Dzięki naszym staraniom, nielubiany i nieszanowany przez nas "ksiądz" Isakowicz znowu dostanie czkawki, a niech tam, na zdrowie!
Już od wielu lat, człowiek ten wylewa tony brudu na Ukraińców, którzy z początkiem II wojny światowej (ale również przed wojną) mieli nadzieje, że Niemcy pomogą im w zdobyciu upragnionej wolności i stanęli z bronią w ręku po stronie Hitlera
- retoryczne pytania:
Po czyjej stronie mieli stanąć?
Po polskiej czy może rosyjskiej?
Mieli pomagać jednemu z tych, kto Ukrainę likwidował a naród polonizował bądź rusyfikował?
Wylewa tony brudu na Ukrainę, za to, że dzisiaj, po wielu latach, w końcu choć w niewielkim stopniu, jeszcze nie jak należy ale jednak już czasem oficjalnie, na szczeblu państwowym, oddaje bohaterom Ukrainy cześć.
"Ksiądz" Isakowicz - jak sam o sobie mówi - jest z pochodzenia Ormianinem. I właśnie tutaj pojawiają się pewne przemyślenia i pytania....
Nie jest naszą intencją oskarżanie Ormian o kolaborację z III Rzeszą, kwestie przyczyn i powodów rozpoczęcia współpracy z Niemcami środowisk patriotycznych pośród zniewolonych narodów (jak m.in. Ukraińcy i Ormianie), to sprawy dosyć skomplikowane, których nie da się omówić i rzeczowo wyjaśnić w krótkim tekście. Nie jest naszym zamiarem krytyka Ormian za to, że dzisiaj naród ten szanuje i upamiętnia swoich bohaterów narodowych, którzy próbowali zdobyć niepodległość dla swojego narodu, własnie u boku Hitlera.
Każdy naród ma własną historię, tym bardziej każdy naród ciemiężony ma trudną tą historię, skomplikowaną i niezrozumiałą dla obcych. Ormianie mają prawo do interpretowania własnej historii na swój sposób - takie prawo ma każdy naród.
Naszą intencją jest jedynie pokazanie (po raz kolejny) zakłamania "księdza" Isakowicza:
Dwie postacie - ormiańscy bohaterowie narodowi:
Drastamat Kanajan - podczas II wojny światowej podjął współprace z Niemcami w nadziei wyzwolenia Armenii spod sowieckiej władzy i stworzenia niezależnego państwa. W 1941 został dowódcą 812 Armeńskiego Batalionu Wehrmachtu. Współzałożyciel Armeńskiego Legionu walczącego u boku Hitlera do końca wojny.
Garegin Nyżdeh - ormiański wojskowy i polityk, współpracował z III Rzeszą podczas drugiej wojny światowej. W grudniu 1942 roku Nyzdeh był jednym z siedmiu członków Armeńskiej Rady Narodowej z siedzibą w Berlinie. Współzałożyciel Armeńskiego Legionu, w którego skład wchodziło 8 batalionów piechoty. Autor hasła: „Kto umiera za Niemcy, umiera za Armenię”
Ci dwaj ludzie od początku do końca wojny byli sojusznikami Hitlera, nie siedzieli w obozach koncentracyjnych jak Stepan Bandera, którego Isakowicz nazywa faszystą i kolaborantem (ale również zbrodniarzem wojennym i ludobójcą). Kierowali i dowodzili oddziałami zbrojnymi, jakie pod kontrolą nazistów operowały między innymi na terytorium Polski i Ukrainy. Dzisiaj obydwaj są w historycznej ojczyźnie "księdza" Isakowicza uważani za bohaterów narodowych.
Przy czym na szczeblu oficjalnym. W Armenii są ulice i skwery nazwane ich imieniem. Obydwaj mają swoje pomniki w Armenii, co więcej są to pomniki, które odsłonięto podczas oficjalnych uroczystości państwowych.
Trzy najbardziej wymowne przykłady:
1. Pomnik Garegina Nyżdeha w Erewaniu.
(foto 1)
2. Pomnik - mauzoleum Drastamata Kanajana w Aparan.
(foto 2)
3. Instytut Nacjonalnych Studiów Strategicznych Ministerstwa Obrony Armenii nosi imię Drastamata Kanajana.
http://eurasia.org.ru/22511-v-armenii-otkrylsya-inst...
A gdzie protesty Isakowicza?
A gdzie tony pomyj wylewanych na naród armeński?
Gdzie pikiety przed placówkami dyplomatycznymi Armenii i piętnowanie gloryfikacji "kolaborantów, nazistów, zbrodniarzy"?
Nie wstyd "księdzu" za własny naród?
(Ostatnie pytanie to żart, obłudnikom obce są takie uczucia jak sumienie i wstyd)