Powoływanie się na Boga w usprawiedliwianiu własnej nienawiści jest bluźniercze. Robiły tak wojska Hitlera. Skandować naprzemiennie „Wyp…ać!” i „Bóg, honor, ojczyzna” to jakby krzyż włożyć do moczu.
Długo nosiłem się z pytaniem, czy po tych wszystkich komentarzach, które padają z różnych stron odnośnie do – nazwijmy to w skrócie – wydarzeń białostockich, potrzebnych jest jeszcze moich kilka zdań. Uznałem jednak, że jest taki aspekt, o którym trzeba napisać. Zbyt długo zajmowałem się bluźnierstwem w sztuce, by nie napisać o bluźnierstwie na ustach tych, którzy skandowali „Bóg, honor, ojczyzna”.
Mocz i krzyż
Zadałem sobie trudu i przeglądnąłem wszystkie chyba nagrania z Marszu Równości w Białegostoku i z równoległej kontrmanifestacji. Przeczytałem także komentarze. Chciałem zbadać – jak to się mówi – stan faktyczny. A ten jednak jest bezsporny.
Na wielu nagraniach widać i słychać, jak okrzyki pełne nienawiści nasycone wulgaryzmami sąsiadują bezpośrednio ze skandowanym chóralnie hasłem „Bóg, honor, ojczyzna”. I nie jest w tej chwili najważniejsze, czy agresja słowna przerodziła się w czynną. Ta słowna wystarcza. Choć o jednej formie przemocy fizycznej napiszę, bo jest znamienna. Piotr Sikora w swoim tekście „Jezus w Białymstoku” pisze o lecących w uczestników Marszu Równości butelkach z moczem.
Wspominam o tym, bo jednym z bardziej kontrowersyjnych dzieł sztuki jest „Piss Christ” Andresa Serrano – fotografia krucyfiksu zanurzonego w moczu. O kontrowersjach wokół tego dzieła pisałem szeroko w „Bluźnierstwie”. Wielu broni wartości artystycznych i – nazwijmy to – publicystycznych walorów tego dzieła. Mnie ono odrzuca. Nie akceptuję tego sposobu uprawiania sztuki, która ma – w moim odczuciu – cel jedynie w przekraczaniu granicy sacrum i profanum. Żywi się transgresją i jest zamierzoną profanacją. Jednak jest to „tylko” sztuka, to „tylko” fotografia, o której wartości można dyskutować.
Gdy mówimy o nienawiści motywowanej religijnie, najczęściej wspominamy islamistów. Swoją nienawiść można także motywować religią chrześcijańską
Od zawsze, od samych początków religii i sztuki powiązanie seksualności z religią jest odbierane jako najostrzejsze przekroczenie tabu kulturowego. Właśnie dlatego tyle negatywnych reakcji wywołała tak zwana monstrancja w kształcie waginy na Marszu Równości w Gdańsku. Napisałem świadomie „tak zwana”, bo – jeśli szukać analogii – to jest to bardziej naśladownictwo feretronów czy sztandarów noszących w procesji niż monstrancji. Nikt nie nosi monstrancji na kiju z doczepionymi do niego wstążkami. Nie ulega jednak wątpliwości, że w odbiorze wielu – a obraza jest czynem odbiorcy – obraz ten kojarzył się bardziej z procesją Bożego Ciała niż ze znanym w kulturze ludowej „chodzeniem z gaikiem”, choć ikonograficzne analogie są tu bliższe.
Nie wiem, jakie intencje należy przypisać Andresowi Serrano. Czy była to nienawiść wobec krzyża i wszystkiego, co ten krzyż reprezentuje? Być może to artystycznie wyrażony akt chrystianofobii. Ale za to intencje rzucających butelkami z moczem i wykrzykujących wulgarne „wiązanki” wobec manifestantów zdają się jednoznacznie czytelne. To nienawiść.
I w dodatku – trzeba to jasno powiedzieć – nienawiść karmiąca się religią. Zbyt blisko sąsiadowały te wyzwiska z modlitwą „Ojcze nasz”, z różańcami w ręku i koszulkami typu „Armia Boga”, by dało się wykluczyć religijną konotację. Skandować naprzemiennie „Wypierdalać!” i „Bóg, honor, ojczyzna” to – ze wszystkimi zastrzeżeniami do tej analogii – jakby krzyż włożyć do moczu.
Zbrodnicze użycie
I w tym miejscu trzeba zajrzeć do Katechizmu Kościoła Katolickiego, który w rozdziale o drugim przykazaniu Dekalogu podejmuje temat bluźnierstwa. W punkcie 2148 czytamy: „Bluźniercze jest również nadużywanie imienia Bożego w celu zatajenia zbrodniczych praktyk, zniewalania narodów, torturowania lub wydawania na śmierć. Nadużywanie imienia Bożego w celu popełnienia zbrodni powoduje odrzucanie religii”.
Jeden z komentatorów Katechizmu zauważa: „Przykładem takiej bluźnierczej praktyki było choćby hasło Gott mit uns («Bóg z nami»), z którym szły do boju wojska Hitlera”. Intencja tego zapisu jest oczywista: bluźniercze jest powoływanie się na Boga w usprawiedliwianiu własnej nienawiści.
Najczęściej, gdy mówimy o nienawiści motywowanej religijnie, wspominamy islamistów czy dżihadystów, którzy dokonują aktów nienawiści rzekomo w imię Allacha. Okazuje się, że swoją nienawiść można także motywować religią chrześcijańską. Czy znaczy to, że namawia ona do zbrodni?
Zawsze twierdziłem i wciąż to podtrzymuję, że nie ma nienawiści motywowanej religijnie. Jest jedynie nienawiść szukająca religijnego usprawiedliwienia. Nienawiść, która się karmi religią, szukając dla siebie uzasadnienia. I to jest chyba istotą tego bluźnierstwa: instrumentalne posługiwanie się Bogiem w celu dokonania zła. A złem bezdyskusyjnie pozostaje wyrażona pogardliwym i wulgarnym słowem nienawiść wobec drugiego człowieka.
Wielu odchodzi od Kościoła, ponieważ nie może zaakceptować nadużywania imienia Boga do usprawiedliwiania nienawiści wobec innych
http://wiez.com.pl/2019/07/23/nienawisc-w-imie-bo...