tekst jaki ukazał się w tygodniku "Gazeta Polska", w 2012 roku:
CERKIEW NARZĘDZIE W RĘKACH PUTINA
Zdaniem środowisk opozycyjnych prawosławie w Rosji jest dziś przede wszystkim narzędziem indoktrynacji rosyjskiego społeczeństwa i służy ekspansji władzy kagiebistów, a jego wymiar religijny został sprowadzony do efekciarskiej, pustej fasady. Kościół pod przywództwem Cyryla porównuje się wręcz do „ideologicznego wydziału Komitetu Centralnego KPZR” i oskarża o bezgraniczną podległość władzy kremlowskiej.
„Cieszy nas to, że podczas działań Waszych współpracowników szczególną uwagę poświęcacie sprawom duchowo-moralnym. Jestem przekonany, że konstruktywna współpraca Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i Służb Federalnych posłuży umocnieniu moralno-patriotycznego ducha obrońców Ojczyzny”. Ten fragment niedawnego listu patriarchy Cyryla I do szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa Aleksandra Bortnikowa z okazji 60-lecia urodzin generała doskonale oddaje charakter stosunków łączących Rosyjską Cerkiew Prawosławną z władzą kremlowskich kagiebistów.
Ich symbolem jest jedna z najważniejszych świątyń prawosławia – cerkiew św. Zofii, położona niedaleko Łubianki, którą w 2002 r. uroczyście poświęcono jako oficjalną świątynię pracowników Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Wśród funkcjonariuszy KGB/FSB zasiadających na Kremlu sformowała się nawet grupa „prawosławnych czekistów” z Władimirem Jakuninem na czele, która zabiega o wsparcie finansowe i dba o dobre kontakty z przedstawicielami hierarchii.
Cyryl I, czyli agent „Michajłow”
W zgodnej opinii niemal wszystkich rosyjskich środowisk opozycyjnych Rosyjska Cerkiew Prawosławna stanowi dziś wyłącznie „narzędzie w rękach Putina”, sam patriarcha jest zaś uważany za członka ekipy pułkownika KGB – przy czym określenie to należy do łagodniejszych epitetów. Niektórzy z rosyjskich duchownych, jak 74-letni Wiaczesław Winnikow, nazywają kościół pod przywództwem Cyryla „Kościołem Szatana” i mówią wprost o „zorganizowanej grupie przestępczej pod nazwą Rosyjski Kościół Prawosławny”.
Zwraca się uwagę, że Władimir Michajłowicz Gundiajew – wieloletni agent KGB o pseudonimie Michajłow, znany dziś jako patriarcha Cyryl I, od początku swojej kariery był związany ze służbami sowieckimi. Prześledzenie jego autentycznej biografii nie jest jednak łatwe, bo od roku 2000 – tj. od początku „epoki Putina” – publikacje na ten temat ukazują się tylko za granicą, w Rosji zaś są objęte cenzurą. Gdy w początkach lat 90., które przez „Michajłowa” są uznawane za najgorsze w historii Rosji, doszło do próby lustracji i badania akt KGB, natychmiast interweniował Patriarchat Moskiewski. Powołano wówczas (podobnie jak to miało miejsce w III RP) specjalną kościelną komisję do zbadania faktów współpracy duchownych ze służbami specjalnymi. Na jej czele stanął biskup kostromski Aleksy. Do dziś ani komisja, ani kolejne Synody Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego nie wydały żadnego komunikatu w tej sprawie. Jak twierdzi opozycja, Cyryl zareagował szybko na to zagrożenie i zajął się gromadzeniem tajnych materiałów na swój temat, tworząc obszerne prywatne archiwum. Dzięki temu jego oficjalny życiorys przypomina dziś hagiografię świętego mędrca i ma niewiele wspólnego z prawdą.
Problemy z biografią Cyryla dotyczą już lat najwcześniejszych. Zwraca się np. uwagę, że młody Gundiajew musiał cieszyć się niezwykłą przychylnością władzy radzieckiej, skoro został przedterminowo zwolniony ze służby wojskowej i za sprawą metropolity Nikodema (agenta KGB o pseudonimie „Światosław”) prosto z Armii Czerwonej trafił do Leningradzkiego Seminarium Duchownego.
To metropolita Leningradu i Nowogrodu Nikodem przez lata czuwał nad karierą Gundiajewa, zabiegając o szybkie otrzymanie przezeń święceń kapłańskich, posady wykładowcy w Leningradzkiej Akademii Teologicznej czy roli reprezentanta rosyjskiej Cerkwi w Międzynarodowym Forum Młodzieży Prawosławnej. Dzięki Nikodemowi zaledwie 23-letni Gundiajew, występując jako osobisty sekretarz biskupa, mógł wyjeżdżać bez problemów za granicę i cieszył się zaufaniem komunistycznej władzy.
Znany jest dokument z 16 kwietnia 1960 r., w którym szef KGB Aleksander Szelepin rekomenduje Komitetowi Centralnemu KPZR metropolitę Nikodema na stanowisko przewodniczącego Wydziału Stosunków Zewnętrznych Cerkwi Prawosławnej i poleca mianowanie go przedstawicielem Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w Światowej Radzie Pokoju. KGB miało prawo nominacji na urzędy kościelne nie tylko w Cerkwi prawosławnej. Głosem doradczym dysponowała Rada do Spraw Religijnych, która – jak twierdzi Wasilij Mitrochin – stanowiła oficjalną twarz IV Departamentu KGB. Zdaniem Mitrochina, na czele wszystkich związków wyznaniowych w ZSRS stali oficerowie komunistycznych służb specjalnych.
Ponieważ Cyryl I, pozostając przez wiele lat pod opieką „Światosława”, przeszedł identyczną drogę kariery, można przypuszczać, że jej poszczególne etapy – od działalności w Światowej Radzie Kościołów i kierowania wydziałem zewnętrznych stosunków cerkiewnych, po stanowisko biskupa smoleńskiego i patriarchy moskiewskiego – musiały również przebiegać pod czujnym okiem KGB/FSB. W niektórych publikacjach podkreśla się, że – ze względu na doświadczenie operacyjne – Gundiajewa w sposób szczególny łączy serdeczna przyjaźń z płk. Putinem i jest to „więź dwóch profesjonalistów – kolegów pracujących w różnych oddziałach służb sowieckich”.
W wydanej na Zachodzie książce „Wieże tajemnic” były funkcjonariusz IV Departamentu KGB (zajmującego się Cerkwią) Wiktor Szejmow twierdził, że agentura w Kościele prawosławnym była czymś więcej niż tylko źródłem informacji. Był to aktyw KGB, zaliczany do nieumundurowanych pracowników tej organizacji. Inny były oficer KGB, Anatol Szuszpanow, w wywiadzie udzielonym przed laty rosyjskiemu tygodnikowi „Argumenty i Fakty” przyznał, że agenci – duchowni Cerkwi prawosławnej – byli de facto pracownikami KGB.
Interesy hierarchy, czyli od papierosów do klubu nocnego
Karierze Cyryla towarzyszyły także liczne skandale finansowe i zarzuty korupcyjne. Jeszcze przed objęciem stanowiska patriarchy Moskwy jego osobisty majątek oceniano na 4 mln dolarów. Gundiajew prócz apartamentu w Moskwie ma także posiadać dom w Szwajcarii (gdzie co roku jeździ na narty) oraz liczne konta bankowe i nieruchomości rozsiane po całym świecie. Na początku lat 90. duchowny zajmował się handlem wyrobami tytoniowymi, wwożonymi do Rosji bez cła i składowanymi w Monasterze Daniłowskim, oraz obrotem ropą naftową, wykorzystując w tym celu instytucje religijne i korzystając z ulg i odpisów podatkowych. Był m.in. założycielem banku komercyjnego oraz funduszu „Nika”, który posłużył do importu do Rosji ogromnych ilości papierosów w ramach „pomocy humanitarnej”. Zyski z tych przedsięwzięć ocenia się na setki milionów dolarów, a działająca pod koniec lat 90. komisja nadzwyczajna, licząc straty państwa z tytułu przywilejów celnych w latach 1994–1996, stwierdziła, że wyniosły one prawie 33 mld rubli.
W 2000 r. pojawiły się w prasie informacje o działalności Gundiajewa na rynku... handlu owocami morza. Spółka, w której ówczesny biskup smoleński miał udziały (JSC „Region”), zajmowała się połowem krabów królewskich i krewetek, a zyski z tego interesu szacowano na co najmniej 17 mln dolarów. Kilka lat temu w jednym z wywiadów Cyryl ironicznie stwierdził, że jego wrogowie są tak zaciekli, iż próbowali go oskarżać o próbę zniszczenia wielu cennych gatunków krabów. Obecne pomysły biznesowe Gundajewa dotyczą rozwoju spółek medialnych oraz budowy sieci nocnych klubów, w których rosyjska młodzież poznawałaby „alternatywne sposoby spędzania czasu po zmierzchu”.
Zwalczanie Pussy Riot
Od kilku miesięcy opozycyjne media stawiają patriarsze zarzuty związane z aresztowaniem trzech młodych kobiet z zespołu punkowego Pussy Riot. W lutym br. wykonały one w soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie utwór, w którym prosiły Bogurodzicę, by przepędziła z Rosji Władimira Putina. Władze Cerkwi oskarżyły artystki o „sprofanowanie świątyni, obrażenie uczuć religijnych i szerzenie nienawiści”. W atak na Pussy Riot włączył się osobiście Cyryl I, grzmiąc o „upadku obyczajów” i „bezczeszczeniu narodowych świętości” oraz domagając się surowego ukarania sprawczyń. Mimo listu protestacyjnego rosyjskich intelektualistów, podpisanego również przez dziesiątki tysięcy Rosjan, areszt wobec dziewczyn przedłużono do stycznia 2013 r., a za „czyn chuligański” grozi im kara siedmiu lat więzienia. Rosyjska opozycja, krytykując obłudną postawę Cyryla, podkreśla, że sprawa ma wyłącznie kontekst polityczny i świadczy o bezwzględnym podporządkowaniu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej interesom kremlowskich kagiebistów.
Powszechnie wyśmiewana i krytykowana Cerkiew broni się w niewyszukany sposób. Jej przedstawiciele powtarzają, że ataki na hierarchów to nic innego jak „akcja zaplanowana przez wrogów Rosji za granicą”, a przede wszystkim przez sprawcę wszelkiego zła, czyli Departament Stanu USA. Najnowsza uchwała soborowa Kongresu Narodu Rosyjskiego organizowanego przez Patriarchat Moskiewski, wydana po serii wielotysięcznych manifestacji opozycji, mówi o „próbie destabilizacji kraju przy udziale zewnętrznych wpływów i sił radykalnych”.
Ta retoryka, zaczerpnięta wprost z wystąpień obecnego prezydenta FR, ma być przestrogą, że przeciwnicy Putina są również wrogami Cerkwi i każdy, kto występuje przeciwko reżimowi kagiebisty, może liczyć na miano śmiertelnego wroga rosyjskiego prawosławia.
Miliardy dla Cyryla
Nie dziwi zatem, że strona Patriarchatu Moskiewskiego przypomina oficjalny biuletyn rządu Federacji Rosyjskiej. Listy gratulacyjne oraz życzenia od i do poszczególnych ministrów przeplatają się z informacjami o wzajemnych wizytach, naradach i spotkaniach. Najnowszym sukcesem Cyryla jest kwietniowe rozporządzenie premiera Rosji o uproszczeniu procedury przekazywania darowizn i nieruchomości na cele religijne. Reżim Putina nie żałuje również pieniędzy na finansowanie budownictwa sakralnego. Przed kilkoma miesiącami Putin chwalił się, że „jeśli w latach 2008–2011 przeznaczyliśmy kwotę 2,3 mld rubli na przywrócenie świetności budowli sakralnych i transferów do organizacji religijnych, to w ciągu najbliższych trzech lat będzie to prawie 3,5 mld rubli”.
W zamian za liczne przywileje Cerkiew, wspólnie z kagiebistami, buduje system autorytarnej władzy „opartej na tradycyjnych rosyjskich wartościach” i kontynuuje drogę wytyczoną wiernopoddańczym listem metropolity Sergiusza z roku 1926, w którym znalazł się m.in. nakaz: „Musimy nie słowami, lecz czynami pokazać, że jesteśmy wiernymi obywatelami Związku Sowieckiego, lojalnymi wobec władzy sowieckiej” oraz pouczenie, iż „Wszelki cios, skierowany przeciwko Związkowi Sowieckiemu – czy to wojna, czy bojkot, czy jakakolwiek klęska społeczna, czy zwykłe zabójstwo zza węgła, w rodzaju warszawskiego – uważamy za cios skierowany przeciwko nam”.
W obronie „unikalnej rosyjskiej cywilizacji”
Sergiaństwo – jak przeciwnicy obecnej Cerkwi nazywają sojusz prawosławia z władzą kagiebistów – święci dziś triumfy i pod kierunkiem Cyryla i Putina zmierza do najściślejszej fuzji tych dwóch porządków. W raporcie prestiżowego Instytutu Keston, zajmującego się od 1969 r. badaniem religii w krajach komunistycznych, mówi się o „narastaniu bezwarunkowej lojalności” i serwilizmie Cerkwi wobec Putina. Podstawowy dogmat kremlowskiej ideologii – koncepcja „wyjątkowości, unikalności rosyjskiej wizji demokracji i praw człowieka” – został uchwalony na Światowym Kongresie Narodu Rosyjskiego, zorganizowanym przez Patriarchat Moskiewski w 2006 r. Natomiast w pod koniec maja 2010 r., podczas spotkania Cyryla I z przedstawicielami putinowskiej partii „Jedna Rosja”, podpisano oświadczenie o współpracy, w którym zadeklarowano „narodowe porozumienie co do podstawowych wartości moralnych” oraz intencję „utrzymywania Rosji jako unikalnej cywilizacji, szczególnie w kontekście globalizacji i wdrażanie na szeroką skalę programu modernizacji kraju”.
Główną rolę w działaniach zagranicznych Cerkwi spełnia wydział kontaktów zewnętrznych – obsadzany od dziesięcioleci najwierniejszymi agentami KGB. Również dziś Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) posiada w nim liczną agenturę zapewniającą m.in. doskonałe kontakty z emigracją rosyjską. Przewodniczącym wydziału w latach 1960–1972 był patron Gundiajewa, metropolita Nikodem (agent „Światosław”), a przez 10 lat na jego czele stał sam agent „Michajłow”. To przedstawiciele tego wydziału odwiedzili Polskę we wrześniu 2009 r., tuż po wizycie Putina na Westerplatte, która zapoczątkowała proces „zacieśniania przyjaźni” z kremlowskim reżimem. Efektem tej wizyty był projekt wspólnego listu Episkopatu i Cerkwi „o poszanowaniu prawdy historycznej i wezwaniu Polaków i Rosjan do pojednania”. Kolejna wizyta, tym razem przewodniczącego wydziału, metropolity wołokołamskiego Hilariona, miała miejsce tuż po tragedii smoleńskiej, w czerwcu 2010 r. Powołano wówczas dwa zespoły: polski i rosyjski, które miały opracować tekst wspólnego orędzia.
Komu służy pojednanie
Jak wiemy, do jego podpisania dojdzie podczas czterodniowej wizyty Gudiajewa-Cyryla w Polsce, 17 sierpnia br., gdy przedstawiciele obu Kościołów uczynią to w obecności Bronisława Komorowskiego. Tekst orędzia wzywającego do „pojednania” zostanie następnie odczytany we wszystkich polskich kościołach.
Minister Anna Fatyga, pisząc niedawno o tym projekcie, zapytała: „Komu służy to pojednanie? Dlaczego, choć to ważne wydarzenie, nikt w tej sprawie nie zabiera głosu? Milczą historycy, religioznawcy, milczy laikat. Ta cisza jest przerażająca, dźwięczy mi w uszach”.
W istocie – cisza panująca wokół tego wydarzenia powinna nas przerażać, bo ponad wszelką wątpliwość akt ten ma groźny wymiar polityczny i służy interesom kremlowskich kagiebistów. Te zaś nigdy nie były i nie będą zgodne z dążeniami milionów Polaków.
Towarzyszące planowanemu orędziu Episkopatu i Cerkwi demagogia oraz religijna retoryka stanowią rodzaj zasłony, zza której wyziera twarz płk. Putina i intencje dalekie od „historycznego pojednania”. W sposób daleki od prawdy przedstawia się nie tylko postać patriarchy Cyryla, ale również pozycję i rolę Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Milczeniem pomija się fakt, że jest to instytucja podległa władzy Kremla, wspierająca fałszowanie historii stosunków polsko-rosyjskich, pochwalająca eksterminację narodu czeczeńskiego i „błogosławiąca” bandyckie działania służb Putina.
Do dziś nie znamy nawet treści wspólnego orędzia, a jego całkowite utajnienie – aż do chwili odczytania w kościołach – pozwala przypuszczać, że w proces ten zaangażowani zostali również ludzie służb specjalnych. Nie ma wątpliwości, że w takich kategoriach trzeba postrzegać wielu przedstawicieli rosyjskiej Cerkwi. W publikacji „GPC” z 17 lipca br. przypomniano zaś, że wizyta Gudiajewa jest wynikiem m.in. zabiegów byłego pułkownika SB Tomasza Turowskiego, który z nadania Radosława Sikorskiego zajmował się „pogłębianiem stosunków z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym”. Rzeczywisty wymiar tego „pojednania” uwidacznia się również w fakcie, że po jednej stronie sygnatariuszy znajdujemy agenta KGB „Michajłowa”, z drugiej zaś hierarchę, który – jak wynika z akt przechowywanych w IPN – zarejestrowany został jako tajny współpracownik SB o pseudonimie Zefir.
Mamy prawo pytać: jakie owoce może przynieść to „pojednanie” – jeśli nie poprzedził go rachunek krzywd, wyznanie win i akt skruchy? Na czym jest ono oparte, skoro w obecnych stosunkach polsko-rosyjskich nie ma nawet definicji oprawcy i ofiary, a do kłamstwa katyńskiego rosyjski reżim dołożył kłamstwo smoleńskie i złowrogą tajemnicę śmierci polskiej elity?
Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej Reconciliatio Et Paenitentia przypominał, że „pojednanie nie może być mniej głębokie niż sam rozłam. Tęsknota za pojednaniem i ono samo będą w takiej mierze pełne i skuteczne, w jakiej zdołają uleczyć ową pierwotną ranę, będącą źródłem wszystkich innych, czyli grzech”.
Czy wspólne orędzie Cerkwi i Episkopatu może uleczyć ogromną ranę polskich dziejów związaną z krzywdami doznanymi od Rosjan – jeśli nigdy ich nie nazwano, nie policzono i nie przeproszono za nie? Jaki grzech ma uleczyć to „pojednanie”, skoro nie ma wyznania winy ani woli poprawy? I które rozłamy ma zasypać, jeśli zabroniono nam o nich nawet mówić?
https://www.gazetapolska.pl/21276-cerkiew-narzedzie-w-reka...