Jak za dawnych lat
Jarosław Kaczyński będzie w rządzie. I to z własnym komitetem. Komitetem bezpieczeństwa. Koniec wojny na górze? Na razie. Partia rządzi, partia radzi, partia nigdy nas nie zdradzi! Tylko, jakoś tak wyszło, że tym, którzy skandować mieli Ja-ro-sław, z gardeł się wyrwało Zby-szek. Spółka ministro-prokuratora z ojcem dyrektorem okazała się silniejsza. A lud, jak te zwierzęta u Orwella, co "w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka” nie może się połapać, kto jest kim.
*
Śmierdzi dyktaturą ten komitet do spraw bezpieczeństwa z Kaczyńskim na czele. Budzi fatalne skojarzenia Włos się jeży, a w głowie zapala czerwona lampka, albowiem coś takiego działało w latach stalinowskich i było kopią Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego przy Radzie Ministrów ZSRR. Jak zapisano w rozkazie powołującym ów komitet do życia, jego działanie "wymaga od całego aparatu bezgranicznego oddania dla Partii, głębokiej partyjności w codziennej pracy zawodowej, wysokiej postawy moralno-politycznej oraz stałego zacieśnienia więzi z masami pracującymi".
Wprawdzie wszyscy trąbią, że ten komitet, ma tylko jeden cel - całkowita kontrola nad ministrem Ziobro, aby nie zapomniał, kto tu rządzi i przestał podskakiwać. Ale czy tylko o to chodzi? Trudno uwolnić się od wspominania roli Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego w odebraniu Polakom wolności i praw obywatelskich. Podobnie jak wtedy, za Bieruta, tak i dzisiaj Zjednoczona Prawica karmi nas wrogami z zewnątrz, wrogami wewnątrz i opozycją destabilizującą państwo. Ileż to razy krytyczne wobec PiS wystąpienia w parlamencie Europejskim nazywano "donoszeniem na Polskę", które Komitet Kaczyńskiego może teraz uznać za dywersję i sabotaż oraz działanie na szkodę, co wyraźnie pokazuje, że te zadania sprzed lat znowu są aktualne.
Jaką mamy gwarancję, że ten nowy twór PiS nie posłuży do zwiększenia kontroli państwa nad obywatelem? Do budowy i utrwalania państwa policyjnego? Żadne. Trudno uwierzyć w uczciwe i prodemokratyczne intencje obecnego obozu władzy.
*
Ten, komu się uda doczekać końca władzy PiS-u, będzie zapewne miał okazję usłyszeć, jak Polacy mówią, że najlepiej było w Polsce za Kaczyńskiego. Po raz drugi, bo do dzisiaj żyje pokolenie, któremu w pamięci zapadło przekonanie, że najlepiej było za Gierka.
Gierek doszedł do władzy po chudych latach, obiecał szybki rozwój kraju i inwestycje, do których zachęcił go bogaty Zachód. Popłynęły stamtąd miliardy, ruszyły inwestycje, pokazały się zagraniczne towary w sklepach, a nawet małe fiaty rodzimej produkcji. Można? Można – mówiła z dumą ówczesna władza. Skończyło się bolesnym krachem, a PZPR oddał władzę opozycji, której przyszło zjadać tę żabę. Potem dźwiganie z ruin było bolesne i wielu ludziom została po nim pamięć o krzywdach.
Czy dziś nie jest podobnie? Obecnie nam panujący wabią lud inwestycjami, które mają z Polski zrobić mocarstwo: lotnisko, przy którym zbledną Londyn i Frankfurt, przekop Mierzei Wiślanej pod hasłem złudnej obronności, czy wcielanie Energii i Lotosu do Orlenu i stworzenie gigantycznego konglomeratu, którym nie będzie komu efektywnie zarządzać.
Z kadrą menedżerską ma bowiem PiS kłopoty. Niefachowość jednych zastępuje się wierniejszymi wyznawcami linii partii. Karuzela kadrowa to miliardy na odprawy i naprawianie błędów. Choćby ten w Ostrołęce - budowa nowych bloków węglowych elektrowni w epoce odchodzenia od węgla. Zaniechano ją, ale miliardy poszły już w błoto.
Gigantomania obecnej władzy przypomina epokę Gierka i związane z nią nadzieje. Podobne niekompetencje, podobna wiara we własną nieomylność i układy kadrowe tworzone w myśl jednej zasady – może być mierny, byle był wierny.
Tymczasem po sukcesach wzrostu gospodarczego, który głównie Polska zawdzięcza korzystnej koniunkturze w minionych latach, nadchodzi kryzys, a wraz z nim czas na szukanie winnych. Ale nie da się teraz, jak po PRL-u, obarczyć winą narzuconej nam obcej władzy. Winnych przyjdzie szukać na własnym podwórku. Szykuje się więc kolejne polskie piekiełko. Długi za dzisiejszą megalomanię i prywatę spłacać będą wszyscy. Zostaną natomiast w narodzie wspomnienia dobrej władzy, która może i sama kradła, ale też hojnie rozdawała prezenty. I złej opozycji, która przeszkadzała w osiąganiu wielkich celów. No i przekaz dla wnuków – za Kaczyńskiego było najlepiej.
Prawie tak jak za Gierka. I za Bieruta.