13°C

46
Powietrze
Cóż... Bywało lepiej.

PM1: 18.33
PM25: 27.74 (84,84%)
PM10: 38.18 (184,96%)
Temperatura: 12.97°C
Ciśnienie: 1019.73 hPa
Wilgotność: 78.75%

Dane z 15.06.2025 02:00, airly.eu

Szczegółowe dane meteoroliczne z Mińska Maz. są dostępne na stacjameteommz.pl


facebook
REKLAMA

Forum

Pożyteczni idioci czy V kolumna - wnioski z historii

3186 postów
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Wtorek, 15 marca 2022 22:00:28
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
nikt nie kwestionuje ze wygrała w wyborach przy czym podsłuchiwała konkurencje a potem zrobiła bałagan z polskim prawodawstwem- wcześniej opanowała telewizję potem prasę- wszystko jak u Putina
gdzieś indziej Postów: 12966
michal1965
gdzieś indziej, postów: 12966
Wtorek, 15 marca 2022 22:07:54
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
@Policję , Panstwową Straż Pożarną, Wojska Obrony Terytorialnej, Służbę Zdrowia, PKP, Straż Graniczną itd na pomoc Ukraińcom postawili Tusk i TrzasKOwski?
Florka, TVNAZI mózg ci wypaliło.

Kumka i klony czerpią swoją wiedzę o świecie z g.w. i oko.cośtam. Gdyby któryś z nich był chociażby na dworcu w Przemyślu czy chociażby Centralnym to nie wypisywałby bzdetów.
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Wtorek, 15 marca 2022 22:09:26
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
tak było
Post edytowany
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Wtorek, 15 marca 2022 22:10:55
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Zastanawialiście się jak wygląda putinowska V kolumna w Polsce? A na przykład tak:
Post edytowany
gdzieś indziej Postów: 12966
michal1965
gdzieś indziej, postów: 12966
Wtorek, 15 marca 2022 22:12:02
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Tu nie ma co się zastanawiać. Wystarczy przeczytać Twoje nagłówki wrzutek.
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Wtorek, 15 marca 2022 22:22:21
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Czyli PiS robi szopkę propagandową bez konsultacji z UE...
Na dodatek Dworczyk na bieżąco informuje o położeniu pociągu. To taka nowoczesna, wojenna procedura bezpieczeństwa
Post edytowany
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Wtorek, 15 marca 2022 22:33:19
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Cichy sojusznik Putina.
Post edytowany
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Środa, 16 marca 2022 00:58:02
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Rząd #PiS dąży do III wojny światowej?!?
#PiS zapewnił, że podróż do Kijowa jest skonsultowana i skoordynowana z władzami Unii Europejskiej. Michał #Dworczyk wprost napisał, że delegacja reprezentuje wspólnotę.
Okazało się jednak, że jest to "indywidualna inicjatywa" Polski, do której przyłączyły się tylko Czechy i Słowenia.
Rzecznik rządu Piotr #Müller przekazał, że wizyta odbywa się "w porozumieniu z przewodniczącym Rady Europejskiej i przewodniczącą Komisji Europejskiej".
#Morawiecki zaś zapewnił o "skoordynowaniu działań" z władzami UE.
"Udajemy się tam w porozumieniu i koordynacji z Unią Europejską i jej NAJWAŻNIEJSZYMI PRZEDSTAWICIELAMI" – przekazał #Morawiecki.
Jak się okazało, wizyta nie tylko nie została skoordynowana, ale także miała wywołać wściekłość #Brukseli.
"Prywatnie wściekają się na tę wizytę, która może stać się 'iskrą dla III wojny światowej', jak to ujął jeden z urzędników" – przekazał dziennikarz Dave Keating.
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 3889
Silencium
Mińsk Mazowiecki, postów: 3889
Środa, 16 marca 2022 05:38:30
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Za to ryży z faszystami i komunistami w Budapeszcie. Pojechał w białej koszuli wrócił w czerwono-brunatnej. Jobbik partia proputinowska, ryży popiera?
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Środa, 16 marca 2022 08:16:04
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Macierewicz agentem Rosji jest?
Post edytowany
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Środa, 16 marca 2022 08:17:14
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
A czemu to Morawiecki i Kaczyński nie zabrali do Kijowa swoich bliskich przyjaciół ?
Post edytowany
Postów: 8369
Zolnierz
postów: 8369
Środa, 16 marca 2022 08:17:58
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Ryży ściska się z faszystami i komunistami w Bydapeszcie- Rapallo w 2022 roku. Myślałem, że historia ich czegoś nauczyła, ale nie. To są nieuki.
PS. A POdobno Ryży to historyk czy coś.
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Środa, 16 marca 2022 08:29:23
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Wicepremier miał źle założoną przypinkę z flagami Polski i Ukrainy. przypiął sobie flagi Mińska Mazowieckiego oraz Monako
Post edytowany 2 razy
Mińsk Mazowiecki Postów: 3889
Silencium
Mińsk Mazowiecki, postów: 3889
Środa, 16 marca 2022 08:56:59
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Dobrze że nie robił zdjęć z faszystami i komunistami jak ryży.
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Środa, 16 marca 2022 09:05:53
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Słupki,słupki,słupki...dla nich Kaczor pojechał bez tysięcy ochroniarzy stwarzać pozory. Tak jak braciszek na koniec marnej kadencji leciał do Smoleńska, o którym nigdy wcześniej nie pamiętał.
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 3026
Marian_Koniuszko
Mińsk Mazowiecki, postów: 3026
Środa, 16 marca 2022 09:07:23
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
pojechał bez tysięcy ochroniarzy
Skąd wiesz, że pojechali tam bez ochrony? Bo media o tym nie wspomniały?
Post edytowany
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Środa, 16 marca 2022 09:21:39
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
a gdzie tłumacz?
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 16 marca 2022 11:22:47
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
całe szczęście że to nie POpaprańcy decydują i oby nigdy więcej , skleroza i amnezja to dość POwszechne przypadki tak zwanych "POlityków" platformy obywatelskiej i komuchów różnej maści

Platforma Obywatelska rozmontowała polską armię likwidując pobór powszechny i stawiając tylko na armię zawodową. Dowództwa i sztaby pełne były dowódców i urzędników wojskowych, którzy produkowali tysiące, w większości nikomu niepotrzebnych, dokumentów w postaci rozkazów, pism, załączników, wniosków, próśb, planów, harmonogramów, strategii, wizji, misji itd., a w jednostkach brakuje żołnierzy.

Likwidacja powszechnego poboru oznacza, że Siły Zbrojne RP nie są w stanie wypełniać swojej konstytucyjnej misji obrony terytorium kraju (art. 26) – ani pośrednio przy wsparciu sił sojuszniczych NATO, ani tym bardziej bezpośrednio, czyli samodzielnie. Armia zawodowa jest też droższa. Wyszkolenie i utrzymanie zawodowego żołnierza w liczbie niezbędnej choćby do zatrzymania potencjalnego najeźdźcy i przysporzenia mu takich strat, aby musiał poważnie zastanowić się nad agresją, jest bardziej kosztowne niż armia poborowa.

AFGANISTAN

– Przez nieudolne zarządzanie polską armią narażano żołnierzy na niebezpieczeństwo. Śmierć kpt. Daniela Ambrozińskiego w Afganistanie sprowokowała otwartą krytykę dowództwa i rządzących polityków, którzy do takiego stanu doprowadzili. Żołnierze, którzy 10 sierpnia 2009 roku uczestniczyli w patrolu w Usman Khel w Afganistanie, podczas którego zginął kapitan Daniel Ambroziński, mówili o bardzo poważnych błędach dowództwa w zaplanowaniu akcji. Te błędy ich zdaniem doprowadziły do śmierci kapitana. Przemawiający nad trumną kpt. Ambrozińskiego dowódca wojsk lądowych gen. broni Waldemar Skrzypczak ostro skrytykował dowództwo i polityków mówiąc m.in.: „Dlaczego dopiero trzeba było śmierci kpt. Ambrozińskiego, by pomyślano o lepszym wyposażeniu i uzbrojeniu żołnierzy?”

Siostra poległego żołnierza sama zaczęła prowadzić własne śledztwo, ponieważ Ministerstwu Obrony Narodowej nie zależało na wyjaśnieniu sprawy. Twierdziła, że wyjaśnienie okoliczności śmierci jej brata było dla armii niewygodne. Domagała się wyjaśnienia wielu kwestii m.in. tego, dlaczego, wbrew wcześniejszym doniesieniom, przed śmiercią nikt nie reanimował jej brata oraz dlaczego kierowanie bazą Vulcan polskie dowództwo miało przekazać niedoświadczonemu młodszemu chorążemu Dariuszowi Zwolakowi. Według siostry kapitana chodziło o to, że kpt. Daniel Ambroziński i jego towarzysze stwarzali armii problemy. Wielokrotnie mieli bowiem domagać się np. wsparcia bojowego czy logistycznego.

– Niewygodny dla Platformy Obywatelskiej generał Waldemar Skrzypczak, który wszedł w ostry konflikt z ministrem obrony narodowej w sprawie zaniedbań wojskowych urzędników przy dostarczaniu sprzętu do Afganistanu, zaczął być inwigilowany przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Funkcjonariusze w urzędach miejskim, powiatowym i gminnym szukali informacji dotyczących majątku generała. Generał Waldemar Skrzypczak już po odejściu z wojska krytykował ministra Bogdana Klicha za decyzję wysłania polskiego kontyngentu do prowincji Ghazni w Afganistanie. Według generała Bogdan Klich ośmieszył tą decyzją polską armię, która nie była przygotowana do zapanowania nad prowincją. W efekcie Ghazni stała się jednym z najniebezpieczniejszych miejsc w Afganistanie.

– Śmierć innych pięciu polskich żołnierzy w Afganistanie spowodowana była eksplozją miny pod pojazdem M-ATV. Jakość tego pojazdu podważali Amerykanie. 61. Pułk Zmechanizowany armii USA uznał go za zbyt mało wytrzymały na miny podkładane przez talibów i dowództwo zakazało jego używania. Jak przyznali też wojskowi podłożenie ładunku było poważną operacją logistyczną. została ona przeprowadzona niemal na przedmieściach 140-tysięcznego miasta Ghazni, stolicy prowincji, silnie obsadzonej przez siły NATO i afgańskie. Niedostrzeżenie operacji rebeliantów to poważna wpadka wojskowych służb specjalnych.
– System satelitarnej łączności, z którego korzystali polscy żołnierze w Afganistanie, oparty był na urządzeniach wyprodukowanych przez Wojskowe Zakłady Łączności w Zegrzu oraz firmę TTComm z Mińska Mazowieckiego. Jak ustalił dziennik Rzeczpospolita, urządzenia te zostały skonfigurowane z dwoma satelitami. Pierwszy to EUTELSAT W6, który należy do mającej siedzibę we Francji spółki Eutelsat. Drugi – Yamal-202, będący własnością państwowego, rosyjskiego koncernu gazowego Gazprom. Przez tego ostatniego satelitę przesyłane były m.in. strategiczne informacje o działaniach polskich żołnierzy w Afganistanie. W tym o funkcjonowaniu tamtejszych komórek polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego.

KATASTROFY LOTNICZE

– Za kadencji Bogdana Klicha, jako ministra obrony narodowej, w katastrofach lotniczych w lotach niezwiązanych z działaniami bojowymi zginęło 121 osób. Doszło do dwóch największych katastrof w dziejach polskiego lotnictwa wojskowego. 23 stycznia 2008 roku podchodząc do lądowania na lotnisku w Mirosławcu rozbił się samolot CASA C295M. Zginęło 20 osób, czyli wszyscy znajdujący się na pokładzie, w tym wysocy rangą dowódcy Sił Powietrznych. Większość z nich wracała, z konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów. Była to trzecia pod względem liczby ofiar katastrofa w historii polskiego lotnictwa, a największa w polskim lotnictwie wojskowym.

Liczba wymienionych w raporcie wyjaśniającym przyczyny katastrofy nieprawidłowości mających wpływ na przyczynę katastrofy była imponująca. Komisja zakwalifikowała zdarzenie lotnicze do niewłaściwej organizacji lotów oraz niewłaściwej organizacji szkolenia lotniczego. Wpływ na zdarzenie miało niewłaściwe działanie służb lotów w zakresie kontroli ruchu lotniczego i kierowanie zabezpieczeniem przelotu spowodowane błędną oceną sytuacji i podjęciem niewłaściwej decyzji oraz nieprawidłowa, niezgodna z instrukcjami eksploatacja statku powietrznego przez załogę. Choć z raportu wynikało, że w locie do Mirosławca właściwie nic nie działo się zgodnie z przepisami, konsekwencje personalne wyciągnięte przez ministra Klicha wobec winnych tego stanu rzeczy okazały się symboliczne.

Wiceminister obrony Czesław Mroczek wyrzucił w 2009 roku z sejmowej podkomisji nadzwyczajnej, badającej proces szkolenia pilotów po katastrofie CASY, wojskowego eksperta majora Arkadiusza Szczęsnego, który sugerował posłom złożenie do prokuratury doniesienia na Bogdana Klicha za zaniedbania w systemie szkoleń. Major Arkadiusz Szczęsny sam złożył doniesienie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Ta odmówiła jednak wszczęcia postępowania, uzasadniając, że nie jest stroną on w sprawie.

Skandaliczne też były działania wobec rodzin ofiar wypadku CASY. Chodziło o zmuszenie ich do milczenia. Nie tylko zbierano kompromitujące ich materiały, ale także zastanawiano się nad ich publikacją w tabloidach. Świadkowie twierdzą, iż próbowano zdyskredytować wizerunek tych rodzin, które krytykowały MON i Siły Powietrzne.

27 lutego 2009 roku w czasie lotu treningowego pod Toruniem rozbił się śmigłowiec Mi-24D. Zginął jeden z członków załogi. Z analizy przyczyn katastrofy nie wyciągnięto żadnych wniosków, realnie zmieniających sytuację w szkoleniu lotniczym. 31 marca 2009 roku w locie treningowym rozbił się samolot An-28 Bryza 2-RF należący do 28. eskadry lotniczej. Wszystkie 4 osoby znajdujące się na pokładzie zginęły. Badania krwi i moczu instruktora kpt. pil. Marka Sz. wykryto THC, wskazujące na wcześniejsze zażycie przetworów konopi indyjskich. To że instruktor, który spowodował katastrofę zażywał narkotyki nikogo specjalnie nie zainteresowało. Prokuratura Wojskowa szybko umorzyła śledztwo, a Wojskowy Sąd Okręgowy nie uwzględnił zażalenia rodziny pilota, który zginął z powodu nieodpowiedzialności instruktora i jego przełożonych. Nikogo, w tym ministra Klicha, nie zainteresowało też, w jaki sposób przebiegało szkolenie pilota rozbitego samolotu.

W maju 2009 roku Sejm RP powołał podkomisję do zbadania zaniedbań w Lotnictwie Wojskowym RP. Jej ekspert, znakomity pilot Major Arkadiusz Szczęsny napisał: „Świadome narażanie przez MON naszych Żołnierzy na niebezpieczeństwo utraty życia jest niedopuszczalnym łamaniem prawa”! Gdy Major Szczęsny poprosił podkomisję o przekazanie sprawy Prokuraturze, został odwołany z funkcji eksperta.

10 kwietnia 2010 roku przy podejściu do lądowania na lotnisku pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M. Zginęło 96 osób znajdujących się na jego pokładzie, w tym dwaj Prezydenci RP, wiele ważnych osobistości życia publicznego, najwyżsi rangą dowódcy wojskowi, weterani walk o niepodległą Polskę, osoby im towarzyszące i załoga samolotu. Niezależnie od tego czy katastrofa smoleńska była wypadkiem czy zamachem, Platforma Obywatelska, a zwłaszcza współpracownicy premiera Donalda Tuska ponoszą odpowiedzialność za rażące błędy i manipulacje podczas przygotowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, a także za późniejsze zaniedbania w śledztwie dotyczącym katastrofy.

– W ciągu dwóch lat poprzedzających katastrofę smoleńską na biurko szefa MON Bogdana Klicha trafiło jedenaście meldunków z Dowództwa Sił Powietrznych, podkreślających konieczność wymiany całej floty rządowych samolotów. Autorem większości meldunków był gen. Andrzej Błasik, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Na żaden z monitów Ministerstwo Obrony Narodowej nie odpowiedziało.

ROSJA

– Radosław Sikorski przy okazji spotkania z Hillary Clinton podpisał aneks do umowy o ochronie antyrakietowej. W aneksie był zawarty punkt, który mówił, że rosyjscy inspektorzy będą kontrolować polskie bazy wojskowe. „Podtrzymujemy deklarację z czasów podpisania oryginalnego porozumienia, że chcemy, aby system był jak najbardziej przejrzysty, chcielibyśmy, aby Federacja Rosyjska w szczególności była pewna, że system jest budowany do celów zadeklarowanych, dlatego będziemy udostępniać możliwości inspekcji” – mówił Radosław Sikorski.

A w maju 2011 roku latał nad Polską rosyjski AN-30B wyposażony w aparaturę szpiegowską. Rosjanie fotografowali i obserwowali instalacje wojskowe w ramach międzynarodowego traktatu „Otwarte Przestworza”, który podpisały 34 państwa. Takie obloty odbywały się na zasadzie wzajemności, więc i polscy wojskowi inspektorzy powinni móc latać nad Rosją tyle, że Polska nie miała odpowiedniego samolotu obserwacyjnego. Do tej pory Polska pożyczała taki samolot od Ukraińców.

– Łamiąc i omijając prawo MON pod rządami Bogdana Klicha podpisało 8 czerwca 2010 roku umowę z Eurolotem – spółką zależną PLL LOT, dotyczącą czarteru 2 Embraerów 175. W imieniu resortu podpis złożył wiceminister Marcin Idzik. Oba samoloty miały pozostawać do wyłącznego użytku najważniejszych osób w Polsce, tzw. VIP, pilotowane i obsługiwane przez załogi PLL LOT. Umowa została podpisana do końca 2013 roku, z możliwością jej skrócenia lub wydłużenia.

Embraer 175 ma zasięg 3-krotnie mniejszy niż powinien mieć samolot przewożący VIP, co utrudnia lub uniemożliwia przewozy dalekodystansowe, a także zmniejsza bezpieczeństwo operacji. Embraery nie mogły latać na tereny objęte konfliktami i wykonywać innych zadań niż przewozy pasażerskie, co wymusiło poszukiwanie kosztownych rozwiązań zastępczych. Za niewiele ponad równowartość‡ 3,5-letniego czarteru Embraerów 175 od PLL LOT, która wynosiła 150 mln zł można było kupić dwa nowe samoloty o parametrach odpowiadają…cych wymogom stawianym maszynom do przewozu VIP-ów.

ŚMIGŁOWCE

– Minister Bogdan Klich odpowiedzialny był za dziwny zakup śmigłowców dla armii. MON najpierw wynegocjował obniżkę ceny o 10,5% od firmy Metalexport-S, a minister Bogdan Klich chwalił się, że MON kupi pięć wyremontowanych śmigłowców z resursem na 20 lat, wyposażonych w pełny pakiet uzbrojenia, za 313 mln zł. Ale umowy ostatecznie nie podpisano. Rozmowy z Metalexportem-S zostały zerwane. Prawnicy resortu mieli zablokować umowę, bo warunki zamówienia nie zgadzały się z parametrami sprzętu, jaki miał być dostarczony. Tymczasem nagle MON podpisał z Metalexportem-S kontrakt. Tylko już na inny sprzęt i wyższą cenę – 387,6 mln złotych.

Firma wpłaciła 3 mln 875 tys. zł wymaganej kwoty gwarancyjnej. Ale śmigłowców ostatecznie nie dostarczyła, bo rosyjski kontrahent odmówił dostawy sprzętu. Niedoszłego kontrahenta postanowiono ukarać nie tylko zatrzymaniem kwoty gwarancyjnej. Sprawę skierowano do sądu z żądaniem prawie 65 mln zł tytułem odszkodowania. Z akt wynikało, że to minister Bogdan Klich osobiście kazał skierować sprawę do sądu, choć były opinie prawne, że proces może zakończyć się porażką.

Na początku sierpnia 2012 roku Sąd okręgowy w Warszawie oddalił roszczenia MON i zasądził zwrot kwoty gwarancyjnej wraz z odsetkami. Wtedy było to ponad 600 tys. zł. Ale MON znów się odwołał. Jednak Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok. W ciągu siedmiu miesięcy, które minęły między wyrokiem pierwszej instancji a apelacją, odsetki wzrosły o kolejne 500 tys. zł. Razem było to 1 mln 181 tys. 625 zł, które MON musiało zapłacić firmie Metalexport-S.

GROM

– Ministerstwo Obrony Narodowej na swojej stronie internetowej umieściło dane o uzbrojeniu GROM, środkach łączności, miejscach organizowania szkoleń i nowych siedzibach. Dane te znalazły się w ogłoszeniu o przetargach. Z informacji przetargowej można było np. łatwo wywnioskować, że rozwija się oddział wodny GROM, a na podstawie ogłoszenia o przetargu na kupno karabinów maszynowych można oszacować liczebność formacji. W sieci, dzięki ogłoszeniom przetargowym można też było znaleźć informacje o tym jakiego oprogramowania antywirusowego używa jednostka i gdzie tankuje swoje samochody.

NIK UJAWNIA

– Według raportu NIK z 2010 roku, sytuacja polskiego wojska była fatalna. Nie było środków na szkolenie i sprzęt. Doszło do złamania prawa, ponieważ według ustawy budżetowej co roku do kasy MON powinno wpłynąć 1,95% PKB. Tymczasem w 2009 roku budżet resortu był mniejszy od tej sumy o ok. 2 mld zł. Również w 2008 roku nie zrealizowano budżetu MON, tak jak wymaga tego ustawa. W 2009 roku wydatki na jednostki wojskowe spadły o połowę. Okrojono też wydatki na zakupy i remont sprzętu wojskowego. W ocenie NIK spowodowało to opóźnienie procesu modernizacji polskiej armii. Zahamowano również nabór do armii, która miała liczyć 100 tys. żołnierzy, a było ich niespełna 96 tys.

Polska podczas rządów Platformy Obywatelskiej nie osiągnęła progu finansowania swojej armii na poziomie reguły zapisanej w ustawie budżetowej. Zgodnie z regułą Ministerstwa Finansów, co roku na obronność Polska powinna wydawać 1,95% PKB z poprzedniego roku finansowego:

– 2008 rok: 1,89% PKB
– 2009 rok: 1,81% PKB
– 2010 rok: 1,88% PKB
– 2011 rok: 1,89% PKB
– 2012 rok: 1,84% PKB
– 2013 rok: 1,76% PKB

– Dowództwo polskiej armii zdecydowało o szybszym likwidowaniu jednostek wojskowych przy wschodniej granicy. M.in. przyspieszono likwidację garnizonu w Osowcu w województwie podlaskim, tłumacząc to względami operacyjnymi. Tymczasem w modernizację tego składu amunicji zainwestowano niemal 15 mln zł. Likwidacja garnizonu oznaczała też utratę pracy dla około 200 pracowników cywilnych. Być może wpływ na tę decyzję miała przygotowana przez Stanisława Kozieja podczas szefowania w BBN „Biała Księga Bezpieczeństwa Narodowego RP” sygnowana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. W dokumencie tym profesor nauk wojskowych, generał brygady Stanisław Koziej wykazał się porażającym brakiem przewidywania strategicznego i nie dostrzegł militarnych zagrożeń ze strony Rosji.

– Stosunek do polskiego munduru pokazał Maciej Zegarski, asystent ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który podczas wizyty w Afganistanie zrobił sobie zdjęcie w polskim mundurze, z majtkami naciągniętymi na hełm.

WSI

– Minister Bogdan Klich nie odwołał się od postanowienia prokuratury wojskowej o umorzeniu śledztwa w sprawie handlu bronią na początku lat 90., z udziałem ludzi z WSI. Dzięki tej decyzji nikt z kierownictwa dawnych WSI nie odpowiedział za dostawy polskiej broni dla terrorystów i krajów objętych embargiem. Zarzuty w tej sprawie postawiono m.in. Konstantemu Malejczykowi i Kazimierzowi Głowackiemu.

– W 2011 roku Muzeum Wojska Polskiego przygotowało wystawę poświęconą dziejom polskich wojsk specjalnych. Na wystawie znajdowała się gablota, poświęcona Polskiemu Samodzielnemu Batalionowi Specjalnemu. Nie było jednak jakiejkolwiek informacji o tym, że funkcją tej formacji, szkolonej przez oficerów NKWD, było realizowanie przez Związek Sowiecki zaplanowanego zniewolenia Polski i eliminowanie oddziałów polskiego podziemia, a które stały się zalążkiem komunistycznego aparatu represji. Na bazie tego właśnie batalionu stworzono wojska bezpieczeństwa wewnętrznego, nazywane też Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie to placówka podległa ministrowi obrony narodowej.

– Jedna z najważniejszych polskich firm zbrojeniowych Zakład Produkcji Specjalnej w Pionkach została zlikwidowana. Rząd przestał tam składać zamówienia na sprzęt dla armii. Zrezygnowano też z budowy korwety Gawron, która kosztowała już 400 mln złotych. Przerwanie jej budowy oznaczało, że wydana wcześniej kwota się zmarnuje. Premier Donald Tusk uznał ten projekt za bezsensowny, pochłaniający duże środki, a nie mający nic wspólnego z obronnością, ponieważ nie ma potrzeby budowy i użytkowania dużych maszyn bojowych na Bałtyku.

– W 2011 roku odeszło z wojska na własną prośbę ponad 5,7 tys. żołnierzy. Budżet MON na 2011 rok zakładał, że z wojska odejdzie 3 tys. żołnierzy. Pod te szacunki zarezerwowano środki na świadczenia dla odchodzących, m.in. 12-miesięczne uposażenia i odprawy mieszkaniowe. Żołnierze, którzy odeszli ze służby tylko w ciągu pierwszych 11 miesięcy 2011 roku, kosztowali MON ok. 773 mln zł. Przekroczenie szacunków spowodowało, że trzeba było znaleźć dodatkowo ok. 440 mln zł. Najwięcej wypowiedzeń żołnierze złożyli w pierwszym miesiącu urzędowania ministra Tomasza Siemoniaka. Polska armia liczyła zaledwie 96 tys. żołnierzy, co było najmniejszym wynikiem w historii. W polskim wojsku niezmienna pozostała jedynie liczba generałów i pułkowników, których służyło niemal 1600. W przeliczeniu: jeden generał mógłby dowodzić batalionem, a jeden pułkownik przypada na 1/3 kompanii. Po raz pierwszy w historii więcej było policjantów niż żołnierzy.

– Według raportu NIK z 2011 roku Polska nie była gotowa na wojnę. Zanikał zaniedbywany system obrony cywilnej, a jego jeszcze funkcjonujące elementy nie były skoordynowane. System ochrony ludności, zakładów pracy i urządzeń użyteczności publicznej, dóbr kultury, ratowania i udzielania pomocy poszkodowanym w czasie wojny nie istniał. W niemal co trzecim skontrolowanym województwie, powiecie czy gminie nie było żadnych formacji obrony cywilnej. Zaniechane zostały także szkolenia ludności w zakresie reagowania na sytuację wojny i wielkich klęsk żywiołowych.

– Spółka zbrojeniowa Bumar zwróciła się pod koniec 2011 roku do Inspektoratu Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej o przedpłatę w wysokości 350 mln zł. Chodziło o realizację zamówienia dla polskiej armii kolejnych Kołowych Transporterów Opancerzonych Rosomak. Inspektorat, podlegający wówczas wiceministrowi Marcinowi Idzikowi, zlecił jednemu ze swoich radców prawnych wydanie opinii na temat zasadności przyznania przedpłaty na Rosomaki. Została wydana negatywna opinia, ale zastępca szefa Inspektoratu Uzbrojenia Jerzy Pikuła zażądał wydania nowej opinii.

Tym razem zespół radców prawnych Inspektoratu wydał opinię pozytywną. W maju 2012 roku odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia wiceminister obrony Marcin Idzik podał się do dymisji i w tym samym miesiącu został wybrany na wiceprezesa Bumaru, odpowiedzialnym za obszar sprzedaży i zakupów.

GROM I FORMOZA ZDEMASKOWANE

– Tajny ośrodek szkolenia Służby Kontrwywiadu Wojskowego jeszcze nie powstał, a już został zdemaskowany przez ogłoszenie przetargu na remont budynku. W 2011 roku ogłoszono też przetarg na remont budynków, w których stacjonował GROM w Gdyni. Rejonowy Zarząd Infrastruktury umieścił nawet w sieci plany budynków z zaznaczonymi korytarzami, rozkładem pomieszczeń, wejść i wyjść. Jesienią 2010 roku w ten sam sposób ujawniono plany gdyńskiej siedziby jednostki specjalnej FORMOZA.

– Na stronie resortu obrony narodowej opublikowano zdjęcia, na których można było rozpoznać twarze żołnierzy GROM. Zdjęcia zrobiono podczas spotkania ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka z żołnierzami JW GROM, podczas obchodów 23. rocznicy jego utworzenia. Pod tekstem głównym opisującym przebieg wydarzeń zamieszczono galerię. Problem w tym, że na miniaturach widać twarze odznaczanych tego dnia żołnierzy GROM, choć te powinny pozostać zamazane.

– Bułgarski sprzęt zakupiony przez MON za 1,5 mln zł, który miał umożliwić pilotom wojskowych śmigłowców wykonywanie lotów nocą, trafił do magazynów. Sprzętu noktowizyjnego nie używano, ponieważ według MON „trwały procedury, których ukończenie warunkuje wydanie polecenia o wprowadzeniu pozyskanego sprzętu wojskowego na wyposażenie Sił Zbrojnych.” O takich procedurach nie ma jednak mowy w ustawie o zamówieniach publicznych, a także w regulaminach stosowanych w wojsku. Okazało się, że gogle były wadliwe i musiały być serwisowane.

– Agencja Mienia Wojskowego i Wojskowa Agencja Mieszkaniowa w latach 2011-2012 i do pierwszej połowy 2013 roku wydała na ogłoszenia w „Gazecie Wyborczej” 3,7 mln złotych.

– W procesie pozyskania za ok.7,5 mld zł okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej RP mogło dojść do złamania prawa. Jeden z branych pod uwagę w planowanym przetargu okrętów, niemiecki typ 212A nie był zgodny ze sformułowanymi przez polską marynarkę wojenną wymaganiami operacyjnymi, „w szczególności w zakresie układu napędowego, uzbrojenia rakietowego oraz systemu ratowniczego”. Zmieniono więc wymagania operacyjne, zamiast wybrać okręt, który by je spełniał.

ZAGINIONE DOKUMENTY

– Z Kancelarii Tajnej Służby Kontrwywiadu Wojskowego zginęły 33 komplety papierów z nazwiskami rozpracowywanych osób oraz agentów wojskowego kontrwywiadu. Chodziło o dokumenty z lat 2006-2008, które zostały pobrane z Kancelarii Tajnej i nigdy tam nie wróciły. Miały one zawierać ponadto nazwiska znanych osób z największych firm zbrojeniowych sprzedających sprzęt wojskowy armii oraz nazwiska oficerów, którym przyglądał się wojskowy kontrwywiad.

– W 2013 roku rozformowano dowództwo Marynarki Wojennej, które z Gdyni zostało przeniesione do Warszawy. W związku ze zmianami w siłach zbrojnych rozformowany został też Wydział Prasowy Dowództwa Marynarki Wojennej. Przestała także funkcjonować strona internetowa Marynarki Wojennej, jednakże cały czas dostępne jest jej archiwum, aby można było zapoznać się z działalności polskiej floty wojennej z lat 1998-2013.

– 1 stycznia 2014 roku zaczęło działać Dowództwo Sił Specjalnych, a 10 stycznia 2014 roku zostało rozwiązane i przekształcone w nową strukturę podlegającą pod Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Mogło to oznaczać złamanie zasady leżącej u podstaw działalności Dowództwa Wojsk Specjalnych utrzymania statusu faktycznej autonomii „force user – force provider”. To dlatego Dowództwo Sił Specjalnych miało być więc odpowiedzialne za szkolenie żołnierzy sił specjalnych, ale również w dalszym ciągu dowodzić nimi w operacjach. Teraz za dowodzenie odpowiada Dowódca Operacyjny RSZ, natomiast za szkolenie Dowódca Generalny RSZ.

BUŁGARSKIE RAKIETY

– Rząd Donalda Tuska wydał prawie 120 mln zł na bułgarskie rakiety sowieckiej konstrukcji z lat 50. W sumie do Polski trafić miało do 2016 roku ponad 17 tys. wyprodukowanych w Bułgarii pocisków. Od lat 70. XX w., ze względu na ich dużą niedokładność, stosowano je wyłącznie do atakowania z powietrza celów naziemnych. Pociski S-5 były m.in. wykorzystywane przez Rosjan w wojnie w Afganistanie, spisywały się tam jednak bardzo słabo. Szybko zastąpiono je rakietami S-8 o kalibrze 80 mm. Kiedy polski rząd kupował pociski S-5 były one wykorzystywane przede wszystkim przez Palestyńczyków, bojowników w Libii oraz syryjskich rebeliantów.

– Na stworzenie polskiego rejestratora skażeń wydano z budżetu państwa prawie 6 mln zł. Na kilka miesięcy przed ukończeniem prac armia postanowiła kupić francuskie odpowiedniki. Przez lata wojsko przekazywało po około 150 mln zł rocznie na badania związane z obronnością, ale zysk miało z tego niemal zerowy. Przykładowo na stworzenie lekkiego czołgu Anders wydano ponad 18 mln zł, który według specjalistów był bardzo dobrym czołgiem, jednak w żadnych planach MON nie było zakupu takiego czołgu. Z publicznych pieniędzy finansowano kilka projektów badawczych bezzałogowców. Wydano na to dziesiątki milionów złotych, ale żaden z nich nie został wdrożony, nie oddano do użytku wojskowego żadnej maszyny. Wojskowi twierdzili, że dzięki tym badaniom wiedzą czego w wojsku nie chcą.

– MON w kwietniu 2015 roku poinformowało o dalszym etapie przetargu na zakup 70 śmigłowców dla polskiej armii. Brało w nim udział trzech oferentów: UTC/Sikorsky Company (właściciel PZL Mielec), Agusta/Westland (właściciel PZL-Świdnik) oraz francuski Airbus, nieposiadający w Polsce własnych przedsiębiorstw. W mediach jeszcze przed ogłoszeniem wyniku przetargu pojawiały się nieoficjalne informacje, że uczestniczący w przetargu Francuzi z Airbusa mieli mieć zapewnione zwycięstwo w zamian za poparcie przez prezydenta Francji Hollande’a kandydatury Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. 21 kwietnia 2015 roku, MON poinformował o wybraniu do testów właśnie francuskiego Airbusa, który jako jedyny miał spełniać wymagania. Ministerstwo informowało, że na zakup 70 śmigłowców zamierza wydać 8 mld, ale ze względu na cenę Airbusa, zmieniono zamierzenia na 50 śmigłowców za 13 miliardów.

– Firma Unizeto Technologies, należąca do konsula honorowego Rosji w Polsce we wrześniu 2008 roku podpisała dwie umowy: z polską Służbą Wywiadu Wojskowego i z Departamentem Zaopatrywania Sił Zbrojnych Ministerstwa Obrony Narodowej. Umowa z SWW była na dostawę urządzeń teleinformatycznych w wykonaniu specjalnym, o wysokim poziomie zabezpieczeń, umożliwiających przetwarzanie informacji o klauzuli ściśle tajne. Wartość kontraktu wyniosła 1,2 mln zł brutto. Natomiast umowa z Departamentem Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON dotyczyła dostawy 247 sztuk komputerów stacjonarnych. Komputery przeznaczone zostały na potrzeby Departamentu Sił Zbrojnych, Departamentu Informatyki i Telekomunikacji Ministerstwa Obrony Narodowej RP oraz Jednostki Wojskowej „GROM”. Wartość zamówienia wyniosła ok. 1,6 mln zł brutto. Ministrem obrony narodowej był wtedy Bogdan Klich.

Certyfikaty zabezpieczeń Unizeto były także używane przez Państwową Komisję Wyborczą podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku. Unizeto Technologies wygrała we wrześniu 2014 roku gigantyczny przetarg na obsługę systemów informatycznych KRUS. Spółka rosyjskiego konsula informatyzowała także w ostatnich latach ZUS i Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. Wdrażała też system obiegu dokumentów w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa.
http://www.grzechy-platformy.org/armia/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 16 marca 2022 11:25:04
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji rozpoczęło w 2009 roku prace nad projektem PL.ID, którego najbardziej znanym elementem było stworzenie nowego dowodu osobistego wyposażonego w czip. W ramach tego projektu budowano również system, który ma scalić w jedną bazę dane o Polakach gromadzone dotychczas w trzech rejestrach: PESEL, bazie dowodów osobistych oraz aktach stanu cywilnego. W dodatku nowy system ma współpracować jeszcze z kilkoma innymi bazami: Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców, Centralną Ewidencją Wydanych i Unieważnionych Paszportów, a także KRS, Krajową Ewidencją Podatników, Centralną Ewidencją i Informacją o Działalności Gospodarczej, Krajowym Rejestrem Karnym czy z ZUS. W polu zainteresowania MSWiA były też dane gromadzone przez Ministerstwo Zdrowia i ewidencję gruntów.

System wzbudził zastrzeżenia Rzecznika Praw Obywatelskich, a także głównego inspektora ochrony danych osobowych. Wątpliwości wzbudzało też to, że baza ta budowana była na podstawie akt prawnych niskiej rangi, takich jak zarządzenia. Tymczasem według dyrektora Zespołu Prawa Konstytucyjnego i Międzynarodowego Rzecznika Praw Obywatelskich, sprawa dotyczy materii konstytucyjnej i powinna być uregulowana zupełnie nową ustawą.

– Zwolennikami wprowadzenia nowego dowodu byli ówczesny minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller i nadzorujący informatyzację wiceminister Piotr Kołodziejczyk. Zdecydowali oni jesienią 2010 roku o ogłoszeniu przetargu w trybie dialogu konkurencyjnego na produkcję dowodów wyposażonych w czip. We wrześniu 2011 roku szef ABW Krzysztof Bondaryk ostrzegał przed sposobem prowadzenia przetargu na dowody osobiste. Według niego rozszczelniony zostanie system legalizacji, czyli tworzenia nowych tożsamości, np. oficerów Agencji Wywiadu czy świadków koronnych, którą mogliby przeprowadzać np. Niemcy.

– Specjalny zespół w MSW, zajmujący się projektem twierdził, że koszt wprowadzenia nowych dowodów to ok. 400 mln zł. Okazało się, że to za duża kwota. Rząd próbował więc wycofać się z wprowadzenia elektronicznych dowodów tożsamości i przedłużyć przetarg, a następnie zawiesić proces na kilka lat. Dodatkowo projekty PL.ID oraz PESEL 2 pochłonęły od 100 do 230 mln zł z unijnych funduszy, a efektów nie było widać.

Następca Jerzego Millera Jacek Cichocki zlecił urzędnikom resortu przygotowanie audytu stanu przygotowań do wprowadzenia nowego dowodu. Audytorzy w raporcie napisali, że Miller i Kołodziejczyk ogłosili przetarg, choć resort nie wiedział jeszcze, jakie dokładnie wymagania ma spełniać nowy dowód. Wybór technologii i wymagań technicznych nastąpił bowiem na etapie ogłaszania postępowania o udzielenie zamówienia publicznego, bez uprzedniego opracowania modelu operacyjnego, rozporządzeń technicznych, a także bez rzetelnej kalkulacji kosztów odnoszących się do rozwiązań technicznych.
Okazało się, że wdrożenie nowego systemu dowodów osobistych będzie wymagało w latach 2013-2017 nakładów w wysokości 1,2 mld zł. W przypadku gdyby dokument miał pełnić funkcję karty ubezpieczenia zdrowotnego, kwota ta musiałaby wynosić 2,2 mld zł. Ta sytuacja miała być przyczyną dymisji Piotra Kołodziejczyka oraz związanych z nim dyrektorów Centrum Projektów Informatycznych.

– 2,5 mld zł miała kosztować informatyzacja polskiej administracji w latach 2007–2010. Plan nie został wykonany, a w nieskoordynowanych projektach utopiono setki milionów złotych. W urzędach miejskich Bydgoszczy i Sławkowa oraz gminnym Stężyca nie działała aplikacja ZMOKU (Zintegrowany Moduł Obsługi Krańcowego Użytkownika), mimo że został kupiony sprzęt. Brakowało jednak oprogramowania, które miało zapewnić MSWiA. Utrzymanie systemu w Bydgoszczy kosztowało 70 tys. zł. Kontynuacja programu w latach 2011-2013 miała kosztować kolejny miliard złotych, ale rząd zwiększył tę kwotę do 6 mld zł.

– Wokół projektów informatycznych miało miejsce tyle afer i nieprawidłowości, że zawieszono finansowanie z unijnych funduszy. Komisja Europejska zamroziła wypłatę 3,7 mld złotych na stworzenie polskiej e-administracji. Z problemami borykało się 7 systemów e-administracji: 5 koordynowanych przez Centrum Projektów Informatycznych (ePUAP, pl.ID, Ogólnopolska Sieć Teleinformatyczna 112, centra powiadamiania ratunkowego i platforma dla policji) oraz dwa firmowane przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. W przypadku CPI dofinansowanie zostało też wstrzymane w związku ze sprawą Inoafery. Polska otrzymała dwa miesiące na podjęcie działań, które zapewnią, że w przyszłości wszystko będzie odbywać się przejrzyście, a wtedy KE wznowi wypłaty dofinansowań.

– Pierwszym gotowym projektem e-administracji był nowy serwis internetowy ZUS-u. Na tę stronę internetową wydano 18 mln złotych, ale według ekspertów jej jakość pozostawiała wiele do życzenia. Tak wysoka kwota za przygotowanie platformy internetowej wydawała się być co najmniej podejrzana. Autorzy strony, firma Sygnity S.A., wzorowali się na witrynach dużych urzędów państwowych oraz firm usługowych typu PKP czy InPost. Jednym z bardziej charakterystycznych motywów był Wirtualny Doradca, którego skrypty były jednak dość ubogie, komunikacja wymagała niezwykle precyzyjnego formułowania pytań, a głosu użyczył translator mowy.

– Miało miejsce kilka poważnych awarii systemów informatycznych administracji państwowej. Najpoważniejsza była awaria z maja 2012 roku, która na przeszło 3 dni unieruchomiła rejestr PESEL. W tym czasie nie można było korzystać m.in. z Elektronicznej Platformy Usług Administracji Publicznej (EPUAP), czyli np. elektronicznego składania pism urzędowych. Problemy wynikały także z tego, że udało się skończyć tylko część systemu EPUAP. Zrezygnowano na przykład z wdrożenia mechanizmów bezpieczeństwa, a nadzór nad tzw. profilem zaufanym powierzono firmie zewnętrznej, będącej poza kontrolą państwa.

– Policja na budowę prototypu tzw. elektronicznego modułu procesowego (to aplikacja, na której miał działać e-posterunek) otrzymała z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju aż 4,6 mln zł. Aplikację wykonała na zlecenie policji prywatna firma Netline z Wrocławia za niecałe 300 tys. zł. Resztę pieniędzy przeznaczono na sześcioletni nadzór nad projektem, prace naukowo-badawcze wykonywane przez pracowników z Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie.

System elektronicznego obiegu dokumentów dla policji testowano w 2010 roku, a do końca 2011 roku mieli na nim pracować policjanci z całego kraju. Na początku 2013 roku program jeszcze nie ruszył. Powodem był brak kodów źródłowych, potem wątpliwości, czy przetwarzanie danych osobowych w takim centralnym systemie jest zgodne z prawem. Później wybuchła tzw. Infoafera, brakowało też odpowiedniej klasy specjalistów od informatyki.

– Najwyższa Izba Kontroli ostrzegała, że opieszałość w budowie Systemu Informacji Medycznej może kosztować Polskę setki milionów złotych. SIM miało zbudować Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ), które podlegało Ministerstwu Zdrowia. W 2009 roku Centrum otrzymało na budowę SIM 700 mln zł, z czego 575 mln zł pochodziło z funduszy europejskich. Problem polegał jednak na tym, że należało się z nich rozliczyć do 2014 roku. CSIOZ wydało do 2013 roku zaledwie 20% dotacji UE. Z raportu NIK wynikało, że na 30 zatrudnionych na potrzeby projektu osób, tylko siedem miało wykształcenie kierunkowe – budowa i zarządzanie systemami informatycznymi.

Centrum nie wiedziało też, jaki był stan wyposażenia szpitali w kwestii sprzętu i oprogramowania niezbędnego do współpracy z bazami danych, które miały powstać. Przyjęta ustawa nakazywała jednak szpitalom i przychodniom prowadzenie e-dokumentacji. Okazało się, że aż 60% szpitali nie miało programu do ordynacji leków, a 40% do obsługi laboratorium. Za pomocą internetu kontaktowało się tylko z 23% pacjentów.

– Minister transportu Sławomir Nowak zapowiadał uruchomienie elektronicznego systemu wydawania prawa jazdy. Każda ubiegająca się o prawo jazdy osoba jeszcze przed kursem miała mieć w starostwie założony elektroniczny profil kandydata na kierowcę (PKK). Powinny się w nim znaleźć wszelkie informacje o kursie i zdanych egzaminach. Miało to oszczędzić czas urzędników i sprawić, że prawa jazdy będą wydawane szybciej.

Okazało się, że 20 spośród 49 Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego miało podpisane umowy z inną firmą niż urzędy powiatowe i elektroniczna wymiana informacji nie działała. Resort transportu wdrożył więc „awaryjny tryb wydawania dokumentów”, który oznaczał papierowy obieg między urzędami a WORD-ami i kursanci po zdanych egzaminach czekali na prawo jazdy dłużej. Powiaty straciły na niedziałającym PKK 5–6 mln zł. Związek Powiatów Polskich postawił Sławomirowi Nowakowi ultimatum załatwienia sprawy albo wytoczą pozew zbiorowy przeciwko państwu, żądając zwrotu kosztów poniesionych w związku z prowizorką, a nawet odszkodowań.

– Ppłk Grzegorz W. w Straży Granicznej do czerwca 2012 roku odpowiadał za przetargi i informatyzację straży. Odszedł na emeryturę w efekcie podejrzeń o nieprawidłowości. Prokuratura oskarżyła go o nadużycie uprawnień i działanie na szkodę Straży Granicznej. Chodziło o kontrakt na modernizację systemów teleinformatycznych: zamówienie z wolnej ręki dostało IBM. Wraz z Grzegorzem W. oskarżono Andrzeja M., podległego mu naczelnika biura ds. przetargów w Straży Granicznej. W grudniu 2012 roku Grzegorz W. wygrał konkurs na stanowisko głównego specjalisty w Wydziale Nadzoru nad Wdrażaniem Systemu Powiadamiania Ratunkowego w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji. Miesiąc później pracę tam dostał też Andrzej M. Jak ujawnił dziennik Rzeczpospolita Prokuratura Okręgowa w Warszawie posiadała dowody, że konkurs był ustawiony pod Grzegorza W.

– Strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, któremu podlega m.in. policja, powstały przy użyciu pirackiego oprogramowania. Zauważył to jeden z użytkowników serwisu niebezpiecznik.pl, który znalazł w serwisie e-PUAP (Elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej), hostowanym przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, ciekawy fragment kodu w źródle strony, który wskazywał na to, że twórca tego fragmentu strony posłużył się crackiem. XMLSpy to narzędzie pozwalające na tworzenie plików XML. Licencjonowana wersja aplikacji to wydatek 399 euro.

– Z zestawienia opublikowanego przez Komisję Europejską w 2010 roku wynikało, że dostęp do szerokopasmowego internetu miało zaledwie 13,5% Polaków. Gorzej było tylko w Rumunii i Bułgarii. Pieniądze z UE przeznaczone na pomoc samorządom w inwestowaniu w sieć były niewykorzystywane. Do 2010 roku, z 579 mln euro przeznaczonych m.in. na budowę sieci przez samorządy wydano 4%, z kwoty 364 mln zł przeznaczonych na zakup komputerów i dopłaty do usług internetowych wykorzystano 8%, a z pozostałej kwoty 360 mln euro przeznaczonych dla samorządów w ogóle nie korzystano.

Pieniądze miały być rozdysponowane do 2013 roku, a wydane do końca 2015 roku. Pomóc w szybszym ich wykorzystaniu miała instytucja doradzająca samorządom, jak przebić się przez unijne i polskie procedury, w co inwestować i jak pozyskiwać partnerów. Konkurs na prowadzenie doradztwa wygrał Urząd Komunikacji Elektronicznej i wynegocjował z resortem spraw wewnętrznych umowę, którą podpisał i odesłał do ministerstwa. Ale umowa z resortu nie wróciła.

– Statystyki nie poprawiły się wiele w trzy lata później. Zestawienie Komisji Europejskiej wskazywało, że dostęp do szerokopasmowego internetu miało w 2013 roku zaledwie 19,3% Polaków. Podczas gdy w krajach UE było to ponad 29%, a w krajach, które były rekordzistami, takie jak Dania i Holandia ponad 40%.

– W zamyśle „Działania 8.4 w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka” szybki, radiowy internet miał być dociągnięty do wszystkich mieszkańców w najbardziej nawet oddalonych od cywilizacji domostwach. Z projektu nic jednak nie wyszło, bo choć w ramach programu z lokalnymi firmami telekomunikacyjnymi podpisano 540 umów na zinformatyzowanie tysięcy wiosek i siedlisk, okazało się, że aż 78 z nich Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju było zmuszone rozwiązać. Powodem głównie był brak środków na wkład własny ze względu na wzrost cen produktów i usług związanych z realizacją projektów, a tym samym wzrost ogólnych kosztów przedsięwzięcia, brak niezbędnych pozwoleń koniecznych do realizacji, a także upadłość firm.

CBA wszczęła też śledztwo w sprawie wyłudzeń dotacji z POIG Działanie 8.4, które przejęła prokuratura i postawiła zarzuty wyłudzenia ze środków publicznych 19,5 mln zł prezesowi lokalnej firmy telekomunikacyjnej. Do końca 2013 roku, zanim postawiono zarzuty, wypłacono około 10,7 mln zł. Wypłata pozostałej kwoty została wstrzymana z uwagi na toczące się śledztwo. Inny wątek badała też warszawska prokuratura. Chodziło o działalność trzech powiązanych ze sobą firm: Profit Group, Profit Group Krzysztof Jankowski oraz EC Group Jarosław Sawa, dawniej działająca pod nazwą Profit Group Jarosław Sawa.

Wszystkie trzy, choć nie miały doświadczenia telekomunikacyjnego tylko doradcze, wyspecjalizowały się w zdobywaniu dotacji z POIG Działanie 8.4. Tylko w rozdaniach w 2011 roku na 360 wszystkich wniosków złożonych w całym kraju te trzy spółki ubiegały się o zamówienia ponad 180 razy. Śledztwo w sprawie Profit Group dotyczyło niekorzystnego rozporządzenia mieniem o wartości ok. 500 tys. zł. Dodatkowo wszystkie trzy firmy w lutym 2014 roku niespodziewanie ogłosiły upadłość, a na swojej stronie wystosowały pismo, w którym o niepowodzenia oskarżały nieprzychylnych urzędników.

– NIK przeprowadziła kontrolę dotyczącą bezpieczeństwa Polski w cyberprzestrzeni. NIK uznała, że nie jest ono dostatecznie chronione i nie podjęto też spójnych i systemowych działań w zakresie monitorowania i przeciwdziałania zagrożeniom występującym w cyberprzestrzeni. Według NIK „aktywność państwa paraliżował przede wszystkim brak jednego ośrodka decyzyjnego, koordynującego działania innych instytucji publicznych oraz bierne oczekiwanie na rozwiązania, które w tym obszarze ma zaproponować Unia Europejska.”:

– nie zidentyfikowano podstawowych zagrożeń dla krajowej infrastruktury teleinformatycznej
– nie wypracowano narodowej strategii ochrony cyberprzestrzeni, stanowiącej podstawę dla działań podnoszących bezpieczeństwo teleinformatyczne
– nie określono też struktury i ram prawnych krajowego systemu ochrony cyberprzestrzeni, nie zdefiniowano obowiązków i uprawnień jego uczestników oraz nie przydzielono zasobów niezbędnych do skutecznej realizacji zadań
– nie przygotowano procedur reagowania w sytuacjach kryzysowych, związanych z cyberprzestrzenią

NIK uznała też, że sytuacja taka miała miejsce, ponieważ niewystarczające było zaangażowanie kierownictwa administracji rządowej, w tym Prezesa Rady Ministrów. Kontrola wykazała, że „Minister Administracji i Cyfryzacji, któremu bezpośrednio przypisano obowiązki związane z ochroną cyberprzestrzeni, nie realizował należących do niego zadań w zakresie inicjowania i koordynowania działań innych podmiotów w dziedzinie bezpieczeństwa teleinformatycznego państwa. Minister Administracji i Cyfryzacji nie dysponował zasobami pozwalającymi na realną realizację zadań dotyczących zarządzania krajowym system ochrony cyberprzestrzeni, a także nie miał wpływu na na inne instytucje, które odmawiały współpracy lub nierzetelnie i nieterminowo wywiązywały się z przypisanych im obowiązków.”

Natomiast Minister Spraw Wewnętrznych „nie realizował żadnych zadań związanych z budową krajowego systemu ochrony cyberprzestrzeni. Działania Ministra w obszarze bezpieczeństwa IT ograniczały się do własnych sieci oraz systemów resortowych – jednak nawet w tym zakresie były prowadzone w sposób nierzetelny.” NIK zwróciła uwagę, że w Polsce nie funkcjonuje spójny krajowy system reagowania na incydenty komputerowe.

– Do końca 2015 roku należy zakończyć i rozliczyć z UE inwestycje w szybkie sieci. Jak ustaliła NIK, na rok przed ostatecznym terminem w całym kraju wybudowano i odebrano jedynie 20,5% planowanej długości sieci, dając dostęp do szybkiego internetu 15,6% zaplanowanej liczby osób. W województwie podkarpackim do końca 2014 roku nie odebrano ani jednego z budowanych odcinków sieci. Zdaniem NIK przyczynami opóźnień były m.in. przeszkody formalno-prawne, które spowodowały późne rozpoczęcie prac. Przed rozpoczęciem budowy sieci wymagane było uzyskanie wielu pozwoleń i zebranie obszernej dokumentacji. Nie było też właściwego nadzoru nad pracami.

– W ramach protestów przeciwko ACTA (zobacz więcej: ACTA) nastąpiły ataki hakerskie na strony rządowe, które wykazały jak słabo są one zabezpieczone. Dostęp do administracji strony internetowej premiera Donalda Tuska można było uzyskać wpisując login: admin i hasło: admin1. Przeprowadzona wkrótce po atakach na stronę premiera kontrola bezpieczeństwa serwerów rządowych wypadła fatalnie. Dane były źle zabezpieczone i podatne na ataki. Na serwerach znaleziono również ściągane z internetu filmy i muzykę oraz pirackie oprogramowanie. Testy wykazały, że niską podatność na zagrożenia miało jedynie 19% systemów informatycznych administracji publicznej, 56% była podatna w stopniu krytycznym, a 25% w stopniu średnim.

W trakcie audytów wykryto liczne błędy ułatwiające ataki zarówno hakerom jak i z wewnątrz organizacji czy instytucji. Były to między innymi niezabezpieczone skrypty konfiguracyjne aplikacji i błędne konfiguracje całych systemów. Oznacza to błędne działanie systemów bezpieczeństwa, bądź możliwość łatwego sprawdzenia przez osoby z zewnątrz, w jaki sposób one działają. Źle skonfigurowane były także szyfrowane transmisje SSL i formularze stron, co ułatwiało przechwycenie całej transmisji oraz stron www przez hakerów. Co więcej zabezpieczenie stron było tak słabe, że hakerzy mogli czuć się bezkarnie, ponieważ brakowało też często mechanizmu przekazywania do serwerów aplikacyjnych adresu źródła. To oznaczało, że niemożliwe było ustalenie skąd nadszedł atak.

Z audytu wynikało też, że administratorzy tolerowali wymianę plików z filmami i muzyką pobieranych z sieci. Pliki były umieszczane na serwerach urzędu. Częste było też tworzenie „składzików” pirackiego oprogramowania, filmów i muzyki na serwerach dostępnych przez internet. Hasła przydzielane użytkownikom były tak proste i trywialne, że ok. 60% odszyfrowywanych było w ciągu pierwszych 5 sekund pracy narzędzia do łamania haseł.

– Minister cyfryzacji Michał Boni nie wiedział kim są administratorzy stron, które były tak słabo zabezpieczone. W jednym z wywiadów ujawnił, że rząd dopiero to sprawdza. „Była wystosowana ankieta do wszystkich instytucji rządowych i wszystkich resortów. Niestety, nie wszystkie odpowiedziały na tę ankietę. My tę ankietę ponowimy, po to, żeby w ogóle wiedzieć, kto się tym zajmuje, jakie są zasady, jakie są mechanizmy.”

– Donald Tusk nie przejął się atakami hakerów i zwiększeniem bezpieczeństwa informatycznego. Fotoreporterzy PAP sfotografowali na laptopie premiera naklejkę ze ściągawką loginu i hasła.

– Minister kultury Bogdan Zdrojewski patronował porozumieniu, które szło zdecydowanie dalej niż umowa ACTA. Miało ono pozwolić dostawcom internetu na gromadzenie danych o internautach i przekazywanie ich bez żadnej kontroli innym organizacjom. Prace nad dokumentem wstrzymano po interwencji Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Wojciecha Wiewiórowskiego, który przez przypadek dowiedział się o powstawaniu dokumentu.

– W 2009 roku Donald Tusk odwołał kapitana Przemysława Gułę z funkcji p.o. szefa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Odpowiadał on m.in. za zarządzanie kryzysowe w kraju. Według Donalda Tuska była to decyzja administracyjna, jednak dziennikarze uważali, że powodem dymisji mogło być zagrożenie przez Gułę interesów potężnych firm informatycznych. W Rządowym Centrum Bezpieczeństwo (RCB) uruchomiono bowiem aplikację SARNA, która monitoruje polskie szpitale (dzięki niej na bieżąco wiadomo, ile jest przypadków np. świńskiej grypy oraz ile i gdzie jest wolnych łóżek na oddziałach ratunkowych).

To narzędzie zbudowali dla RCB za darmo cybernetycy z Wojskowej Akademii Technicznej. Z ustaleń dziennikarzy wynikało, że kilka osób pracujących dla rządu mogło obiecać którejś z firm, że otrzyma kontrakt na wykonanie podobnego systemu. Guła mógł więc być niewygodny. Decyzja premiera zaskoczyła i oburzyła zatrudnionych w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa ekspertów rezygnacje złożyli m.in. szef biura ochrony infrastruktury krytycznej Paweł Tarnawski i generał Straży Pożarnej.

– W 2006 roku rząd Prawa i Sprawiedliwości powierzył 39-letniej Annie Strzeżyńskiej prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Urząd stworzył właśnie rząd PiS w celu ograniczenia praktyk monopolistycznych. Nowa prezes wprowadziła mechanizmy konkurencji w telefonii komórkowej. W czasie prawie sześcioletnich rządów Streżyńskiej średnie koszty usług komórkowych spadły o 72%, koszty dostępu do internetu o prędkości 1 Mb/s o 70% i praktycznie zlikwidowano limity transferu, o 22% spadły koszty telefonu stacjonarnego.

W 2011 roku skończyła się kadencja Anny Streżyńskiej i decyzją premiera Donalda Tuska przedstawiono parlamentowi inną kandydaturę na to stanowisko. W jednym z wywiadów minister cyfryzacji zdradził, że Anna Streżyńska musiała odejść, ponieważ była za dobra i potrzebne były „nowe twarze”.
http://www.grzechy-platformy.org/cyfryzacja-panstwa/
Żabodukt Postów: 80348
kumak
Żabodukt, postów: 80348
Środa, 16 marca 2022 12:54:53
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Wolność Równość Demokracja
·
Zakończyła się wizyta premierów Polski, Czech, Słowenii i wicepremiera Kaczyńskiego w Kijowie. Symboliczny gest solidarności z napadniętą przez Rosję Ukrainą. Ale czy i na ile wizyta ta, poza wsparciem moralnym, pomaga Ukraińcom w ich heroicznej walce z agresorem?
Trzej premierzy nie reprezentowali calej Rady Europejskiej, nie przywieźli nowych środków pomocy militarnej i finansowej, nie obiecali przyspieszenia procesu akcesji Ukrainy do Unii, nie mieli takich pełnomocnictw. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wizyta miała głównie cel propagandowy, brakowało konkretów. A Ukraina potrzebuje nie słów czy kolejnych mglistych obietnic, lecz konkretnych działań: dostaw sprzętu, kolejnych sankcji na Rosję i jasnej perspektywy wejścia do UE.
Na ile wiarygodne mogą być w tej materii obietnice Morawieckiego czy Janszy, skoro wszyscy wiedzą, że są oni skonfliktowani z Brukselą, a ich zdolność do przekonania pozostałych państw unijnych do czegokolwiek, w tym zwłaszcza szybkiego przyjęcia Ukrainy do UE jest ograniczona? Na ile można wierzyć tym liderom skoro wiadomo, że ich najważniejszym sojusznikiem jest premier Orban, główny agent Putina w Unii?
I na koniec bezsensowna propozycja Kaczyńskiego o wprowadzeniu do Ukrainy „sił pokojowych NATO, które będą w stanie się obronić”. Bez konsultacji z NATO, USA i sojusznikami, bez mandatu ONZ, Kaczyński proponuje wysłanie wojsk NATO do Ukrainy na wojnę z Rosją. To przejaw skrajnej nieodpowiedzialności.
Cała ta wizyta po raz kolejny pokazuje tragiczny brak profesjonalizmu w polskiej polityce zagranicznej, liczy się tylko piar i nic więcej. Zamiast pustych gestów i połajanek pod adresem Zachodu, premier Morawiecki i jego wicepremier ds bezpieczeństwa powinni zająć się jak najszybciej rozładowaniem narastającego kryzysu uchodźczego w Polsce, który grozi wybuchem i humanitarną katastrofą. Rząd PiS nic nie robi, aby relokować przynajmniej cześć z 1,8 miliona uchodźców do innych krajów UE. Dlaczego? Bo w 2015 r sam odmówił przyjęcia 6 tys uchodźców z Grecji i Włoch, i wie, że zwrócenie się teraz w podobnej sprawie o pomoc do tych krajów oznaczałoby dla PiS wizerunkową kompromitację. Dlatego Polska będzie ponosić nieproporcjonalne koszty pomocy Ukraińcom, nie tylko dlatego że rząd jest zupełnie nieprzygotowany do tego kryzysu, ale i dlatego że PiS związał sobie ręce odmową udzielenia pomocy naszym partnerom, gdy oni byli w potrzebie.
Dariusz Rosati
Post edytowany

Zaloguj się aby uczestniczyć w dyskusji oraz uzyskać dostęp do większej ilości wątków na tym forum.

Aktualności

OK