Partia zdecydowała: w dniu wyborów odbędzie się także referendum w sprawie imigrantów. Jest to oczywiście orbanowsko-putinowska zagrywka, liczona na wzbudzenie w suwerenie paniki związanej z kolejną (która to już?) Obcych. Podobnie jak w roku 2015 i ówczesnym referendum o “wyprzedaż lasów”, tak i tutaj cały problem jest wymyślony od zera. Polska nie musi nikogo przyjmować, a porozumienie, które miało umożliwić częściową obsługę imigrantów w państwach trzecich (przede wszystkim w Tunezji), czyli tak jakby realizowało postulat Partii “pomagania na miejscu”, zostało zablokowane… przez Partię i Orbana. I to mimo próśb wychwalanej przez propagandę Georgii Meloni. A nawet gdyby Polska musiała przyjąć uchodźców, to w liczbie oszałamiających dwóch tysięcy ludzi, których obecności nawet byśmy tu nie zauważyli. Ale to tylko fakty. W propagandzie już ustawiono przekaz, że grozi nam “przymusowa relokacja nielegalnych imigrantów” - zwrot, w którym zmieszczono aż trzy manipulacje. I przeciw tejże relokacji ma się odbyć referendum. W dniu wyboru. W tych samych lokalach wyborczych (wystarczą oddzielne pomieszczenia). Wyborcza twierdzi, że Partii z wewnętrznych badań wynika, że taki trik wyśle do urn dodatkowy milion wyborców. Zgadnijcie na kogo zagłosują. [1][2][3]
Równolegle, Partia wreszcie dostrzegła sprzeczność w jednoczesnym szczuciu na migrantów i wydawaniu rekordowych ilości pozwoleń na pracę dla… innych imigrantów. Niestety, zamiast przestać odczłowieczać tych pierwszych, wybrano wycofanie się z programu przyjmowania tych drugich. Prezes nazwał program “urzędniczą inicjatywą, która była zdecydowanym błędem”. Może nam niedługo zabraknąć 400 tysięcy pracowników. [11]
80 lat temu doszło do ludobójstwa na Wołyniu. Z tego powodu Adrian i Zełeński wzięli udział w mszy świętej w Łucku gdzie oddali hołd ofiarom, a Pinokio wbił symboliczny krzyż na terenie nieistniejącej już wsi Ostrówka. Wydawać by się mogło, że jak na ugrupowanie propagujące tępy nacjonalizm i toporną propagandę historyczną, Partia zachowała się dość dobrze i bez niepotrzebnej histerii (choć premier zapewniający, że nie spocznie póki nie zostanie odnaleziona ostatnia ofiara na tle orzącej las koparki pozwolę sobie zostawić bez komentarza). Niestety, te dwa gesty wywołały potężny incydent kałowy u chłopców konfederatów i ich popleczników, tej merytorycznej opozycji od niskich podatków. Prawicowy Twitter został zalany szambem, gdzie oba zdarzenia urosły do rangi epokowych wtop, hołdu lennego złożonego Ukrainie i wiecznego wstydu. Premier miał “napluć rodzinom pomordowanych” (naczelny wRealu24), podejście rządu miało być “hańbą i wstydem” (Najwyższy Czas), krzyż miał być “szopką na polu” (Gadomski), o pomnikach ludobójców przypomniał niezawodny w tym temacie Isakowicz-Zaleski, niezastąpiony Grigorij Braunowicz przypomniał, że w Sejmie wiszą “obce flagi”, obrazki przedstawiające metody, jakimi mordowano przedstawił Michał Specjalski, dopytywano dramatycznie “gdzie przeprosiny Zełeńskiego (odpowiedź: w katedrze w Łucku, stojąc obok Adriana) i tak dalej i tym podobne. Generalnie: po prawej stronie prowadzona jest odpowiedzialna i dorosła polityka, gdzie zbrodnia sprzed 80 lat nie przesłania nikomu wojny i ludobójstwa trwających tu i teraz. A w sondażach 12% poparcia. [5][6][7]
Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał wyrok w sprawie sędziego Igora Tulei. Uznano, że Polska naruszyła w stosunku do niego kilka artykułów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, m.in prawa do uczciwego procesu. Wiceminister sprawiedliwości i zatwardziały ziobrysta Sebastian Kaleta orzekł z kolei, że wyrok ETPCz nie jest wiążący prawnie, bo tak wynika z wcześniejszych orzeczeń Trybunału Przyłębskiej. Czyli bezprawnie przejęty TK uznaje, że nie będzie respektował wyroków, dzięki czemu Partia może dalej bezprawnie nękać sędziego, który zamiast bezprawnych ustaw Partii chce respektować polskie i unijne prawo. Ale spoko, w Polsce jest praworządność, pamiętajcie. [4]