W szkole, gdzie pracuję przy wyjściu ze szkoły (wyjście jest przez szatnię) przez cały czas stoi pani woźna (zmieniają się oczywiście) a podczas przerw również nauczyiel dyżurujący. Małe dzieci nie wyjdą ze szkoły - nie ma takiej możliwości, natomiast starsi, czyli tacy, którzy do domu wracają bez asysty mamusi czy tatusia są również pilnowani. Uczniów się zna i jeżeli jakiś delikwent chce wyjść do domu (a reszty jego klasy nie widzę) do dyspozycji mam wielki plan lekcji wiszący przy wejściu do szatni) i sprawdzam, czy rzeczywiście skończył lekcje. Jeśli nie - nie wypuszczę. Może mi tłumaczyć, że zwolniła go wychowawczyni, czy mamusia, ale wtedy muszę takie zwolnienie zobaczyć. Jeśli poddaję w wątpliwość prawdziwość takiego zwolnienia (młokoś mógł je nasmarować sam) udaję się do wychowawcy celem wyjaśnienia sprawy. U nas to się sprawdza, natomiast fakt - to niewielka szkoła, podstawówka i gimnazjum po dwie klasy na oddział. Nie wiem jak to wygląda w takich szkołach jak mińska SP nr2.