KOALICJA BOLSZEWIKÓW WIERZĄCYCH I NIEWIERZĄCYCH…
Jeden ze znajomych z Facebooka tak oto skomentował mój ostatni post – „to nie jest koalicja prawicy i lewicy, to jest koalicja bolszewików wierzących i niewierzących”… I ja się z tą opinią w zupełności zgadzam. Nie ma w tej koalicji ani prawdziwej prawicy, ani prawdziwej lewicy. Są w niej tylko bolszewicy.
Nie wiem, czy się przypadkiem nie przesłyszałem. W sobotę wydawało mi się, że w jednym z programów informacyjnych TVN-u usłyszałem wzmiankę, jakoby wywłoka Witek postanowiła wprowadzić pod obrady Sejmu projekt złagodzenia ustawy aborcyjnej. W Internecie informacji na ten temat nie znalazłem żadnych. Jeśli był to tylko psikus, jaki spłatał mi mój nie najmłodszy już słuch, to puścicie ten post w niepamięć. Ale jeśli to nie był psikus, tylko prawdziwa wiadomość, to będzie dowód, że nowa koalicja bolszewików wierzących z bolszewikami niewierzącymi postanowiła kuć żelazo, póki gorące.
Jeszcze w październiku 2020 r. klub Lewicy złożył w Kancelarii Sejmu projekt zmian w ustawie aborcyjnej, pierwszy taki od czasu słynnego orzeczenia TK, które wywołało w całej Polsce falę protestów. Projekt bolszewików niewierzących przewiduje m.in. zapisy, że: 1. przerywanie ciąży do 12. tygodnia nie jest przestępstwem, 2. pomoc w przerywaniu ciąży nie będzie karana, 3. karą za wykonanie aborcji nie będzie pozbawienie wolności do lat 3, tylko grzywna lub pozbawienie wolności do roku. 25 lutego głosami bolszewików wierzących odrzucony został wniosek o wprowadzenie pod obrady Sejmu projektu tej „ustawy ratunkowej”, jak zaczęto ją nazywać. Projekt wylądował w sejmowej zamrażarce. Wszyscy bez wyjątku byli przekonani, że będzie w tej zamrażarce leżeć aż do zakończenia się rządów wierzących bolszewików w Polsce. Jak do tej pory wszystko przebiegało zgodnie z planem i schematem, jaki znamy od 5 lat…
I oto teraz słyszę, że nagle plany zmieniły się o 180 stopni. Temat aborcji, którego bolszewicy wierzący boją się jak ognia i odwlekają w czasie, jak tylko się da, raptem stał się ich ulubionym i najpilniejszym tematem! 2,5 miesiąca temu nie chcieli go wprowadzić do porządku obrad (242 posłów było przeciw), a teraz szmata Witek chce go wprowadzić jak najszybciej, już w przyszłym tygodniu. Czy wydarzyło się coś wyjątkowego w ostatnim czasie, co by tłumaczyło tę nagłą zmianę? Niech no pomyślę… Ano właśnie! Powstała przecież nowa koalicja bolszewików z bolszewikami!
Co mogą zyskać na takiej zmianie planów bolszewicy wierzący i niewierzący? Wbrew pozorom – bardzo dużo. Ale bynajmniej nie w kwestii aborcji, bo tu nic się nie zmieni. Projekt ustawy zostaje wprowadzony do porządku obrad nie po to, by łagodzić prawo aborcyjne. Tylko m.in. po to, by pokazać, że nowi koalicjanci nie są koalicjantami, ale śmiertelnymi wrogami! Bo takich chce ich widzieć elektorat i bolszewików wierzących, i niewierzących. Więc jedni i drudzy bolszewicy odstawią przed nami szopkę. Przy okazji debaty nt. aborcji znów, starym zwyczajem, skoczą sobie do gardeł, będą padać nienawistne spojrzenia, oskarżenia i wyzwiska, wyłączany będzie mikrofon, odbierany głos… Jedni będą wrzeszczeć o życiu poczętym i mordowaniu dzieci nienarodzonych, a drudzy o powrocie do średniowiecza i zmuszaniu kobiet do rodzenia ciężko uszkodzonych płodów. I każdy elektorat zobaczy to, co tak bardzo chce zobaczyć. Jedni – niezłomnych obrońców życia poczętego, a drudzy – wojowników zażarcie walczących o prawa kobiet do decydowania o swoim ciele. Projekt oczywiście zostanie odrzucony głosami bolszewików wierzących. Ale bolszewicy niewierzący pokażą wszystkim kobietom, że robili, co mogli. Zaś i jedni, i drudzy pokażą już wszystkim Polkom i Polakom, jak bardzo się nienawidzą i jak absurdalne są zarzuty o to, że zawarli jakąś trwałą koalicję. Gdy zaś sejmowa awantura się skończy i kamery zostaną wyłączone, zrobią sobie wszyscy razem libację na Nowogrodzkiej. Proste? Proste jak drut.
Ale będzie jeszcze jeden aspekt tej bolszewickiej szopki przed kamerami. To jest to gorące „żelazo”, które trzeba kuć jak najszybciej! Tym „żelazem” jest Platforma. Liże jeszcze rany po ostatniej porażce, wszystko się teraz w partii kotłuje, ale bolszewicy wierzący i niewierzący nie przepuszczą żadnej okazji, by spuścić jej kolejne lanie. A jak okazji nie będzie, to ją stworzą. Jeśli okaże się, że jednak nie przesłyszałem się i temat aborcji wróci wkrótce pod obrady sejmu, to będzie to okazja wymarzona. Wszyscy wiedzą, że w PO nie ma jednomyślności w sprawie aborcji. Choć we wspomnianym, lutowym głosowaniu o zajęcie się sprawą ustawy aborcyjnej 100% bolszewików niewierzących i 95% PO-wców było „za”, to teraz już takiej niemal jednomyślności w PO nie będzie. Wtedy bowiem głosowano tylko wprowadzenie projektu do porządku obrad. A teraz trzeba będzie się już opowiedzieć „za” lub „przeciw” złagodzeniu prawa aborcyjnego. I jakaś część posłów PO zagłosuje tak, jak bolszewicy wierzący lub wstrzyma się od głosu. O będzie woda na młyn bolszewików niewierzących. Od razu rozlegnie się wrzask Zandberga i Czarzastego – „część polityków PO zdradza polskie kobiety!” lub „PO to sojusznik Kai Godek!” – skierowany do polskich kobiet, zwolenniczek złagodzenia prawa aborcyjnego. A ponieważ większość posłów PO opowie się jednak za projektem, więc także bolszewicy wierzący będą mieć pretekst do wrzeszczenia „PO chce mordować dzieci nienarodzone!”. Proste? Proste jak drut.
Gdy byłem małym chłopcem dość popularna była gra „w dwa ognie”. I teraz dość często będziemy w Sejmie świadkami takiej gry w wykonaniu bolszewików wierzących i niewierzących. Ale tylko na pokaz będzie to rzucanie w zawodników drużyny przeciwnej. W rzeczywistości obie drużyny będą rzucać wyłącznie w zawodników PO, którzy pozornie w ogóle nie uczestniczą w tej grze. Jestem pewny, że takie właśnie reguły tej gry obmyślono podczas słynnych już „negocjacji” bolszewików wierzących i niewierzących. Nie rozmawiano o tym, o czym rozmawiać należało. O przywróceniu praworządności, prawach kobiet, ustawie aborcyjnej, likwidowaniu skutków pandemii, niszczeniu mediów niezależnych, kontroli wydatkowania funduszy unijnych i sprawiedliwym oraz transparentnym ich podziale. Jedni po prostu zapytali drugich – „na czym wam najbardziej zależy?”. Usłyszeli – „na władzy!”. „A więc ok. Załatwimy wam kasę i sobie przedłużenie tej władzy kupicie”. Drudzy zapytali pierwszych – „a na czym wam najbardziej zależy?”. „Na pozbyciu się konkurencji wśród partii opozycyjnych”. „Ok. Pomożemy wam zniszczyć największego rywala”…
Polityka to dziedzina często zupełnie niezrozumiała, zaskakująca i pełna zwrotów akcji. Ale w rzeczywistości polityka prawie zawsze kieruję się fundamentalną zasadą – jest zgodna z logiką. Wszystko, co się dzieje, czemuś służy. I nie zawsze ten jej cel jest widoczny i jasny dla ogółu. Bo przeciętni obywatele patrzą na ogół na bezpośrednie, natychmiastowe efekty jakichś działań politycznych. A te długofalowe dostrzegają dopiero po pewnym czasie, choć nierzadko to one właśnie od samego początku są celami pierwszoplanowymi. Reszta to tylko „sztuczna mgła”, mydlenie oczu suwerenowi. Jest dla mnie oczywiste, że w trakcie trwających kilka tygodni podchodów, obwąchiwania się i negocjacji bolszewików wierzących i niewierzących, doszło do umowy, o której my na razie nie wiemy nic. Znamy tylko wersję oficjalną, tę dotyczącą środków z Funduszu Odbudowy. O innych, politycznych warunkach i efektach zawarcia sojuszu nieprędko się pewnie czegokolwiek dowiemy. Lewicy i Nowogrodzkiej bardzo zależy na tym, aby szczegóły „kuchni” negocjacji i ich porozumienia pozostały tajemnicą. Zastanawia mnie to, że w świetle tego oficjalnie ogłoszonego porozumienia Lewica nie zyskała praktycznie nic. A Kaczyński wszystko, co chciał. I finansowo, i politycznie, bo udało mu się całkowicie rozbić i skłócić opozycję. Taka wisienka na torcie.
Ale Lewicy rozbicie opozycji nic nie daje, jeśli w ślad za nim nie będzie szła głęboka dekompozycja PO, a nawet jej rozpad. Lewica pewnie jednak w końcu straci kilka punktów procentowych. Będzie to kara za zawarcie koalicji z Kaczyńskim. Jeśli Platforma pozostanie nadal jedną partią i opanuje jakoś kryzys, w jakim się znalazła, to Lewica politycznie zostanie na lodzie. Okaże się wtedy jednym z największych przegranych ostatnich wydarzeń. I m.in. dlatego wcale się nie zdziwiłem, gdy jednym uchem usłyszałem informację o powrocie do tematu aborcji, dla polityków PO wyjątkowo niewygodnego. Bo spodziewam się w najbliższych miesiącach wzmożonego ataku na Platformę ze strony i bolszewików wierzących, i niewierzących. Kaczyński to szczwany lis, a Czarzasty też nie jest politycznym nowicjuszem. Obaj widzą, że najlepiej atakować wroga nie wtedy, kiedy jest zwarty, gotowy i zdolny do przeprowadzenia kontrataku. Tylko wtedy, kiedy jest w rozsypce, załamany klęską, z niskim morale i wewnętrznie skłócony. Taka jest dziś PO. A to długo przez Lewicę wyczekiwana okazja. Tyle, że Lewica nadal jest zbyt słaba, by skutecznie atakować rywala. Potrzebuje więc pomocy Kaczyńskiego. I w postaci PIS-owskiej machiny propagandy, i w formie takich niewygodnych dla PO wrzutek w Sejmie, jak projekt aborcyjnej „ustawy ratunkowej”…
Powinienem właściwie napisać w końcu tekst o tym, co się ostatnio dzieje w samej Platformie. A dzieje się sporo. Ale powstrzymam się jeszcze. Poczekam, aż sami politycy PO zdecydują się wreszcie, w jakiej bajce występują lub w której piaskownicy i którymi foremkami chcą się bawić. Tak więc jutrzejszy post znów będzie poświęcony bolszewikom wierzącym, bolszewikom niewierzącym i największemu przegranemu ostatniego sejmowego głosowania. Bo to raczej nie Borys Budka był tym największym przegranym. Budka może w najgorszym wypadku stracić władzę w partii. A Zbigniew Ziobro może za kilka miesięcy stracić dosłownie wszystko, co posiada.
Dziękuję za uwagę.
I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da...
Jacek Nikodem vel Jacek Awarski
Post edytowany