak do skrajności.
We Wrocławiu sam fakt, że odnaleziono relikty budynku nieco większego od innych i że w środku znajdowały się skrawki jedwabiu, wystarczył do przyjęcia, że była to niechybnie pogańska świątynia. A skoro jeszcze określono, iż chata powstała około 1032 roku, to zaraz pojawił się pomysł, że oto mamy do czynienia z namacalnym śladem rewolty religijnej z czasów Bezpryma.
Śmiała teza. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że konstrukcja równie dobrze mogła być po prostu domem jakiegoś bardziej zamożnego członka społeczności. Nie zachowały się w niej ślady żadnych ofiar, żadne posągi, dowody kultu.
Dom z podwórkiem i kupa kamieni
Podobnie rzecz się ma w przypadku rzekomej świątyni z wczesnośredniowiecznego Wolina. Jeden z domów uznano za pogańską kącinę, bo… był większy od innych. I posiadał podwórko. Oczywiście niczego nie wolno wykluczać. Ale podłużna chata równie dobrze mogła stanowić izbę biesiadną albo miejsce sprawowania władz
Mamy wreszcie Gniezno i sztucznie usypany w tamtejszym grodzie kurhan. Zdaniem archeologów był to rzecz jasna kopiec kultowy, przy którym odprawiano pogańskie ceremonie.
Pisze się o tym miejscu tak, jakby jego interpretacja została dawno dowiedziona. Tymczasem jedyne, co wiemy na pewno, to że w Gnieźnie stał spory stos kamieni. Mógł pełnić funkcję religijną. Ale mógł też na nim stać tron księcia. Albo mogło to być po prostu… miejsce składowania budulca niewykorzystanego przez kamieniarzy.
Reklama
Niepotrzebne pogaństwo
Ze szczegółowych badań Dariusza Sikorskiego wynika, że na dobrą sprawę nie istnieje ani jeden (podkreślam: ani jeden!) obiekt, który z choćby względną pewnością dałoby się uznać za przedchrześcijańską świątynię. Są tylko przypuszczenia i akty wyobraźni.
Rzecz dotyczy nie tylko Polski, ale nawet zamieszkanego przez Lutyków Połabia, gdzie religia Słowian – zapewne w reakcji na brutalną ekspansję Rzeszy – rzeczywiście przyjęła bardziej złożone formy
.
W odniesieniu do Lutyków wiadomo, że przynajmniej od schyłku X wieku mieli kapłanów, jakieś miejsca kultu, że składali krwawe ofiary z ludzi (także z Polaków). W Polsce nie istniały jednak bodźce do podobnego rozwoju pogaństwa. Nie było wieloletnich wojen religijnych, a władcy nie trwali uporczywie przy dawnych kultach.
W efekcie: nie było też żadnej pełnoprawnej religii, która mogłaby konkurować z wiarą łacinników.
Prawdziwa wiara przodków
Nie zamierzam rzecz jasna wysnuwać szaleńczych hipotez. Nie twierdzę, że pierwsi Polacy uważali się za ateistów albo że sprawy duchowe były im obojętne. Na ich religię trzeba jednak spojrzeć realistycznie.
Jeśli nie przetrwały żadne świątynie, tradycje, imiona bogów ani rytuały, to chyba wierzenia Siemowita, Lestka czy Siemomysła wcale nie były równie złożone co religia wikingów lub starożytnych Greków.
Reklama
Nad Wisłą czczono święte drzewa, góry, składano ofiary przodkom. Wielkie znaczenie miały wróżby i przesądy, wiejskie gusła, a pewnie też opowieści o legendarnych bohaterach. Nie było jednak uporządkowanego panteonu ani żadnego antykościoła.
To była religia prosta, pierwotna, oparta na respekcie względem natury i na nieuniknionym poczuciu przemijania. Twarde dogmaty, a nawet sama idea osobnej kasty ludzi, przeznaczonych wyłącznie do sprawowania kultu, przybyły do państwa Piastów dopiero wraz z chrześcijaństwem.Konkurencja, której nie było
Nie każdy musiał zgadzać się z nową wiarą. Nie do każdego przemawiały opowieści o zamęczonym na śmierć mężczyźnie z nieznanego kraju, który mocą swego nadprzyrodzonego pochodzenia powrócił do życia. Ale w tych importowanych wierzeniach nie było też niczego, co w otwarty sposób przeczyłoby dotychczasowym przekonaniom.
Pogaństwa nie trzeba było tępić, a chrześcijaństwa – wprowadzać pod groźbą miecza. Te dwa światy przez całe stulecia funkcjonowały obok siebie. I jeśli wziąć pod uwagę, ilu przesądom wciąż ulegamy, to na dobrą sprawę trwają nadal w XXI wieku.
https://wielkahistoria.pl/prawdziwa-religia-slowian-w-co...