Agnieszka Chyrc
nSosrotepd
5a5
2
ma
:
18t4f2ch64
e
cac
t
5
c
c
545
1
t65
a
w
o
r
it0
5
z
h0m40
0
·
To nie teoria spiskowa!
W ostatnich wyborach po raz kolejny pracowałam w komisji, nie jako przewodczniczaca, ale by być bliżej, jako członkini komisji.
Nie pisałam tego od razu w niedzielę bo uznałam, że to przypadek, specyfika komisji na starym osiedlu...
Ale jak widzę i czytam a dziś już nawet słucham, bo dzwonią do mnie ludzie, którzy jak ja mają jakieś pojęcie o zasadach głosowania i liczenia głosów, to pomyślałam, że o swojej historii (z 1 czerwca szczególnie) opowiem...
Nie ukrywam, mam nadzieję, że prześlecie ten post jak najdalej, by dotarl do mediów, do ludzi którzy i tą historię dołączą do tych już publikowanych... by ujrzała i ona światło dzienne, by mądrzejsi i bardziej doswiadczeni w tym obszarze, mieli lepszy obraz rzeczywistości wyborczej.
A mianowicie, pracowałam w komisji nr13 w Zielonej Górze, w szkole podstawowej nr.2, gdzie lokal wyborczy miała też obwodowa komisja Wyborcza nr 14 i 15.
Pierwsze co mnie zaskoczyło to fakt, że przewodniczący mojej komisji-młody przedstawiciel konfederacji, był bratem przewodniczącego komisji sąsiedniej, też nominowany przed konfederację a trzeciej(z tego co Pamietam) Pani z PiSu. Kolega przewodniczący z mojej OKW, źle zaplombowal urne(bez pieczęci). Jak tylko przyszłam uzupełniłam brak.
Po drugie dowiedziałam się, że w lokalu karty na noc były zabezpieczone tylko poprzez zamknięcie ich w klasie a nie jak zawsze w przeznaczonej do tego szafie. Ilość kart z liczenia porannego i w dzień wczesniejszy zgadzały się, więc nie podnosiłam tej sprawy. Jednak nie było to zrobione wedle standardów jakie latami obserwowałam.
Podczas pracy w komisji szybko zobaczyłam, że wyjątkowo sporo osób przyprowadza do komisji wyborców z demencją czy niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu znacznym. Te miały problem z podpisaniem się na spisie, często nie wiedziały gdzie i po co tu są. A ich opiekunowie próbowali bez pełnolocnictwa, oddawać głosy za nich. Członkini mojej komisji z PiSu, za każdym razem komentowała mój formalizm w niewybredny sposób, wytykając mi brak zrozumienia i wsparcia dla przychodzących osób.
Upominałam też niejednokrotnie młodych i zdrowych wyborców, kiedy to np.mężczyzna pouczał kobietę , by ta miała zrobić zdjęcie swojej karty i mu pokazać na kogo głosowała, bo on musiał przypilnować, by zrobiła to dobrze.
Wiadomo, że skoro ona jest jego własnością, to jej głos jest jego głosem