— Dyrektorzy szkół zdają się nie przyjmować do świadomości, że na lekcje religii uczęszcza coraz mniej osób. Tymczasem, o ile na początku roku w planie ucznia religia widnieje od razu, o tyle o zajęcia z etyki nie można się doprosić. No i jeszcze konkursy wiedzy o Janie Pawle II albo obowiązkowy opłatek dla całej szkoły, przyniesiony przez rozsiadającego się wygodnie w pierwszym rzędzie proboszcza, który wpadł na jasełka. Gdzie my żyjemy? — pyta tata 15-letniego Tadka.
— Jedną ze spraw, z którą zwracają się teraz rodzice, jest wymuszanie obecności w szkole podczas zajęć religii, na które uczeń nigdy nie był zapisany — mówi Dorota Wójcik, prezeska Fundacji Wolność od Religii.
RODZICE PYTAJĄ, CO MOGĄ ZROBIĆ
— Wrzesień to rzeczywiście najbardziej pracowity miesiąc dla zespołu fundacji. Najwięcej maili otrzymujemy w związku z planami zajęć, czyli z religią umieszczoną w bloku zajęć obowiązkowych. Rodzice pytają, co mogą w tej sytuacji zrobić, czy są bezradni, czy prawo to dopuszcza? Od kilku lat na naszej stronie umieszczone są wzory pism dla rodziców. Doradzamy, że można się zwrócić do dyrekcji z prośbą o zmianę planu dla konkretnego ucznia w konkretnej klasie. Szczególnie jeśli są takie sytuacje, a dzieje się to coraz częściej, że na religię zapisało się jedynie sześcioro uczniów z klasy... Nieraz zdarza się, że te sześć osób ma zajęcia ciągiem, a większa część klasy musiała spędzać czas w świetlicy, co jest absurdalne.
Dorota Wójcik zaznacza, że dyrekcje szkół mają do tego problemu różny stosunek. Czasem nie wystarczy jednorazowa prośba rodziców.
— Bywa, że wspieramy się interwencją w organie zarządzającym w kuratorium czy też nawet u Rzecznika Praw Obywatelskich — tłumaczy prezeska fundacji. — Rzecznik Praw Obywatelskich kilka lat temu wydał takie stanowisko, że rekomenduje absolutnie umieszczenie religii poza blokiem zajęć obowiązkowych, ponieważ uznaje to za dyskryminujące wobec osób, które na tę religię nie uczęszczają. Tym bardziej że szkoły nigdy nie organizują żadnych specjalnych zajęć dla tych uczniów, tylko jest to po prostu zwykłe bierne przesiadywanie na świetlicy albo w bibliotece szkolnej.
Do fundacji dzwonią bibliotekarze szkolni, którzy mówią, że czują się wyeksploatowani przez szkoły, bo cały czas opiekują się uczniami, którzy nie uczęszczają na lekcje religii. A takich uczniów są setki tysięcy.
— Bibliotekarze pytają, co mogą w tej sytuacji zrobić i jak rozmawiać z dyrekcją. Im też zależy na zmianach planu. Narzędziem, z którego dyrektorzy mogą skorzystać, a rzadko to robią, jest wystąpienie do biskupa o zmniejszenie wymiaru godzin religii, co jest możliwe.
— Kolejna sprawa, z którą zwracają się teraz rodzice, to jest wymuszanie obecności w szkole podczas zajęć religii, na które uczeń nigdy nie był zapisany. Tych zgłoszeń jest w drugiej kolejności najwięcej. Dyrektorzy nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić, a w naszej opinii nie jest obligatoryjne przymuszanie ucznia niebiorącego udziału w lekcjach religii do tego, żeby w tej szkole pozostał, chociaż nie zapisał się na zajęcia.
— Co zresztą symptomatyczne, jeśli ktoś nie jest zapisany na lekcje etyki, nikt się nim nie interesuje, po prostu pójdzie do domu, nie musi przynosić żadnych dodatkowych oświadczeń itd. Dyrektorzy wymuszają oświadczenia na uczniach, którzy nie zapisali się na lekcje religii, co też jest pewnego rodzaju szykaną. My tak to postrzegamy, rodzice się z nami zgadzają. Piszemy do dyrektorów, że to jest działanie pozbawione podstawy prawnej, bo ustawodawca nie miał tego na myśli, żeby przymuszać kogoś do obecności w szkole w związku z tym, że nie zapisał się na jakieś dodatkowe zajęcia, to jest absurdalne.
Źródło: Anna Frydrychewicz, kobieta.onet.pl