Państwo Polskie niestety nie chroni społeczności LGBT+ przed mową nienawiści, czego najlepszym przykładem jest wczorajsze orzeczenie Sądu w sprawie Kai Godek. Poniżej ciekawa analiza prawna i nie tylko.
Lewa Linia
34 min
Wczoraj przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Pragi Północ odbyła się sprawę karna, w której Kaja Godek oskarżona jest o popełnienie przestępstwa z art. 212 § 2 k.k. Akt oskarżenia wniesiony został do Sądu przez 7 mężczyzn, którzy jako członkowie społeczności homoseksualnej, zarzucili Kai Godek to, że w dniu 19 maja 2019 roku podczas ogólnopolskiego programu telewizyjnego „Śniadanie w Polsat News”, za pomocą środków masowego przekazu, poniżyła grupę osób homoseksualnych płci męskiej wypowiadając publicznie słowa, że „geje chcą adoptować dzieci, bo chcą je molestować i gwałcić”.
Fakt wypowiedzenia przez Kaję Godek powyższych słów jest bezsporny. Podczas ww. programu telewizyjnego Kaja Godek wypowiedziała bowiem słowa: „Teraz geje mówią, że chcą adoptować dzieci. Dlaczego chcą adoptować dzieci? Bo chcą je molestować i gwałcić, takie są fakty.”.
Ocena tego, że powyższe słowa Kai Godek poniżyły osoby homoseksualne jest również oczywista. Skoro zaś przepis art. 212 § 2 k.k. między innymi stanowi, że ten, kto za pomocą środków masowego komunikowania pomawia grupę osób o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku, to pewnie dla większości osób jednoznaczne było to, że Sąd powinien skazać Kaję Godek za zarzucane przestępstwo i wymierzyć jej karę.
Tak się jednak nie stało. Po rozpoznaniu powyższej sprawy Sąd umorzył postępowanie. W mediach pojawiły się różne przekazy, co do motywów Sądu, wskazanych w uzasadnieniu jego orzeczenia, którymi Sąd kierował się umarzając to postępowanie. Jednak media nie uczestniczyły w rozprawie, siłą rzeczy znają sprawę z drugiej ręki i wydaje się, że choćby Gazeta Wyborcza pomyliła argumenty obrońcy Kai Godek, wnioskującego o umorzenie, z uzasadnieniem umorzenia przedstawionym przez Sąd. Najbardziej wiarygodnym źródłem w tej kwestii jest Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, którego Prezes uczestniczył w rozprawie, jako przedstawiciel społeczny. Z przekazu Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych wynika zaś to, że Sąd umorzył postępowanie z powodu braku przesłanki bezpośredniości, to jest z powodu tego, że „Sędzia uznała, że Godek nie znała osób, które znieważała”. Jednocześnie Ośrodek w jednym ze swych postów zadał pytanie, „czy na tej samej zasadzie, jeśli ktoś będzie znieważał katolików, to nie robi nic karalnego, dopóki nie wskaże każdego z nich z imienia i nazwiska?”, dodając „tymczasem kodeks karny mówi wyraźnie, że zniesławić można zarówno osobę fizyczną, jak i grupę osób”. A grupa to ludzie powiązani wspólnymi właściwościami. Katolicy są grupą i geje są grupą. Jak wynika z mediów, Prezes Ośrodka po zakończeniu sprawy miał stwierdzić: „Niewiarygodne i skandaliczne. To orzeczenie pokazuje, że osoby LGBT nie mają już właściwie żadnego sposobu na obronę swojej godności”. Wskazuje też, że „decyzja sądu jest zaskakująca, bo w artykule 212 k.k. jest mowa o grupie osób i są orzeczenia, które wskazują na to, że ktoś, kto znieważa, nie musi znać poszczególnych członków grupy, którą znieważa”.
Czy zatem wczorajsze orzeczenie Sądu jest orzeczeniem wydanym wbrew obowiązującemu prawu? Czy Prezes Ośrodka ma rację we wszystkich ww. twierdzeniach?
Niestety, ale odpowiedź na pierwsze pytanie nie jest oczywista i jednoznaczna. Jak już wyżej przytoczyliśmy art. 212 k.k. między innymi, za przestępstwo uznaje czyn polegający na poniżaniu „grupy osób” wobec opinii publicznej. Wyjaśnienie pojęcia „grupy osób” staje się zatem kluczowe do oceny tego, czy wczorajsze orzeczenie Sądu jest prawidłowe, czy nie. Otóż to pojęcie nie jest jednoznacznie definiowane w literaturze prawniczej. Póki co niestety, ale przeważa pogląd, że przez „grupę osób” kodeks karny rozumie zespół ludzi, połączonych, choćby czasowo, wspólnym celem, interesem, właściwościami lub inną wyodrębnioną więzią, przy czym więź ta jednak musi mieć jakąś trwałą bądź doraźną formę organizacyjną. Zgodnie z tym poglądem od pojęcia „grupa ludzi” odróżnić należy pojęcie „zbiorowość”, która to zbiorowość nie ma formy zorganizowanej i która nie znajduje ochrony w art. 212 k.k. Co więcej, tak właśnie „grupę osób” definiuje jedyne chyba w tej kwestii wydane orzeczenie Sądu Najwyższego, to jest uchwała SN z dnia 18 września 1982 roku w sprawie VI KZP 10/82. Zapewne właśnie tak też rozumował Sąd, który rozpoznawał wczoraj sprawę Kai Godek, uznając, że ogół społeczności osób homoseksualnych nie jest „grupą osób” w rozumieniu art. 212 k.k., jako że całość tej społeczności nie jest powiązana nawet doraźną więzią organizacyjną. Wczorajsze orzeczenie Sądu jest zatem orzeczeniem zachowawczym, opartym zapewne na bardzo wąskiej wykładni pojęcia „grupa osób”, jednak wykładni mającej oparcie w części poglądów doktryny prawa.
Sprawa się jednak nie kończy. Życzymy bardzo osobom, które oskarżyły Kaję Godek, aby przekonały Sąd II instancji, że przez „grupę osób” należy rozumieć każdą społeczność, nawet tę, która nie jest zorganizowana jako całość, ale połączona więzią, jaką jest ich nieheteronormatywność. Wydaje się, że w tej sprawie powinien nawet ponownie wypowiedzieć się Sąd Najwyższy. Tylko co będzie, jeśli przed Sądem Najwyższym w tej sprawie wypowiadać się będą tacy sędziowie, jak Aleksander Stępkowski, „kolega” Kai Godek z Ordo Iuris. Powinien się w takiej sprawie wyłączyć od orzekania, ale dziś już niczego nie można być pewnym.
Tylko wszystkich powyższych dywagacji prawnych nie byłoby, gdyby Państwo Polskie objęło społeczność osób nieheteronomatywnych taką samą ochroną prawną, jaką obejmuje inne niezorganizowane społeczności.
Zgodnie art. 256 k.k. popełnia przestępstwo i będzie podlegać karze każdy, kto między innymi nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość. Niestety przestępstwa tego nie popełnia ten, kto nawołuje do nienawiści na tle różnic związanych z orientacją seksualną czy tożsamością płciową. Zgodnie z art. 257 k.k. popełnia przestępstwo i podlega karze każdy, kto między innymi publicznie znieważa grupę ludności z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości. Niestety przestępstwa tego nie popełnia ten, kto publicznie znieważa grupę ludności z powodu jej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej. Zgodnie z polskim prawem nie popełnia przestępstwa nawet ten, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób z powodu orientacji seksualnej, czy tożsamości płciowej osób ją tworzących, choć zgodnie z art. 119 k.k. przestępstwo popełnia ten, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości.
I to jest dopiero oburzające! Oburzające jest to, że polskie prawo wciąż nie obejmuje swoją ochroną społeczności LGBT+, jako całości. Polskie prawo nie chroni społeczności LGBT+ pomimo coraz częstszych ataków na tę społeczność, pomimo aktów pogardy i nienawiści skierowanych w stosunku do tej społeczności, takich, jakich przykładem jest wyżej przytoczona wypowiedź Kai Godek. Polskie prawo nie chroni społeczności LGBT+, pomimo tego że choćby podczas zeszłorocznego Marszu Równości w Białymstoku wobec jej uczestników stosowano przemoc fizyczną, pluto na nich, wyzwano ich, obrzucano ich kamieniami. Ta przemoc poprzedzona była kampanią nienawiści skierowaną przeciwko środowisku osób LGBT+, realizowaną nie tylko przez osoby prywatne, ale również przez niektórych polityków, hierarchów kościelnych, jak również niektóre media.
Zgodnie z raportem ONZ nie każda publiczna wypowiedź będąca mową nienawiści prowadzi do zbrodni z nienawiści, ale wszystkie zbrodnie z nienawiści poprzedzone są wcześniejszą stygmatyzacją i dehumanizacją określonych osób i podżeganiem do przestępstw.
Zatem Państwo Polskie nie chroniąc społeczności LGBT+ przed mową nienawiści, nie penalizując mowy nienawiści skierowanej wobec społeczności LGBT+ w przestrzeni publicznej, w istocie daje przyzwolenie na taką mowę nienawiści, a w konsekwencji nie eliminuje przyczyn, których skutkiem mogą być akty przemocy skierowanej w stosunku do osób LGBT+.
Zupełnie inaczej powyższą kwestię regulują systemy prawne innych państw europejskich. W kodeksach karnych i wykroczeń Estonii, Węgier, Litwy, Finlandii, Austrii, Bułgarii, Chorwacji, Belgii, Holandii, Francji, Wielkiej Brytanii, Malty oraz Grecji orientacja seksualna jest jedną z cech chronionych przed mową nienawiści. Dlaczego zatem Polska jest jednym z nielicznych niechlubnych wyjątków na tle państw europejskich? Czy dlatego że Polska jest homofobiczna?
W roku 2012 w Sejmie były wprawdzie głosowane poprawki do art. 256 k.k., z których między innymi jedna miała rozszerzać ochronę prawną przed mową nienawiści między innymi w stosunku do „naturalnych cech osobistych”, a druga rozszerzała art. 256 k.k. także na przypadki nawoływania do nienawiści ze względu na płeć, tożsamość płciową, wiek, niepełnosprawność oraz orientację seksualną. Jednak propozycje zmian prowadzących do ochrony społeczności LGBT+ przed mową nienawiści, przepadły w głosowaniu, w którym w żadnej z partii nie obowiązywała dyscyplina partyjna.
Gdyby Polskie Państwo zaczęło chronić społeczność LGBT+ przed mową nienawiści, przed aktami pogardy i poniżającymi słowami, gdyby choć rozszerzyć art. 256 i art. 257 k.k. także na akty mowy nienawiści oraz znieważania ze względu na orientację seksualną czy tożsamość płciową, wówczas wczorajszy wyrok Sądu byłby bez wątpienia inny. I nie tylko Kaja Godek byłaby skazana za jej nienawiść i pogardę do części obywateli Polski, ale także winnymi popełnienia takiego przestępstwa byliby wszyscy inni, którzy kierują mowę nienawiści w stosunku do osób LGBT+, jako społeczności. Także hierarchowie kościelni, politycy, czy przedstawiciele mediów, którzy taką mową nienawiści się posługują.
Do tej pory jednak Polskie Państwo nie chroni części swych obywateli, czego najlepszym przykładem jest wczorajsze orzeczenie Sądu w sprawie Kai Godek, stosującego obecne prawo. Tym samym Polskie Państwo naraża społeczność LGBT+ na do mowę nienawiści. Tym samym Polskie Państwo bierze na siebie również współodpowiedzialność za każdy akt agresji w stosunku do każdej osoby nieheteronowatywnej, dokonany na tle jej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej, którego źródłem jest mowa nienawiści, której Państwo nie przeciwdziała w sposób, jaki mogłoby to czynić.