Z początkiem obecnego sezonu wyborczego nasz geniusz zauważył, iż na polskiej polityce też da się zarobić. Tylko trzeba utrafić w odpowiedni moment wejścia filmu na ekrany kin. Wówczas jego darmową promocją zajmą się sami politycy oraz media toczące boje w ich interesie. Już na początek wykonał znakomity manewr wmawiając wszystkim, że swym dziełem zaatakuje PiS, a scenariusz został wykradziony przez agentów Kaczyńskiego. Logiczne, bo nadal większość komercyjnych mediów lubi przywalić w Prawo i Sprawiedliwość. Złakniona jakiejkolwiek nadziei opozycja sprawia wrażenie, że dała się na to nabrać. Sympatyzujące z nią media już się nabrały. Bardzo w tym pomógł Jarosław Kaczyński, mówiąc dokładnie to, co Vega chciał usłyszeć (no chyba, że Vega mówi to, co chciałby usłyszeć Kaczyński?) Zsumowanie tych szczegółów winno miłośnikom teorii spiskowych dać do myślenia. Zwłaszcza, gdy podejrzewają (jak Tomasz Piątek), że za wszystkimi spiskami stoi Putin lub ewentualnie Jarosław.
Co znajdzie się w filmie Vegi łatwo zgadnąć. Reżyser ma zawsze tę samą metodę pracy. Zbiera roczniki "Faktu" i "Super Expressu" z kilku ostatnich lat, po czym wycina artykuły tematycznie związane z tytułem filmu. W drugim etapie, drogą losowania wybiera 61 historii, tak aby starczyły na scenariusz 122 minutowej fabuły. W tym samym czasie jego asystent wycina nożyczkami dialogi z kupionych na Krakowskim Przedmieściu starych książek: Alistaira MacLeana, Karola Maya i Margaret Mitchell. Przy czym nie wybiera ich losowo, lecz tnie te, jakie wpadną mu w oko. Potem są one łączone w przypadkowych kombinacjach razem z artykułami z tabloidów. Czasami to zgrzyta, jak w "Botoksie”, gdy np. artykuł z „Faktu” o korumpowaniu lekarzy przez koncerny farmaceutyczne mieszał się z dialogami wyciętymi z książki, na ucho - Małgorzaty Musierowicz. No, ale skoro widz kocha takie kino, trudno mu odmawiać przyjemności.
W filmie "Polityka" dostanie do obejrzenia to, co wyczytał w brukowcach przez ostatnie kilka lat. Czyli będzie w nim: przemoc, defraudacje, wszelkie nadużycia, seks i wielkie pieniądze. Acz jest nadzieja, że tym razem przynajmniej owczarek niemiecki uniknie molestowania, bo brukowce nadal nie łączą polskich polityków z zoofilią. Natomiast wszystko inne, co złe, jak najbardziej. Widz obejrzy, a potem i tak zagłosuje, jak wcześniej zamierzał. Natomiast Patryk Vega przeliczy miliony i będzie mógł sobie pogratulować, iż w odwrotności do Eda Wooda nie umrze, zmagając się z nędzą i rozpaczą. "I ja też. I ja też!" – mógłby napisać mu w gratulacjach dla zwycięzcy sezonu wyborczego, przesłanych z Brukseli, dawny lider nieistniejącej "Wiosny".
https://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/600781,felieto...