Zaniepokojona: zarzucasz innym, że czytają wybiórczo, tymczasem sama niedokładnie przeczytałaś mój wpis i robisz ze mnie egoistycznego paszkwila posyłającego dziecko do przedszkola z gilem do pasa. Moje dziecko ma dopiero pół roku i zacznie od grudnia uczęszczać do żłobka. Nasza opcja to żłobek plus niania w sytuacjach awaryjnych. Nikt z nas nie lubi będąc chorym wychodzić z domu, więc dziecka chorego też do przedszkoli i żłobków nie powinno się posyłać. Napisałam jednak o sytuacjach opisywanych mi przez znajomych którzy mają dzieci w przedszkolach. Najczęściej jest tak, że pani z przedszkola dzwoni do pracy, że dziecko ma gorączkę i trzeba je zabrać. Rodzic powinien natychmiast wyjść z pracy i w mgnieniu oka odebrać pociechę. Potem z dnia na dzień wziąć urlop lub pójść na L4. Tymczasem realia są takie, że nie zawsze można wyjść z pracy natychmiast, osoby pracujące w Warszawie nie dojadą w 15minut i nie zawsze można wziąć wolne na opiekę nad dzieckiem, 2-3 takie numery i lecisz z pracy. Tak niestety jest w Polsce, że rodzice ryzykują utratę pracy by wziąć L4 na opiekę nad dzieckiem. Naprawdę, nie każdy ma niepracujących dziadków lub pieniądze na nianię. Jest to duży problem Polaków, i jeden z wielu powodów dla których młode małżeństwa decydują się na jedno a nie więcej dzieci, bo nie wyobrażają sobie ogarnięcia dwójki zasmarkanych dzieci gdy już przy jednym kombinują jak zapewnić dziecku opiekę i nie stracić pracy. Stąd te chore dzieci w przedszkolach, a nie dlatego, że rodzice nie widzą przeziębienia. Polaków zwyczajnie nie stać na dzieci, a nasz rząd niewiele robi by to zmienić, bo nagminnie zwalnia się z pracy osoby, które biorą zwolnienie na opiekę.