7°C

38
Powietrze
Cóż... Bywało lepiej.

PM1: 14.82
PM25: 22.54 (56,28%)
PM10: 25.32 (150,26%)
Temperatura: 7.33°C
Ciśnienie: 1011.83 hPa
Wilgotność: 73.82%

Dane z 27.04.2024 00:40, airly.eu

Szczegółowe dane meteoroliczne z Mińska Maz. są dostępne na stacjameteommz.pl


facebook
REKLAMA

Forum

"Wolność nie jest nam dana raz na zawsze"

21553 postów
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Sobota, 23 lipca 2022 11:42:14
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Jak Niemcy wykończyli polski przemysł cukrowniczy?

I przy „okazji” zarobili dodatkowo jakiś mld Euro na odkręcaniu polskich śrub.

Wie ktoś jak można zarobić miliard Euro na odkręcaniu niemieckich śrub?. A Niemcy wiedzieli jak zarobić na polskich i ten miliard Euro sobie wydaje się bez problemu uciułali. Polska, jako bogaty sąsiad dodatkowo dołożyła tym „biedakom zza Odry” ok. 61% swojego rynku cukru już całkowicie za frajer. Taki prezent z serca dla uboższego „unijnego brata”.

Ktoś po przeczytaniu tego tekstu może zawołać – to skandal!. Jaki skandal?- to tylko nasi najlepsi przyjaciele, żeby nie powiedzieć „najukochańsi unijni bracia” Niemcy, korzystając, że Unia jest praktycznie „ich” przyszli po prostu jak po swoje.

Ostatnia cukrownia w Polsce została zbudowana „za Gierka”, w Ropczycach w 1979. W 1989 było 78 cukrowni, w 1996 zamknięto 2. W roku 1997 w Polsce funkcjonowało 76 cukrowni i do roku 2001 nie zamknięto żadnej. Obecnie jest 18. Do 1996 wszystkie cukrownie były własnością Skarbu Państwa. W 1997 roku, za rządów Buzka, z Balcerowiczem na czele finansów, rozpoczął się zmasowany atak prywatyzacyjny. Do 2003 roku w rękach zagranicznych, głównie niemieckich znalazło się 49 z 76 cukrowni (65%). Od 2001 rozpoczęło się masowe zamykanie cukrowni. Tak masowe, że w kampanii cukrowniczej 2006/07 z 12 cukrowni Pfeifer & Langen pracowały 4 czyli 33%, Sudzucker z 22, 10, czyli 45%, Nordzucker z 6, 2, czyli 33%, a z BSO 2 z 10, czyli 20%. Tu uwaga, choć cukrownie były zamknięte, nie zostały zlikwidowane, czyli można je było teoretycznie w każdej chwili powtórnie uruchomić. Sumując, do 2006 roku nie zlikwidowano ani jednej cukrowni w Polsce. Czy to nie wydaje się dziwne, że kapitalistyczne, czyli nastawione na zysk niemieckie koncerny przez 5 lat trzymają niepracujące zakłady, jako aktywa. Przecież utrzymanie tych cukrowni, zabezpieczenie itd. musiało generować olbrzymie koszty. I zamrożony kapitał też nie pracował, choć mógłby , prawda?. Z logicznego i finansowego punktu widzenia, te działania koncernów należałoby uznać za całkowicie pozbawione sensu. A nawet za działanie na własną szkodę i sabotaż. No chyba, że.., no właśnie co?. No chyba, ze założymy, że koncerny nie działały na własną szkodę. Że wiedziały, że trzymanie przez 5 lat zamkniętych cukrowni i ponoszenie kosztów się jednak opłaci. Ale jak, przecież te zamknięte cukrownie, to już były praktycznie ruiny. Okazuje się, że Niemiec, to nie Polak i potrafi zarobić nawet na ruinach, byle polskich. I nie tylko ruinach, nawet na super działających firmach. Też je potrafi zamknąć w sekundę, jak zobaczy parę worków Euro. A to że ta likwidacja będzie tragedią dla tubylców, to niech się już o to polski Urząd Pracy martwi.

No więc ja to Niemcy zrobili, ze zarobili setki milionów Euro, może miliard, a może i więcej na ruinach?. Potrzebne było prawo. Najlepiej unijne, żeby to Niemców niewiele kosztowało. No i Unia, czyli Niemcy takie prawo sobie stworzyła.

W 2006 roku Unia doszła do wniosku, ze cukru będzie za dużo i ceny spadną i trzeba coś zrobić. I zrobiono. Wprowadzono system restrukturyzacji który, cytat :

„W przypadku całkowitego demontażu urządzeń produkcyjnych za każdą wycofaną tonę kwoty wypłacono rekompensatę z funduszu restrukturyzacyjnego w wysokości 730 EUR/t. Stawka pomocy restrukturyzacyjnej była identyczna w roku 2007/2008, ale w późniejszym okresie

ulegnie obniżeniu do 625 EUR/t w roku 2008/2009 oraz do 520 EUR/t w czwartym i

ostatnim roku programu - 2009/2010.”

Piękne sformułowanie „demontaż” prawda?. Gdyby zapisano np. „nieczynne”, ”zamknięte”, to by niemieckim koncernom nie dało nic. Ale „demontaż” tak. I zaczęło się. Internet jest pełen, "mrożących krew w żyłach" relacji o demontażu urządzeń w polskich cukrowniach od roku 2006. Tak Niemcy skutecznie działali, ze obecnie zostało 18 cukrowni z 76.

Ale jeden przypadek jest wybitny i świadczy, co dla Niemców znaczą takie pojęcia jak etyka w biznesie, czy kultura korporcyjna jak Niemcom nadarzy się okazja do zarobienia tzw. "easy money". Jest to drastyczny opis, jak Niemcy zamknęli dla jednorazowego zarobku 50 mln Euro rewelacyjnie działający zakład.

Relacja :
Rozpoczął się demontaż maszyn w Cukrowni Góra Śląska (12.04.2006)



Największa cukrownia na Dolnym Śląsku oraz jedna z największych w Polsce i grupie Pfeifer & Langen już niedługo przestanie istnieć. Kilka dni temu w Cukrowni Góra Śląska rozpoczął się demontaż części maszyn produkcyjnych. Demontowane są "Elfy" oraz kompleksy, a w ciągu dwóch lat ma zniknąć większość budynków. Tak szybki demontaż zaskoczył wszystkich, podobnie jak zamknięcie cukrowni 16 stycznia. Jak widać dyrekcji koncernu wystarczyły niecałe trzy miesiące na podjęcie decyzji o demontażu maszyn. Część z nich zostanie zamontowana w innych cukrowniach koncernu Pfeifer & Langen, reszta zostanie sprzedana na wschód lub na złom. Dyrekcja koncernu zamknięcie cukrowni w Górze tłumaczy zmianami na rynku cukru, brakiem możliwości rozbudowy obiektu a także oraz zbyt dużym oddaleniem cukrowni od bazy plantacyjnej. W prasie pojawiły się nawet nieprawdziwe informujące o tym, że górowska cukrownia już dwa lata nie produkuje cukru. Przeciwko tym oszczerstwom stanowczo protestował górowski starosta. Tymczasem jak się okazuje Cukrownia Góra Śląska osiągnęła jedne z najlepszych wyników produkcyjnych podczas ostatnich kampanii, wyprzedzając pod tym względem między innymi cukrownię w Miejskiej Górce czy gruntownie zmodernizowaną za duże pieniądze cukrownię Środa Wielkopolska. Ponadto zakład zużywał znacznie mniej energii na wyprodukowanie tony cukru, co przy spadających dopłatach do produkcji cukru ma duże znaczne znaczenie ekonomiczne. W ramach koncernu nieznacznie mniejszym zużyciem energii wykazała się tylko Cukrownia Gostyń.
Wokół Cukrowni Góra Śląska znajduje się wiele hektarów nieużytków oraz pól uprawnych, na których można rozbudowywać i tak spory już zakład. Ale zarzut niemożności rozbudowy postawiono zakładowi w Górze, a nie znajdującej się w centrum miasta Cukrowni Gostyń, której możliwości rozbudowy są niemalże zerowe, a dojazd jest znacznie utrudniony ze względu na konieczność przejechania niemal całego miasta.

Teraz czas pokaże, czy Cukrownia Miejska Górka, posiadająca znacznie mniejsze moce przerobowe poradzi sobie z ponad dwukrotnie większą ilością surowca. Już podczas ostatniej kampanii zakład przerabiał 337 tysięcy ton buraków w ciągu 96 dni. W jakim czasie przerobi kolejne 400 tysięcy, podczas gdy jak na razie nie widać żadnych większych inwestycji? Czas pokaże. Niepokojące jest tylko to, że najprawdopodobniej jednak stracą na tym rolnicy, którym pogorszą się warunki współpracy z cukrownią ze względu na zwiększone kolejki oraz wydłużony czas kampanii, co w miesiącach zimowych może powodować wymarzanie buraków na pryzmach. – koniec relacji



Dlaczego Niemcy nie zamknęli teoretycznie gorszej cukrowni?. Bo ta lepsza dała zarobek z Unii prawie 50 mln Euro ( produkcja 68480 ton x 730 Euro/ t ), a ta gorsza dałaby tylko ok. 44 mln Euro (60022 ton x 730 Eur/t)?. Czy 6 mln Euro nawet dla koncernu niemieckiego to jest jakiś pieniądz, po który się warto schylić?. A to, ze to będzie niekorzystne dla tubylców?. No, cóż mogli nie sprzedawać, prawda?.

Żeby perfidię tego planu uzupełnić, to demontowane maszyny i całe moduły były często wywożone z Polski do innych cukrowni, będących własnością niemieckich firm, zwiększając ich moce produkcyjne. Czyli wydaje się, że w wielu przypadkach Niemcy zwyczajnie oszukali Unię i wzięli pieniądze za nic. Oczywiście jeśli za „nic” przyjmie się zaplanowaną likwidację przez Niemcy konkurencji dla niemieckiego przemysłu cukrowego na terenie Polski.
Opublikowano: 8 lipca 2016, 15:33
https://www.salon24.pl/u/statystyk/719923,jak-niemcy-...
Żabodukt Postów: 78393
kumak
Żabodukt, postów: 78393
Sobota, 23 lipca 2022 12:38:41
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Jak Niemcy wykończyli polski przemysł cukrowniczy" rafinacja cukru to wymysł niemiecki- to ono rozpropagowali uprawę buraka cukrowego który w Polsce nie był znany.
po co komu cukrownia która produkuje drogi cukier według starej technologii?
dla polskich patriotów podaję jak wygłada polski cukier0 nie kupujcie więcej niemieckiego tylko polski wiec wypad z supermarketów- kupujcie cukier w żabce i deli i wiejskich sklepach
https://www.polski-cukier.pl/lang,pl
Postów: 7442
Zolnierz
postów: 7442
Sobota, 23 lipca 2022 13:04:20
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Rafineria cukru to wymysł niemiecki.....
"Logika" lewaka, jeśli Niemcy wymyślili rafinerie buraka, to nie macie prawa go używać.
Według tej zasady:
Chińczycy wymyślili papier toaletowy. Rozumiem, że kumak i reszta lewactwa go nie używa.
Żabodukt Postów: 78393
kumak
Żabodukt, postów: 78393
Sobota, 23 lipca 2022 15:45:14
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
soldacie- przypomniałem fakty i zaproponowałem rozwiązanie- kupujcie tylko polski cukier z polskich cukrowni
@Logika" lewaka, jeśli Niemcy wymyślili rafinerie buraka, to nie macie prawa go używać- to twoja prawacka logika
Postów: 7442
Zolnierz
postów: 7442
Sobota, 23 lipca 2022 16:09:34
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Kumak, nie odwracaj kota ogonem, albo czytaj co napisałeś ewentualnie POwieliłeś.
PS. Nie POtrzeba cie ośmieszać. Sam robisz to najlepiej.
Żabodukt Postów: 78393
kumak
Żabodukt, postów: 78393
Sobota, 23 lipca 2022 17:27:43
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
rafinacja cukru to wymysł niemiecki- to oni rozpropagowali uprawę buraka cukrowego który w Polsce nie był znany- tyle i tylko tyle ku pamięci -jeśli Niemcy wymyślili rafinerie buraka, to nie macie prawa go używać to twoja interpretacja nie mająca nic wspólnego z moim przypomnieniem
nie kupuj niemieckiego kupuj cukier polski- Masz WYTWÓRCÓW I TYLE I NIE ZMYŚLAJ WIĘCEJ https://www.polski-cukier.pl/lang,pl
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Sobota, 23 lipca 2022 18:36:00
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
wy sami kumak jesteście w okolicy największym burakiem i wcale nie cukrowym
Mińsk Mazowiecki Postów: 450
zojka131
Mińsk Mazowiecki, postów: 450
Sobota, 23 lipca 2022 20:14:01
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
https://www.youtube.com/watch?v=x1w0PfuOVxU

może czas na debatę i wspólne działanie
Żabodukt Postów: 78393
kumak
Żabodukt, postów: 78393
Sobota, 23 lipca 2022 22:22:50
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Januszu sailor przecież tu tu jesteś nikim i twoje zdanie nie liczy się-ty tu przyjezdny i nie udało ci sie wtopić w krajobraz- nie narzucaj tu zwyczajów które przywiozłeś ze swoich stron. jesteś zwykły cham i prostak
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Niedziela, 24 lipca 2022 11:11:39
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
który cukier jest polski ?
Post edytowany
Żabodukt Postów: 78393
kumak
Żabodukt, postów: 78393
Niedziela, 24 lipca 2022 11:40:22
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
co tu wybierać cukier diament widziałem po 7.50 a w dwóch "największych "supermarketach chwilowo nie ma cukru
gdzieś indziej Postów: 11584
michal1965
gdzieś indziej, postów: 11584
Niedziela, 24 lipca 2022 11:54:06
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Diament? Może ty u jubilera byłeś a nie w Lidlu?
Post edytowany
MIńsk Mazowiecki Postów: 4937
Zagłoba
MIńsk Mazowiecki, postów: 4937
Niedziela, 24 lipca 2022 11:54:58
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Wszyscy "badają zawartość cukru w cukrze".
Co robić? Wypada się tylko upić!

Ale PiSanki!
Postów: 7442
Zolnierz
postów: 7442
Niedziela, 24 lipca 2022 15:03:16
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
To się upij i idź spać.
Żabodukt Postów: 78393
kumak
Żabodukt, postów: 78393
Niedziela, 24 lipca 2022 15:35:14
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
michale diamant to po polsku diament... chyba że mówisz po francusku
gdzieś indziej Postów: 11584
michal1965
gdzieś indziej, postów: 11584
Niedziela, 24 lipca 2022 18:45:19
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Ja nie mówię po francusku, ale widzę że ty piszesz. Może uprzedzaj w jakim języku robisz wrzutki.
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Piątek, 29 lipca 2022 10:42:12
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Euroazja w budowie

W latach 1965 – 1967 na uprzejmą prośbę Związku Radzieckiego, łamiąc traktaty międzynarodowe rząd PRL wybudował na terenie kraju 3 bunkry – magazyny głowic nuklearnych (jeden z nich – w Podborsku k. Białogardu jest dostępny do zwiedzania). O tym fakcie wiedziało tylko 12 osób w Polsce. Prawdopodobnie równie niewiele osób u nas miało wiedzę, że w UE powoli, lecz systematycznie postępuje budowa niemiecko – rosyjskiej „Euroazji”.
Polaków trudno byłoby przekonać do ideologii euroazjatyzmu, skoro jej twórca Aleksander Dugin w rozmowie z polskim dziennikarzem stwierdził otwartym tekstem: „nie jesteśmy zainteresowani istnieniem państwa polskiego w żadnej postaci”, a także : „zjednoczenie z Niemcami i stworzenie jednego bloku kontynentalnego, to jeden z ważnych celów strategicznych Rosji.” Ponadto dochodziły wieści, że przez nasz kraj miała przebiegać linia dzieląca „strefy odpowiedzialności za bezpieczeństwo Euroazji”. Pośrednio potwierdzał to brak inwestycji niemieckich na wschód od Wisły i np. rezygnacja niemieckich właścicieli z Kuriera Lubelskiego.
Dugin- to naczelny ideolog Kremla, nacjonalista wielkoruski, filozof i geostrateg, autor podręczników używanych w wojskowych uczelniach i – co najważniejsze – syn generała GRU.
Dlatego taktownie przemilczano teoretyczne podstawy budowy „Euroazji” koncentrując się na działaniach pod hasłem „mniej państwa w gospodarce”, lansując tzw. "rozproszone przywództwo lokalne", czyli przekształcenie państwa w federację samorządów, wyprzedając majątek narodowy , przeprowadzając likwidację przemysłu i demilitaryzując kraj. Tylko Polacy wiedzą, że pozornie atrakcyjna idea „wspólnego europejskiego domu od Lizbony po Władywostok” będzie faktycznym skolonizowaniem Europy przez współczesnych sowietów. Nie można liczyć, że „wartości europejskie” i cywilizacja rozprzestrzenią się po Władywostok – raczej terror, korupcja i gangsterstwo dotrą do Lizbony.
Budowniczowie „Euroazji” wiedzieli, że bardzo przywiązani do swojej niepodległości Polacy będą głównymi „hamulcowymi” projektu, stąd tępienie „polskich populistów - nacjonalistów” wszelkimi sposobami - „ulicą i zagranicą”, a nawet fizyczną eliminacją. „Katastrofa smoleńska" nawet na standardy KBG była zbrodnią tak zuchwałą, że następnym krokiem mogła być już tylko "operacja specjalna" na Ukrainie, bo ten kraj również nie mieści się w założeniach „Euroazji”.
Mimo szoku spowodowanego przez rosyjską agresję, werbalnych potępień, nałożonych sankcji i powszechnej sympatii dla napadniętej Ukrainy, skompromitowana idea „Euroazji” raczej nie została zarzucona. Jest wiele przesłanek wskazujących, że budowa tego bytu politycznego - „nowego ZSRR”, którego „carem” według prof. Panarina, miał być Putin, nadal postępuje.
Są na to dwa istotne dowody – nieustanny atak na państwo polskie i rząd, który „nie wydaje się być dobry dla Polaków” (słowa komisarza Reyndersa) mimo naszego zaangażowania w wojnę na Ukrainie i przyjęcie wielkiej rzeszy uchodźców, oraz ciągłe dążenia integracyjne w Unii Europejskiej.
Znający sowieckie plany płk Anatolij Golicyn ujawnił, że pierwszym etapem przed połączeniem z ZSRR, będzie zjednoczenie Europy i przekształcenie jej w jednolite, scentralizowane (nie federacyjne!) socjaldemokratyczne państwo.


Już w 1999 roku były przewodniczący Komisji Europejskiej i dwukrotny premier Włoch Romano Prodi (którego Mitrochin zdemaskował jako agenta KGB), mówił, że państwa narodowe są przeżytkiem i Europa będzie zjednoczona, a przewodniczący PE Martin Schultz zapowiadał, że nastąpi to w roku 2020.

"Warunkiem sukcesu Unii Europejskiej w globalnej konkurencji jest sojusz z Moskwą. (...) ja wam dostarczę wschodnie landy w taki sposób, że ich dzisiejsi administratorzy, Polacy, będą wam jeszcze wdzięczni za to, że wreszcie zostali Europejczykami”
Z takich wypowiedzi kanclerza Gerharda Schroedera wynika, że w 2001 roku miał on wiedzę o odległych planach Putina.
„Kamieniem milowym” w pogłębieniu integracji był traktat lizboński, gdzie utworzono już „ministerstwo” zjednoczonego państwa, a był nim „Wysoki przedstawiciel Unii do spraw międzynarodowych i polityki bezpieczeństwa”. Ministerstwo spraw zagranicznych i ministerstwo obrony to kluczowe resorty każdego państwa. O nowo powołanej komisarz – Catherine Ashton, europoseł Nigel Farage mówił tak:
"Za politykę bezpieczeństwa zagranicznego odpowiada osoba sprzeciwiająca się zachodniemu kapitalizmowi, która brała pieniądze od wrogów zachodu. Ona nigdy nie została wybrana na na funkcję publiczną, nigdy nie miała prawdziwej pracy, jednak zostało jej powierzone nadzwyczaj potężne stanowisko, a narody Europy nawet nie mają uprawnień do rozliczenia i usunięcia jej".
Warto wspomnieć, że następczyni pani Ashton – Federica Mogherini miała równie silne moskiewskie powiązania.

O agenturalności nie wypada mówić w dobrym towarzystwie. O agentach może mówić tylko Antoni Macierewicz, bo ma doprawioną „gębę” oszołoma, ew. prof. Cenckiewicz jeśli coś wygrzebie w pożółkłych papierach.
Dlatego mówi się o „błędach polityki niemieckiej” „naiwności”, „łatwowierności,” „braku wyobraźni” nawet nie sugerując, że politycy niemieccy mogli po prostu mieć agenturalne umocowanie. Wiedza o naturze Rosji, także w jej putinowskim wydaniu, jest powszechna, a jednak nie przeszkadzało to politykom w bliskich kontaktach z „Rosją taką, jaka ona jest”.
Niestety także w Polsce znaleźli się ludzie gotowi włączyć się w budowę „Euroazji”, wiedząc jaki los jest przewidziany dla Polski. Jednym ze świadomych „budowniczych Euroazji” mógł być „wyprowadzający” Amerykanów z Polski Radosław Sikorski, który zapewniał nas, że demokracja w Rosji ma się coraz lepiej, a „tarcza antyrakietowa nie zwiększy bezpieczeństwa Polaków”.
Bliski ideowo Sikorskiemu „kapciowy” D. Tuska - Paweł Graś opiekował się domem (?) pewnego Niemca. Jako doradca premiera doradzał, czy przekazywał dyspozycje?
Dzięki Grasiowi Donald Tusk miał pracę lekką i przyjemną (ponoć nawet w godzinach urzędowaniach „haratał w gałę” w korytarzach urzędu premiera), pracując 4 dni w tygodniu był niezwykle ceniony wśród naszych sąsiadów ze wschodu i zachodu. Poprzedni premier Jarosław Kaczyński pracował do wieczora i upadał na nos ze zmęczenia, premier Morawiecki haruje jak cyborg, jednak sąsiedzi tych polityków nie polubili.
Sowieci wycofując się z Polski zostawili u nas to, co mieli najcenniejszego – ogromną agenturę, której liczebność Oleg Gordijewski oceniał na ok. 30 tysięcy. Wprawdzie w USA i Niemczech sowieckich agentów było jeszcze więcej, ale w stosunku do liczby ludności byliśmy najbardziej nasyconym sowiecką agenturą krajem na świecie (a byli jeszcze agenci innych graczy...). Dziś po 30 latach ci ludzie nie zniknęli – podobnie jak komunistyczna kasta sędziowska -środowisko to się replikuje i dalej trwa mimo przemiany pokoleń. To dlatego nasze życie polityczne wygląda tak, jak wygląda i dlatego tak ciężko jest nam „wybić się na niepodległość”.


Skąd się biorą „ludzie rozumiejący Rosję”?
Są tylko dwa kraje europejskie, w których przyjaźń z Rosją wynika z przesłanek historycznych – Bułgaria wyzwolona przez Rosję z kilkuwiekowej niewoli tureckiej (zresztą przy znacznym udziale poborowych z Królestwa Polskiego), oraz Serbia, w obronie której Rosja zdecydowała się na udział w Wielkiej Wojnie 1914 roku. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu atrakcyjność idei komunizmu umiejętnie wykorzystana do szerzenia imperializmu rosyjskiego, przysparzała ZSRR wielu zwolenników na świecie. Dziś, po zbankrutowaniu tej zbrodniczej idei, współcześni sowieci pozyskują swoich miłośników bardziej prozaicznie - oferując korzyści majątkowe lub prestiżowe.

W Niemczech finansowanie łapówek i rozliczanie sum przeznaczanych na korumpowanie polskich urzędników państwowych wymagało sporej pomysłowości, ale najmniejszych problemów z pozyskaniem i zaksięgowaniem ogromnych sum na utrzymywanie „przyjaciół Rosji” na całym świecie nigdy nie mieli Rosjanie. Kierowali się oni zawsze wskazaniami chińskiego starożytnego teoretyka wojny Sun Tzu:

„Nie szczędźcie obietnic i podarunków, żeby zdobyć wiadomości. Nie żałujcie pieniędzy, bo pieniądz w ten sposób wydany, zwróci się stukrotnie”.
Etap zdobywania informacji współcześni sowieci mają już za sobą – teraz koncentrują się na plasowaniu „swoich” ludzi w strukturach administracji państwowej zaatakowanych państw, w międzynarodowych organizacjach, federacjach sportowych itp. Najlepiej na kierowniczych, decyzyjnych stanowiskach.
Anatolij Golicyn pisał, że do opanowania państwa wielkości Finlandii wystarczy 800 osób. Ich wielka skuteczność wynika z faktu, że działają oni w sieci, w sposób zorganizowany, stosując metody naukowe wypracowane w Instytucie Skutecznej Polityki słynnej uczelni dyplomatyczno – szpiegowskiej MGiMO.

Aby osiągnąć swoje cele Rosjanie nie wahają się używać „mokrej roboty”. Golicyn przytacza sprawozdanie Żenichowa, byłego rezydenta KGB w Finlandii. Przedstawił on historię prowadzonego przez siebie agenta, który pełnił wysokie stanowisko państwowe i w pewnym okresie w kampanii wyborczej był zagrożony przez konkurenta, antykomunistycznego socjaldemokratę. Wkrótce więc ten konkurent został otruty przez zaufanego agenta KGB.

Dzięki powiązaniu metod naukowych z gangsterskimi Rosjanie mają ogromną siłę sprawczą w doborze kadr przywódczych zarówno w poszczególnych państwach Unii Europejskiej, jak i w całej unijnej administracji. W życiorysach wielu czołowych polityków UE "ruski ślad" dosłownie bije po oczach. Ilu agentów (czy tylko lobbystów) rosyjskich może być wśród tysięcy unijnych urzędników? Zatrudniona w administracji UE córka Dymitra Pieskowa – bliskiego współpracownika Putina - jest tutaj skrajnym przypadkiem, ale z pewnością nie jedynym. Od szeregowych urzędników oczywiście ważniejsi są ludzie na czołowych stanowiskach zaprzyjaźnieni z rosyjskimi politykami, a tak się złożyło, że właśnie ci należą do największych krytyków polskiego rządu i są fanatycznie zdeterminowani w walce o "praworządność" w Polsce.

Niewątpliwie świadomość posiadania "zasobów kadrowych" w kluczowych miejscach decyzyjnych krajów demokratycznych i unijnej administracji była jedną z ważnych przesłanek, która skłoniła Władimira Putina, aby właśnie teraz podjąć próbę "wyrzucenia na śmietnik historii" zachodnich demokracji (a także chrześcijańskiej cywilizacji).

W Wielkiej Brytanii ukazał się bulwersujący raport, w którym stwierdzono, że rząd jest "chronicznie i systemowo" niezdolny do przeciwdziałania rosyjskiej infiltracji. Okazało się także, że wielu lordów z Izby Lordów ma biznesowe powiązania z rosyjskimi przedsiębiorcami, lub wręcz ma swoje biznesy w Rosji. Zachodnia demokracja jest bezzębna, bo brakuje narzędzi prawnych, by się bronić.
Zdaniem Golicyna najważniejszą kwestią jest, czy w miarę szybko znajdą się ludzie zdający sobie sprawę z destrukcji systemu władzy na Zachodzie i zorientują się w mistyfikacji „pierestrojki”. Sądzi on, że taki punkt w końcu nastąpi, ale wtedy może już być za późno.

Rosjanie są w stanie zorganizować pożar w amerykańskim terminalu LNG i strajk związków zawodowych na platformach wiertniczych w Norwegii, ale ich siłę sprawczą najlepiej widać w „polityce kadrowej” czyli zdolności do skutecznego promowania miłych sobie polityków.

Współinicjatorka Trójmorza, blisko współpracująca z Polską prezydent Chorwacji Kolinda Grabar Kitarovic, po 5 latach urzędowania przegrała wybory ustępując miejsce prorosyjskiemu socjaldemokracie Milanovicowi, który później dał się poznać jako przeciwnik przyjęcia do NATO Szwecji i Finlandii.
Premier Słowenii Janez Jansa był niemiły wobec Federacji Rosyjskiej – naprzód wydalił 33 rosyjskich dyplomatów, a później pojechał do Kijowa w towarzystwie premiera Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego na wyprawę nazwaną przez polskie media "błazenadą Kaczyńskiego". Wówczas premierzy byli pierwszymi zagranicznymi dyplomatami, którzy pojawili się w stolicy Ukrainy, gdy miasto otoczone było z trzech stron przez wojska rosyjskie. Jednak Jansa wypadł z polityki, bo w najbliższych wyborach, na dwa tygodnie przed rozpoczęciem kampanii wyborczej powstała nowa partia o nazwie Ruch Wolności pod przywódstwem Roberta Goloba i właśnie jemu elektorat powierzył kierowanie krajem.
Największym politycznym zwycięstwem Rosji było jednak ustąpienie Borisa Johnsona – polityka najbardziej zdecydowanie popierającego Ukrainę. Jako pretekstu do ataków na niego użyto nieformalnych spotkań w ogrodach urzędu premiera w czasie obowiązywania lockdownu. Ktoś te spotkania organizował, ktoś dokładnie dokumentował i nagłośnił sprawę w mediach. Ponoć na jednym spotkaniu doszło do bójki, na innym ktoś nadużył alkoholu i zwymiotował. Niechętne Johnsonowi telewizje BBC i Sky News "grzały" temat miesiącami pokazując m. in. sondy uliczne w których przypadkowi przechodnie zgodnym chórem wyrażali opinie typu "powinien odejść", "zawiódł zaufanie" itp. W wyniku dochodzenia kryminalnego ukarano winnych grzywnami, powołano specjalną komisję rządową w celu wyjaśnienia nieprawidłowości, a w końcu zgłoszono względem premiera wotum nieufności, które Johnson w głosowaniu przetrwał. Nie przetrwał natomiast kolejnego zarzutu – nominacji polityka, który molestował mężczyzn.
Skutkiem upadku rządu Mario Draghiego we Włoszech, oprócz miłego sowietom chaosu w dużym europejskim kraju, jest wstrzymanie pomocy wojskowej dla Ukrainy.

Jak dotąd nie udało się zmienić tylko polskiego rządu, ale prace trwają.
https://niepoprawni.pl/blog/leopold/euroazja-w-budowi...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Niedziela, 31 lipca 2022 17:23:07
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Zawartość Niemca w polskim cukrze…

Gdyby zmierzyć zawartość Niemca w polskim cukrze, to dzięki „błogosławionym rządom” Niemców i ich pro-niemieckich kolaborantów w Polsce – zawartość Niemca w polskim cukrze osiągnęła 40%! Jest to wartość wystarczająca, by zrobić panikę na polskim rynku cukru. Panikę tak wielką, by cena cukru w Polsce osiągnęła wartość dwukrotnie większą niż w samych Niemczech!

Ostatnia cukrownia w Polsce została zbudowana „za Gierka”, w Ropczycach w 1979. W 1989 było 78 cukrowni, w 1996 zamknięto 2. W roku 1997 w Polsce funkcjonowało 76 cukrowni i do roku 2001 nie zamknięto żadnej. Obecnie jest 18. Do 1996 wszystkie cukrownie były własnością Skarbu Państwa. W 1997 roku, za rządów Buzka, z Balcerowiczem na czele finansów, rozpoczął się zmasowany atak prywatyzacyjny. Do 2003 roku w rękach zagranicznych, głównie niemieckich znalazło się 49 z 76 cukrowni (65%). Od 2001 rozpoczęło się masowe zamykanie cukrowni. Tak masowe, że w kampanii cukrowniczej 2006/07 z 12 cukrowni Pfeifer & Langen pracowały 4 czyli 33%, Sudzucker z 22, 10, czyli 45%, Nordzucker z 6, 2, czyli 33%, a z BSO 2 z 10, czyli 20%. Tu uwaga, choć cukrownie były zamknięte, nie zostały zlikwidowane, czyli można je było teoretycznie w każdej chwili powtórnie uruchomić. Sumując, do 2006 roku nie zlikwidowano ani jednej cukrowni w Polsce. Czy to nie wydaje się dziwne, że kapitalistyczne, czyli nastawione na zysk niemieckie koncerny przez 5 lat trzymają niepracujące zakłady, jako aktywa? Przecież utrzymanie tych cukrowni, zabezpieczenie itd. musiało generować olbrzymie koszty. I zamrożony kapitał też nie pracował, choć mógłby , prawda?. Z logicznego i finansowego punktu widzenia, te działania koncernów należałoby uznać za całkowicie pozbawione sensu. A nawet za działanie na własną szkodę i sabotaż. No chyba, że.., no właśnie co?. No chyba, że założymy, że koncerny nie działały na własną szkodę. Że wiedziały, że trzymanie przez 5 lat zamkniętych cukrowni i ponoszenie kosztów się jednak opłaci. Jak się okazało, Unia Europejska wprowadziła dyrektywę, dzięki której Niemcy otrzymali za zakupione za grosze polskie cukrownie rekompensatę za brak produkcji cukru: za każdą wycofaną tonę wypłacono rekompensatę z funduszu restrukturyzacyjnego w wysokości 730 EUR/t ! – ujawnia salon24 ( https://www.salon24.pl/u/statystyk/719923,jak-niemcy-... is external)).

Czy Polacy – atakowani zewsząd za swoją nieufność wobec kierowanej przez Niemców Unii Europejskiej – dostrzegli już w swej większości, że celem Niemców i ich V kolumny w Polsce była, jest i będzie likwidacja Polski jako państwa? Bo jaki był cel likwidacji polskich stoczni, które już za Gierka potrafiły budować gazowce? Czy Polacy pamiętają, jak błogosławiony przez Niemców Donald Tusk, wraz ze swym przybocznym Gradem ściemniali „prywatyzację” polskich stoczni przy pomocy zmyślonego Kataru tylko po to, by w końcu polskie stocznie zlikwidować?

Czy Polacy pamiętają, jakie nagrody otrzymał Donald Tusk od Niemców i nie dotyczyło to tylko nagrody im. Walthera Rathenaua za „pogłębianie współpracy polsko-niemieckiej”. To właśnie Rathenau podpisał w 1922 roku układ z Rosją radziecką w Rapallo!

Donald Tusk nie zdążył jednak dokończyć dzieła takiego „pogłębienia współpracy polsko-niemieckiej”, by Polska przestała istnieć – zgodnie z układem w Rapallo. Tusk musiał z Polski uciekać pod opiekę Niemców po ujawnieniu, że jego rząd był teoretyczny, „pieniędzy” w kasie państwa nie było i miało już nie być, zaś z jedynych inwestycji pozostał po rządach PO-PSL tylko „ch…,d… i kamieni kupa.

Tusk jest więc ostatnią dla Niemców nadzieją na dalsze „pogłębienie współpracy polsko-niemieckiej”. Tuskowi bowiem – tak jak Hitlerowi sprzyja koniunktura. Tak jak za Hitlera jest inflacja, pojawiły się też bojówki….

Wystarczy więc tylko wzniecić w Polsce pożar. Choćby w zagranicznych dyskontach, gdzie nagle zabrakło cukru…
https://niepoprawni.pl/blog/kapitan-nemo/zawartosc-ni...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Niedziela, 31 lipca 2022 17:28:19
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Powstanie Warszawskie nie wybucha - historia alternatywa.
Co powiedzieliby (co pisaliby) dzisiaj nasi "realiści" ?

o nie jest notka o przyczynach, przebiegu czy o skutkach Powstania Warszawskiego ale jak sugeruje tytuł alternatywa wersja historii w której ono nie wybuchło albo (co pokażę na koniec) zostało przerwane niemal natychmiast bo już rankiem 2-go sierpnia.

Jednak wszyscy wiemy doskonale, że powstanie wybuchło wiemy też co było dalej ale gdyby ta historia potoczyła się inaczej, gdyby Leopold Okulicki nie wywierał presji na Bora Komorowskiego, a szef Okręgu Warszawskiego (wtedy jeszcze) pułkownik Antoni Chruścuel "Monter" (w odpowiedzi na zarządzanie gubernatora Fischera o stawieniu się do robót fortyfikacyjnych stu tysięcy Warszawiaków) samowolnie nie oglosił pod koniec lipca pogotowia bojowego[1] mogłoby być inaczej...Warszawa i kwiat jej młodzieży mogłaby ocaleć ...ale czy na pewno ?


Przyjrzyjmy się faktom i ( dosyć pobieżnie, bo to nie rozprawa naukowa ) sytuacji jaka wytworzyła się pod koniec lipca 1944 roku.


Rozbicie niemieckiej Grupy Armii Środek w wyniku operacji "Bagration" doprowadziło do powstania wyrwy na froncie wschodnim w którą wlały się wojska marszałka Rokossowskiego i w drugiej połowie lipca 1944 rozpoczęły rajd ku Warszawie (to wtedy mieszkańcy stolicy na własne oczy widzieli wlokące się w bezładzie przez miasto kolumny rozbitych jednostek niemieckich oraz uciekających w popłochu folksdojczy i urzędników aparatu okupanta) jednak rozkaz Stalina spowodował, że prące ku Wiśle wojska 1 Frontu Białoruskiego musiały skierować się na Lublin (w którym Józef Wassirionowicz postanowił zainstalować komunistyczny rząd dla "nowej" Polski).

Kilka dni zwłoki sprawiły jednak, że mocno poturbowani i przetrzebieni Niemcy złapali oddech i mogli wreszcie zorganizować obronę na przedpolu Warszawy w wyniku czego spóźnione już o te kilka dni korpusy 2-iej sowieckiej armii pancernej na jej przedmieściach zostały zdziesiątkowane.


Alternatywa - wariant A - "Krasnoarmiejcy zajmują Warszawę" jak tylko szybko było to możliwe.


Marszałek Rokossowski nie zostaje zmuszony rozkazem z Moskwy do przekierowania głównego natarcia na Lublin (bo Stalin postanawia jednak "zagarnąć całą pulę" i zainstalować PKWN nie gdzieś na prowincji ale w samej stolicy Polski) i jeszcze przed końcem lipca 1944 roku wjeżdża do Warszawy wprost na karkach uciekajacych w popłochu Niemców.

Powstanie nie wybucha ... [Nie zdążono przeprowadzić koncentracji oddziałów AK, wydać im broni ani zająć pozycji wyjściowych do ataku ... (w rzeczywistości -o czym wspominam wyżej- stan pogotowia ogłoszono kilka dni przed godziną "W"...) podkreślam tutaj, że rozpoczęcie walk w milionowym mieście to jest proces który wymaga przygotowań i nie dzieje się on w jeden dzień].

Obecny w Warszawie aparat PPR, bojówki AL przy pomocy agentury która już od dłuższego czasu penetrowała AK od środka z potężnym wsparciem NKWD najczęściej podstępem (w pierwszej kolejności) wyłapują kierownictwo państwa podziemnego a potem aresztują i wywożą w nieznanym kierunku tylu młodych akowców ilu tylko uznają za konieczne.

Taka "Obława Augustowska" tylko w dużo większej skali.

Co wtedy po kilkudziesięciu latach kiedy Sowiety upadły pod ciężarem własnych błędów pisaliby nasi "realiści" ... ?

Pisaliby by dokładnie wszystko na odwrót w stosunku do tego co piszą teraz, a mianowicie, że kierownictwo państwa podziemnego nie podejmując walki nie wykorzystało jedynej nadarzającej się okazji jaka wytworzyła się w trzeciej dekadzie lipca 1944 roku w wyniku rozbicia wojsk niemieckich na wschód od Wisły oraz pozwoliło wjechać Armii Czerwonej do Warszawy i de facto podarować ją komunistom, którzy spacyfikowali obóz niepodległościowy w samym sercu Polski.

Tak by pisali ... !

Alternatywa - wariant B - "Festung Warschau"


Niemcy (jak to było w istocie) w wyniku opóźnienia rajdu wojsk Rokossowskiego na Warszawę złapawszy odech (jw.) w ciągu kilku dni jakie "podarował" im Stalin organizują skuteczną obronę na przedpolu polskiej stolicy.

27 lipca Hitler (tak bylo w istocie) ogłasza Warszawę TWIERDZĄ, zaś gubernator Fischer zarządza stawienie się do prac fortyfikacyjnych stu tysięcy Warszawiaków w wieku od 17 do 65 lat.

Ze względu na kluczowe znaczenie Warszawy (ostatni duży węzeł kolejowo-drogowy na kierunku berlińskim jak i ostatnia duża przeprawa wodna przed linią Odry) dowództwo niemieckie postanawia bronić jej wszelkimi sposobami (i faktycznie realizuje to nawet w obliczu walk w samym mieście co miało miejsce w rzeczywistości).
Po opanowaniu paniki z dni 22-25 lipca Niemcy (co też stało się faktycznie) wzmacniają garnizon warszawski i (w alternatywnej wersji historii) zgodnie z rozkazem Hitlera (jak wcześniej w Mińsku Litewskim) zamykają się w mieście, i albo wypedzają mieszkańców Warszawy a część z nich mordują, albo pozwalają im ginąć pod sowieckim ostrzałem w trakcie kolejnych szturmów Armii Czerwonej.
Miasto powoli obraca się w gruzy grzebiące niemieckich obrońców "Festung Warschau" i pozostałej w nim ludności polskiej.


I co wtedy po latach piszą nasi "realisci" ...?


Piszą dokładnie wszystko na odwrót w stosunku do tego co piszą teraz, a mianowicie, że: kierownictwo państwa podziemnego nie decydując się na walkę o Warszawę kiedy Armia Czerwona pancernym taranem dobijała się do jej bram i nie odciążywszy Sowietów umożliwiło usztywnienie niemieckiej obrony, przedłużenie walk o miasto i w efekcie zamienienie go w morze gruzów...Tak by pisali !


I trzecia "alternatywa" ...


Alternatywa - Wariant C ... bitwa "poza rogatkami" Warszawy czyli pogrom grupy "Kampinos" tylko w większej skali albo "Warszawa Zdradzona".


Niektórzy historycy podają informacje o zamiarze opuszczenia Warszawy przez oddziały Armii Krajowej wraz z jej Komendą Główną na drugi dzień po fiasku akcji z 1 sierpnia kiedy to nie udało się powstańcom opanować zdecydowanej większości celów niezbędnych do przejęcia pełnej kontroli nad miastem.

Załóżmy, że tak się stało (faktycznie niektóre oddziały wycofały się wtedy poza stolicę do Puszczy Kampinoskiej).

Armia Krajowa wychodzi, a raczej przebija się do Puszczy Kampinoskiej i w ciągu kilku dni zostaje zmasakrowana przez lotnictwo i nadciągajace od Zachodu wojska niemieckie zdążajace do Warszawy.

Młodzież z "Parasola", "Miotły" i "Zośki" wytropiona z powietrza ginie na leśnych duktach i polanach (powtórka z września 39), a w samym mieście Niemcy przeprowadzają pacyfikację (muszą być pewni, że nie ma w nim już żadnych "bandytów") a ocalałych wypędzają precz żeby nie przeszkadzali w czasie obrony "Festung Warschau" .


Co na to powiedzieliby nasi "realiści" ...? Ano nazwaliby to "ucieczką z pola walki", "oddaniem miasta i jego mieszkańców na krwawą zemstę Niemców" ... a obok książki "Wołyń zdradzony" (gdzie jej autor nie do końca zgodnie z faktami wytyka Armii Krajowej, że ta "pozostawiła" bezbronną ludność polską na pastwę uzbrojonej UPA) furorę na rynku robiła by książka "Warszawa zdradzona ! 44" . A Polacy (jeżeli chodzi o historię - w większości ignoranci) łykaliby te "mądrości" niczym ryba wodę.



Nie będę przedłużał ... nie mam zamiaru pastwić się dalej nad tymi, którzy robią wszystko żeby obrzydzić nam Powstanie Warszawskie, żeby złamać w nas wolę walki kiedy istnieje chociażby cień szansy na zwycięstwo (nb. gdyby w lutym AD 2022 Ukraińcy mieli takich przywódców jakimi są nasi "realiści" to Kijów padłby już po dwóch dniach a we Lwowie Rosjanie organizowaliby dzisiaj łapanki i wywózki "nacjonalistów" w nieznanym kierunku)


Tak więc w dniach kiedy wspominamy tamten zryw nie potrzeba więcej słów poza krótkim: ... CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM ! ...


[1] ... pogotowie bojowe w razie odwlekania rozkazu o rozpoczęciu walk groziło dekonspiracją oddziałów koncentrujących się w wyznaczonych dla siebie rejonach i ich zdecydowaną likwidacją przez Niemców dlatego już następnego dnia Komendant Główny AK poleca "złagodzić stopień pogotowia" - ale tą przedwczesną decyzją " Montera" "kości zostały rzucone".
https://www.salon24.pl/u/jamachabeusz/1242404,powstan...
Żabodukt Postów: 78393
kumak
Żabodukt, postów: 78393
Niedziela, 31 lipca 2022 17:56:51
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Nowak powiadacie? https://www.facebook.com/photo/?fbid=10210557145320767&...
https://www.facebook.com/photo?fbid=10210557145640775&a...

Zaloguj się aby uczestniczyć w dyskusji oraz uzyskać dostęp do większej ilości wątków na tym forum.

Aktualności

OK