Oczywiście, że mało. Licząc, że rok ma ok 250 dni roboczych, to jest to 600 zł dziennie. Przecież to jest kpina. Wystarczy przejść się Warszawską od ZUSu do skrzyżowania z Siennicką, żeby wypisać mandatów na kilka tysięcy. Dzień w dzień. Samym parkującym na chodniku tak, że się przejść nie da, byłoby na 1500 albo i 2000 zł, a znalazłoby się i kilku takich, co za jazdę wzdłuż chodnika by łyknęli po 250 zł bez problemu. Potem spacer drugą stroną z powrotem o drugie tyle zarobione. Jako bonus byłoby też i paru takich, co z pasa dla rowerów robią sobie pas do prawoskrętu albo przecinają podwójną ciągłą, bo im się objazdu nie chce szukać.