Wynika z tej uchwały jednoznacznie, że jakiekolwiek zmiany wyglądu architektury Cmentarza Orląt mogą nastąpić tylko i wyłącznie w wyniku uchwały Lwowskiej Rady Miejskiej!
Innymi słowy: niezależnie od tego, kto jaki ma punkt widzenia na obecność lwów na tym cmentarzu, ich pojawienie się na nim jest ewidentnym złamaniem umowy podpisanej przez obie strony, a do tego bezsprzecznie narusza ukraińskie prawo.
Przy tym wszystkim wiceminister polskiego MZS bezczelnie oszukuje własne społeczeństwo. Tym samym świadomie podsyca antyukraińskie nastroje w polskim narodzie...
Podsumowanie
Nie mamy wielkich nadziei na to, że minister Cichocki wycofa się kłamliwych twierdzeń. Nie mamy nadziei, że polskie media zdemaskują jego kłamstwa. Ale nie można nadal udawać, że nic się nie stało. Nie można wciąż tłumaczyć sobie, że dla dobra sprawy, aby nie dolewać oliwy do ognia, lepiej przemilczeć i poczekać na lepsze czasy.
Nie! Nie tędy droga. Takie milczenie wyrządziło już ogromne szkody dialogowi polsko-ukraińskiemu. Skutki tego milczenia albo „bycia mądrzejszym” (postawa do niedawna preferowana w Ukrainie wobec nieprzyjaznych i prowokacyjnych działań i decyzji podejmowanych w Polsce) są bardzo złe i szkód jest coraz więcej.
W Ukrainie nastroje antypolskie wciąż są zjawiskiem marginalnym. W Ukrainie nikt na Polaków nie napada. Znacznie gorzej jest pod tym względem w Polsce. Co gorsza, można odnieść wrażenie, że ktoś w Polsce tylko czeka, żeby zwiększyć eskalację; że ktoś tylko czeka, żeby dolać do ognia kolejną porcję oliwy…
Jest to łatwy do przewidzenia bieg wypadków, zwłaszcza, że pewien bardzo zły sukinsyn z dzikiego wschodu nie żałuje grosza dla agentów i prowokatorów, oraz pospolitych idiotów, tak w Polsce, jak i w Ukrainie.
Stare przysłowie karaimskie mówi: „Z lwem bądź jak lew, z jagnięciem – jak jagnię, ale z osłem – nie udawaj osła”.
Nie można być jagnięciem, kiedy twój sąsiad preferuje działania drapieżnego lwa. Spokojnym jagniątkiem chciałoby się być, mając naprzeciw siebie inne jagniątko. Przyjaźń, sielanka i dobrosąsiedzka idylla. W razie potrzeby dwa jagniątka wobec innych sąsiadów o drapieżnym usposobieniu, łatwo mogą zamienić się w silnego lwa, zwłaszcza że drapieżników dookoła nie brakuje.
Niestety nasze sąsiedzkie kontakty na poziomie międzypaństwowym nie przypominają przyjaźni dwóch jagniątek. Sytuacja wymaga od nas raczej, żebyśmy dla siebie nawzajem byli jagniątkami, a na zewnątrz parą lwów połączonych sojuszem. Ale parą lwów na razie też nie jesteśmy.
Polscy politycy pozują na lwy - w tej sprawie i w innych sprawach dotyczących stosunków polsko-ukraińskich. Nam jednak przez swoje działania bardziej przypominają trzecią postać z cytowanego przysłowia. Druga strona – strona ukraińska – nie może udawać osła, wtedy i polscy politycy zmądrzeją...
Najwyższy czas, żeby odpowiednie ukraińskie instytucje (może na przykład Ambasada Ukrainy w Polsce), poprosiły ministra Cichockiego o publiczne sprostowanie i przeproszenie narodu ukraińskiego za oszczerstwa przez niego wypowiedziane.
Tak jest - cały ukraiński naród, bowiem to porozumienie podpisane było przez przedstawicieli całego ukraińskiego narodu, i ukraiński naród tej umowy nie złamał.
Jeżeli nie wystarczy ministrowi odwagi cywilnej, aby to zrobić, Ambasada Ukrainy ma przecież radców prawnych, którzy powinni doskonale wiedzieć, że istnieje droga prawna, która zmusi pana Cichockiego do przeprosin i zadośćuczynienia. Dowody na to, że pan Cichocki skłamał i oczernił ukraińską stronę, są niepodważalne.
I już całkiem na koniec…
Nasze niewielkie grono - Zespół „Dobrodziej” - nie widzi żadnego zagrożenia ze strony lwów na Cmentarzu Orląt. Wszyscy jesteśmy gotowi poprzeć rozwiązania, które pozwolą legalnie te lwy na cmentarzu umieścić. Legalnie!
Droga ku temu nie jest zbyt skomplikowana. Adres Lwowskiej Rady Miejskiej łatwo znaleźć w Internecie. Polskie MZS, a przede wszystkim polski konsulat we Lwowie, zna na pamięć drogę do budynku Rady Miasta…
Tam można ten problem rozwiązać. Trzeba tylko dobrej woli, trzeba zaoferować coś w zamian... To „coś” to po prostu uczciwość.
Oczekiwania strony ukraińskiej są dobrze znane. Działaniami z ukrycia, podstępem, polityką faktów dokonanych nie buduje się normalnych międzysąsiedzkich stosunków, a kłamstwa, zwłaszcza ważnych urzędników państwowych, doprowadzą polsko-ukraińskie stosunki do ruiny.
Czy polska strona ma jakieś rozsądne propozycje? Czy będzie gotowa na kompromisy satysfakcjonujące obie strony? Czy przyniesie ze sobą plany odbudowy zniszczonych w Polsce pomników ukraińskiej pamięci narodowej? A może przyniesie zgodę na budowę pomnika Mychajły Hruszewskiego w Chełmie?
Nie, nic z tych rzeczy, wszak UPA zabijała Polaków, a Mychajło Hruszewski widział Chełm w granicach Ukrainy - to tradycyjne już polskie argumenty przeciw. Właśnie z tych powodów w Polsce odmawia się im prawa do upamiętnień. Pretekst zawsze się znajdzie…
Na cmentarzu we Lwowie, ale również na wielu innych cmentarzach w Ukrainie, również na cmentarzach żołnierzy AK, spoczywają Polacy, którzy zabijali Ukraińców i widzieli Lwów w granicach Polski. Mało tego! Bardzo wielu z nich w ogóle nie zgadzało się na istnienie ukraińskiego państwa. Ba! Nawet ukraińskiego narodu...
Niemal nikt z Polaków nie rozumie, że polskie argumenty, obiektywnie rzecz biorąc, działać mogą w obie strony. Co będzie jeśli po ukraińskiej stronie na oficjalnym szczeblu państwowym, pojawi się (parafrazując profesora Krzysztofa Szwagrzyka wiceprezesa polskiego IPN) taka wypowiedź:
W ukraińskim prawie nie ma żadnego przepisu i nigdy nie będzie, w którym państwo ukraińskie wyrażałoby zgodę na to, żeby na terenie Ukrainy honorować poprzez upamiętnienia, poprzez pomniki, formacje, na rękach których jest krew Ukraińców. Nie może być takiej sytuacji jak w Bielinie, Zasmykach czy Bindudze, gdzie cześć oddaje się żołnierzom AK, którzy mordowali Ukraińców. Nie może być miejsca dla pomników ludzi, którzy mają polska krew na rękach.
A co byłoby, gdyby w odniesieniu do każdego polskiego upamiętnienia w Ukrainie, ukraińskie samorządy, ukraińscy politycy i urzędnicy podeszli według formuły zaproponowanej przez Polaków - zarówno przez pana Szwagrzyka jak i pana Gardzińskiego. Cytujemy przewodniczącego rady miasta Chełma w kwestii pomnika Mychajly Hruszewskiego w Chełmie:
Wszyscy, którzy się wypowiadali, twierdzili zgodnie, że mieszkańcy Chełma nie są gotowi, aby taką nazwę skweru zaakceptować. Ponadto na spotkaniu pan Wilkowski przedstawił Mychajła Hruszewskiego jako historyka ukraińskiego, który Chełm widział w granicach Ukrainy i negatywnie odnosił się do Polaków. Dlatego na razie nie będziemy podejmować tej dyskusji - wyjaśnia przewodniczący rady.
http://www.supertydzien.pl/wiadomosci/141,nie-dla-skweru-...
co byłoby, gdyby ukraińska strona oszalała na punkcie polityki historycznej i poszła za przykładem strony polskiej?
Ile byłoby dzisiaj polskich pomników i cmentarzy w Ukrainie?
Który z polskich bohaterów narodowych, spoczywających w Ukrainie, nie widział Lwowa w granicach Polski?
Jak wielu tychże polskich bohaterów narodowych ma ukraińską krew na rękach?
Więc jeszcze raz:
Czy polska strona ma jakieś rozsądne propozycje? Czy będzie gotowa na kompromisy satysfakcjonujące obie strony? Czy przejdzie w końcu do konkretów i zrezygnuje z nieuczciwego politykierstwa, a rozpocznie ze strona ukraińską dialog w celu porozumienia? Czy zacznie działać dla dobra obu narodów, zamiast dążyć do osiągnięcia pozornych, ulotnych propagandowych korzyści? Póki co jesteśmy sceptykami, ale bardzo chcemy się mylić.
Zespół „Dobrodziej”
PS.
„Szczerbiec” na Cmentarzu Orląt też pojawił się wbrew polsko-ukraińskim ustaleniom i wbrew obowiązującemu prawu...