Kaczyński i Morawiecki ogłaszają rewolucję: małe domy jednorodzinne budowane bez pozwolenia. Ale to można już od dawna! Usunięcie kierownika budowy to z kolei niebezpieczny pomysł, a obiecana cena niższa niż 100 tys. zł to chyba żart
Na kamiennej zazwyczaj twarzy Jarosława Kaczyńskiego pojawił się lekki uśmiech zadowolenia, gdy prezentował wizję dostępnego dla wszystkich własnego dachu nad głową, która ma się urzeczywistnić dzięki programowi Polski Ład. „Wreszcie sprawa ważna i w miastach, i tych małych ośrodkach miejskich i na wsi” – zaczął.
„Możliwość budowy bez pozwolenia, bez księgi, bez kierownika budowy, tylko na zawiadomienie (…) domków do 70 m² z płaskim dachem, ale jednak pewnym poddaszem po części do wykorzystania, to może być razem ok. 90 m². (…) I to będzie naprawdę coś, co pozwoli na osiągnięcie sytuacji, w której ma się własny dom i to przyzwoity, za sumę stosunkowo niewielką, być może nawet nie większą niż 100 tys. zł” – perorował.
Mateusz Morawiecki dołożył emfazę i patos:
„Dom rodzinny, własny dach nad głową, własne cztery kąty to nie może być luksus, to ciągle marzenie milionów polskich rodzin. Dlatego zdecydowaliśmy się na rewolucję wolnościową i rewolucję godnościową jednocześnie!”
Czy to rzeczywiście rewolucja? Czy naprawdę pozwoli milionom Polek i Polaków zamieszkać pod własnym dachem? Czy faktycznie będzie tak prosto i tanio? Sprawdzamy.
Bez pozwolenia, na zgłoszenie – można od lat. Ale robi to tylko 1,5 proc.
Szeroka publiczność kupiła pomysł jako rewolucyjny, bo mało kto wie, że budowa domów jednorodzinnych bez pozwolenia, a wyłącznie na zgłoszenie, to żadna nowość. I nie chodzi tu o domki letniskowe do 35 m² (o czym dalej).
„Procedura budowy domów jednorodzinnych na zgłoszenie obowiązuje już od 2015 roku – można budować bez pozwolenia na budowę. Nie ma ograniczeń metrażu”
– mówi nam Mariusz Okuń, rzeczoznawca budowlany, Członek Krajowej Rady Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.
Podstawowa różnica z pomysłami Kaczyńskiego i Morawieckiego brzmi: trzeba mieć kierownika budowy, o czym w dalszej części tekstu.
Jeśli ktoś chce wybudować wolnostojący budynek jednorodzinny ma do wyboru: procedurę z pozwoleniem na budowę i po zgłoszeniu. Rzecz w tym, że ta druga nie cieszy się popularnością.
„Wiele osób bierze kredyt na dom. Banki wymagają zazwyczaj pozwolenia na budowę i projektu podpisanego przez projektanta z uprawnieniami, aby mieć pewność, iż inwestycja będzie prowadzona zgodnie z przepisami prawa” – wyjaśnia Okuń.
„W statystykach Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego (GUNB) w 2020 roku inwestorzy uzyskali 121 tys. pozwoleń na budowę budynków jednorodzinnych, a zaledwie 1,9 tys. będzie budowanych na podstawie zgłoszenia” – dodaje. To półtora procent.
Bez ochrony sąsiada? I bez kierownika
Samo zniesienie obowiązku uzyskiwania pozwolenia na budowę to zatem nie rewolucja. Są jednak w Polskim ładzie pomysły, które profesjonalistom jeżą włos na głowie.
Pierwsza z różnic pomiędzy obecnym systemem na zgłoszenie a tym, co proponuje PiS, dotyczy oddziaływania inwestycji na sąsiednie działki. „Możemy skorzystać z procedury ze zgłoszeniem tylko, gdy tzw. obszar oddziaływania naszego budynku nie wykracza poza działkę” – tłumaczy Okuń. Projektowany dom nie może m.in. zacieniać działki sąsiada czy wpływać na jej gospodarkę wodną.
W prezentacji Polskiego Ładu nie ma informacji, czy takie zastrzeżenie również pojawi się w szczegółowych rozwiązaniach – jeśli nie, może to rodzić konflikty. W postępowaniach ze zgłoszeniem sąsiedzi nie są bowiem powiadamiani o planowanej budowie, bo z założenia nie wpływa ona na ich działkę. Dlatego procedura zgłoszenia trwa krócej (urząd ma 21 dni na zgłoszenie sprzeciwu), niż pozwolenie na budowę (jeśli wniosek jest kompletny to 65 dni).
Druga, sztandarowa zmiana, nad którą rozpływali się Kaczyński z Morawieckim, dotyczy rezygnacji z kierownika budowy i braku konieczności prowadzenia dziennika budowy.
https://oko.press/domki-wg-polskiego-ladu-analiz...