Sławomir R., ukończone lat 16, z przesłuchania w sprawie księdza Henryka Jankowskiego: - Ja nie mówiłem księdzu, że mi przeszkadza całowanie w usta, bo wiedziałem, że jak nie będę nic mówić, to coś dostanę. Raz się wkurzyłem, bo ksiądz za mocno przytulał. Odczuwałem to jako coś krępującego
Jako że ostatni Grób Pański nie wywołał wystarczającego zamieszania, na Wielkanoc 2004 roku prałat uderza jednocześnie i w Żydów, i w Unię Europejską. Są - jak zwykle - orły (jeden ukrzyżowany i broczący tekturową krwią) do tego biało-czerwone draperie i hasła. Ksiądz wykorzystuje stare litery i jeszcze raz wywiesza zdanie z listu Pawłowego do Tesaloniczan: „Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków, i nas także prześladują”.
Jeśli idzie o Unię, haseł jest wiele, ale wszystkie sprowadzają się do jednego - zresztą wywieszonego u samej góry: „POLSKA - TAK, UNIA EUROPEJSKA - NIE”.
00:09 / 01:27
Przewrócono pomnik prałata Jankowskiego. Sprawcy nie stawiali oporu
Zaproszonym do Świętej Brygidy dziennikarzom ksiądz mówi to, czego po nim oczekiwali. Autorem słów o Żydach-mordercach jest nie on sam, tylko Święty Łukasz (tu prałat się myli), zaś co do Unii, to „ona absolutnie niczego nam nie da, a dla katolików i chrześcijan będzie największym złem”.
W trakcie wielkopiątkowej konferencji prasowej w bazylice zjawia się Piotr J. - ten sam, który siedem lat temu uciekł z domu z obawy przed dwóją na semestr, który został zabrany przez kapłana z parku Żaka, którego ksiądz zgwałcił w usta i którego pożegnał w grudniu 1997 roku uściskiem ręki (oraz dwiema stuzłotówkami) w gdańskim klubie dla gejów.
Czytaj także:
Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?
Ostatnie lata były dla młodego mężczyzny dramatyczne. Od rozstania z prałatem się prostytuował i narkotyzował. Z trudem skończył podstawówkę, podjął naukę w gastronomicznej zawodówce w Chojnicach, ale wyleciał za nieobecności i liczne jedynki. Rodzice złożyli wniosek o objęcie go opieką przez sąd rodzinny, ten kazał umieścić chłopaka w Młodzieżowym Ośrodku Adaptacji Społecznej w Studzieńcu pod Skierniewicami. Uciekł do Warszawy, w 1999 roku wstąpił do hufca pracy w Grudziądzu, ale nie wytrzymał. Najadł się tabletek i groził wychowawcy, że popełni samobójstwo, jeśli go nie wypuszczą. Jeszcze w tym samym roku, 1999, został przyjęty do Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych im. Stanisława Kryzana w rodzinnym miasteczku księdza Henryka Jankowskiego – Starogardzie Gdańskim. W lecznicy się okaleczał, połykał gwoździe, ostatecznie wyrzucono go za nieprzestrzeganie regulaminu. Po powrocie do poprawczaka i następnej próbie samobójczej - chciał się powiesić na sznurowadle - karetka przywiozła go z powrotem na oddział nerwic. Dalej to samo co wcześniej: cięcia nadgarstków żyletką, łamanie abstynencji, napady histerii, ucieczka. Znowu krążył po Polsce, sypiał na klatkach schodowych, kradł. W 2000 roku wrócił na oddział zamknięty w Starogardzie po raz trzeci.
W tych latach on i prałat widzieli się tylko raz. Wspólny znajomy alfons Arek przyprowadził Piotrka na plebanię w 2001 roku, gdy J. miał 18 lat. Ksiądz stwierdził wówczas, że młodzieniec jest już „za stary, a on potrzebuje młodych”. Za fatygę dał 50 złotych.
Teraz rozmawiają po cichu na stronie. Ksiądz ma dla młodego człowieka zadanie - ma zrobić coś w rodzaju castingu wśród ministrantów. Próba odbywa się jeszcze tego samego dnia. Wybrani chłopcy będą nocowali przez święta w parafii. Piotra proboszcz lokuje w gdańskim schronisku młodzieżowym. W Wielką Sobotę prefekt ministrantów - ten, co układa grafik dyżurów - prosi go jednak na Profesorską. Gospodarz czeka w gabinecie.
Piotr J. na przesłuchaniu pół roku później: - W biurze ksiądz Jankowski wręczył mi kopertę z pieniędzmi. Powiedział, że mam zniknąć z jego życia. Jakby coś się działo, to mam powiedzieć, że go nie znam. W tej kopercie były pięćdziesiątki i setki.
Henryk Jankowski: Hitler też głaskał dzieci
Trzy i pół tygodnia po Wielkanocy Polska staje się pełnoprawnym członkiem Unii. Z tej okazji ksiądz Henryk Jankowski zwraca się do dzieci przystępujących w bazylice do pierwszej komunii. Przestrzega, by nie zwiodło ich głaskanie po główkach ze strony unijnych notabli, ponieważ…
- …Hitler też tak głaskał dzieci i dawał im cukierki, a potem je wysyłał do obozu koncentracyjnego.
Tydzień później, tuż przed niedzielną sumą, czyta z ambony nazwiska kandydatów do Parlamentu Europejskiego, którzy startują z list Samoobrony, Ligi Polskich Rodzin i Unii Polityki Realnej. Pierwsze wybory do Brukseli mają się odbyć w połowie czerwca, trzy wymienione partie idą do nich pod hasłami przywrócenia Europie chrześcijańskiego charakteru, zmiany Unii w luźną federację suwerennych państw narodowych, a nawet całkowitego jej rozwiązania.
W przednich ławach bazyliki siedzą: Robert Strąk (LPR), Janusz Korwin-Mikke (UPR), Andrzej Lepper i Danuta Hojarska z Samoobrony oraz członkowie Młodzieży Wszechpolskiej.
Alkohol na Profesorskiej
Dwa tygodnie później Maria i Roman R., rodzice Sławka, stawiają się w sądzie dla nieletnich. Syn nie przyszedł. Matka powtarza przed sędzią Beatą Będkowską-Rohde swoje żądanie: chce, aby sąd zmusił Sławomira do testu na obecność narkotyków i do odwyku.
- W ubiegłym roku, w okresie wakacyjnym zauważyłam, że syn jest bardzo agresywny, wszystko go złości, źrenice miał rozszerzone, długo spał do samego obiadu. Rozmawiałam z synem, aby zrobić mu test, powiedział, że nie będzie robił żadnego testu, bo nie jest królikiem doświadczalnym. Nie wiem, od kogo ma narkotyki. Zaczął chodzić do księdza Henryka Jankowskiego od pierwszej klasy gimnazjum…
Dalej kobieta mówi o noclegach na plebanii, spaniu w jednym łóżku, pocałunkach duchownego, paleniu papierosów i piciu alkoholu na Profesorskiej, o ucieczkach i o pieniądzach. I o tym, jak wyzwał rodzonego ojca słowami: „Ty cwelu!”.
- Takie postępowanie Sławka, że ucieka z domu i że sięga po narkotyki, skłoniło mnie do podejrzenia, że mógł być wykorzystany seksualnie. Nie zgłosiłam tego podejrzenia organom (…), bo nie byłam pewna na sto procent, [a poza tym syn mnie ostrzegł, że na oficjalnym przesłuchaniu] on i tak nic na księdza nie powie. Przypuszczam, że gdyby został może wyleczony, to odważyłby się [coś zdradzić]. Ksiądz mówił do mnie, że nie mam dowodów, tylko przypuszczenia. (…) Zgłosiłam tę sprawę do biskupa. Jestem przekonana, że synowi dzieje się krzywda.
Czytaj także:
Podwójne życie księdza prałata
Sędzia Będkowska-Rohde uruchamia lawinę. Zawiadamia prokuraturę o podejrzeniu przestępstwa z artykułu 200 kodeksu karnego: „Kto doprowadza małoletniego poniżej lat 15 do obcowania płciowego, lub poddania się innej czynności seksualnej, albo wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 10”.
Ktoś z prokuratury ostrzega prałata, że będzie trzeba wszcząć śledztwo. 26 lipca ksiądz i jego kościelny Kazimierz palą w kącie dziedzińca plebanii kompromitujące kasety wideo. Potem proboszcz wyczyści jeszcze twarde dyski komputerów. Gdy 28 lipca gdańska prokuratura okręgowa zacznie dochodzenie, będzie się wydawać, że plebania jest wyczyszczona.
Trzeba wyjaśnić, kto śledzi księdza Henryka Jankoskiego
Nazajutrz, w czwartek, „Dziennik Bałtycki” pyta na pierwszej stronie: „Czy będzie trzęsienie ziemi na Pomorzu?”. I czy wywoła je „znany gdański duchowny”?
Na dziennikarskiej giełdzie wszyscy już wiedzą, o kogo idzie. Prałat, który w ostatnich latach tak zabiegał o popularność, teraz będzie ją miał w nadmiarze. Reporterzy obstawiają plebanię. Ksiądz wyjeżdża - prosto z garażu - na tylnej kanapie czarnej limuzyny z przyciemnionymi szybami. Kierowca od razu dodaje gazu i o mało nie rozjeżdża korespondenta Radia RMF FM. Gdy reporterzy jadą za nim, zatrzymuje ich policja. Powód: kto śledzi księdza.
Ostatecznie fotoreporterzy, kamerzyści i korespondenci odnajdują proboszcza na terenie Stoczni, gdzie ten uczestniczy w wernisażu wystawy poświęconej 60. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Na otwarciu ekspozycji jest też arcybiskup Gocłowski. Padają pytania.
- W tej materii nie mam naprawdę nic do powiedzenia - zapewnia pleban z Brygidy. To jakaś nagonka i ja ją przetrzymam. Co to w ogóle jest, że nagle prasa wszystko wie, a mnie nikt nie przesłuchiwał?
Czytaj także:
Wraz z pomnikiem Jankowskiego upadła zgoda na tuszowanie skandali pedofilskich i zamiatanie zła pod dywan
Arcybiskup Gocłowski, który zna już doskonale sprawę Sławka, mówi spokojnie: - Bardzo mnie ciekawi, jaka jest prawda. Będziemy jej szukać i pamiętać o szacunku dla praw osoby pokrzywdzonej i krzywdzącej. Na razie nie wiemy, co to za zarzut. Media mogą łatwo zabić człowieka, a później trudno go wskrzesić.
Gdy dziennikarze nagrywają tę wypowiedź, prokuratura przesłuchuje księdza wikariusza z Brygidy Krzysztofa Czaję. Wyjawia, że na plebanii istotnie nocowało wielu młodych chłopców. Podaje imiona i nazwiska: Sławek, Sebastian, Paweł, Łukasz, Michał, Zbyszek…
- Prawda jest taka, że osoby te były przeciętnymi albo nawet dobrymi uczniami, a po wizytach na plebanii opuszczały się w nauce (…). Paweł [tu nazwisko] miał średnią 4,8, a w tej chwili już drugi rok powtarza klasę. (…) Sławek, jak go na początku poznałem, był bardzo dobrym i wrażliwym dzieckiem…
Dalej wikariusz opisuje proces demoralizacji Sławomira. Potem mówi: - Prałat tego zupełnie nie dostrzegał. Ja próbowałem delikatnie (…) zwracać uwagę na negatywne zachowania Sławka i innych chłopców, [ale] prałat bardzo się obruszał na te uwagi i po pewnym czasie stwierdziłem, że to jest walka z wiatrakami.
Ksiądz Czaja wie, że młodzi goście plebana piją alkohol i urządzają w pokojach gościnnych na drugim piętrze burdy; widział też, jak proboszcz całuje chłopców w usta, i ma świadomość, że śpi z nimi w jednym łóżku, ale usłyszał od przełożonego, iż uczniowie „opiekują się nim ze względu na to, że w nocy źle się czuje”.
Czytaj także:
To nie bohaterowie burzą nocą pomniki. Nie uszanowano woli prezydenta Adamowicza
- Jak przychodziłem do pomieszczeń prałata, to [często] chłopcy wychodzili z łazienki, z której wydobywały się kłęby dymu papierosowego. (…) Osoby, które sprzątały, mówiły, że były tam pety i puszki po piwie. Wiem, że od października 2003 roku Sławek przestał chodzić do szkoły. Wszyscy wiedzą, że w tym czasie jego rodzice przeżywali tragedię, bo nie mieli z nim żadnego kontaktu.
Pod koniec przesłuchania ksiądz Krzysztof opowiada o kradzieżach na plebanii - ginęły komórki i tysiące złotych w dewizach, a do tego złote medale plebana. Grzeczni chłopcy zamieniali się na Profesorskiej w narkomanów i złodziei.
„Na początek kasety wideo”
W tym samym dniu, około godziny 16, prokuratura wysyła na Profesorską siedmioosobową ekipę realizacyjną. Dowodzi prokurator Beata Nowakowska - energiczna i zdecydowana szatynka. Poza nią w grupie są między innymi komisarz Ewa Prochownik, drugi prokurator Wojciech Wróbel, młoda policjantka niższej rangi i biegły informatyk Zbigniew Radecki.
Ksiądz wychodzi ze swoich apartamentów w marynarce i koloratce. Jest podenerwowany, na pytanie, czy chciałby wezwać kogoś z kurii na świadka przeszukania, mówi stanowczo: „Nie!”. Pyta przybyłych, co tu chcą oglądać. Prokuratorka odpowiada: „Na początek kasety wideo”.
- Ksiądz powiedział, że ma ogromną liczbę kaset, około tysiąca, i dobrowolnie wskazał pomieszczenie, gdzie się znajdują - zezna później Nowakowska.
Czytaj także:
Borusewicz: Ks. Jankowski był agentem SB. Pellowski może sobie jego pomnik postawić przed piekarnią
Część, w tym biegły informatyk, na parterze pilnuje, by nikt z obecnych na plebanii niczego nie wyniósł. Część idzie na górę z księdzem. Kaset jest rzeczywiście dużo: jedna spora przeszklona szafa w pokoju dziennym i druga, mniejsza - w sypialni. Zaczyna się wielogodzinne spisywanie tytułów. W tym czasie kapłan zaczyna się dziwnie zachowywać - jakby przypomniał sobie o konieczności zrobienia czegoś, czego w obecności policjantów zrobić nie może.
Prokurator Nowakowska: - W pewnym momencie ksiądz zszedł na dół. Kiedy schodziłam za nim, już był przy sejfie z kluczami, wydawało mi się, że go zamykał. Poprosiłam o otwarcie sejfu i jednocześnie zadałam pytanie: „Czy ksiądz tam coś chowa, czy chce wyjąć?”. Kiedy [na moje polecenie] otworzył ten sejf, policjantka ujawniła wśród innych dokumentów kopię listu skierowanego przez Sławka R. do biskupa. Ksiądz oświadczył, że dostał ją od [chłopca].
Chwilę po tym policjant prowadzący przeszukanie pierwszego piętra znajduje amunicję – kilkadziesiąt nabojów różnego kalibru. Kapłan nie ma pozwolenia na broń (a więc i na pociski), przyznaje jednak, że amunicja - owszem - jest jego, ma ją od dawna i nie pamięta, skąd ją wziął.
Nowakowska: - W tych samych pomieszczeniach [na piętrze] znajduje się szafa, [w rogu której] schowane było pudełko z płytami CD-ROM. Ksiądz Henryk Jankowski się zdenerwował i zaczął szybko tłumaczyć: »Tam nic nie ma, te płyty są czyste«.
Czytaj także:
Cokół pomnika ks. Jankowskiego pomalowano w nocy czerwoną farbą
Prokuratorka schodzi z krążkami na parter i pokazuje je informatykowi, a ten na pierwszy rzut oka orzeka, że są nagrane. Przy okazji specjalista skarży się dowodzącej akcją, iż pracownica kancelarii nie pozwala mu ruszyć komputerów. Są dwa i stoją pod ścianą - jakby przygotowano je do wyniesienia. Tymczasem kancelistka rozmawia z kimś przez telefon i jednocześnie próbuje wytłumaczyć Nowakowskiej, że bez zgody „tego pana na linii” nie wolno pecetów dotykać.
Prokuratorka: - W czasie, kiedy były znoszone worki z zabezpieczonymi kasetami wideo, wszedł mężczyzna, duży, postawny, w garniturze, z rękami w kieszeniach. Zaczął mówić agresywnym, chamskim tonem, pokrzykiwał, [pytał] jakim prawem my się tu w ogóle znajdujemy.
Policjanci wynoszą w tym czasie kolejne opisane kasety. Gospodarz zaczyna opowiadać prokuratorce o swoich zasługach dla kraju. Humor mu się poprawia.
Nowakowska: - Na koniec chciał mi podarować swoje ordery, mogłam sobie nawet wybrać, jaki chcę wziąć, ale podziękowałam. Zabezpieczone kasety wideo zostały w prokuraturze poddane selekcji.
Pomiędzy takimi filmami jak: „Odbudowujemy Polskę z Janem Olszewskim”, „Polskie parafie w Ameryce”, „Dzieci Lednicy”, „Wieczór z Jackiem Fedorowiczem”, „Stworzenie świata” i „Enter the Ninja” znajduje się także porno - ale bez udziału dzieci. Co do płyt CD i twardych dysków komputera - są tam pliki noszące ślady kasowania w ciągu ostatnich 24 godzin. Wśród nich twarda pornografia oraz faksymile podpisów pomorskich urzędników i kurialistów - w tym arcybiskupa ordynariusza. Do tego wiele posegregowanych informacji o życiu prywatnym księży i gdańskich notabli. Kontakty, stan majątkowy, upodobania i tak dalej.
Czytaj także:
Marek Lisiński z fundacji Nie Lękajcie Się: Przewrócenie pomnika Jankowskiego to protest społeczny
30 lipca, w piątek, ukazuje się artykuł w „Fakcie”. Tabloid jest bardzo ostrożny. Żadnych sformułowań w rodzaju „bestia”. W tytule i podtytule: „Kapłan musi się bronić. Czyżby próba oplucia znanego księdza?”. To jednak wystarczy, bo obok jest zdjęcie z podpisem: „Ksiądz Henryk Jankowski, lat 68”. I już wszystko wiadomo. Piątkowy „Bałtycki” też nie pozostawia wątpliwości: „Wczorajsza [nasza] publikacja wywołała burzę..” - chwali się redakcja.
O godzinie 14, gdy wszystkie egzemplarze „Faktu” i „Dziennika Bałtyckiego” są już w Gdańsku sprzedane, prokuratura zaczyna przesłuchanie Marii S., mamy Zbyszka. Ta mówi o synu z grubsza to samo, co matka Sławomira o swoim: najpierw ministrantura, potem obsługa kelnerska podczas uroczystości na plebanii, dalej pocałunki w usta, prezenty i pieniądze od plebana, spanie w jego sypialni, ucieczki z domu, papierosy, alkohol, narkotyki, kradzieże, depresja i leczenie.
Ksiądz Henryk Jankowski: Media pomagając siłom zła
W niedzielę podczas mszy o godzinie 11 ksiądz mówi w homilii: „Media zatruwają umysły, pomagając siłom zła, które przypuściły atak na Polskę, Boga, Kościół. Na własnej skórze odczułem, że prowadzona jest totalna wojna z wiarą i polskością. Używa się w niej metod budzących ohydę. (…) Nie chcę bezpośrednio odnosić się do ataków, jakie przypuściły na mnie siły zła (…), myślę, że wypowiem się w następną niedzielę. Bo trzeba ujawniać prawdę o Polsce. (...) Przekupuje się osoby, podsuwa najohydniejsze, szatańskie kłamstwa. Jeśli mówisz o Polsce, o kłamstwach polityków, oszukiwaniu społeczeństwa, to stajesz się wrogiem, którego będą niszczyć najgorszymi nawet metodami”.
Parafianie nagradzają homilię burzliwymi brawami. Po błogosławieństwie Anna Walentynowicz wręcza proboszczowi kwiaty. Młoda matka podaje mu 17-miesięczną córeczkę w białej sukience i mówi z płaczem: „Prałacie nasz, ty jesteś pierwszą ofiarą ataku na Kościół!”.
Czytaj także:
Zbigniew Lew-Starowicz: Do diabła! Nie bronię księży!
Poniedziałek zaczyna się od kolejnej publikacji „Faktu”. Tabloid drukuje wywiad z księdzem Henrykiem Jankowskim.
Pytanie: - Nie jest ksiądz winien?
- Oczywiście, że nie. Matka Sławka to wszystko wymyśliła. Ona jest kopnięta w głowę, to degeneratka. Ona tu sprzątała. Na początku było wszystko w porządku, ale potem się zmieniła. Pieniądze chciała pożyczać. Ale już nie mam. Ile można dawać?
Pytanie: - Wymyśliła wszystko, bo chciała więcej pieniędzy?
- Tak.
Pytanie: - Podobno Sławek bierze narkotyki, jest na dnie?
- No, biedny jest ten chłopak. Ale ludzie mnie popierają. Ci, którzy nie dali się zmanipulować kłamstwom. Mam poparcie nie tylko od wiernych, ale i od innych Polaków.
Pytanie: - Od kogo na przykład?
- Choćby od Leppera.
Takie normalne kasety pornograficzne
3 sierpnia przesłuchiwany jest Sławomir R. Chłopak ma już skończone 16 lat, mimo to towarzyszy mu matka, która kilka razy płacze w trakcie zeznań.
Mówi Sławek:
„Wiem, że jest jakaś sprawa o homoseksualistwo księdza Jankowskiego. Ja powiem krótko: nigdy nic takiego nie było”.
Przewodniczący posiedzenia stwierdza, że w tym momencie świadek zaczyna się śmiać. I nie chce odpowiadać na kolejne pytania. Gdy kończy wygłupy, sędzia „poucza [go] o obowiązku mówienia prawdy i odpowiedzialności karnej za zeznanie nieprawdy”.
Odpowiedź świadka: „Proszę mnie tu nie straszyć!”.
Dalsze zeznania: „Jak nocowaliśmy z kolegą [w aktach imię i nazwisko] na plebanii, to słuchaliśmy radia i piliśmy piwo, [które] sami wzięliśmy. Raz piliśmy też aperitif. Ja wziąłem ten alkohol z szafy, gdzie były sutanny. (…) Jeździłem z księdzem do Częstochowy, do Rzymu, do Ojca Świętego i do Niemiec. Nocowałem raz czy dwa u lekarki księdza w Hamburgu. Nocowaliśmy [z prałatem] w jej mieszkaniu w osobnych pokojach. (…) Byłem w hotelu Radisson jeden dzień [i tam też] ksiądz miał osobny pokój. (…) Nie uruchamialiśmy stacji pornograficznych w telewizorze”.
Przez kolejny kwadrans nastolatek opowiada o imprezach, na które zabierał go proboszcz.
- Od księdza dostawałem prezenty, na przykład buty Nike, dresy Nike, dość często. Wszystkich nie zużywałem, część sprzedawałem. Ksiądz kupował też ubrania Zbyszkowi i Pawłowi. (…) Dostałem komputer, wieżę, breloczek ze złota, złoty sygnet, złoty łańcuszek. (…) Ksiądz kupił mi dwa garnitury, żebym ładnie wyglądał, jak obsługuję gości. Obsługiwałem Leppera, [premiera] Millera, Wałęsę, żonę Krauzego, też Gocłowskiego i ojców z Jasnej Góry.
W dalszej części przesłuchania chłopak przyznaje, że wyciągnął od prałata 17 tysięcy złotych w trzech ratach. Pierwsze osiem - na auto. Kupił starego mercedesa bez rejestracji za niecałe 3 tysiące, a resztę - jak twierdzi - wydał na remont i tuning samochodu.
- Nakłamałem księdzu, że rozbiłem ten wóz, i dał mi wtedy [następne] 8 tysięcy na naprawę. (…) Potem dostałem jeszcze tysiąc, bo powiedziałem, że [wlepiono mi] mandat. (…) Koledzy też dostawali, ile chcieli. (…) Ja nie mówiłem księdzu, że mi przeszkadza całowanie w usta, bo wiedziałem, że jak nie będę nic mówić, to coś dostanę. (…) Gdybym nic nie dostawał od księdza, tobym na pewno nie pozwolił, by mnie całował i dotykał.
Wedle zeznania Sławka nocne dyżurowanie w apartamentach proboszcza sprowadzało się do czekania pod telefonem w pokoju sąsiadującym z plebanią. Seksu nie było.
- On dzwonił do mnie, jak czegoś potrzebował. Dawałem mu insulinę (…) w brzuch. Podawałem też tabletki. (…) Z Łukaszem oglądaliśmy na plebanii kasety pornograficzne, ale takie normalne, a nie na przykład, że mężczyzna z mężczyzną. [Raz] się wkurzyłem, bo ksiądz za mocno przytulał. Miałem wtedy 14 lat. Odczuwałem to jako coś krępującego. Co innego przytulać dziewczynę. [Pleban jednak] mówił, że dziewczyny są brzydkie, że śmierdzą. Sugerował, że mężczyźni są fajniejsi. Ja odbierałem, że ksiądz woli mężczyzn...
Śledztwo nie potwierdziło, by ksiądz Henryk Jankowski molestował
Zeznanie Sławka pozwala przyjaciołom księdza Henryka Jankowskiego w prokuraturze puścić kontrolowany przeciek do prasy. „Rzeczpospolita” donosi: „(...) dotychczasowe śledztwo gdańskiej prokuratury nie potwierdziło, jakoby ks. prałat Henryk Jankowski molestował nieletniego. (...) Nic nie wskazuje na to, by na obecnym etapie postępowania było możliwe postawienie [duchownemu] zarzutów”.
„Wyborcza” daje ostrożny tytuł: „To była tylko chora opiekuńczość”.
Tekst: „Sławomir R. zaprzeczył, że był molestowany, ale oddał wstrząsający obraz życia na plebanii: - My tam rządzimy, ksiądz daje nam wszystkim pieniądze, które wydajemy na alkohol, czasem narkotyki…”.
„Po dziewięciu dniach śledztwa nie ma żadnych dowodów na pedofilię - podsumowuje „Wyborcza”. - Śledczy dowiedzieli się jedynie o »pocałunkach w usta na pożegnanie«. Nie zgłosił się też do nich nikt, kto oskarżałby księdza o pedofilię w przeszłości”.
Niedługo się zgłosi.
Wyborcza to Wy, piszcie: listy@wyborcza.pl
Fragmenty biografii ks. prałata Henryka Jankowskiego autorstwa Bożeny Aksamit i Piotr Głuchowskiego. Książka ukaże się w czerwcu nakładem wydawnictwa Agora.
Skróty od redakcji
Źródła wykorzystane w rozdziale XIX (w kolejności wykorzystania w tekście):
* Opinia sądowo-seksuologiczna wydana na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Elblągu w sprawie przeciwko Henrykowi Jankowskiemu przez biegłych w zakresie seksuologii dr n. med. Wiesława Czernikiewicza i mgr Barbarę Pawlak-Jordan do sprawy sygn. akt I Ds. 38/04/Sw, Warszawa, 9.12.2004. * Protokół przesłuchania Piotra J. w związku z postępowaniem Prokuratury Okręgowej w Elblągu, sygn. akt I Ds. 38/04/Sw, 13.10.2004. * Jerzy Danilewicz, „Bursztynowy prałat”, Świat Książki, Warszawa 2014. * Peter Raina, „Ostatnia bitwa prałata: sprawa ks. Henryka Jankowskiego o molestowanie osób małoletnich w świetle dokumentów”, Rzeszów 2013. * Katarzyna Skrzydłowska, Łukasz Wróblewski, „Prałat niszczył kasety wideo” [w:] „Fakt” 13.08.2004. * Prokuratura Okręgowa w Gdańsku: Protokół przesłuchania świadka, sygn. akt VDS 69/04, 29.07.2004. * Prokuratura Okręgowa w Elblągu: Protokół przesłuchania świadka; sygn. akt I Ds. 38/04/Sw, 25.10.2004. * Anna Tarczyńska, „Ojciec Chrzestny” [w:] „Fakty i Mity” 13.08.2004. * Prokuratura Okręgowa w Gdańsku: Protokół przesłuchania świadka, sygn. akt VDS 46/04, 30.07.2004. * Katarzyna Skrzydłowska, Łukasz Wróblewski, „Chłopcy wykończyli prałata?” [w:] „Fakt” 2.08.2004. * Sąd Rejonowy w Gdańsku, Wydział IV Karny: Protokół przesłuchania świadka, sygn. akt IV Kp 854/04. * Prokuratura Okręgowa w Gdańsku: Opinia psychologiczna, sygn. akt IV Kp 854/04, 30.07.2004. * Waldemar Ulanowski, „Ksiądz Henryk Jankowski kontratakuje. Nie jestem wielbłądem” [w:] „Dziennik Bałtycki”, 9.08.2004.
http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,24482700,henr...