A czy u Was również wrzenie wody w d**pie wywołuje sytuacja, kiedy
teraz-właśnie-najważniejsza-panna-na-świecie-obsługująca-kasę-fiskalną
ma zainkasować, dajmy na to, 15,90 zł. Daję 20 zł, wystarczająco - moim
zdaniem - jak za zakupy za 15,90 zł. Wyciągam rękę z banknotem i
słyszę, jak pannie głos obniża się o oktawę do barytonu członka mafii
zjawiającego się po swoją dolę i żąda: "90 groszy" albo
komenderuje"5,90" zł. Żadnego"proszę", "czy mogłaby Pani/Pan poszukać
drobnych", "może ma Pani jakieś drobne", o nie,
nie, nie! Nic z tego. Jaśnie panna-inkasentka nie będzie zużywać swej
uprzejmości obsługując jakiegoś za przeproszeniem klienta albo sobie
tipsów rysować, grzebiąc w szufladzie pełnej ..no? monet jak nietrudno
zgadnąć, a jakże! i jeszcze prędziutko trzeba uzbierać te drobniaki,
żeby się kolejka za tobą nie poirytowała, coś taki grzebuła...Zatem
kiedy słyszę owo "5,90" tonem kaprala, z nieukrywaną przyjemnością
pytam: "za mało dałam?', "brakuje jeszcze?", "upadło?". Jeśli panna
należy do kategorii nadąsalska-miss-kasy herbu Worek Kartofli, mówię
wprost "nie chce mi się szukać"', bo to, że pannie się nie chce, to
przecież oczywista oczywistość uwielbiam tę durnowatą minę i brak konceptu na to, że ktoś ją rozszyfrował, nie ośmielił się poszukać na ten tychmiast i cały misterny plan w ....poszedł.
Nigdzie na świecie nie spotkałam się z takim folkorem jakie to swojskie, przaśne, pszenno-buraczane i w sam raz pasuje do garnka i brytfanki ....