W związku z zebraniem, które odbyło się 10.02.2011r. o godz. 17.30 dołączam treść pisma "nazwane anonimem", które nie zostało odczytane zainteresowanym
Mińsk Mazowiecki, dn. 24.11.2010r.
Rada Rodziców klas I
Pan
Sławomir Domański
Dyrektor
Szkoły Podstawowej nr 2
w Mińsku Mazowieckim
W DĄŻENIU DO UDOSKONALEŃ
Szanowny Panie Dyrektorze,
Jest Pan jedyną osobą, która może zrobić coś dla naszych dzieci, a zarazem Pana wychowanków. Gdy po raz pierwszy we wrześniu 2010r. przyprowadziliśmy nasze dzieci do szkoły, byliśmy przekonani, że trafiają pod dobrą opiekę i wierzymy w to nadal. Wiemy, że kadra pedagogiczna tej szkoły chce jak najlepiej dla naszych pociech, ale my rodzice i dzieci zauważyliśmy pewne zaniedbania z Państwa strony. Chodzi bowiem o brak szatni dla klas I i szafek, w których uczniowie mogliby zostawić cześć podręczników. To, że taka sytuacja jest od lat nie jest wytłumaczeniem. Ten list jest apelem do Pana, aby zaprzestać tej niezrozumiałej dla nas sytuacji. Pragniemy przypomnieć, iż zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 25 sierpnia 2009r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach - Dyrekcja szkoły zobowiązana jest do zapewnienia uczniom w pomieszczeniach szkoły możliwości pozostawienia części podręczników i przyborów szkolnych. Dla przykładu w innych szkołach prowadzona jest akcja „odchudzanie plecaków”. Władze innych szkół zastanawiają się nawet nad elektronicznymi podręcznikami, aby całkowicie wyeliminować noszenie przez dzieci podręczników. Do tego w szkołach ustawiane są dozowniki z pitną wodą, aby odciążyć dziecko od noszenia butelek z napojami. Chcemy uwolnić pierwszoklasistów od ciężaru, jaki na co dzień zmuszeni są nosić na plecach oraz obowiązku pilnowania obuwia i kurtek. Problemem jest to, że plecaki naszych dzieci ważą połowę masy ich ciała. Wyobrazi Pan sobie, że jest Pan na zwykłym szkoleniu jednodniowym i wszędzie musi Pan nosić ze sobą materiały szkoleniowe, wierzchnie ubranie, buty zimowe, kanapki i picie, a waży to wszystko połowę Pana masy ciała. Do tego musi Pan skupić się na nowo poznanym materiale, dobrze wypaść przed innymi i do tego chciałby Pan jeszcze dobrze wyglądać. Wszystkich tych rzeczy nie da się pogodzić – a nasze dzieci w Pana szkole borykają się z tym problemem. Taka mała rzecz dla nas dorosłych, czyli zorganizowanie małej powierzchni w tak dużej szkole nie powinna być problemem, bo robimy i chcemy wszystko zrobić, aby dzieci były szczęśliwe. Uśmiech na buziach dzieci jest najważniejszy, czyż nie tak Panie Dyrektorze? Po latach dla nich to będzie absurd, że tacy wykształceni ludzie, którym zależy na ich przyszłości nie potrafią poradzić sobie z taką drobnostką. Tłumaczymy im na co dzień: jak bardzo mocno czegoś chcemy, to możemy to osiągnąć. Najprostszym przykładem dnia codziennego jest pisanie nowo poznanych literek. Sprawia im to trudność, ale ciężka praca i wiara w to, że uda się i powstanie potem poprawne zdanie – pokazuje, że rzeczy trudne stają się bardzo proste i dają wiele radości. Zamiast skupić się na nowo poznanych literkach, dzięki którym będą mogli kiedyś pisać dla nas książki, muszą skupić się na rzeczach, które nie powinny ich dotyczyć. Musimy zadbać o ich zdrowie, bo będziemy chcieli, żeby kiedyś oni zadbali o nasze. Dzieci muszą być pewne, że my dorośli nie przegapiliśmy żadnej okazji, dzięki której będzie coraz lepiej. Jesteśmy wdzięczni, że szkoła zadbała i prowadzi akcję w szkole picia mleka i spożywania owoców i warzyw. Nam jednak chodzi o zdrowe podejście do tej akcji. Jak te dzieci mają wypić mleko lub zjeść tę zdrową żywność, gdy mają zajęte ręce kurtką, workiem z butami i ciężkim plecakiem, który wygina ich ciało. Przy okazji zdrowego odżywiania prosimy, aby nauczyciele dali szansę zjeść temu dziecku w normalnych warunkach śniadanie i jedną przerwę pozwolili zostać w klasach. Klasy są zamykane podczas każdej przerwy i dziecko nie ma możliwości zjedzenia w spokoju i ciszy śniadania. Znów te złe nawyki, a w domu przecież wciąż tłumaczy się: nie chodzimy z jedzeniem, bo możesz się zadławić. Nie tędy droga Panie Dyrektorze… My nie chcemy dużo od władz szkoły. Chcemy, by nasze dzieci zdrowo się rozwijały. Wiemy, że Panu chodzi o to samo, bo nie byłby Pan przecież Dyrektorem. Dzieci widzą, że co rok świat się zmienia, wszystko idzie do przodu, wymagamy od nich coraz więcej, ale musimy też dać coś od siebie stwarzając im godne warunki. Potrzebują od nas wsparcia, zrozumienia i warunków do nauki. Jest to przecież ich nowy, trudny etap w życiu. Zróbmy coś, za co będą nam wdzięczni. Wiele z tych dzieci to przyszli lekarze, prawnicy, a nawet geniusze w wielu dziedzinach. I jak im się wtedy wytłumaczymy, że nie zrobiliśmy nic, by zadbać o ich zdrowie, o ich godność do nauki. Będą czuły gorycz, że nie było trochę dobrej woli kilku osób, wręcz zaniedbali lub przegapili okazję, by zmienić pewne utrudnienia, które miały wpływ na ich rozwój. Te małe dzieci za wiele lat będą naszym wsparciem, przejmą wiele spraw za nas. Wspólnie bowiem chcemy, aby dobrze o nas mówili, dobrze wspominali szkolne lata i Pana Dyrektora. Żeby tak było, musimy coś dla nich zrobić teraz. To co jest im potrzebne, to nie jest nic wielkiego, wystarczy tylko przeorganizowanie powierzchni użytkowej. Nasza wspólna, zauważona przez rodziców i dzieci uwaga dotyczy szklanych półek, które znajdują się w głównym holu budynku szkoły. Szanujemy historię szkoły, zdjęcia i puchary za osiągnięcia, ale naszym zdaniem mogłyby znaleźć inne, godne miejsce. Zajmuje to wiele powierzchni, którą można byłoby przeznaczyć z korzyścią na inny cel np. szatnię dla młodszych klas. Portret Patronki Szkoły i wzrok skierowany na nasze dzieci mówi o wszystkim. Chciałaby patrzeć na dzieci uśmiechnięte, pogodne, pełne radości życia, a niestety widzi, obraz dzieci z wielkim plecakiem i kurtką w ręku, a do tego dorosłych, którzy nic z tym nie robią. Uważamy, że problem szatni nie powinien istnieć. Prosimy o wyrozumiałość dla naszych pociech. Dzieci skupiają się na tym, by nie utracić swoich kurtek czy butów, bo wiedzą, jak duży koszt jest to dla rodziców. Wiemy, że zdarzyły się już takie sytuacje w tej szkole. Najczęściej zdarza się to przy zmianie klas lekcyjnych i w trakcie przebywania na stołówce. Zaczynając lekcje od obiadu, niestety, ale nie starcza wieszaków, które są przy sali i ubrania leżą na podłodze, po których wszyscy chodzą. Zbliża się zima i nie wyobrażamy sobie dziecka wychodzącego ze szkoły w kapciach albo w bluzie, tylko dlatego, że zginęło mu ubranie. Jesteśmy zbulwersowani tą sytuacją. Starsze dzieci czują się pewnie, bo nie mają tego problemu. Dzieci z młodszych klas są popychane i nie mają nawet możliwości obrony, gdyż ręce zajęte mają kurtkami. Zorganizowanie szatni nie powinno stanowić problemu w XXI wieku, a wręcz być priorytetem dla tak pięknej szkoły, szkoły z tradycjami. Dzieci nie wymagają super przestronnej szatni. Wystarczy odpowiednio zagospodarować część holu, który znajduje się po przeciwnej stronie szatni dzieci starszych. Ewentualnie, w okresie przejściowym umieścić dodatkowe wieszaki w obecnej szatni. Nie jest to szatnia bardzo przepełniona, a niezrozumiałe jest, że starsze dzieci mają po trzy wieszaki na jedno ubranie. Młodsze dzieci będą czuły się docenione i szczęśliwe, że pozbędą się ciężaru. Nauczyciele przecież nie noszą ze sobą wierzchniego nakrycia zmieniając klasę lekcyjną, a dzieci muszą! Może piwnica byłaby też rozwiązaniem dla tego problemu. Boksy klasowe lub też wspólna szatnia młodszych klas i starszych klas nasuwa jakieś rozwiązanie. Przeniesienie obecnej szatni zwiększyłoby holl, a likwidacja wieszaczków w klasach lekcyjnych pozwoli na postawienie dodatkowych szafek, w których dzieci mogłyby zostawiać podręczniki. Są zapewne podręczniki, które mogłyby zostać w szkole. To jest bardzo proste rozwiązanie, ale widać jest problemem w tej szkole. Odnośnie wieszaków w sali lekcyjnej, uważamy, że jest to niezgodne z zaleceniami Sanepidu. Dzieci nie powinny uczyć się w takich warunkach. W salach lekcyjnych część edukacyjna powinna być oddzielona od wypoczynkowej. Nasze dzieci mają zatem w sali lekcyjnej: części edukacyjną i szatnie. Przy okazji chcemy poruszać jeszcze kwestie placu zabaw na terenie szkoły. Plac ten jest cały czas zamknięty, czy jest on dla wybranych uczniów? Teraz rozumiemy, że aura nie sprzyja, żeby korzystać ze zjeżdżalni, ale we wrześniu i październiku była piękna pogoda, a dzieci mogły tylko podziwiać plac zabaw przez ogrodzenie. Też to nie jest zrozumiałe dla tych małych dzieci. Mamy nadzieję, że rozumie Pan nasze oczekiwania i trafiliśmy chociaż trochę do Pana serca. Przypomni Pan sobie swoje szkolne lata i swoje problemy siedmiolatka. Zapewne były to zupełnie inne problemy, które w dzisiejszych czasach już nie mają miejsca. Proszę zauważyć ten problem, bo to nie jest tylko problem dyrekcji, ale stał się problemem dzieci i rodziców. Nie odpuścimy i będziemy bacznie się przyglądać tej sprawie. Zależy nam tylko na dobru dziecka, a korzyść będzie dla wszystkich, bo dzieci będą mogły skupić się tylko na nauce - bo właśnie dlatego przyszły do tej szkoły. Skromne propozycje przez nas podane może Pan wykorzystać lub zastosować lepsze rozwiązanie. Prosimy o ustosunkowanie się do przedmiotowego pisma i wskazanie jakie kroki Dyrekcja zamierza przedsięwziąć w tej sprawie. Z poważaniem Rodzice i dzieci