Gdyby ktoś odkrył grotę zapisaną wewnątrz od góry do dołu pełnym tekstem Pana Tadeusza Mickiewicza i próbował dowodzić, iż stanowi to efekt przypadkowych działań wody, wiatru i minerałów, słusznie zasłużyłby na ironiczny uśmieszek. A tymczasem prosty organizm jednokomórkowy zawiera w sobie informacje porównywalne do pięciu tysięcy egzemplarzy Pana Tadeusza. Nie bez sarkazmu słynny naukowiec Fred Hoyle wyjaśnia, że wierzyć w to, iż pierwsza komórka życiowa wyłoniła się przez przypadek, to jakby wierzyć, że "rozszalały huragan, który wpadł do składowiska złomu, poskładał do kupy boeinga". W podobnym tonie daje się uwieść zachwytowi odkrywcy Owen Gingerich, profesor Harwardu, przyglądając się ludzkiemu mózgowi: "to nieporównanie najbardziej znany nam złożony przedmiot fizyczny w całym wszechświecie". Z 35 tysięcy genów wyszczególnionych z łańcucha DNA ludzkiego genomu, przeszło połowa ma do czynienia z mózgiem. Sam zaś mózg to około stu miliardów neuronów połączonych wzajemnie z sobą tak, iż każdy z nich łączy się z dziesięcioma tysiącami innych neuronów. Liczba zaś połączeń synaptycznych pomiędzy komórkami nerwowymi w jednym mózgu przewyższa liczbę wszystkich gwiazd składających się na Drogę Mleczną: 10 do piętnastej potęgi synaps przeciwko 10 do jedenastej potęgi ciał niebieskich. Gdy weźmie się pod uwagę treść drugiej zasady termodynamiki - w zgodzie z którą entropia wszechświata nieustannie się rozwija, czyli wszystko, co istnieje, stale przechodzi z porządku do rozproszenia, od jedności do chaosu - nie sposób nie zadać sobie pytania: jakim zatem cudem bezładna sterta atomów ułożyła się w misterną architekturę ludzkiego mózgu?