Chełmoński odleciał z księdzem w zadymce katolickiej...
Każdy w Polsce zna obrazy Józefa Chełmońskiego: "Babie lato", "Bociany", "Krzyż w zadymce śnieżnej", czy "Kuropatwy na śniegu". Chełmoński chyba słusznie uchodzi za wybitnego malarza, bo jego realizm jest niebanalny, nie tylko perfekcyjny i piękny. No i zajęcie się pogardzaną dotąd wsią polską, zamiast królami, zamkami i ludźmi zamożnymi, jako jednym z głównych tematów twórczości, to jest coś za co można go szanować.
Dołączyłem więc do przyjaciół i pojechaliśmy do pałacu w Radziejowicach koło Żyrardowa, gdzie jest kolekcja dzieł Chełmońskiego. No i piękna okolica.
W pałacu - niespodzianka. Zwiedzanie tylko z przewodnikiem. Nie bardzo to lubię, bo życie nauczyło mnie, że trzeba będzie wysłuchiwać w milczeniu czasem dosyć niemądrych opowieści. A poza tym byłem na wycieczce z profesjonalistami, od których usłyszałbym pewnie więcej ciekawych uwag o obrazach niż od przewodnika,
No ale trudno... skoro już przyjechaliśmy, pójdziemy z przewodniczką. Na korzyść pani w średnim wieku trzeba powiedzieć, że bardzo się starała, właściwie to dała występ, a nie tylko oprowadzała. Była przyjazna i życzliwa do tego. Szkoda tylko, że jej popis oratorski, to był przemocowy performance narodowo-katolicki...
Dawno nie słyszałem tak przerażająco niemądrej papki patriotyczno-kościelnej skompresowanej w tak krótkim czasie. Dowiedziałem się, że należy mieć nadzieję, że "ludzie nadal będą chodzić do kościoła" i że "Matka Boska będzie ciągle nad nami czuwać". Przy szafce, gdzie była porcelana polska i niemiecka, zwrócono nam uwagę, że należy podziwiać tę polską, bo jest "nasza". I tak dalej, i tak bez przerwy...
I do tego związany często z bełkotem narodowo-katolickim zachwyt nad ziemiaństwem i jego "klasą" oraz łzy nad nędzą dawnej wsi polskiej. Jakby były to zjawiska i warstwy społeczne, które ze sobą nic a nic nigdy nie miały wspólnego... Jakby jedni nie byli niewolnikami drugich...
Gdy dobrnęliśmy do końca, nerwy trzymane dotąd na wodzy, puściły mi przy zabytkowej szafie gdańskiej, Tam dowiedzieliśmy się, że "Polacy potrafią robić piękne rzeczy", czyli tę szafę właśnie. Powiedziałem, że jeśli tę szafę zrobiono dawno temu w Gdańsku, to zapewne zrobili ją Niemcy, a na dodatek - protestanci. Pani patriotka katolicka opuściła oczęta i zwiała szybko do innego pomieszczenia...
Uff... Ale, cóż. Taki bełkot to nie jest właściwie nic szczególnego. Karmi się tym nas od zawsze. I PRL, niby bardziej racjonalna i egalitarna kulturowo, dystrybuowała tę papkę, tylko w wersji nieco mniej pobożnej. Pod rządami prawicy, a zwłaszcza PiS, to się tylko nasiliło.
Wycieczka do Radziejowic miała także pewien odkrywczy dla mnie aspekt, który zawdzięczam, choć raczej przypadkowo, także pani przewodniczce.
Otóż, moją uwagę przykuło zdjęcie Chełmońskiego z jakimś trochę dziwnie wyglądającym mężczyzną. Nie umknęło to uwadze przewodniczki: "To mistrz na zdjęciu ze swoim najbliższym przyjacielem i spowiednikiem, księdzem Barnabą. Panowie tak się lubili, że podjęli decyzję o pochowaniu się we wspólnym grobie". I tak zrobili.
Pani katoliczce fakt ten (patrz zdjęcie niżej) nie wydawał się ani trochę zastanawiający. A mnie owszem... Połączyłem go zaraz z informacją, że Chełmońskiemu rozpadło się małżeństwo i potem już do śmierci nie miał chyba żadnej partnerki. I, że jako bardzo pobożny człowiek, płakał podobno w kościele rzewnymi łzami. Bo czuł się winny swojego związku z księdzem?
To oczywiście tylko hipoteza. Szukałem jej potwierdzenia w internecie, ale bezskutecznie. Mamy w Polsce badaczy życiorysów sławnych osób, pod kątem przemilczanych dotąd, ze względów religijno-kulturowych, wątków LGBT. Mam nadzieję, że coś znajdą, być może w pamiętnikach osób z epoki. Temat wydaje się leżeć odłogiem.
Dlaczego to jest ważne? Bo pozwala pokazać jaką trucizną jest zarówno religia, jak i homofobia, Jak niszczą życie jednostek i rodzin, jak zakłamują rzeczywistość. Jakim ciężarem kładą się na życiu milionów ludzi.
Warto to badać także po to, aby pokazać, że ludzie LGBT to część naszej historii. Żaden tam nowy, zagraniczny wynalazek. Konopnicka, Szymanowski, zapewne także Chopin. Także nacjonalistka Rodziewiczówna, przyjaciółka rodziny Giertychów. I miliony innych, znanych i nieznanych. Żadnym obłudnym, trującym plastrem katolicko-narodowym nie da się tego zagadać i zasłonić. Także tego, że kościelno-pisowska walka z ludźmi LGBT to walka z Polską, Polkami i Polakami, czyli z ludźmi po prostu.
Adam Cioch (Marek Krak), autor książki o manipulacji religijnej
https://www.letraprint.pl/?fbclid=IwAR0BM338NvcpT8PbwubP...