Mnie nie chodzi o przekonywanie wierzącego, że bóg nie istnieje ani ateisty, że istnieje
A mi właśnie o to chodziło w wypowiedzi, do której na samym początku nawiązałeś. Na przykład użytkownik o nicku "czarownica", podający się za ateistę, wspomniał wcześniej, że nauka wyklucza istnienie Boga. Niestety nikt nie posiada wiedzy na temat tego czy Bóg istnieje czy też nie. Dlatego osoby wierzące WIERZĄ, że Bóg istnieje. Na tym polega wiara. Gdyby WIEDZIELI, że istnieje, to nie musieliby już w niego wierzyć.
Podany przez Ciebie jednostkowy przykład nie przesądza o dyskryminacyjnym charakterze państwa. Nauczycielka strzeliła gafę zadając taką pracę domową. Niestety taka jest mentalność niektórych ludzi. Na miejscu tego dziecka napisałbym obszerne wypracowanie w koncepcji, że JP II nie odegrał w moim życiu żadnej roli.
Uważam również że właśnie dyskryminacją jest wymaganie od rodziców dziecka nie chodzącego na religię zaświadczenia, kiedy prawo mówi odwrotnie.
Skoro prawo mówi odwrotnie, to państwo ustanawiające to prawo tym bardziej nie dopuszcza się dyskryminacji, a wręcz jej zapobiega. A jeżeli nauczyciel/dyrektor łamie prawo to są od tego odpowiednie organy.