Nie potrzebujemy wojny z kimkolwiek. Nadmierne przywileje rozwalą nasz kraj od środka
Statystyczny polski nauczyciel spędza przy tablicy o 1/4 mniej czasu niż statystyczny nauczyciel w Europie. Efekt jest taki, że nasz system oświaty generuje potężne koszta związane z samym tylko utrzymaniem nieproporcjonalnie dużej liczby belfrów w stosunku do liczby uczniów. Przywilej pracy przy tablicy tylko przez 18 godz. w tygodniu to nie jedyny problem drenujący finanse naszego państwa. Mało kto zdaje sobie sprawę, że wszystkie obecne przywileje emerytalne kosztują nas rocznie 2,5 proc. PKB (ok. 50 mld zł), a to - zaraz po Grecji - najgorszy wynik w Europie!
Statystyczny polski nauczyciel pracujący w podstawówce prowadzi zajęcia przy tablicy przez 564 godzin rocznie. Statystyczny nauczyciel pracujący w szkole średniej godzin przy tablicy zalicza jeszcze mniej, bo tylko 473. Okazuje się, że na tle Europy nasi nauczyciele spędzają przy tablicy zdecydowanie najmniej czasu. Średnia europejska wynosi 762 godzin rocznie w przypadku nauczycieli podstawówek oraz 635 godzin w przypadku nauczycieli szkół średnich. Są jednak kraje (takie jak Niemcy), gdzie przeciętny nauczyciel spędza przy tablicy od 719 (szkoły średnie) do nawet 801 godzin (podstawówki)!
Efektem nieproporcjonalnie dużej liczby nauczycieli w naszym kraju w stosunku do liczby uczniów (która wynika głównie z 18-godzinnego tygodnia pracy) jest konieczność wydawania znacznie większych części PKB na funkcjonowanie systemu oświaty. Wydajemy na ten cel ok. 5,2 proc. PKB, kiedy Czesi mieszczą się w 4,8 proc. PKB, a Niemcy tylko w 4,2 proc. PKB. Wynik Niemiec nie powinien nas jednak dziwić. W tamtejszych szkołach zatrudnionych jest ok. 750 tys. nauczycieli. To niewiele mniej od całkowitej populacji nauczycieli zatrudnionych obecnie w Polsce, czyli kraju w którym żyje ponad dwa razy mniej ludzi od Niemiec.
Jeszcze gorzej sprawa się ma w przypadku tzw. przywilejów emerytalnych. W 2018 roku było w Polsce 6,829 mln osób pobierających emerytury, z czego 290,7 tys. osób (tj. 4,25 proc. z ogółu wszystkich emerytów) pobierało tzw. emerytury resortowe (wypłacane z budżetu kraju, a nie z ZUS). Na wszystkie emerytury w 2018 roku wydano łącznie 178,497 mld zł, z czego emerytury resortowe, tj. wypłacone przez MON, MSWiA oraz Min. Sprawiedliwości kosztowały budżet naszego kraju aż 12,529 mld zł. To oznacza, że na 4,25 proc. emerytów przypadło ponad 7,0 proc. świadczeń emerytalnych.
Ktoś zapyta - jak to możliwe? Dlaczego tak niewielka grupa otrzymywała nieproporcjonalnie dużą część emerytalnego tortu? Odpowiedź znajdziemy w danych statystycznych na temat przeciętnej wysokości emerytur resortowych oraz emerytur ZUS. W 2018 roku wyniosła ona: 3.925,74 zł w Min. Sprawiedliwości, 3.621,17 zł w MON oraz 3.517,80 zł w MSWiA. Dla porównania - przeciętna miesięczna emerytura wypłacana z ZUS w 2018 roku wynosiła 2.257,66 zł (z czego mediana - czyli dokładnie połowa wszystkich świadczeniobiorców - otrzymywała mniej niż 1.938,89 zł), natomiast przeciętna miesięczna emerytura z KRUS wynosiła 1.242,37 zł.
Z przywilejami rolników (KRUS) w ogóle są niezłe jaja. Mało kto wie, że za rolników, którzy mają gospodarstwo mniejsze niż 6 hektarów przeliczeniowych, składkę zdrowotną płaci budżet państwa (tj. podatnicy). Z kolei rolnicy posiadający ponad 6 ha przeliczeniowych muszą płacić po 1 zł (!) za każdy hektar. Wszystkie te wyłomy, odstępstwa i przywileje kosztują nas rocznie 2,5 proc. PKB (ok. 50 mld zł), a to - zaraz po Grecji - najgorszy wynik w Europie!
Źródła informacji:
> Emerytury i renty w 2018 r. (Stat.gov.pl)
> Ile tak naprawdę pracują nauczyciele? Dane OECD (Konkret24.tvn24.pl)
> Wydatki na edukację. Dane Eurostatu palsują Polskę ponad średnią (Samorzad.PAP.pl)
> Nie ma rządu na rolnika. PiS też nie chce narażać się chłopom, więc KRUS zostaje (GazetaPrawna.pl)
http://niewygodne.info.pl/artykul9/Nadmierne--przywileje...