Jaki piękny podstęp! No, pokażcie tego, kto podniesie rękę na pomysł Nowackiej
Ministra Barbara Nowacka jakby odzyskała dawną energię. Czy spowodowała to zapowiedź Donalda Tuska o tym, że przewietrzy listę ministrów swojego rządu, czy po prostu okrzepła na stanowisku? A może czekała na bezpieczną chwilę, po rozstrzygnięciu wyborów?
Nowacka ogłosiła dzisiaj wprowadzenie do szkół nowego przedmiotu Edukacji Zdrowotnej. Ma ona zastąpić osławione Wychowanie do życia w Rodzinie."Będzie przedmiotem holistycznym, znacznie szerszym, ponieważ chcielibyśmy, by do tematu ochrony zdrowia, profilaktyki podejść szczególnie poważnie” – zapowiedziała Nowacka.
W edukacji zdrowotnej znajdą się tematy związane ze zdrowiem psychicznym, sprawnością fizyczną, profilaktyką uzależnień, "oraz oczywiście kwestie dotyczące edukacji seksualnej i wiedzy o człowieku" – mówiła ministra. I przekonywała: "Jeżeli nie zacznie się tej edukacji już w szkole, to będziemy oglądali społeczeństwa coraz bardziej nieświadome jak zapobiegać chorobom, jak przeciwdziałać skutkom braku ruchu, jak reagować w sytuacjach kryzysowych".
WDŻ to taki szkolny humbug – wszyscy wiedzą, że istnieje, często się o niego kłócą, ale mało kto miał szansę oglądać. Bo WdŻ skupia wszystkie polskie demony – w teorii ma być o seksie, ale pozwala się od lat, aby łapę na temacie trzymał kościół katolicki. Jest więc to przedmiot obarczony zewnętrzną, bo kościelną, ale i wewnętrzną cenzurą. Już jego nazwa wiele mówi o podejściu do tematu – nie chodzi bowiem o to, aby dzieciom i nastolatkom pomóc zrozumieć, co się dzieje z ich seksualnością i jak sobie radzić z wyzwaniami na tym polu. Chodzi o to, aby od razu przekierować ich uwagę na konserwatywno–katolickie podejście do sprawy. Z podręczników do WdŻ pamiętamy cytaty jak ten: "Dziewczyna powinna zdawać sobie sprawę, że więcej niż chłopiec płaci za nietrafny wybór, bo nie ma równości w naturze. On jest dawcą życia, 'siewcą', natomiast jej ciało 'glebą', w której będzie wzrastało nowe życie"
Albo ten o zachowaniu dziewictwa: "Wiadomo jednak, że nie chodzi tu tylko o mały fałd błony dziewiczej, ale o coś więcej. To »coś« to integralność osoby ludzkiej. Integralny znaczy związany z całością; to dziewczyna, która »nie rozmienia się na drobne«". (Teresa Król, "Wędrując ku dorosłości. Wychowanie do życia w rodzinie").
W ten sposób szkoła od lat ukrywa przed uczniami kwestie ich biologii i każe im rozprawiać się z popędem seksualnym na własną rękę. Do tego wychowując w poczuciu winy, gdy im się nie uda zachować wstrzemięźliwości. I to wszystko w XXI w. gdy dzieci mają wolny dostęp do pornograficznych treści w internecie. https://www.onet.pl/informacje/newsweek/piekny-pod...