"Wspomnień czar...Ze 40-45 lat temu, w ciągu jednego dnia z tej samej szklanki przy saturatorze, wodę piło 500, a może 1500 osób.
W osiedlowym sklepie mleko stało w aluminiowej bańce - nawet w 30 stopniowym upale, bez chłodzenia. W najgorszym wypadku się nie przegotowało i był serek.
Tuż przy mleku leżał w szarym papierze dziesięciokilogramowy blok masła - lekko nadtopionego, co prawda, ale rano dowiezionego z lokalnej mleczarni - świeżego, jak wiosenny szczypior. Między masłem a mlekiem stała drewniana beczka (drewniana!!! - niesterylna!!!) z solonymi śledziami.
A na drewnianych półkach leżał gorący chleb pomieszany z bułkami.
Pani sklepowa jednemi i temi samemi rencami dzieliła wśród ludu pracującego mleko, masło, śledzie, chleb, chałwę, cukierki, ser żółty i biały i szare mydło Pobierała opłatę w gotówce i wydawała resztę, bo kart i terminali nie było, poza amerykańskimi filmami raz do roku. I nie miała żadnych rękawiczek, torebek foliowych, ani nawet umywalki.
I nikt nie umarł, a nieczęsto posrał się na rzadko. Niestety - paranoja jest zaraźliwa.
Szerzy się, jak epidemia.
Wszystko będziemy sterylizować, ale niczego nie będziemy solić, ani wędzić, wszystko będziemy sortować, mierzyć i kontrolować, znikną targowiska, a babki z jajkami, szczypiorkiem i pietruszką zostaną osadzone w Alcatraz, bo nie będą miały odpowiednich certyfikatów i koncesji.
Wszyscy będziemy sterylnie czyści, absolutnie zdrowi aż do śmierci i, szlag niech trafi, nieszczęśliwi.
https://www.facebook.com/photo/?fbid=23994952883482709&...