8°C

15
Powietrze
Wspaniałe powietrze!

PM1: 6.19
PM25: 8.82 (58,79%)
PM10: 9.47 (21,05%)
Temperatura: 7.56°C
Ciśnienie: 1005.26 hPa
Wilgotność: 85.06%

Dane z 20.04.2024 11:15, airly.eu

Szczegółowe dane meteoroliczne z Mińska Maz. są dostępne na stacjameteommz.pl


facebook
REKLAMA

Forum

żołnierze przeklęci

1090 postów
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Środa, 23 czerwca 2021 21:17:38
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
23 czerwca 1944
5 Wileńska Brygada AK pod dowództwem Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" zaatakowała litewską wieś Dubingiai (Dubinki). Zginęło prawie 30 mieszkańców wsi, w tym kobiety i dzieci. Wśród ofiar była również kobieta narodowości polskiej z dzieckiem.
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 24 czerwca 2021 09:15:57
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
szkaluj dalej ubecki POmiocie , tylko tyle możesz
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Czwartek, 24 czerwca 2021 10:07:26
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
To nasza historia która była różna i w moich informacjach prawda której nie zakopiesz i nie zagluszysz
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 24 czerwca 2021 10:14:10
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
jaka tam "wasza" , wybielasz wszystkich swoich oprawców i katów
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Czwartek, 24 czerwca 2021 16:43:21
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
u kumaka nie ma swoich oprawców i katów
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 24 czerwca 2021 16:53:55
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
tłumok zawsze będzie tłumokiem towarzyszu kumak
z katem i oprawcą POd rękę
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Czwartek, 8 lipca 2021 05:24:59
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
80 lat mija od tamtych strasznych czerwcowych dni i nocy 1941 roku w Wąsoszu. Zbrodnie sąsiadów na miejscowych Żydach już na trwałe przylgnęły do nazw tych miasteczek. Pomnik na polu poza miastem bardzo dyskretnie przypomina tamte zbrodnie. Chyba zbyt dyskretnie, by kolejne pokolenia mieszkańców, zmierzyły się z tamtą trudną przeszłością.ak, podobnie jak w Jedwabnem "Pogrom - trzydniowe mordowanie w Wąsoszu" było tematem tabu. Podobnie jak w Jedwabnem w miejscu zbiorowego grobu odsłonięto pomnik napisem o treści: "Tu spoczywają Żydzi zamordowani przez faszystów". Uważano że jest kłamliwy. Bo faszyści to niby tylko Niemcy... Ja uważałem że jest OK. W 1995 roku, stary pomnik usunięto i zastąpiono nowym, wykonanym w formie macewy gdzie umieszczono napis: "Tu spoczywają prochy 250 Żydów, bestialsko zamordowanych w czerwcu 1941 r. Cześć ich pamięci". O mordercach nic!

W Szczuczynie, podobnie jak w Radziłowie, Jedwabnem i Wąsoszu, mordowanie Żydów w tym samym okresie. Teraz dziennikarze używają słowa chuligani, o mordercach, faszystach.
Tej najbardziej śmiałe opisy to - sąsiedzi..., nigdy Polacy lub polscy sąsiedzi.


"Miasta śmierci", Tryczyka dokumentują Pogromy, mordy i gwałty na współmieszkańcach w 1941 roku. Ich ogrom przeraża. Niestety o książce mało się mówi i piszę. Być może dlatego, że nie napisał jej Żyd lecz Polak i trudno jest jemu zarzucić "żydowską propagandę"

Mirosław Tryczyk odsłania szczegóły bestialskich mordów dokonywanych na bezbronnych mężczyznach, kobietach i dzieciach, rozgrywających się w miastach, miasteczkach i wsiach ziemi łomżyńskiej latem 1941 r. Większość tekstu stanowią relacje świadków – ocalałych z Zagłady i tych, którzy stanęli po wojnie przed polskimi sądami. Cytowane przez Tryczyka fragmenty zeznań sądowych i świadectw porażają.

Tryczyk w swojej książce „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów” opisuje 13 miejscowości, gdzie Polacy organizowali pogromy typu "Jedwabne".

W wywiadzie dla polskiego Newsweek Tryczyk powiedział:
Te (13 miejscowości) to tylko wierzchołek góry lodowej. Na podstawie zeznań z procesów z lat 1944-1946 prowadzonych w celu osądzenia „zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami”, które czytałem przez trzy lata, mogę potwierdzić 128 miejscowości na terenie dzisiejszego Podlasia – zarówno po polskiej, jak i obecnie białoruskiej stronie granicy, w których Polacy, sami lub we współudziale z Niemcami, dokonali pogromów na Żydach.

Kto mordował?
– Trzeba obalić mit, że za mordami stali chłopi, niepiśmienny lud, jakaś tłuszcza. Milicję, która inspirowała i realizowała mordy, tworzyła lokalna prawicowa elita: lekarze, przedsiębiorcy, przedwojenni policjanci. Osoby, które miały w miejscowości szacunek i posłuch. W Rajgrodzie szefem został L., nauczyciel greki, który po kolejnych morderstwach relaksował się albo dyskusjami z proboszczem, albo okładaniem w papier ukochanych książek o historii starożytności. W Brańsku – przedwojenny lider lokalnego PSL, w Szczuczynie – dyrektor szkoły. https://jimbaotoday.blogspot.com/2017/07/pogrom-trzydniowe-mord...
Post edytowany
sześć stóp nad ziemią Postów: 2907
garbaty_anioł
sześć stóp nad ziemią, postów: 2907
Czwartek, 8 lipca 2021 05:55:13
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
@kumak tu już nawet nie chodzi o szkalowanie Polaków co fałszowanie historii w stylu Grossa. Człowieka, który bez źródeł napisał coś, co celowo oszkalowało nas na forum międzynarodowym.

To, że zdarzały się epizody, które były robione przez celowo przez SS Einsatzgruppen (zapoznaj się z filozofią ich działania) - to jedno. Ale ty szkalujesz dobre imię Polaków. Odnoszę wrażenie, że nic nie wiesz o Jedwabnem. IPN chce zbadać sprawę, ale uwaga - nie wolno kopać w ziemi i w szczątkach, w stodole gdzie ponoć kilkunastu Polaków zamknęło ponad półtora tysiąca Żydów.

Nie wolno badać tego miejsca od momentu, kiedy okazało się, że tam są w głowach kule niemieckie. No i szczątki - nie wolno zbadać ani liczby ani okoliczności, bo to świętość.

Ta świętość nie obowiązuje jak w grę wchodzą pieniądze. Swego czasu była sprawa, kiedy to deweloper wyłożył znaczną sumę pieniędzy na przeniesienie szczątków w inne miejsce i na opłacenie, nie wiem - przebłaganie Jahwe, żeby tylko uzyskać dobry teren. Rabin udzielił zgody, nie było problemu (bo jeden powie tak a drugi nie).

Ale jeżeli chodzi o Jedwabne - nigdy nie będzie zgody ponieważ Żydzi stracą punkt ciężkości oskarżania i szkalowania Polaków. Bez tego fakty mówią co innego niż Gross.

No ale w Polaków można bić. Chuj tam Francja, Norwegia czy w zasadzie wszystkie inne państwa zachodnie - w Polskę trzeba napiepszać, w tych tumanów i rasistów.

Dlatego potrzebujemy intelektualistów po każdej ze stron politycznych, bo oni pociągną cywilizacyjnie nasz naród - położą kres ciemnocie.
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Czwartek, 8 lipca 2021 15:27:09
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
jakie ku^^^ SZKALOWANIE-?

"
– Trzeba obalić mit, że za mordami stali chłopi, niepiśmienny lud, jakaś tłuszcza. Milicję, która inspirowała i realizowała mordy, tworzyła lokalna prawicowa elita: lekarze, przedsiębiorcy, przedwojenni policjanci. Osoby, które miały w miejscowości szacunek i posłuch. W Rajgrodzie szefem został L., nauczyciel greki, który po kolejnych morderstwach relaksował się albo dyskusjami z proboszczem, albo okładaniem w papier ukochanych książek o historii starożytności. W Brańsku – przedwojenny lider lokalnego PSL, w Szczuczynie – dyrektor szkoły"

to nasza historia i nie wolno nigdy o tym zapomnieć żeby się takie rzeczy nigdy nie powtórzyły
Kiedy wy się nauczycie się że historia to nie zbiory legend a fakty oparte na dowodach.
jeśli Garbaty znasz inną wersję zalinkuj
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 8 lipca 2021 17:04:22
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
kumacz !

W Y P I E R D A L A J

to tak z waszym partyjnym POzdrowieniem
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Czwartek, 8 lipca 2021 18:10:30
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
A co na to polska nauka?

Prof. Julian Kwiek, historyk z Krakowa, po latach mozolnej pracy archiwalnej opisał ponad tysiąc przypadków morderstw popełnionych na Żydach po wojnie — oraz tysiące przypadków bicia, rabunków i agresji wymierzonej w ocalałych z Zagłady.
rof. Julian Kwiek, historyk z Krakowa, po latach mozolnej pracy archiwalnej opisał ponad tysiąc przypadków morderstw popełnionych na Żydach po wojnie - oraz tysiące przypadków bicia, rabunków i agresji wymierzonej w ocalałych z Zagłady polskich Żydów

To wstrząsająca lektura, chociaż została napisana bardzo suchym językiem. Na blisko 600 stronach historyk z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, prof. Julian Kwiek, opisał – kompleksowo – przypadki agresji i przemocy wobec Żydów po wojnie (od lipca 1944 do końca 1947 roku).

Jako pierwszy policzył także zabitych w okresie powojennym w Polsce Żydów – katalogując i opisując każdy z ponad tysiąca przypadków mordu.

Książka została poświęcona „ustaleniu liczby zamordowanych Żydów oraz ukazanie skali i form zdarzeń o charakterze antysemickim”.

Jest to owoc gigantycznej, mrówczej pracy archiwalnej. Badacz wykorzystał m.in. literaturę naukową, wspomnienia i relacje, archiwa państwowe, archiwa IPN oraz Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Książka prof. Kwieka „Nie chcemy Żydów u siebie. Przejawy wrogości wobec Żydów w latach 1944-1947” ukazuje się w bardzo gorącym momencie – nie tylko próby rewidowania przez rządzących historii współudziału części Polaków w Zagładzie, ale także kryzysu dyplomatycznego w relacjach z Izraelem wywołanego niezałatwioną sprawą restytucji mienia Ocalałych i ich spadkobierców.

Jest to cios w samo serce rządowej propagandy historycznej. Prof. Kwiek pokazuje – w niezwykle staranny i drobiazgowy sposób – że przemoc wobec Żydów po wojnie miała powszechny i systemowy charakter, a antysemityzm był powszechną postawą i często prowadził do zbrodni.

Potężną siłę książki prof. Kwieka stanowi jej drobiazgowość. Składa się ona z tysięcy krótkich, wstrząsających historii, odnalezionych w archiwach.

„Można odnieść wrażenie, że do części polskiej opinii publicznej nie docierają fakty burzące przekonanie o zgodnym współżyciu polsko–żydowskim i że różne przejawy antysemityzmu podczas okupacji, jak i po jej zakończeniu, nie były marginalnym zjawiskiem”

– pisze prof. Kwiek we wstępie.

Niechciani
W wielu miejscowościach, kiedy ukrywający się Żydzi wracali po wojnie, witało ich zaskoczenie — „To ty żyjesz?” — oraz wrogość.

Zaraz po wyzwoleniu Białegostoku na ulice wyszli ocalali Żydzi. „Polacy przywitali ich z nieukrywaną wrogością. Grupa Żydów, przechodząc obok sierocińca, spotkała siostry zakonne. Przelękły się, a jedna krzyknęła »O, Żydy idą«. Po czym zaczęły liczyć, ilu ich jest” – zanotował jeden z Ocalałych.

Nieliczni się cieszyli, chociaż odnotowywano akty życzliwości – np. ukrycia pod kołdrą w mieszkaniu w czasie napadu, który mógł się skończyć zabiciem Żydów.

Polacy nie chcieli oddawać bezprawnie zajętych żydowskich domów i mieszkań. Czasami pomagała interwencja władz, ale rzadko można było na nią liczyć.

„To odrzucenie było straszliwie smutne, a także smutne ze względu na tych ludzi, pełnych nienawiści i egoizmu” – odnotowała jedna z ocalałych Żydówek.

Ukrywających Żydów podejrzewano o to, że się „dorobili”. „Można też odnieść wrażenie, że po wojnie pomoc niesiona Żydom była traktowana jako zachowanie naganne, niegodziwe” – pisze prof. Kwiek.

W Polsce nie ma dla was miejsca
Ocaleni z Zagłady często również słyszeli, że mają po prostu z Polski wyjechać. Prof. Kwiek odnotowuje kilkadziesiąt takich sytuacji.

Np. w kwietniu 1945 roku w osadzie Piaski w woj. lubelskim rozlepiono ulotki następującej treści:

„(…) powyłaziliście ze swych kryjówek tylko po to, by prawdziwych Polaków gnębić i wyzyskiwać, a co najbardziej bolesnym, wydajecie na stracenie tych, którzy w najkrytyczniejszej dla was chwili podali wam dłoń”.

Pod ulotką podpisała się „Polska Wojskowa Organizacja Przeciw Komunistyczna”.

Często od zmuszanych do wyjazdu Żydów żądano okupu albo obrabowywano ich z resztek pieniędzy. Robotnicy w fabrykach protestowali przeciwko ich zatrudnianiu. W Żywcu w 1945 roku Rada Narodowa uchwaliła nawet, żeby „Żydów nie wpuszczać do miasta”. W Kraśniku władze miejskie wydały zakaz osiedlania się ocalałym z Zagłady. Prof. Kwiek odnotowuje wiele przypadków przeszukiwania mieszkań przez zbrojne grupy w celu odnalezienia ukrywających się Żydów. Doszło do pogromów (m.in. w Krakowie i w Rzeszowie), o których wieści rozchodziły się szybko – i sprzyjały wysuwaniu antyżydowskich haseł w innych miejscowościach.

W lipcu 1946 roku Ida Gerstman przyjechała do Kielc akurat w czasie trwania pogromu. Ścigał ją tłum, ale udało jej się ukryć w zbożu. Spędziła tam dwa dni, a potem próbowała wyjechać.

W pociągu została rozpoznana jako Żydówka. Współpasażerki wyrzuciły ją z pociągu, a dzieci obrzuciły kamieniami. Kiedy prosiła kolejarza, żeby ją zastrzelił, ten odpowiedział tylko: „lekką śmiercią chcesz konać?”.

Musiała wręczyć 500 zł łapówki przechodzącemu milicjantowi, który ją uratował.

Takich historii w książce prof. Kwieka znajdziemy dziesiątki i setki. Organizacje żydowskie za szczególne źródło zagrożenia uważały antykomunistyczne podziemie. Wiele podziemnych wydawnictw stanowi kopalnię antysemickich cytatów. Np. w broszurze „Żołnierz polski i społeczeństwo w dzisiejszej rzeczywistości” anonimowy autor pisał, że antysemityzm jest winą samych Żydów, którzy „prowokują” Polaków.

Domy tylko dla Polaków
Nastrojom antysemickim sprzyjały obawy nowych właścicieli żydowskiego mienia — zarówno ruchomego, jak i nieruchomości. Prawo formalnie zobowiązywało ich do zwrotu. W praktyce jednak często nie chcieli tego robić.

Prof. Kwiek wyróżnia cztery podstawowe rozwiązania tej sytuacji: zwrot mienia, podział (np. użyczenie żydowskiemu właścicielowi pokoju w jego własnym mieszkaniu), sprzedaż (za bezcen) oraz odmowa zwrócenia własności. Za polskimi przywłaszczycielami (trudno ich nazwać właścicielami) zazwyczaj wstawiała się społeczność, a niekiedy władze.

Oto typowa sytuacja, jedna z wielu opisanych przez prof. Kwieka. Niejaki Abraham Lipcer ukrywał się w czasie okupacji u Polaka Wacława Andrysiewicza w okolicach Sokółki. Zacytujmy:

„Po wyzwoleniu poszedł do własnego domu i zamieszkałemu w nim Polakowi zaproponował kupno domu. Polak zgodził się, ale jednocześnie poszedł do miejscowych milicjantów, obiecując im dwa litry wódki za zabicie Żyda. Znajomy milicjant ostrzegł go o grożącym mu niebezpieczeństwie i radził uciekać, co też Lipcer uczynił.

Szukający go milicjanci przybyli do Andrysiewicza. Pobito go, łamiąc mu dwa żebra i mówiąc do niego »po coś ty przechował Żyda«. I »przy okazji« obrabowano go”.

Morderstwa popełnione na Żydach były ewidentnie związane w części z obawą o konieczność zwracania im mienia (albo z ogólnym lękiem przed powrotem Żydów). Do przytłaczającej większości z nich doszło w kilku województwach – białostockim, lubelskim, rzeszowskim, kieleckim i krakowskim. Nieliczne takie przypadki zdarzały się na Ziemiach Odzyskanych, na których problem mienia polskich Żydów nie istniał.

Wracały także przedwojenne wezwania do bojkotu handlu żydowskiego, plotki o mordach rytualnych.

Bicie i rabunki
Przemoc wobec Żydów była – pisze prof. Kwiek – zjawiskiem powszechnym. Do pogromów, połączonych z biciem i okradaniem Żydów, doszło w Rzeszowie w czerwcu oraz w Krakowie w sierpniu 1945 roku. Milicja często nie reagowała. W Ostrowcu Świętokrzyskim milicjanci mówili do Polaków bijących Żydów: „możecie go bić, ja nie widzę”. Do wielu napadów dochodziło w pociągach i na stacjach kolejowych: zbrojne grupy poszukiwały Żydów w pociągach, obrabowywały ich i niekiedy zabijały.

Pomniejszych aktów agresji było znacznie więcej – np. w Kłodzku w 1946 roku Polka wywróciła Żydówce stragan, krzycząc „jazda do Palestyny”. Niszczono także groby i cmentarze. „Trupom wyrywano złote zęby, zabitym osobom odcinano głowy, bezczeszczono zwłoki kobiet” – pisze prof. Kwiek. „Zabitym okazywano pogardę nawet po śmierci”.

Ponad tysiąc morderstw
Prof. Kwiek metodycznie udokumentował przypadki mordowania Żydów po wojnie – każdy z osobna.

Według niego od 27 lipca 1944 roku o końca 1947 roku zamordowano od 1074 do 1121 osób pochodzenia żydowskiego.

Najwięcej (ponad połowa) zginęło w 1945 roku, a najbardziej niebezpiecznym obszarem było województwo lubelskie (24,7 proc. ogółu przypadków). Żydzi ginęli najczęściej w województwach o największej aktywności antykomunistycznego podziemia.

Te dane pokrywają się z dotychczasowymi szacunkami historyków, którzy oceniali liczbę zamordowanych Żydów na ok. od 600 do 3 tys. osób. Prof. Kwiek udokumentował jednak poszczególne przypadki, czego żaden badacz wcześniej nie zrobił.

Niewielu z zamordowanych (zaledwie 84 osoby, 6,7 proc. ofiar) stanowiły osoby związane z władzą – milicjanci czy funkcjonariusze UB.

Mordowano w przytłaczającej większości cywilów, często dzieci.

Historia jedna z tysiąca
Połowę objętości książki stanowi kalendarium, w którym dzień po dniu historyk opisał kolejne przypadki mordowania Żydów po wojnie.

Zacytujmy jeden na zakończenie, żeby dać wyobrażenie o naturze tych historii.

5 grudnia 1945 roku

W Skarżysku-Kamiennej (woj. kieleckie) w mieszkaniu przy U1. 3 Maja 85, zamordowano 5 osób narodowości żydowskiej. Zamordowani to: Icek Warszauer, Samson Warszauer, Szmul Muller, Abram Herszenfus i Chaja Lewit. Urząd Bezpieczeństwa dwa dni później wykrył i aresztował sprawców zbrodni, którymi okazali się: Marian Kępa, Czesław Półtorak i Stefan Tomaszewski. Dwaj pierwsi w okresie okupacji byli żołnierzami AK. Półtorak – jak zeznał w sądzie – był odznaczony krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Po zakończeniu wojny zajmował się nielegalnym handlem i prawdopodobnie był zaangażowany w działalność konspiracyjną. Kępa był milicjantem w Skarżysku–Kamiennej, a Tomaszewski komendantem posterunku MO. Współuczestnikiem zbrodni była Kazimiera Gzymek, właścicielka sklepu i restauracji. Jeszcze przed morderstwem Kępa i Półtorak obrabowali Żydówkę Rozalię Kopel i Żyda Ledermana, zabierając 42 tys. złotych, dwie obrączki złote i zegarek. Po napadzie cała czwórka podzieliła się łupami. Ponieważ Kopel rozpoznała na ulicy Półtoraka, o czym zameldowała Tomaszewskiemu, sprawcy usiłowali ją zabić, co jednak się nie powiodło. 5 grudnia wieczorem wszyscy trzej udali się do mieszkania, gdzie mieszkali Żydzi. Na pytanie mieszkańców kim są, odpowiedzieli, że są Żydami z Rosji. Wtedy wpuszczono ich do mieszkania. Po obrabowaniu mieszkańców wszystkich zastrzelono. Sprawcy odznaczali się dużym zwyrodnieniem. Tomaszewski po zabiciu jednej z Żydówek dokonał zbeszczeszczenia jej zwłok. Z zeznań Półtoraka wynika, że Tomaszewski wziął ze stołu duże nożyce, „które włożył w miednicę płciową i zakręcił, a po całym zajściu powiedział: lepiej było sobie jeszcze ją popierdolić”. Przed morderstwem sprawcy pili wódkę. Po dokonaniu zbrodni wszyscy wrócili do Gzymkowej, gdzie podzielono zrabowane rzeczy i wypito 1 litr wódki.

Julian Kwiek, „Nie chcemy Żydów u siebie. Przejawy wrogości wobec Żydów w latach 1944-1947”, wyd. Wydawnictwo Nieoczywiste, Warszawa 2021, s. 588
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Piątek, 9 lipca 2021 10:10:21
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
następny t. gross

B A N

dla kumaka
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Piątek, 9 lipca 2021 12:40:53
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Dużo jest ludzi otwartych na prawdę
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Piątek, 9 lipca 2021 17:22:46
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
w szczególności wy gamoniu z mazgułowa

B A N

dla kumaka
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Sobota, 10 lipca 2021 09:20:07
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Dziś 80 rocznica mordu w Jedwabnem
Gdy bierzemy pod uwagę wszystkie 26 miejscowości, co do których mamy informacje o udziale Polaków w antyżydowskiej przemocy latem 1941 r., wyłania się zróżnicowany obraz. W wielu z nich (Rajgród, Suchowola, Zaręby Kościelne) przyłączali się oni do działań Niemców, w innych byli głównymi sprawcami, ale wyraźne są ślady niemieckiej inspiracji, a przynajmniej obecności (Radziłów, Jedwabne, Goniądz, Wąsosz).
W wielu miejscach jednak Niemców prawdopodobnie w ogóle nie było, jak w Szczuczynie, gdzie według dwóch przekazów 27 czerwca zabito około 300 Żydów.
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,27307035,jedn...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Sobota, 10 lipca 2021 11:16:45
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
kłamca i gnida w jednym mazgułowie stali, kłamca w oborze a gnida w sraczu będącym centrum myśli tfffurczej komucha z mazgułowa, gazeta wyborcza w POgotowiu na gwoździu
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Sobota, 10 lipca 2021 11:20:15
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Jedwabne. Anatomia KŁAMSTWA! || Rozmowa PCh24

https://pch24.tv/jedwabne-anatomia-klamstwa-roz...
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Sobota, 10 lipca 2021 13:14:51
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Lipiec 1941 roku..
"Polacy kazali układać się Żydom na wznak, przykładali im łopaty do gardeł i wbijali nogami. I już człowieka nie było. Na dzieci szkoda było kul, rozbijano je o bruk, ściany. W Radziłowie milicjant próbował dla oszczędności zabić jednym pociskiem 10 dzieci, które ustawił jedno obok drugiego. Nie wszystkie zginęły, resztę pochowano żywcem."- Pogromy sąsiedzkie;
"Wbrew panującej powszechnie opinii, mordów nie dokonała otumaniona wódką tłuszcza. Byli to prominentni i wykształceni Polacy, obywatele, ludzie kierujący się „patriotyzmem”, członkowie rad parafialnych."-Pogrom w Jedwabnem;
"Gwałcili, mordowali, wyrywali złote zęby, rozbijali o ściany główki malutkich dzieci. To nie zbrodnie nazistów, nie dzieło bolszewików, nie rajd band UPA. To Polacy rozprawiali się z żydowskimi sąsiadami na przełomie czerwca i lipca 1941 roku. Niemcy nie musieli ich nawet nadzorować. Ani specjalnie zachęcać."-D. Wołos;
10 lipca 1941 roku Polacy, wierni katolickiej parafii pw. św. Jakuba Apostoła w Jedwabnem zamordowali 340 Polaków żydowskiego pochodzenia. Trzystu z Nich zapędzili do stodoły Bronisława Śleszyńskiego, bijąc, raniąc, gwałcąc, opluwając, na koniec wrzucając jak lalki wyrwane wcześniej kobietom niemowlęta. Zamknęli potem owi Polacy starannie drewniane wrota, założyli łańcuchy, oblali wszystko naftą i podpalili..!
W lipcu 2021 roku, w 80 rocznicę zbrodni w Jedwabnem po raz kolejny, po rocznicy pogromu w Kielcach stawiam to samo pytanie - w jakiej truciźnie trzeba było się taplać, za co tak bardzo nienawidzić, z jakiego domu wyjść i do jakiego boga ręce w klepanych pacierzach składać, żeby matki tulące w ramionach dzieci, bitych mężczyzn, modlących się starców, sąsiadów od pokoleń, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku okaleczyć, zamordować, żywcem spalić?! ..przed Oświęcimiem, przed krematoriami, przed Holocaustem?!
Żeby to była jeszcze jakaś wielka prawda objawiona, ofiara potrzebna, pewność niezmącona. Ale nie, to dla domów, dla majątku, pierzyn, garnków, sukienek, dla złotych zębów, dla zemsty "za ukrzyżowanie Pana Jezusa"! Śmierć, a przed Nią niewyobrażalne bestialstwo, do tej pory spłycane, zakłamane, wrzucone do dołów, zasypane śmieciami..
Co odpowiedzieć oburzonym "patriotom", tuzom moralności, politycznym relatywistom, żeby bluzgiem nie było, ale też i nie bezsilnym wyklinaniem?! Może to..:
"Uważajcie, sędziowie swoich braci, wy, ani zimni, ani gorący - żebyście nie zostali wypluci z ust Boga."
ks. Adam Boniecki
Niech odpoczywają w pokoju..
Post edytowany
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Sobota, 10 lipca 2021 13:19:03
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
10 lipca 1941 r.
Grupa co najmniej 40 Polaków zamieszkujących miasto Jedwabne dokonała masowego morderstwa na kilkuset Żydach zamieszkujących to miasto i jego okolice. W wyniku zbrodni zginęło co najmniej 340 osób, z czego około 300 zostało żywcem spalonych w stodole.
Post edytowany
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Niedziela, 11 lipca 2021 08:40:30
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Zagadka, jak możliwe było zachowanie takiej sprawy w tajemnicy przez blisko 60 lat, rozwiązała się niemal pierwszego dnia - pisze Andrzej Kaczyński, autor pierwszych artykułów prasowych o zbrodni w Jedwabnem
tajemnicy przez blisko sześćdziesiąt lat, rozwiązała się niemal pierwszego dnia. Otóż prawda o tej zbrodni nie była w Jedwabnem tajemnicą - wspomina Andrzej Kaczyński*, autor pierwszych artykułów prasowych o zbrodni w Jedwabnem


Dwadzieścia lat temu, 10 lipca 2001 roku, obchody upamiętniające ofiary bratobójczej zbrodni w Jedwabnem koło Łomży, miały rangę państwową.

Kilkuset zamordowanych 10 lipca 1941 roku Żydów i kilkudziesięciu ich zabójców, Polaków, było sąsiadami, mieszkańcami tego samego miasteczka.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski przeprosił w imieniu swoim i „tych Polaków, których sumienie jest poruszone tamtą zbrodnią”. Dzień wcześniej premier Jerzy Buzek w oświadczeniu wyraził żal z powodu zbrodni i uczcił pamięć ofiar. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa na miejscu kaźni postawiła pomnik i zorganizowała rocznicową uroczystość. Instytut Pamięci Narodowej wszczął śledztwo w sprawie zbrodni i podjął gruntowne badania historyczne na jej temat.

Przed rocznicą episkopat in gremio odprawił w Warszawie nabożeństwo pokutne za grzechy katolików polskich w stosunku do Żydów. Przez wiele miesięcy w prasie toczyła się bezprecedensowa intensywna publiczna debata historyków, socjologów i publicystów nad przyczynami, okolicznościami i następstwami zbrodni w Jedwabnem (oraz innych, stopniowo odkrywanych miejscach podobnych tragedii na Podlasiu), a także szerzej – nad relacjami polsko-żydowskimi podczas wojny.
https://oko.press/80-lecie-zbrodni-w-jedwabnem-n...
Generał Rowecki „Grot”: „Większość nastrojona jest antysemicko”
Proces przyswajania trudnej i bolesnej prawdy bynajmniej nie przebiegał łatwo i prosto. O najbardziej dla mnie zaskakującej przeszkodzie wspomniał profesor Paweł Machcewicz, podówczas kierownik pionu naukowego IPN, w wielkiej księdze zbiorowej „Wokół Jedwabnego”.

Otóż gdy podczas prac nad tym dziełem – summą ówczesnej wiedzy o zbrodni – zamówił w archiwum instytutu akta procesów z lat 40. i 50. wytoczonych uczestnikom pogromów Żydów na Podlasiu podczas wojny, spotkał się z odmową. Wyjaśniono mu, że udostępnienie tych akt mogłoby godzić… w polską rację stanu. Odwołał się do prezesa IPN i profesor Leon Kieres oczywiście nakazał archiwum IPN wydać żądane dokumenty.

Do opinii powszechnej wiedza o polskim udziale w zagładzie Żydów na Podlasiu w 1941 roku – a więc na rok przed rozpoczęciem przez III Rzeszę „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” – dotarła niedawno i była drastycznie sprzeczna z narracją obowiązującą przez pół wieku, a ponadto bolesna i szokująca. Dlatego wspominając rok 2001 uznaję, że instytucje – zwłaszcza państwowe, ale także naukowe, medialne, i wreszcie kościelne – sprostały trudnemu wyzwaniu.

Opinia publiczna była podzielona. Nie wiem w jakich proporcjach, ale jest ona z reguły inercyjna. Jakkolwiek trudno się z tym pogodzić, niemały odsetek polskiej opinii publicznej przejawia skłonność antysemicką.Nie całkiem od rzeczy będzie przytoczenie tu depeszy, jaką we wrześniu 1941 roku (czyli trzy miesiące po pogromach) wysłał do rządu w Londynie generał Stefan Rowecki „Grot”: „Proszę przyjąć jako fakt zupełnie realny, że przygniatająca większość kraju nastrojona jest antysemicko”. Odpowiadał w ten sposób na instrukcję rządu, by instytucje Polski Podziemnej ostrzegały społeczeństwo, żeby nie ulegało niemieckiemu podżeganiu do wystąpień przeciwko Żydom na ziemiach zwolnionych z okupacji sowieckiej. Słowa generała „Grota” zawsze robiły na mnie wstrząsające wrażenie, chociaż jak większość pokolenia powojennego nie byłem w pełni świadomy, do jakich dokładnie okoliczności się odnoszą.

Straszna prawda nie tylko o Jedwabnem
„Sprawa Jedwabnego” wybuchła w 2000 roku. Opublikowane zostały źródła dowodzące, że 10 lipca 1941 roku w tym podlaskim miasteczku (i w zbliżonym czasie także w wielu innych miejscowościach regionu) grupy Polaków, dostatecznie silne, żeby skutecznie wywierać przemoc, dopuściły się zbrodni masowych morderstw na współziomkach, sąsiadach – Żydach.

Popełniono je w zamęcie wojennym, kilka – kilkanaście dni po ataku III Rzeszy na ZSSR i przejściu frontu przez zachodnie Podlasie, po ucieczce okupantów sowieckich i nastaniu okupantów niemieckich, instalujących się dopiero i nie sprawujących jeszcze pełni władzy i kontroli, a więc w stanie rozchwianej odpowiedzialności i nieustalonych reguł, w warunkach zatem sprzyjających najdzikszym ekscesom.

Ale takie oskarżenie pod adresem nie jakiegoś pojedynczego złoczyńcy czy zdemoralizowanego marginesu, lecz w stosunku do pokaźnych grup „zwyczajnych” Polaków padło po raz pierwszy.

Sygnalista Jan Tomasz Gross
Zasygnalizował je Jan Tomasz Gross, ale jeszcze nie głośną niebawem książką „Sąsiedzi”, tylko krótkim tekstem o długim tytule: „Lato 1941 w Jedwabnem. Przyczynek do badań nad udziałem społeczności lokalnych w eksterminacji narodu żydowskiego w latach II wojny światowej”. Ogłosił w nim dwie relacje szesnastoletniego w 1941 roku mieszkańca Jedwabnego Szmula Wasersztejna.

Relacje te Wasersztejn złożył 5 kwietnia 1945 roku, czyli w czasie stosunkowo nieodległym od opisywanych wydarzeń, przed Żydowską Komisją Historyczną w Białymstoku. Opowiedział najpierw o pogromie 25 czerwca 1941 roku: grupa mężczyzn, mieszkańców miasteczka, wyposażona w pałki, noże i siekiery, dopuszczała się rabunku, gwałtów i szykan na Żydach, a kilkoro z nich, znanych jako współpracownicy władz sowieckich, zamordowała. Nie ma mowy w tej części relacji o obecności tego dnia w Jedwabnem Niemców.

Następnie opisał wydarzenia z 10 lipca: na rozkaz Niemców, ale bez ich czynnego udziału, większa grupa mężczyzn, pod kierownictwem tych samych złoczyńców co poprzednio, przy pomocy zwerbowanych przez siebie sąsiadów spędzili na rynek wszystkich Żydów, których udało im się wytropić. Znęcali się nad nimi kilka godzin, po czym najpierw mniejszą grupę, przeważnie młodych, silnych mężczyzn, zapędzili do stodoły na skraju miasta.

Zmusili ich do wykopania dołu, zamordowali i wrzucili ciała do prowizorycznej mogiły. Następnie zapędzili pozostałych Żydów do tej samej stodoły, podłożyli ogień i spalili ich żywcem. Na rynku, w drodze do stodoły i na miejscu kaźni, oprócz morderców obecni byli w znacznie większej liczbie inni mieszkańcy Jedwabnego, tworzący szczelny kordon wokół skazańców. Nikt nie próbował powstrzymać złoczyńców i nie przeciwstawił się zbrodni.

Relacje te Gross opatrzył zwięzłym komentarzem, uznając je za godne uwagi i warte dalszych badań. Tekst ten w lutym 2000 roku zamieścił w zbiorowej księdze pamiątkowej zadedykowanej profesorowi Tomaszowi Strzemboszowi „Europa nieprowincjonalna”. Pół roku później ukaże się głośna książka Grossa o zbrodni w Jedwabnem „Sąsiedzi”, a Strzembosz będzie z nim ostro polemizować.

Pośród polemistów Grossa, a było ich bez liku, krytykujących takie czy inne sformułowanie, wytykających pomyłki i braki, profesor Strzembosz zajął skrajne stanowisko, a mianowicie zupełnie zanegował udział Polaków. Jego zdaniem, sprawcami zbrodni byli Niemcy.

Z czasem przyznał, że pod przymusem wzięło w niej (ale drugorzędny) udział kilkunastu Polaków. Był wśród negacjonistów najpoważniejszym, powiedziałbym nawet, że jedynym poważnym historykiem. Napisał wybitne książki o warszawskiej AK. Z ulgą przyjąłem, że w ostatnich swoich pracach (zmarł w 2004 roku) zrewidował pogląd na zbrodnię w Jedwabnem.

Nie byłem w stanie uwierzyć w to, co napisał Gross i postanowiłem to sprawdzić
Przychodzi mi na myśl pewna analogia. Jan Karski w 1943 roku pojechał do Stanów Zjednoczonych. Przedstawił przywódcom tego państwa raport o zagładzie Żydów. Spotkał się m.in. z sędzią Sądu Najwyższego Felixem Frankfurterem. Sędzia wysłuchał kuriera z Polski i rzekł: nie jestem w stanie w to uwierzyć. Karski stanowczo zaprotestował. Frankfurter wyjaśnił: ja nie powiedziałem, że panu nie wierzę, lecz że nie jestem w stanie uwierzyć w to, co pan przedstawił, a to jest różnica.W jakimś stopniu byłem przygotowany na to, co wynikało z ogłoszonej przez Jana Tomasza Grossa relacji Wasersztejna. Dawno temu odkryłem, że wielkie dzieło „Ten jest z ojczyzny mojej” Władysława Bartoszewskiego i Zofii Lewinówny można czytać na dwa sposoby: jako pochwałę dzielnych ludzi, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów, albo potępienie podłych rodaków, przed którymi Sprawiedliwi w pierwszym rzędzie musieli chronić podopiecznych: szantażystów, donosicieli, chciwców, ludzi sparaliżowanych strachem.

Ale ani film dokumentalny Claude’a Lanzmanna „Shoah” (1985 rok), ani wielka dyskusja w „Tygodniku Powszechnym”, wywołana esejem Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto” (1987), nie oskarżały nas o masowe mordy na Żydach, o udział w zagładzie. Błoński napisał: „Przyznać trzeba, że właśnie w Polsce antysemityzm stał się – zwłaszcza w XX wieku – szczególnie dokuczliwy i jadowity… Czy doprowadził do wzięcia udziału w ludobójstwie? Nie. (…) Bóg tę rękę zatrzymał”.

Po zniesieniu cenzury (i wznowieniu stosunków z Izraelem) przybywało bardzo dla nas krytycznych głosów o trudnych relacjach polsko-żydowskich. Ale ani bolesna książka Henryka Grynberga „Dziedzictwo” o dochodzeniu przez pisarza do prawdy o zamordowaniu jego ojca przez znajomego Polaka, i opowiadający o tym wstrząsający film dokumentalny Pawła Łozińskiego „Miejsce urodzenia”, ani wydana w tym samym czasie (1993) książka Jana Tomasza Grossa „Upiorna dekada” nie postawiły jeszcze tego najcięższego zarzutu.

Na przyczynek Grossa z „Europy nieprowincjonalnej” zareagowałem jak sędzia Franfurter na raport Karskiego: nie byłem w stanie uwierzyć. Obraz Żyda osaczonego przez wrogi, choć znajomy tłum i czekającego na swoją kolejkę do zabicia był niezwykle sugestywny.

Ale sceptycyzm podpowiadał: może nie widział wszystkiego, nie dostrzegł ukrytych sprężyn przemocy. Kwerenda wśród literatury historycznej nie dała jednoznacznej odpowiedzi. Znalazłem obszerną rozprawę Szymona Datnera (1966) „Eksterminacja ludności żydowskiej w Okręgu Białostockim”, w której jest wspomniany mord w Jedwabnem, ale źle ją zrozumiałem: że inicjatorami i właściwymi sprawcami byli Niemcy, którzy przyciągnęli do współudziału „męty społeczne spośród miejscowej ludności”. Postanowiłem rzecz sprawdzić w dostępny mi, dziennikarski sposób.

Senator Żaryn: wznówmy ekshumacje w Jedwabnem, nie ulegajmy szantażom. Ale żadnych nie było!
Przeczytaj także:
Senator Żaryn: wznówmy ekshumacje w Jedwabnem, nie ulegajmy szantażom. Ale żadnych nie było!
10 LIPCA 2018

Prawda o zbrodni nie była w Jedwabnem żadną tajemnicą
Zagadka, jak możliwe było zachowanie takiej sprawy w tajemnicy przez blisko sześćdziesiąt lat, rozwiązała się niemal natychmiast, pierwszego dnia. Otóż prawda o zbrodni nie była w Jedwabnem żadną tajemnicą. Zdobyłem w Łomży skąpe wskazówki, kogo rozpytać. Okazały się trafne.

Spotkaliśmy się z pierwszym rozmówcą w piwiarni. Jako kierowca poprosiłem o herbatę, co w piwiarni jest zachowaniem dość ekscentrycznym. Mój towarzysz, którego ledwie zdążyłem uprzedzić o co będę pytać, pośpieszył wyjaśnić młodemu barmanowi, z jaką to mianowicie misją przyjechałem. A ten powiedział coś w rodzaju: „No to zaraz się tu zagotuje” – i nie miał na myśli mojej herbaty. Znajomi szybko wymienili kilka uwag, które mnie jeszcze niewiele mówiły; zrozumiałem jednak, że wszyscy tu o wszystkim wiedzą.

Z podobnym doświadczeniem: że dla miejscowych nie jest to tajemnicą, zetknąłem się w Radziłowie, gdzie ziomkowie sąsiadom zgotowali zagładę według prawie identycznego scenariusza trzy dni wcześniej, 7 lipca 1941 roku. Owszem, kilku rozmówców prosiło o nieujawnianie ich personaliów, czego oczywiście dotrzymałem.

Ale najważniejsi świadkowie zdecydowali się mówić pod nazwiskiem. W Jedwabnem był to Leon Dziedzic, szkolny kolega Szmula, który udzielił Wasersztejnowi pierwszego schronienia, a po kilku tygodniach pomógł dotrzeć do Antoniny i Aleksandra Wyrzykowskich w Janczewku, u których ten przechował się do końca niemieckiej okupacji.

Leon Dziedzic został wezwany do pogrzebania szczątków Żydów spalonych w stodole. Nieocenione źródło informacji. Nie zapomnę wyrazu jego twarzy, gdy zbliżył się i bardzo cicho zapytał: – Ale pan wie, że to zrobili NASI?

W Radziłowie głównym przewodnikiem był mi Stanisław Ramotowski. Ocalił od pogromu rodzinę Finkelsztajnów, później ożenił się z ich córką Rachelą/Marianną. Wstąpił do ZWZ/AK; wśród jego towarzyszy broni byli przywódcy pogromu. Wiele widział, wszystko pamiętał, mówił z namysłem, ostrożnie dobierając słowa. Był chyba bardzo samotny.

Ale w Wąsoszu (tam do pogromu doszło najwcześniej, 5 lipca 1941 roku), dokąd wybrałem się już po opublikowaniu dwóch reportaży, spotkałem się z odmową. Nie zdołałem jej przezwyciężyć. Działał już nakaz milczenia; czy ktoś go wydał, czy dyktował go mechanizm samoobrony? A wiedza o tym, co zaszło w Wąsoszu, prawdopodobnie wiele wyjaśniłaby także w sprawie Jedwabnego i Radziłowa; do dziś zresztą o tym pierwszym pogromie wiemy najmniej.

kirkut w Kielcach, miejsce pochówku ocalałych z pogromu kieleckiego
Przeczytaj także:
Post edytowany

Watek został zamknięty ze względu na długi czas (minimum pół roku), jaki upłynął od ostatniego postu.

Aktualności

OK