To chyba normalne, że obecny Rząd powinien mieć strategię na scenariusz, że Węgry zaczynają się sypać a UE zaczyna im się dobierać do dupska. Jak wygląda takie braterstwo? Jak była II wojna światowa to Węgrzy (przy niemieckiej III Rzeszy, warto zaznaczyć niemieckiej - nie hitlerowskiej, nie nazistowskiej, tylko niemieckiej) wstrzymywali się od ataków, a za komuny my (przy ZSRR w sajuzie) raczej nie wnikaliśmy w inwazję. Doktoraty można pisać. Teraz trwa zażyłość i spora sympatia (co jest pożądane i właściwe), nie mniej, pojawiają się rysy na Rządzie Orbana. Dopuszczalny obok wielu innych jest także i taki scenariusz:D