6°C

16
Powietrze
Wspaniałe powietrze!

PM1: 6.54
PM25: 9.58 (63,87%)
PM10: 10.44 (23,19%)
Temperatura: 6.43°C
Ciśnienie: 998.66 hPa
Wilgotność: 87.44%

Dane z 29.03.2024 03:20, airly.eu

Szczegółowe dane meteoroliczne z Mińska Maz. są dostępne na stacjameteommz.pl


facebook
REKLAMA

Forum

Relacje polsko-ukraińskie czyli Lachy i Chachoły

4701 postów
mińsk maz Postów: 1138
skiper
mińsk maz, postów: 1138
Piątek, 21 czerwca 2019 09:10:56
-1
+1 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Jako, że niedawno minęła rocznica mordu w okolicach miejscowości Zatyle, trzeba przypomnieć o kumakowskich herojach

http://web.archive.org/web/20150304115741/http://www....
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Piątek, 21 czerwca 2019 12:32:30
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
90 років тому, в червні 1929 р., на Волинь прибув президент Польщі Ігнацій Мосціцький. Під час подорожі він завітав до Луцька, Олики, Цумані, Дубна, Кременця, Білокриниці та Почаєва. Як підказують у коментарях краєзнавці, у програмі візиту були також Рівне, Ковель, Смордва, Маневичі, Судобичі, Катербург, Шубків, Гориньград, Клевань та ще більше 10 населених пунктів (дякуємо за інформацію Romek Pawluk). Пропонуємо Вашій увазі світлини із цієї поїздки, які публікувала тогочасна преса. Газети «Światowid», «Ilustrowany Kuryer Codzienny», «Tygodnik Ilustrowany» із власної колекції надав редакції Віктор Літевчу http://www.monitor-press.com/ua/extensions/statti-ua/7595-2...
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Czwartek, 4 lipca 2019 22:54:39
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Akcja na miarę Mosadu
SBU zatrzymała podejrzanego o udział w zestrzeleniu MH-17
http://www.polukr.net/blog/2019/07/sbu-zatrzymala-po...
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Środa, 7 sierpnia 2019 07:37:34
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
UKRAINA NIE BĘDZIE WSPÓLNIKIEM MOSKWY
DOBRODZIEJ·ŚRODA, 7 SIERPNIA 2019·11 MIN
Żyjemy w świecie, w którym przepływ informacji staje się coraz łatwiejszy i coraz szybszy. Za tym przyśpieszeniem i pozornym polepszeniem nie idzie jednak poprawa jakości. Informacja, a raczej rzekoma informacja, staje się po prostu narzędziem w rękach manipulantów. Wszyscy coraz więcej piszą, a coraz mniej czytają. Dziś źródłem „wiedzy” staje się migotliwy, oddziałujący na emocje obrazek i krótkie hasło pod nim. Dziś każdy, kto zobaczył trzy obrazki i przeczytał trzy hasła pod nimi, staje się „ekspertem” i „autorytetem”. Śpieszy się, żeby coś napisać. Śpieszy się, żeby przed telewizyjną kamerą błysnąć na całą Polskę swoją „ekspercką” wiedzą i swoimi „mądrościami”.
Aby w granicach naszych skromnych możliwości przeciwdziałać temu zjawisku, zjawisku bardzo destrukcyjnemu i szkodliwemu dla niepodległościowych dążeń Polski i Ukrainy, rozpoczynamy publikowanie tekstów Stepana Bandery, przetłumaczonych na język polski. https://www.facebook.com/notes/dobrodziej/ukraina-nie-b...
mińsk maz Postów: 1138
skiper
mińsk maz, postów: 1138
Czwartek, 8 sierpnia 2019 15:39:20
-1
+1 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Jak już skończą z Banderą, to niech wrzucą jakieś złote myśli z Main Kampf.
To w zasadzie to samo.
Siennica Postów: 818
Wnuczek
Siennica, postów: 818
Czwartek, 8 sierpnia 2019 17:01:25
0
+1 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Przeczytałeś "Mein Kampf" po przetłumaczeniu "Moja walka", że to proponujesz?
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Niedziela, 8 września 2019 08:08:50
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Po PRZECZYTANIU WARTO zapoznać się z dyskusją w komentarzach
Są różne rodzaje kłamstw historycznych. Najbardziej znane to tzw. „Kłamstwo oświęcimskie”, czyli negowanie Holocaustu. Jest ono nie tylko powszechnie potępiane, jako niezgodne z prawdą historyczną, ale również w wielu krajach z urzędu ścigane i karane, jak np. w Polsce. Po ostatniej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej (26.01.2018) karane będzie również tzw. „Kłamstwo wołyńskie”, czyli negowanie zbrodni popełnionej przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach, m.in. podczas II wojny światowej na Wołyniu. Po kolejnej „nowelizacji” znowelizowanej ustawy o IPN (27.06.2018) wycofano się z karania osób przypisujących narodowi lub państwu polskiemu współodpowiedzialność za mordowanie Żydów oraz inne zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne, le wciąż dopuszcza się taką możliwość za pomówienie o mordowanie Ukraińców. Natomiast ustawodawca nie przewidział kary za inne kłamstwa historyczne.
Dzień 11 lipca 1943 r. w środkach masowego przekazu, w literaturze, w filmie „Wołyń”, w publikacjach środowisk kresowych, wydawnictwach IPN i podręcznikach szkolnych, a ostatnio również na transparentach niesion
Dzień 11 lipca 1943 r. w środkach masowego przekazu, w literaturze, w filmie „Wołyń”, w publikacjach środowisk kresowych, wydawnictwach IPN i podręcznikach szkolnych, a ostatnio również na transparentach niesionych 11 listopada i wywieszanych przez kiboli na stadionach piłkarskich – podniesiono nie tylko do rangi symbolu martyrologii narodu polskiego, co przede wszystkim jednego z najbardziej rozpoznawalnych symboli „ukraińskiego ludobójstwa” na Polakach
„W drugą niedzielę lipca tradycyjnie obchodzić będziemy rocznicę Krwawej Niedzieli - 11 lipca 1943 r. miało miejsce apogeum ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej przez ukraińskich nacjonalistów pod przywództwem OUN-UPA”. [Komunikat Kancelarii Prezydenta RP wydany kilka dni temu].
„11 lipca 1943 był dla Polaków jednym z najtragiczniejszych dni II wojny światowej”. [Grzegorz Motyka, „Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”].
„Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanawia dzień 11 lipca – rocznicę apogeum zbrodni – Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej”. [Uchwała Sejmu RP z dnia 22 lipca 2016 r.]
„Krwawa niedziela na Wołyniu – 11 lipca 1943 roku, punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej, akcja masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińską Powstańczą Armię (UPA). Na dzień rozpoczęcia akcji wybrano niedzielę 11 lipca (popularne prawosławne święto Piotra i Pawła), po to by móc zaskoczyć jak największą liczbę Polaków w kościołach. [Wikipedia, hasło: Krwawa niedziela na Wołyniu].
„11 lipca 1943 roku Ukraińska Powstańcza Armia przystąpiła do generalnej rozprawy z polskimi mieszkańcami Wołynia. Bojówki zaatakowały równocześnie 167 miejscowości i zamordowały wszystkich Polaków, których zdołały dosięgnąć, nie wyłączając starców, kobiet ani dzieci. Nie mógł to być przypadek 167 nieskoordynowanych, odrębnych decyzji, że 11 lipca, w niedzielę, w prawosławne święto Piotra i Pawła doszło do rzezi o tak monstrualnych rozmiarach”. [„Rzeczpospolita” z 12 lipca 2003 r.]
[Od autora: Święto Piotra i Pawła w Cerkwi Prawosławnej i Greckokatolickiej przypada na 12 lipca].
„75 rocznica krwawej niedzieli na Kresach II Rzeczypospolitej”. Organizator: Przystanek Historia Centrum Edukacyjnego IPN w Krakowie. Program obchodów: Kościół oo. Karmelitów Bosych - msza św. w intencji ofiar ludobójstwa; Cmentarz Rakowicki – modlitwa w intencji pomordowanych kresowian pod pomnikiem ofiar ukraińskiego ludobójstwa; Plac Szczepański – Otwarcie wystawy Oddziału IPN w Krakowie „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”; Muzeum Armii Krajowej w Krakowie - Prezentacja wystawy „Rzeź wołyńska”, pokaz filmu „Wołyń”.
* * *
Wokół tej daty – 11 lipca 1943 roku – i towarzyszącej jej „Krwawej niedzieli” – systematycznie, z rozmysłem, budowany jest kult „rzezi wołyńskiej”. Również w ramach tzw. polityki historycznej obecnego rządu, Kościoła, Instytutu Pamięci Narodowej. Jej nieodłącznym elementem są kolejne pomniki i tablice upamiętniające ofiary „ukraińskiego ludobójstwa”, nabożeństwa kościelne, konferencje naukowe i wystawy, wypowiedzi polityków. W tę narrację wpisuje się również dzisiejsza pielgrzymka prezydenta RP Andrzeja Dudy na Wołyń.
Według oficjalnej wersji – 11 lipca 1943 r., tj. jednego dnia, o jednej porze (tuż po nabożeństwach w cerkwiach, podczas których święcono noże i obchodzono św. Piotra i Pawła), UPA, choć coraz częściej pisze się dziś już po prostu – „Ukraińcy”, dokonała na mieszkających na Wołyniu Polakach ludobójstwa na skalę niespotykaną dotychczas w historii martyrologii narodu polskiego. Nawet w porównaniu ze zbrodniami hitlerowskimi czy stalinowskimi.
Mówi się i pisze o kulminacji mordów w dniu 11 lipca 1943 r. O ich apogeum. Liczba zamordowanych tego dnia Polaków w świadomości polskiego społeczeństwa idzie już w dziesiątki tysięcy. Powtarzana na przemian ze 100, 150, 200 tys. polskich ofiar na Kresach, ma świadczyć o wyjątkowości polskiej martyrologii i wyjątkowości ukraińskiego okrucieństwa. Ale też o masowym charakterze dokonanych podczas „Krwawej niedzieli” mordów. Zarówno pod względem liczby ofiar, jak i ich zasięgu – czyli na całym Wołyniu, w każdej z ponad 1000 polskiej kolonii i wsi zamieszkałej wówczas przez Polaków.
„Krwawą niedzielę” na Wołyniu jako pierwsi udokumentowali Władysław i Ewa Siemaszkowie w wydanym w 2000 r. dwutomowym dziele „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”, tom 1 i 2. Ale do powszechnego obiegu termin ten wprowadził Grzegorz Motyka. Dla Motyki „Krwawa niedziela” to nie tylko przejaw zdziczenia Ukraińców, które w swoich publicznych wystąpieniach porównuje już wręcz do masowych rzezi dokonanych w Rwandzie przez afrykańskie plemiona Hutu na ludzie Tutsi. „Krwawa niedziela” jest wg Motyki koronnym dowodem na istnienie rozkazu dowództwa UPA wymordowania Polaków na całym Wołyniu. Problem w tym, że ani Motyka, ani nikt inny takiego rozkazu do dziś nie odnalazł.

Grzegorz Motyka dla „Newsweek Historia” nr 3­­/2013
Grzegorz Motyka dla „Newsweek Historia” nr 3­­/2013
Fakt dokonania tego dnia przez UPA ataków na masową skalę na Wołyniu w dniu 11 lipca zakwestionował Wołodymyr Wiatrowycz w swojej książce „Druga wojna polsko-ukraińska”. Według Wiatrowycza „Krwawa niedziela” nie znajduje potwierdzenia nie tylko w dokumentach polskiego i ukraińskiego podziemia, ale również, co jest nie mniej istotne, w dokumentach niemieckich i sowieckich.
„Zawyżona liczba ataków stała się przesłanką do wyciągnięcia błędnego wniosku o skali antypolskiej operacji i o „generalnym antypolskim natarciu”, które jakoby miało być przeprowadzone na terytorium niemal całego Wołynia. A to z kolei prowadziło do stwierdzenia, że musiał istnieć rozkaz w sprawie całkowitej likwidacji Polaków, przez co antypolskie akcje nabrały charakteru dokładnie przemyślanej czystki etnicznej na wielką skalę”.
Odnosząc się do poglądów Wiatrowycza na „Krwawą niedzielę”, G. Motyka w jednej z recenzji napisał:
Autor „Drugiej wojny polsko-ukraińskiej” za rzecz niesłychanie ważną uznaje ustalenie ponad wszelką wątpliwość, ile polskich wiosek zostało zmasakrowanych 11 lipca 1943 roku. Zgadzam się z nim w ocenie wagi tej kwestii, dlatego chętnie podpowiem mu, w jaki sposób może on udowodnić polskim historykom, jak bardzo są oni (w tym także i ja) nierzetelni i megalomańscy, upierając się przy podawanych przez siebie liczbach. W swoich książkach podaję nazwy co najmniej kilkudziesięciu miejscowości wymordowanych tego dnia (w pracy Siemaszków Wiatrowycz zapewne znajdzie przy odrobinie wysiłku pełen wykaz dziewięćdziesięciu dziewięciu napadniętych tego dnia osiedli)”. [Grzegorz Motyka, W krainie uproszczeń, [w:] Nowa Europa Wschodnia, nr 1/2013, s. 99].
Sięgnijmy zatem do źródła. Jestem, prawdopodobnie, jednym z nielicznych, którzy zadali sobie trud, żeby przebrnąć przez dwa opasłe tomy książki Siemaszków.
Oto zestawienie zamieszczone w książce, zatytułowane „Krwawa niedziela” 11 lipca 1943 r. na Wołyniu wg powiatów (nazwa powiatu i liczba zaatakowanych tego dnia miejscowości).
Powiat Dubno – 0
Kostopol – 0
Krzemieniec – 0
Luboml – 0
Łuck – 0
Sarny – 0
Zdołbunów – 0
Horochów – 8
Kowel – 2
Równe – 2
Włodzimierz – 47
--------------------------------
Razem: 59 zaatakowanych miejscowości
Wg Siemaszków na 1790 wsi i koloni znajdujących się w 11 powiatach istniejących wówczas w województwie wołyńskim, w dniu 11 lipca doszło do 59 ataków w 4 powiatach: Horochów – 8 miejscowości, Kowel – 2, Równe – 2 i Włodzimierz Wołyński – 47, w wyniku których zmordowanych zostało od 2 do 3 tys. Polaków.
W powiecie Dubno 11 lipca nie odnotowano żadnych strat wśród ludności polskiej. Dopiero 13 lipca wymordowano mieszkańców wsi Malin zamieszkałej przez Czechów i Ukraińców, ale zrobili to Niemcy z pomocą Polaków, o czym autorka przemilcza.
W powiecie Kostopol ani 11 lipca, ani w kolejnych dniach lipca nie było żadnych napadów. Pierwszy miał miejsce 16 lipca – Huta Stepańska i 5 polskich kolonii.
W powiecie Krzemieniec 11 lipca nie było żadnych ataków. Pierwszy miał miejsce 14 i 15 lipca.
Również w powiecie Luboml zarówno 11 lipca, jak i w kolejnych dniach nie odnotowano żadnych ataków i ofiar. Pierwszy większy mord miał tu miejsce dopiero 30 sierpnia w Ostrówkach (476 osób).
Powiat Łuck – 11 lipca zaatakowano kolonię Antonówka, zginęły 4 osoby. Potem brak informacji o atakach do 14 lipca, kiedy to zaatakowano jedną wieś Ławrów, a 15 lipca Zabrol i Szczurzyn. Łącznie zginęło tam kilkanaście osób. To wszystko.
W powiecie Sarny od 11 do 15 lipca nie było żadnych ataków. Dopiero w dniach 16-18 lipca 1943 r. w 4 miejscowościach gm. Antonówka i Rafałówka oraz kilku przyległych do pow. kostopolskiego w gm. Stepań (Wyryki, Perespa) zostało zamordowanych około 300 osób. „Przyjęto, że w Hałach zginęło około 60 osób” [s. 735]. Podobnie było w 2 tyg. później. „Szacuje się, że łącznie 30 i 31 lipca 1943 we wszystkich napadniętych osiedlach gm. Antonówka i gm. Włodzimierzec wymordowano około 100 osób” [s. 731]. Poza pojedynczymi ofiarami, kolejny większy atak na 2 wsie miał miejsce dopiero w grudniu 1943 r.
W powiecie Zdołbunów autorzy nie odnotowali 11 lipca żadnych napadów na Polaków. W gminie Budereż w lipcu i sierpniu miały miejsce 2 napady, natomiast w pozostałych gminach: Chorów, Mizocz, Nowomalin, Sijańce, Zdołbunów nie odnotowano żadnych napadów ani w lipcu ani i sierpniu 1943 r.
W powiecie Horochów 11 lipca zginęło wg Siemaszków ok. 290 osób, ale nazwisk podaje się tylko dla części. Wszędzie używa się określenia „około”, „wszyscy”, w kilku przypadkach odnotowano, że atak miał miejsce „między 11 a 19 lipca”, „w nocy 10 na 11 lub 12 lipca”.
W powiecie Kowel 11 lipca zaatakowano 2 wsie na ponad 200 wsi i kolonii w 16 gminach. Zginęło 45 osób. 12 i 13 lipca nie było ataków. Zasmyki wymordowano 18 lipca.
W powiecie Równe 11 lipca zaatakowano kolonie Szytnia – zamordowano 1 osobę, i kolonię Zabara – 2 osoby. Poza tym całkowity brak informacji o jakichkolwiek atakach UPA w lipcu zarówno przed, jak i po 11 lipca na wsie polskie.
W powiecie Włodzimierz Wołyński doszło do największej liczby napadów, bo ok. 47, w wyniku których miało zginąć ok. 2,5 tys. osób. Przy czym większość miała miejsce w dwóch gminach na 9 istniejących. W gminie Grzybowica w 21 miejscowościach, zamordowano 1187 osób i w gminie Poryck w 13 miejscowościach ok. 500. W Porycku w kościele, w którym ministrantem był późniejszy współautor książki Władysław Siemaszko, podczas nabożeństwa zamordowano co najmniej 100 Polaków. Dla 26 innych miejscowości brak wiarygodnych danych, więc autorzy używają określeń: „w lipcu (najprawdopodobniej 11 lipca)” , „11 lipca lub w dniach następnych we wsi byli mordowani Polacy”, „Liczba ofiar nieustalona”. Przyczynę tak dużej liczby zaatakowanych wsi i kolonii w tym powiecie autorzy wyjaśniają tym, iż m.in. podczas ataku na kolonię Stasin, gdzie zamordowano 105 Polaków, „W dniach rzezi lipcowych upowcy rozpowszechnili wiadomość wśród okolicznych Ukraińców, że jakoby Polacy w hrubieszowskim w ciągu jednego dnia wymordowali 20 tys, Ukraińców”. [s. 836]
„KRWAWA NIEDZIELA”, która była
W pierwszych dniach Powstania Warszawskiego – 5-7 sierpnia 1944 r. – na Woli (dzielnica Warszawy) hitlerowcy wymordowali w masowych, zbiorowych egzekucjach od 30 tys. do 65 tys. kobiet, dzieci i mężczyzn. W miejscu jednej z egzekucji na terenie zajezdni tramwajowej przy ul. Młynarskiej stosy trupów tworzyły kilka warstw.
Są to dane oparte na śledztwach prowadzonych przez polskich prokuratorów Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich przeciwko Narodowi Polskiemu.
W sąsiadującej z Wolą dzielnicy Ochota, w tych samych dniach Niemcy i ich rosyjscy sojusznicy z brygady SS „Russkoj Oswoboditelnoj Narodnoj Armii” (RONA) dowodzeni przez polskiego renegata SS-Brigadeführer Bronisława Kamińskiego zamordowali 10 tys. polskich kobiet i dzieci. Czyli razem co najmniej 70 tys. zamordowanych w trzy dni!
„Była to prawdopodobnie największa jednorazowa masakra ludności cywilnej dokonana w Europie w czasie II wojny światowej, a zarazem prawdopodobnie największa w historii pojedyncza zbrodnia popełniona na narodzie polskim”. Wikipedia, hasło: Rzeź Woli.
E.M.
https://www.facebook.com/notes/eugeniusz-misi%C5%82o/kr...
Antonowka to teraz Antoniwka.Kumak tam często bywał
Post edytowany
mińsk maz Postów: 1138
skiper
mińsk maz, postów: 1138
Środa, 11 września 2019 13:57:00
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
dowodzeni przez polskiego renegata SS-Brigadeführer Bronisława Kamińskiego


To bardzo ciekawe.
Już kij kłaść na tych wszystkich Wiatrowyczów i Misiłów, oraz kumaków działających za jakieś tam niewymienialne hrywny szmatławe, dewaluowane z dnia na dzień.
Ale pisać o Kamińskim, że był Polakiem (nawet renegatem) - no to jest ciekawe...
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Czwartek, 12 września 2019 18:05:47
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
WASZ PROBLEM POLEGA NA TYM ŻE KSIĄŻKOWE OPRACOWANIE Siemaszków TRAKTUJECIE JAK PRAWDĘ OBJAWIONĄ- POWYŻSZY ARTYKUŁ POKAZUJE ŻE Siemaszkwie popełnili błędy
Ojciec Kaminskiego był rosyjskim Polakiem, a matka – Niemką, sam uważał się za Rosjanina[2]. W rosyjskiej wojnie domowej walczył po stronie Armii Czerwonej. Potem studiował na Politechnice w Leningradzie. Został inżynierem chemikiem[2]. W roku 1935 został wyrzucony z WKP(b), a w 1937 aresztowany za krytykowanie stalinowskiej polityki kolektywizacji rolnictwa oraz „współpracę z wywiadem niemieckim i polskim”. Wypuszczony z więzienia w r. 1941 osiedlił się w Briańsku, gdzie otrzymał posadę inżyniera w miejscowej gorzelni.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Bronis%C5%82aw_Kaminski?f...
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Piątek, 13 września 2019 05:30:14
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Eugeniusz Misiło
No i co teraz!? Kończyć książkę o polskim obozie koncentracyjnym w Jaworznie czy dać sobie spokój i zająć się czymś bardziej prawomyślnym?
Jeno wtedy musiałbym nie tylko zwrócić Fundacji KALYNA stypendium, co przede wszystkim "spojrzeć w oczy" tysiącom Ślązaków, Niemców, Ukraińców, Polaków więzionych i zamordowanych w tym i dziesiątkach innych obozów.
"Reduta Dobrego Imienia" - przybudówka pisowskiej polityki historycznej - będzie miała zajęcie... https://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/1425066,sad-najwyzszy...

P.S.
"Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:
Dusze gdzie? nie wiem [...]".
Adam Mickiewicz, "Reduta Ordona"
mińsk maz Postów: 1138
skiper
mińsk maz, postów: 1138
Piątek, 13 września 2019 11:26:14
-2
+1 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Niech zwróci kasę - nie pykło.

Wracając do Kamińskiego.
Matołek wrzuca info, z którego wynika, że jednak nie był Polakiem.
Czy lewaków wybierają po jakichś nieudanych eksperymentach medycznych?
Nie wiem.

Wracając do Kamińskiego - przez jakiś czas służył w ukraińskiej armii, i był następcą starosty Republiki Łokockiej niejakiego Woskobojnika (Ukraińca, a jakże)
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Piątek, 13 września 2019 19:43:31
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Bronislav Vladislavovich Kaminski-czyli po polsku Bronisław Kamiński syn Władysława-Jeśli ojciec Polak i matka Niemka to syn nie może by Ukraińcem
mińsk maz Postów: 1138
skiper
mińsk maz, postów: 1138
Wtorek, 17 września 2019 13:48:12
-2
+1 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Mógłby być Niemcem ( wg. niektórych źródeł nawet Żydem), ale to nie pasuje do narracji.
Jak sam zapodałeś uważał się za Rosjanina.
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Niedziela, 22 września 2019 22:33:46
-2
+1 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Bracia Fedorońko. Mieli ukraińskie korzenie, ale z dumą walczyli za Polskę w Powstaniu WarszawskimBracia Fedorońko: Aleksander, Sławek i Orest zginęli w 1944 r. Jeden w samolocie RAF-u, dwóch w Powstaniu Warszawskim. Choć bracia mieli ukraińskie korzenie, zostali wychowani w czci i miłości do Polski. Za nią walczyli też podczas Powstania Warszawskiego. Poznajcie ich niezwykłą historię opowiedzianą słowami Aleksandry Adamczewskiej-Federońko, córki Sławka. Autorem reportażu jest Bianka Zalewska

Czytaj więcej na: https://dziendobry.tvn.pl/a/bracia-fedoronko-mieli-ukrai...
mińsk maz Postów: 1138
skiper
mińsk maz, postów: 1138
Poniedziałek, 23 września 2019 09:23:34
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Tak, to nieznany epizod.
Bardziej znana jest historia Ukraińskiego Legionu Samoobrony.
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Niedziela, 3 listopada 2019 08:11:10
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Obrońca Przebraża – Henryk Cybulski - człowiek AK czy NKWD?
Czy ten tekst jest atakiem na świętość? W historii tylko prawda jest świętością. W dzisiejszych czasach każdy naród ma tyle niepodległości, ile ma odporności na manipulację i dezinformację. To dotyczy Polaków, to dotyczy Ukraińców, to dotyczy każdego narodu. Nie ma prawdy antypolskiej, nie ma prawdy antyukraińskiej. Jest tylko Prawda. Zwalczanie mitów jest walką o niepodległość. Garstka Ukraińców i Polaków walczy dziś „za wolność waszą i naszą”.
Henryk Cybulski - słynny dowódca najbardziej znanej i najlepiej opisanej w polskiej historiografii „samoobrony” na Wołyniu...
Czy samoobrony opisanej szczerze i uczciwie?
Czy rzeczywiście najlepiej znanej?
Czy faktycznie wiemy o głównym „bohaterze” całą prawdę?
Czy moderatorzy „polityki historycznej” serwują nam całą prawdę i tylko prawdę?
Przyjrzyjmy się postaci „bohatera”, a zrozumiemy, że delikatnie mówiąc, coś tu brzydko pachnie...
Zacznijmy od polskiego polityka i jednocześnie historyka. Co mówi nietuzinkowy Jan Żaryn?:
Mniej więcej w tym samym duchu przemawia polska Wikipedia:

Henryk Cybulski (ur. 1 października 1910 w kolonii Dermanka nieopodal Przebraża na Wołyniu; zm. 12 marca 1971 w Lublinie) – leśnik, komendant samoobrony Przebraża w 1943-1944, porucznik Armii Krajowej, pseudonim Harry, Wołyniak, Henryk Wołyński [...]
[...]W czasie wojny obronnej 1939 roku nie został zmobilizowany, podobnie jak wielu młodych mężczyzn (prawdopodobną przyczyną był brak 750 tys. karabinów, niezbędnych w przypadku pełnej mobilizacji). 10 lutego 1940 roku w ramach pierwszej deportacji ludności polskiej zesłany przez Sowietów na daleką północ ZSRR. W lipcu 1940 zbiegł z zesłania i we wrześniu powrócił do Przebraża, po czym ukrywając się do 1942 roku pracował w różnych miejscowościach na Wołyniu jako pracownik fizyczny, a po zajęciu tych terenów przez Niemców oficjalnie jako leśniczy [...]
[...] W sierpniu 1942 roku namówiony przez brata Józefa wstąpił do AK. Nawiązał też współpracę z sowieckimi partyzantami z oddziału Józefa Sobiesiaka Maksa [...]
https://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Cybulski

Można przedstawić jeszcze kilka podobnych tekstów. Wszędzie powtarza się podobny schemat:

Zesłany na Syberię w 1940 ucieka i powraca na Wołyń.
W roku 1942 wstępuje do Armii Krajowej.
W roku 1943 organizuje samoobronę.
Po wkroczeniu sowietów „obrońcy” musieli się ukrywać, a więc naszemu „bohaterowi” i jego towarzyszom broni groziły represje...

Gdzieniegdzie - jak w przypadku Wikipedii - wspomina się o jego współpracy z sowieckimi „partyzantami”... jakby mimochodem, już jako dowódca samoobrony, zazwyczaj zmuszony do tej współpracy działaniami ukraińskich nacjonalistów.
Zacznijmy od punktu drugiego. To fałszerstwo zdemaskować najłatwiej...
„W roku 1942 wstępuje do Armii Krajowej...”
Aby wyjaśnienie tej kwestii nie trwało zbyt długo, podajemy cytat ze wspomnień Leopolda Świkli ps. „Adam”, którego dowództwo AK delegowało na Wołyń w grudniu 1942 roku. Leopold Świkla w Łucku objął funkcję okręgowego Inspektora AK. W jego wspomnieniach podana jest niemal dokładna data zaprzysiężenia Henryka Cybulskiego:

... Ludwik Malinowski został zaprzysiężony w połowie maja 1943 r. przez jednego z dowódców AK, a Henryk Cybulski został zaprzysiężony przeze mnie osobiście na początku maja 1943 r. […]
Leopold Świkla „O Przebrażu І kilku innych sprawach”

To samo zresztą mówi sam Cybulski w swojej książce „Czerwone noce”, kiedy melduje Sobiesiakowi (ps. „Maks”) wykonanie zadania i opowiada mu o tym, że wybrano go na dowódcę samoobrony oraz że wstąpił do polskiej konspiracyjnej organizacji wojskowej. „Adam” (Leopold Świkla) wyraźnie mówi, że poznał Cybulskiego już po powołaniu go na dowódcę samoobrony, a inicjatorem spotkania był sam Cybulski. Skąd więc wzięła się informacja o zaprzysiężeniu Cybulskiego w roku 1942? Z powietrza?

Panowie historycy, moderatorzy Wikipedii, publicyści historyczni i wszyscy inni, którzy macie wpływ na świadomość historyczną polskiego społeczeństwa, uczciwie byłoby nie powtarzać już więcej tej „pomyłki”. Uczciwie byłoby tę kwestię odkłamać.

Henryk Cybulski wstąpił do AK w maju 1943 roku, a nie w 1942!

Ktoś może uznać, że to drobna pomyłka, nieścisłość, bez większego znaczenia. Nie! To nie jest „drobna nieścisłość”. To kwestia bardzo istotna. W historiografii chronologia i rzeczywista kolejność zdarzeń to kwestie kluczowe - najpierw przyczyny, a później skutki, a nie na odwrót. Także tutaj kwestia wstąpienia do AK to sprawa najwyższej wagi. Cybulski pojawia się w Przebrażu nie jako akowiec, lecz jako człowiek współpracujący juz z Sobiesiakiem, ale nie tylko z Sobiesiakiem...

Henryk Cybulski w swoich wspomnieniach podaje nam nazwisko Sobiesiaka jako tego, który inicjuje pierwsze z nim spotkania, i zawsze mówi o współpracy z „Maksem”czyli Sobiesiakiem – co stwarza wrażenie, że chodzi o współpracę między Polakami (choćby i komunistami), ale diabeł tkwi w szczegółach. Cytujemy za Cybulskim (opis pierwszego spotkania z Sobiesiakiem):

Za chwilę do pokoju weszło dwóch mężczyzn. Jeden wysoki, barczysty, o szczerym, otwartym spojrzeniu, drugi - wyższy i szczupły, o lekko skośnych oczach, zdradzających wschodnie pochodzenie. Przedstawili się:
- Kapitan „Maks”.
- Major „Mahomet”.
Przybysze od razu wywarli na mnie jak najlepsze wrażenie. W ich ubiorze, ruchach, postawie i spojrzeniu wyczuwało się dużą swobodę i pewność siebie. W zachowaniu natomiast dostrzegłem tę ledwie uchwytną niezręczność ludzi, których stałym miejscem pobytu jest las.
Henryk Cybulski "Czerwone noce"

Sobiesiak „Maks” – kapitan, ale razem z nim pojawia sie major, czyli bez cienia wątpliwości na pewno nie podwładny Sobiesiaka! I tenże Mahomet pojawia się też w książce Cybulskiego zawsze podczas spotkań z Sobiesiakiem.
W tym miejscu pojawiają się pytania:
Z kim współpracował wtedy Cybulski? Z Mahometem czy „Maksem”? Czy „Maks” pełnił tylko rolę pośrednika? Kim był Mahomet?

L. J. Mahomet
I właśnie odpowiedź na to ostatnie pytanie wyjaśnia nam wszystko, dając odpowiedzi na pytania wcześniejsze. „Mahomet” to nie pseudonim, a nazwisko: Lew Josypowycz Mahomet.
W owym czasie pełnił funkcję szefa zwiadu, wywiadu i jednocześnie zastępcy Antona Bryńskiego czyli dowódcy całego zgrupowania partyzanckiego.
„Diadia Pietia” czyli Anton Pietrowicz Bryński, w swoich memuarach p.t. „Po tamtej stronie frontu” poświęcił Mahometowi cały podrozdział - tytułując go: „Капитан Магомет”. Kapitan, bo właśnie z takimi pagonami przybył nasz bohater do Bryńskiego.
Wynika z tego, że to właśnie Anton Bryński najprawdopodobniej wysłał Mahometa do Cybulskiego - nawet jeśli się mylimy, to musiał mieć wiedzę o rozbudowywaniu agentury przez Mahometa.
Sobiesiak mógł tutaj pełnić rolę łącznika, tłumacza, pośrednika, przyzwoitki, ale był jedynie elementem współpracy na linii Bryński-Cybulski, w żadnym wypadku nie podmiotem tej współpracy!

Z AK Cybulski podejmuje współpracę później. Innymi słowy to nie nacjonaliści ukraińscy zmuszają go do „desperackiego kroku”, jakim jest współpraca z niedawnym sowieckim okupantem. Jest to jego świadomy wybór, dokonany na długo zanim na tym terenie pojawił się pierwszy banderowski oddział! Czy podjął Cybulski tę współpracę zimą - na przełomie 1942/43 roku, czy już dwa lata wcześniej, kiedy był aresztowany przez NKWD, tego nie można stwierdzić jednoznacznie, jednak jego „ucieczka” z zesłania uprawdopodabnia hipotezę wczesnej współpracy. Jedno nie ulega wątpliwości: jego współpraca z sowietami była zanim Cybulski objął dowództwo w Przebrażu.
Idziemy dalej... Kwestia wspomnianej „ucieczki” z Syberii...

Zesłany na Syberię w roku 1940 „ucieka” i powraca na Wołyń

Tutaj oddajmy głos naszemu „bohaterowi”. Tak opisuje on swoją ucieczkę:

Dni toczyły się wolno. Nadeszła wczesna, ciężka zima. Któregoś dnia zostałem aresztowany. Byłem pewny, że zaszła jakaś pomyłka, która się szybko wyjaśni. Pospiesznie doszukiwałem się w swoim życiu przewinień, które stanowiłyby podstawę do aresztowania. Nic takiego nie znalazłem. To mnie uspokoiło. Niestety, na krótko - niebawem stwierdziłem, że mój los podzielili i inni leśnicy. Nikt z nas nie orientował się jeszcze wtedy w istocie beriowszczyzny i jej symptomach. Nie wiedzieliśmy, że jej ofiarą padali również i radzieccy uczciwi ludzie. Wkrótce znalazłem się wraz z innymi na dalekiej północy. Pracowaliśmy przy wyrębie lasu. Okiem leśnika patrzyłem na niezmierzone obszary tajgi, podziwiałem mroczne ściany szemrzących kolosów, pełne rozśpiewanego ptactwa lub skute bolesną, mroźną ciszą.
Z dala od swoich, od ziemi i rodzinnych lasów, oderwany od dalekiego, a tak bliskiego mi świata, poznałem tu także prawdziwy ciężar samotności. Dręczyło mnie poczucie doznanej krzywdy. Wydawało mi się, że mnie dotknęła w szczególnie brutalny sposób. W młodym sercu narastał bunt.
Zacząłem myśleć o ucieczce. Tak przeszła zima. Wiosna wybuchła nagle, po syberyjsku, wylała zielenią jak przeogromny potok i parła zwycięsko ku latu.

Byłem młody i silny, wysportowany i zahartowany w trudach, a tajga, której życie dobrze poznałem, aż kipiała za oknem mojego baraku. W pogodny lipcowy wieczór pożegnałem kolegów. Obdarowany przez nich kilkoma kromkami chleba, uzbrojony w nóż, zanurzyłem się w tajgę. Dokąd, w jakim kierunku zwrócić swoje kroki?
Tu, za kołem podbiegunowym, orientacja według słońca i gwiazd stawała się zawodna i nieprzydatna. Decydowało wyczucie. To, co utrzymywało mnie w prostej linii, nie dając zabłądzić w bezkresie lasów, nawet trudno nazwać zmysłem orientacji. To raczej instynkt, ten sam, dzięki któremu ptaki wiosną nieomylnie trafiają do swoich gniazd.

Szedłem tak osiem tygodni, pokonując dziennie pięćdziesiąt do sześćdziesięciu kilometrów.
Wycieńczony i głodny, często ulegałem złudzeniom: płachetek kosodrzewiny, który, wydawało się, można przebyć w ciągu kilkunastu minut, zabierał mi trzy lub cztery dni marszu. W takich chwilach ogarniało mnie przerażenie: zdawało mi się, że dostaję pomieszania zmysłów, chciało mi się wtedy zrezygnować z dalszej walki o życie, siąść pod karłowatą sosną i nie ruszać się z miejsca.
Nękał mnie głód. Brak pewności, czy idę we właściwym kierunku, pozbawiał mnie resztek sił i woli. Tęskniłem do spotkania z ludźmi i bałem się ich.
Któregoś dnia stanąłem wreszcie nad Wołgą. Wiła się tutaj w licznych zakolach. Nie chcąc nakładać drogi, musiałem forsować ją pięć razy. Później było już coraz łatwiej. Na Wołyniu poczułem się jak u siebie w domu. I oto po ośmiu tygodniach gigantycznego marszu stanąłem o północy w rodzinnej wsi. Bieg był zakończony.
Henryk Cybulski "Czerwone noce"

Zbyt wielu szczegółów w tej barwnej opowieści nie ma. Wypunktujmy niewiadome i wiadome:


podczas ucieczki maszerował z prędkością 50-60 kilometrów na dzień
jego przemarsz trwał osiem tygodni- czyli około 56 dni
miejsce zesłania określone bardzo ogólnie – tajga, gdzieś na dalekiej północy
ludzi omijał z daleka
przepływał rzekę Wołgę pięciokrotnie (!!)
https://dobry-duch.blogspot.com/2019/10/obronca-przebraza-henr...
Post edytowany 2 razy
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Piątek, 8 listopada 2019 00:14:36
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Może inaczej by było jakby ŁEMKÓW ZOSTAWILI W SPOKOJU
siennica Postów: 1166
tytuss
siennica, postów: 1166
Wtorek, 3 grudnia 2019 16:01:43
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
kumacza gnido i twoi poplecznicy - czekam na odpowiedź dotyczącą długo publicznego: ile tego długu wygerewał rząd rudego donalada tuskowicza przez osiem długich lat?; nie dostałeś jeszcze instrukcji od kromkopodobnych? nic sam nie potrafisz? aha - maszyna nie tylko palce ale i część mózgu ci upieprzyła? a może metylowo/etylowy napój?
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Wtorek, 3 grudnia 2019 18:21:01
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
16.12.Kazimierz Wójcicki zaprezentuje ważną książkę- Upa dla Polaków
Post edytowany
Żabodukt Postów: 78003
kumak
Żabodukt, postów: 78003
Niedziela, 8 grudnia 2019 23:45:48
0
+2 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Ukraińcy kontra Polacy - ta historia nie była tak czarno-biała, jakby niektórzy chcieli
https://joemonster.org/art/48677/Ukraincy_kontra_Pola...

Ta historia, jak to zwykle bywa, zaczęła się wiele wieków temu. Początki jak zwykle giną w mroku dziejów, ale "Powieść minionych lat", średniowieczna kronika ruska, donosi:

Roku 6489 [981]. Poszedł Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich: Przemyśl, Czerwień i inne grody, które do dziś dnia są pod Rusią.

Uważa się, że za "Lachów" należy tu uważać plemię Lędzian, którzy byli Słowianami Zachodnimi zamieszkującymi te tereny. Przemyśl w rękach Rusi znajdował się do 1018 roku. Wtedy to Bolesław Chrobry przyłączył te ziemie do swojego księstwa.

Roku 6526 [1018]. Przyszedł Bolesław ze Światopełkiem na Jarosława, z Lachami. Jarosław zaś zebrawszy Ruś i Waregów, i Słowien, poszedł przeciw Bolesławowi i Światopełkowi (...).Bolesław (...) uciekł z Kijowa, zabrawszy skarby i bojarów Jarosławowych, i siostry jego, a Anastazego z Dziesięcinnej cerkwi przystawił do skarbów, bowiem [ten] pochlebstwem pozyskał jego zaufanie. I ludzi mnóstwo uprowadził ze sobą, i Grody Czerwieńskie zajął dla siebie, i przyszedł do swego kraju.

Nie minęło wiele lat, a sytuacja znowu się zmieniła. Polska popadła w mały kryzys, a Ruś nie mogła przegapić takiej okazji:

Roku 6539 [1031]. Jarosław i Mścisław zebrali wojów mnogich, poszli na Lachów i zajęli Grody Czerwieńskie znowu, i spustoszyli ziemię lacką, i mnóstwo Lachów przywiedli, i rozdzielili ich. Jarosław osadził swoich nad Rosią, i są do dziś.

Zaledwie 40 lat później Bolesław Śmiały znowu przesunął granicę na wschód tylko po to, by po kilkunastu latach ta znów przesunęła się na korzyść Rusi. Tym razem na dłużej - Przemyśl i okoliczne tereny znajdowały się pod panowaniem ruskim (z drobnymi wyjątkami) do 1344 roku. Dopiero Kazimierz Wielki przyłączył te ziemie na stałe do swojego królestwa (co zwiększyło napływ osadników z Polski w te rejony). Jednak tych kilka wieków najpierw przepychanek a potem panowania ruskich książąt odcisnęło swój ślad, głównie w strefie religii - gdzie poddani byli w większości prawosławni i modlili się w cerkwiach, w odróżnieniu od mniejszości katolickiej modlącej się w kościołach.

18014103f7b2e18piatkowa.jpg
Nagrobek z cmentarza przy cerkwi w Piątkowej. Sama cerkiew, niedawno odnowiona, jest z 1732 roku.

Przez wiele wieków ta sytuacja nie dawała o sobie znać, a przynajmniej nie na tyle, by powodowało to jakieś wielkie problemy. Etniczni Polacy-katolicy żyli przemieszani z prawosławnymi lub grekokatolickimi ludźmi określanymi jako "gente Ruthenus - natione Polonus" - "z rodu Rusin, z narodowości Polak". I wszystko było fajnie, dopóki nie nadszedł wiek XIX ze swoimi pojęciami narodów i państw narodowych. Bo wówczas okazało się, że na tych terenach (ale nie tylko tych - Ziemia Przemyska to tylko drobny wycinek) żyją dwie grupy ludzi liczące po kilka milionów osób, które mieszkają tam od wieków, traktują te ziemie jako swoje ojczyste (do czego miały jednakowe prawo), wyznają dwa różne odłamy chrześcijaństwa (a co jak co, ale religia potrafi dzielić ludzi) i bardzo chciałyby, aby ziemie te były częścią ich własnego niezależnego państwa. A że ten sam teren nie może jednocześnie należeć do dwóch różnych niepodległych państw - to oczywiście musiała doprowadzić ta sytuacja do konfliktu interesów. A to oznaczało, że racja, jak to zwykle w historii bywa, będzie po stronie silniejszego.

W 1918 roku na scenie pojawiła się Zachodnioukraińska Republika Ludowa - której działania przyczyniły się do powstania legendy naszych Orląt Lwowskich. Walki nie trwały długo ponieważ w tym starciu to my okazaliśmy się silniejsi.

Ale konflikt ten nie musiał ograniczać się do spraw tak wielkich i ważnych jak tworzenie własnych państw czy zbrojnej walki o miasta. Czasem był lokalny, wydawać by się nam mogło, że trywialny. Na przykład w 1918 roku we wsi Pawłokoma postanowiono dokonać podziału ziemi należącej do folwarku niejakiego pana Skrzyńskiego. Mimo że w Pawłokomie mieszkało wówczas 865 osób narodowości ukraińskiej i 272 narodowości polskiej - praktycznie wszystko rozdzielono między Polaków. Ukraińcom dostały się ochłapy.


Zaloguj się aby uczestniczyć w dyskusji oraz uzyskać dostęp do większej ilości wątków na tym forum.

Aktualności

OK