Miał na imię Turki i był z Jemenu.
Kiedy napisał po raz pierwszy, we wrześniu - był po kolejnej swojej wywózce. Pinezka wskazywała Białoruś. Strefę śmierci. Mówił, że nie jedli nic od 4 dni, że nie mają wody i proszą o pomoc.
Nie mogliśmy nic zrobić.
Od miejsca w którym był, do granicy polskiej zony, gdzie mogliśmy mu pomóc - było kilka kilometrów gęstej puszczy. Takie kilka kilometrów to duży wysiłek i dla zdrowego, silnego człowieka. W dobrych butach i grubej kurtce. A on ich nie miał.
10 dni później napisał z zupełnie innego miejsca. Białorusini przewieźli ich pod inną "śluzę" - punkt przerzutowy przez granicę.
Pisał, że od dwóch tygodni dni jedzą liście* z drzew i piją wodę z rowu. Że jest ich już tylko 16 i że umierają.
Przysłał pinezkę.
Byli tuż poza zoną. W zagajniku otoczonym gospodarstwami.
Na ratunek - z rzeczami, wodą i jedzeniem ruszyła grupa łódzka z Grupy Granica. Za nimi - trzymając spory dystans - amerykańska telewizja. Jeśli była dla tych Jemeńczyków jakakolwiek szansa na to, by zmusić straż graniczną do rozpoczęcia procedury azylowej i uratowanie im życia - to jest nim albo obecność RPO albo wielkich mediów.
"Bądź cierpliwy. Jedziemy. Znajdziemy was, Mamy jedzenie i wodę. Nie zmieniaj lokalizacji. Nie zmieniaj lokalizacji i oszczędzaj baterie. Odezwę się za 3,5 godziny"
Samochód był zatrzymywany przez patrole. Byliśmy na miejscu przed północą.
"Nie widzę Was" - pisał. - "Gdzie jesteście?"
"Jest nas tu 3. Reszta jest w pobliżu".
Potem okazało się, że siłę na to, by tu dotrzeć miało tylko tych 3-ech kredowobiałych chłopaków, którzy nie mogli ustać na nogach. "Reszta" - to byli ich towarzysze - wciąż na Białorusi.
"Gwiżdżemy. Słuchaj nas. Głośno gwiżdżemy" a potem tylko sygnał, że ich znaleźli.
Reszta jest w materiale w komentarzu.
Dwóch jego kolegów wykorzystało szansę na swój ratunek i po wezwaniu SG, przy wsparciu silnych świateł amerykańskiej TV - złożyło ustnie swoje wnioski o azyl na terenie Polski.
Dzień później jedna z prawniczek Grupy Granica przesłała zdjęcia z placówki. Machali i uśmiechali się do aparatu. Mieli swetry i kurtki. Żyli.
On się na to nie zdecydował. Mówił,że tam, po drugiej stronie umierają jego przyjaciele, brat.
Że nie może ich zostawić. Wolontariusze zapakowali mu do plecaka tyle jedzenia, ile tylko mógł unieść , a on - słaniając się trochę - wyruszył w wielogodzinną podróż powrotną za druty.
Cieszył się, gdy się dowiedział, że jego kolegom się udało.
Pytał, czy im wszystkim się uda. Czy, jak ich przyprowadzi do Polski - to strażnicy tym razem zabiorą ich do prawdziwego obozu. Czy przeżyją.
Tego nikt z nas nie wiedział. Szanse były znikome.
Dwa dni później napisał, że rusza. Że zdecydował się i on i jeszcze kilka osób.
Ekipa ugotowała kaszę. Na info czekał TVN i GW. Nie było wielkiej amerykańskiej stacji, ale wciąż były to duże media.
Czekaliśmy, ale się nie odezwał. Przestał odczytywać nasze wiadomości.
Następnego dnia też.
I następnego.
Nie wszystkim się udaje.
https://youtu.be/oRdqxFb5vlU
.
.
.
.
.
.
Do czasu przegłosowania poprawek senackich i podpisania przez prezydenta ustawy zezwalającej na wywózki dorosłych i dzieci na granicę - obowiązuje w naszym kraju ustawa z 2003 r. oparta m.in o Konwencję Genewską z 1951 r.
Ustawodawca przewidział w niej masowe migracje i na ich wypadek ustanowił "deklarację" złożenia wniosku o międzynarodową ochronę - nie określając - gdzie złożenie owej deklaracji ma się odbyć: na przejściu granicznym, w lesie czy na rozstaju dróg. Dał aż 10 dni na to, by cudzoziemiec po DEKLARACJI złożył w stosownym urzędzie właściwy wniosek.
USTAWA z dnia 13 czerwca 2003 r.
o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP
(...)
Art 28 p. 5
W przypadkach, o których mowa w ust. 1 lub 2, przyjęcie wniosku
o udzielenie ochrony międzynarodowej i jego rejestracja następują niezwłocznie,
nie później jednak niż w terminie 3 dni roboczych od dnia przyjęcia DEKLARACJI
zamiaru złożenia takiego wniosku, a w razie MASOWEGO NAPŁYWU CUDZOZIEMCÓW na
terytorium RP w celu uzyskania ochrony międzynarodowej
– w terminie 10 dni roboczych.
(...)
Art. 29. (...)
2. Organ Straży Granicznej, na wniosek lub za zgodą wnioskodawcy,
zapewnia przedstawicielom organizacji międzynarodowych lub pozarządowych
zajmujących się udzielaniem pomocy cudzoziemcom, w tym pomocy prawnej,
dostęp do wnioskodawcy, który złożył wniosek o udzielenie ochrony
międzynarodowej w przejściu granicznym.
Państwo, które nie przyjmuje deklaracji od uchodźców i nie pozwala na dostęp do nich NGOsom łamie swoje własne prawo.
Łamie prawo każdy strażnik, żołnierz, policjant.