Zaciska się pętla wokół premiera. W kluczowych obszarach działalności rządu Mateusz Morawiecki znajduje się pod ostrzałem radykałów na czele ze swym śmiertelnym wrogiem Zbigniewem Ziobrą. To działania ludzi Ziobry, zabiegających o elektorat antyszczepionkowy, utrudniają Morawieckiemu przygotowanie strategii walki z koronawirusem. To także ziobryści popychają Morawieckiego do konfliktu z Unią wokół rosnących cen energii, próbując obsadzić premiera w roli odpowiedzialnego za drastyczne podwyżki, które ruszą od nowego roku. To wreszcie Ziobro lansuje projekt drastycznych zmian w sądach, które rozsierdzą Brukselę i mogą przyczynić się do wstrzymania pomocy unijnej — za co znów politycznie oberwie Morawiecki. Ziobro ma wsparcie swej wieloletniej sojuszniczki, sfrustrowanej utratą stanowiska byłej premier Beaty Szydło. Taktycznie wspomagają ich minister skarbu Jacek Sasin, a także szef MON Mariusz Błaszczak. Ta specyficzna "banda czworga" liczy na korzyści w razie kłopotów premiera lub po prostu chce się na nim zemścić. Dysponujący kruchą większością PiS rozgląda się za wzmocnieniami. Na celowniku obozu władzy znalazło się kilku polityków PSL, zwłaszcza tych, którzy robią interesy z państwem i przez to od państwa zależą. W szeregach ludowców — zwłaszcza dużych przedsiębiorców z branży spożywczej — zapanowała panika: obawiają się, że stracą rządowe kontrakty. Efektem tej sytuacji są zmiany we władzach PSL. Na niedawnym kongresie partii Władysław Kosiniak-Kamysz co prawda obronił prezesurę z imponującym wynikiem, ale jednocześnie delegaci dobrali mu wymagającego recenzenta — byłego premiera i lidera PSL Waldemara Pawlaka, który został szefem Rady Naczelnej PSL. To rodzaj rady nadzorczej, która może nawet wymienić prezesa partii. W partyjnych szeregach słychać, że życzliwy PiS Pawlak ma tonować antyrządową retorykę Kosiniaka-Kamysza, a po wyborach może popychać ludowców w objęcia Kaczyńskiego. W przedświątecznym "Stanie po Burzy" nie może zabraknąć opowieści o miłości. Tym razem Agnieszka Burzyńska ("Fakt") oraz Andrzej Stankiewicz (Onet) dokonują egzegezy uczucia Jacka Kurskiego do jego nowej żony na bazie ich czułych wiadomości przesyłanych gorylom prezesa TVP, dotyczących zakupu czekoladek i lodów oraz sprawdzenia bezpieczeństwa kota w podwarszawskim bungalowie zakochanych.
Kumulacja podwyżek cen energii przy bardzo wysokiej inflacji, oznaczającej rosnącą drożyznę — ten koktajl może zabić Zjednoczoną Prawicę. Uderza bowiem w samo serce programu PiS — troskę o poprawę bytu przeciętnych Polaków. Przeciętni Polacy wściekli na drastyczne podwyżki, które odczują z dnia na dzień, mogą stracić sentyment do dobrego dziadka Kaczyńskiego, który dał im wcześniej po 500 zł na dziecko. Taka jest właśnie diagnoza ziobrystów, którzy od dekady próbowali grać w swym programie sprzeciwem wobec pakietów klimatycznych UE — ale dopiero teraz poczuli krew.
Ryzyko utraty władzy dotarło nawet do Kaczyńskiego. Dlatego prezes PiS dał zgodę, by w Sejmie przyjąć uchwałę domagającą się od UE zmiany polityki klimatycznej w kwestii emisji dwutlenku węgla. Ta uchwała postawiła premiera pod ścianą. Morawiecki na szczycie unijnym musiał domagać się zmian. A zmiany będą niebywale trudne, bo sprawy zaszły za daleko — i mają poparcie niemal wszystkich krajów UE. Jednocześnie podwyżki czają się za rogiem.
Morawiecki walczy z Ziobrą na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung". W niemieckiej gazecie napisał, że unijna polityka "nie wspiera sprawiedliwie polityki klimatycznej, a cenę za brak zmian w tym systemie zapłacą europejskie rodziny". Tak być nie musi — jeśli chodzi o miks energetyczny, Polska jest wyjątkowym krajem w UE i to w naszym kraju podwyżki mogą być najbardziej odczuwalne. Pan Zbyszek może zacierać ręce — chyba będzie jedynym Polakiem, który poczuje radość, płacąc więcej za prąd i gaz.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/stan...